Rzuty karne: między psychologią a loterią
2024-06-29 09:47:02(ost. akt: 2024-06-29 09:50:42)
W sobotę rusza faza pucharowa piłkarskich mistrzostw Europy w Niemczech, a jej nieodłączną częścią będą konkursy rzutów karnych w przypadku remisu po 90 minutach gry i dogrywce. Jedni uważają, że to loteria, inni - że psychologia i można to wytrenować.
Co łączy finały wielkich piłkarskich imprez w ostatnich latach? Copa America 2016, mistrzostwa Europy 2021, Pucharu Narodów Afryki 2022 i mundial 2022 - zwycięzcy wszystkich tych turniejów zostali wyłonieni w konkursach rzutów karnych.
Seria rzutów karnych jako ostateczne rozstrzygnięcie meczu została wprowadzona w 1970 roku i od półwiecza jest nieodłącznym elementem piłki nożnej. "Jedenastki" zrujnowały kariery niejednemu zawodnikowi, np. Roberto Baggio nigdy nie pogodził się ze swoim pudłem w finale MŚ 1994, a niewykorzystany rzut karny w półfinale ME 1996 przez obecnego selekcjonera reprezentacji Anglii Garetha Southgate'a stał się źródłem prześmiewczej reklamy pizzy. Z drugiej strony jest przykład Lionela Messiego, któremu wykorzystanie rzutu karnego i zwycięstwo w finale ostatniego mundialu zapewniło na zawsze miejsce w panteonie światowego futbolu.
Ludzie zajmujący się psychologią piłki nożnej nie mogą zrozumieć, dlaczego ten element rozstrzygania spotkań jest tak często pomijany na treningach, szczególnie w czasach coraz łatwiejszego dostępu do wszelakich danych i analiz.
"Jest wiele rzeczy, które możesz zrobić, aby przygotować swój zespół do konkursu rzutów karnych i w konsekwencji pomóc swoim zawodnikom i zespołowi poradzić sobie z presją. Możesz tego dokonać jako jednostka, jako zespół, jako menedżer" – uważa Geir Jordet, profesor z norweskiej Szkoły Nauk o Sporcie i autor niedawno opublikowanej książki pt. "Presja: lekcje z psychologii rzutów karnych". Teoria, że rzuty karne to "loteria" jest m.in. według niego już mocno zużyta.
Johan Cruyff - nieżyjący już holenderski mistrz - z kolei krytykował pomysł przygotowywania się drużyn do serii "11", mówiąc, że jest to bezużyteczne, gdyż rzut karny to wyjątkowa umiejętność, a presji towarzyszącej podczas konkursu nie da się porównać do tej z treningu.
Selekcjoner Francji Didier Deschamps również skrytykował niegdyś pomysł rodzimej federacji (FFF), którego celem było poprawienie wyników reprezentacji w rzutach karnych po przegranych seