O NICH NALEŻY PAMIĘTAĆ: ANDRZEJ SZYSZKO
2024-12-19 15:00:00(ost. akt: 2024-12-19 10:31:13)
W kolejnym odcinku cyklu o znanych i zasłużonych przedstawicielach bartoszyckiego sportu postanowiłem przypomnieć Andrzeja Szyszko, znakomitego siatkarza, nieustępliwego piłkarza ręcznego, biznesmena, a przede wszystkim dobrego człowieka.
Andrzeja znałem od lat siedemdziesiątych XX wieku - aż strach pomyśleć, ile od tego czasu wody w Łynie upłynęło...
Nie był jednak rodowitym bartoszyczaninem (w przeciwieństwie do mnie:-), bo urodził się 1 lipca 1953 roku w Strużynie koło Mrągowa. W latach 1967-72 uczył się w technikum mechanicznym w Elblągu, gdzie - poza książkową wiedzą - nauczył się wykorzystywać swój ponadprzeciętny wzrost. Mówiąc wprost - zaczął grać w siatkówkę, no i szybko okazało się, że do przebijania piłki przez siatkę ma wrodzony talent. Ale nie tylko z tego powodu został w Elblągu zapamiętany: „Był wspaniałym kolegą ze szkoły, internatu i drużyny” - wspominają go dawni kumple.
Jako technik-mechanik trafił do wojska - od 27 kwietnia 1973 roku do 10 marca 1975 roku odbył zasadniczą służbę wojskową w JW 2066 w Bartoszycach, będąc w I Dywizjonie Artylerii, gdzie w latach późniejszych i ja miałem zaszczyt służyć.
Po wojsku Andrzej niespodziewanie wyjechał do Andrychowa, by w miejscowym klubie już na poważnie grać w... siatkówkę. Jak to się stało, że 22-latek po służbie wojskowej trafił do ligowego klubu, tego dzisiaj nikt już nie pamięta, chociaż Czesław Gacki, kolega Andrzeja, ma pewną teorię, która - trzeba przyznać - jest bardzo prawdopodobna. - W wojsku Andrzej cały czas grał w siatkówkę, więc być może podczas jakiegoś turnieju gdzieś w kraju wpadł w oko działaczom Beskidu.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w tym czasie klub z Andrychowa marzył o powrocie do I ligi (dzisiejsza PlusLiga).
No i w 1978 roku Szyszko wraz z Beskidem wywalczył awans do I ligi! Tak sukces ten opisano na łamach „Kroniki”, tygodnika wydawanego wówczas w Bielsku-Białej: „Siatkarze Beskidu awansowali do I ligi już po raz trzeci. Kapitan drużyny Jan Zaremba pamięta, jak w 1970 roku wyeliminowali na turnieju w Olsztynie m. innymi Skrę Warszawa. Grali w niej jeszcze wtedy Wagner, Sadalski, Stefański. Po dwóch sezonach spadek. Ale w 1972 znowu awans. I w następnym roku piąte miejsce wśród dziesięciu najlepszych zespołów w kraju”.
Na dołączonym do tekstu zdjęciu pierwszy z lewej stoi Andrzej Szyszko, 194-centymetrowy środkowy zespołu z Andrychowa.
W pierwszej części sezonu 1978/79 Szyszko wystąpił w 11 meczach I ligi, po czym... wrócił do Bartoszyc już jako trener i instruktor siatkówki. A Beskid ukończył rozgrywki na szóstym miejscu.
Po powrocie Andrzej zamieszkał w podbartoszyckich Wawrzynach, gdzie jako kierownik pracował w WPGR (Wielozakładowe Państwowe Gospodarstwo Rolne). Ze sportem jednak nie zerwał, bo przecież siatkówka była jego wielką pasją. W tym czasie grał w LKS PGR Bartoszyce, gdzie był - co chyba nikogo nie dziwi - liderem zespołu. W kolejnych latach stworzył drużynę Szyszki, która wiele razy wygrywała rozgrywki o mistrzostw Bartoszyc.
- Zdarzało się nam niekiedy, czyli rzadko, pokonać Szyszki, ale zawsze wtedy po drugiej stronie siatki nie było Andrzeja - wspomina Artur Dryhynycz, który występował wówczas w drużynie nauczycielskiej. - Cóż, Andrzej - mimo upływu lat - wciąż miał umiejętności, o których pozostali mogli jedynie pomarzyć. Pamiętam, że był jedynym siatkarzem w lidze TKKF-u, który skutecznie potrafił zaatakować z drugiej linii.
Drugą sportową pasją Andrzeja Szyszki była piłka ręczna, w którą grał w Victorii Bartoszyce od 1982 roku. Oczywiście tu też był podporą drugoligowego zespołu, w którym rozegrał rekordową liczbę spotkań. Jego zaangażowanie zostało dostrzeżone nawet przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce, który uhonorował Go srebrną odznaką. Warto wyjaśnić, że Andrzej zawsze służył swoim doświadczeniem młodszym zawodnikom, którzy dopiero co wchodzili do drużyny.
Kiedy jednak w Bartoszycach zabrakło szczypiorniaka w ligowym wydaniu (ówczesny burmistrz doprowadził do wycofania Victorii z rozgrywek po najlepszym sezonie w II lidze!), Szyszko wziął udział w stworzeniu Bartoszyckiego Stowarzyszenia Miłośników Szczypiorniaka oraz drużyny oldbojów, która wygrywała wiele lokalnych turniejów towarzyskich. Puchary zdobywane przez tę drużynę można do dziś oglądać w sklepie sportowym i odzieżowym prowadzonym kiedyś przez Andrzeja, a obecnie przez jego żonę Annę.
O ile jednak na boisku Andrzej zawsze walczył do końca i zazwyczaj wygrywał, o tyle z chorobą, mimo walki, ostatecznie przegrał.
Andrzej Szyszko zmarł 26 września 2015 roku w wieku zaledwie 62 lat, został pochowany na cmentarzu miejskim w Bartoszycach przy ulicy Leśnej. Jednak nie zapomnieli o nim koledzy z boiska i kibice, dlatego by uczcić Jego pamięć organizowane są Memoriały im. Andrzeja Szyszko, w którym piłkarze ręczni walczą o puchar burmistrza Bartoszyc. W lutym odbyła się już ósma edycja tej imprezy.
Bardzo się z tego cieszę, bo tacy ludzie po prostu nie mogą zostać zapomniani.
* Za pomoc w napisaniu tego tekstu dziękuję żonie Andrzeja - Annie, jego córce Agnieszce, Grzegorzowi Kwakszysowi i Arturowi Dryhynyczowi z „Gazety Olsztyńskiej”.
Zbigniew Kobuszewski
Nie był jednak rodowitym bartoszyczaninem (w przeciwieństwie do mnie:-), bo urodził się 1 lipca 1953 roku w Strużynie koło Mrągowa. W latach 1967-72 uczył się w technikum mechanicznym w Elblągu, gdzie - poza książkową wiedzą - nauczył się wykorzystywać swój ponadprzeciętny wzrost. Mówiąc wprost - zaczął grać w siatkówkę, no i szybko okazało się, że do przebijania piłki przez siatkę ma wrodzony talent. Ale nie tylko z tego powodu został w Elblągu zapamiętany: „Był wspaniałym kolegą ze szkoły, internatu i drużyny” - wspominają go dawni kumple.
Jako technik-mechanik trafił do wojska - od 27 kwietnia 1973 roku do 10 marca 1975 roku odbył zasadniczą służbę wojskową w JW 2066 w Bartoszycach, będąc w I Dywizjonie Artylerii, gdzie w latach późniejszych i ja miałem zaszczyt służyć.
Po wojsku Andrzej niespodziewanie wyjechał do Andrychowa, by w miejscowym klubie już na poważnie grać w... siatkówkę. Jak to się stało, że 22-latek po służbie wojskowej trafił do ligowego klubu, tego dzisiaj nikt już nie pamięta, chociaż Czesław Gacki, kolega Andrzeja, ma pewną teorię, która - trzeba przyznać - jest bardzo prawdopodobna. - W wojsku Andrzej cały czas grał w siatkówkę, więc być może podczas jakiegoś turnieju gdzieś w kraju wpadł w oko działaczom Beskidu.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w tym czasie klub z Andrychowa marzył o powrocie do I ligi (dzisiejsza PlusLiga).
No i w 1978 roku Szyszko wraz z Beskidem wywalczył awans do I ligi! Tak sukces ten opisano na łamach „Kroniki”, tygodnika wydawanego wówczas w Bielsku-Białej: „Siatkarze Beskidu awansowali do I ligi już po raz trzeci. Kapitan drużyny Jan Zaremba pamięta, jak w 1970 roku wyeliminowali na turnieju w Olsztynie m. innymi Skrę Warszawa. Grali w niej jeszcze wtedy Wagner, Sadalski, Stefański. Po dwóch sezonach spadek. Ale w 1972 znowu awans. I w następnym roku piąte miejsce wśród dziesięciu najlepszych zespołów w kraju”.
Na dołączonym do tekstu zdjęciu pierwszy z lewej stoi Andrzej Szyszko, 194-centymetrowy środkowy zespołu z Andrychowa.
W pierwszej części sezonu 1978/79 Szyszko wystąpił w 11 meczach I ligi, po czym... wrócił do Bartoszyc już jako trener i instruktor siatkówki. A Beskid ukończył rozgrywki na szóstym miejscu.
Po powrocie Andrzej zamieszkał w podbartoszyckich Wawrzynach, gdzie jako kierownik pracował w WPGR (Wielozakładowe Państwowe Gospodarstwo Rolne). Ze sportem jednak nie zerwał, bo przecież siatkówka była jego wielką pasją. W tym czasie grał w LKS PGR Bartoszyce, gdzie był - co chyba nikogo nie dziwi - liderem zespołu. W kolejnych latach stworzył drużynę Szyszki, która wiele razy wygrywała rozgrywki o mistrzostw Bartoszyc.
- Zdarzało się nam niekiedy, czyli rzadko, pokonać Szyszki, ale zawsze wtedy po drugiej stronie siatki nie było Andrzeja - wspomina Artur Dryhynycz, który występował wówczas w drużynie nauczycielskiej. - Cóż, Andrzej - mimo upływu lat - wciąż miał umiejętności, o których pozostali mogli jedynie pomarzyć. Pamiętam, że był jedynym siatkarzem w lidze TKKF-u, który skutecznie potrafił zaatakować z drugiej linii.
Drugą sportową pasją Andrzeja Szyszki była piłka ręczna, w którą grał w Victorii Bartoszyce od 1982 roku. Oczywiście tu też był podporą drugoligowego zespołu, w którym rozegrał rekordową liczbę spotkań. Jego zaangażowanie zostało dostrzeżone nawet przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce, który uhonorował Go srebrną odznaką. Warto wyjaśnić, że Andrzej zawsze służył swoim doświadczeniem młodszym zawodnikom, którzy dopiero co wchodzili do drużyny.
Kiedy jednak w Bartoszycach zabrakło szczypiorniaka w ligowym wydaniu (ówczesny burmistrz doprowadził do wycofania Victorii z rozgrywek po najlepszym sezonie w II lidze!), Szyszko wziął udział w stworzeniu Bartoszyckiego Stowarzyszenia Miłośników Szczypiorniaka oraz drużyny oldbojów, która wygrywała wiele lokalnych turniejów towarzyskich. Puchary zdobywane przez tę drużynę można do dziś oglądać w sklepie sportowym i odzieżowym prowadzonym kiedyś przez Andrzeja, a obecnie przez jego żonę Annę.
O ile jednak na boisku Andrzej zawsze walczył do końca i zazwyczaj wygrywał, o tyle z chorobą, mimo walki, ostatecznie przegrał.
Andrzej Szyszko zmarł 26 września 2015 roku w wieku zaledwie 62 lat, został pochowany na cmentarzu miejskim w Bartoszycach przy ulicy Leśnej. Jednak nie zapomnieli o nim koledzy z boiska i kibice, dlatego by uczcić Jego pamięć organizowane są Memoriały im. Andrzeja Szyszko, w którym piłkarze ręczni walczą o puchar burmistrza Bartoszyc. W lutym odbyła się już ósma edycja tej imprezy.
Bardzo się z tego cieszę, bo tacy ludzie po prostu nie mogą zostać zapomniani.
* Za pomoc w napisaniu tego tekstu dziękuję żonie Andrzeja - Annie, jego córce Agnieszce, Grzegorzowi Kwakszysowi i Arturowi Dryhynyczowi z „Gazety Olsztyńskiej”.
Zbigniew Kobuszewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez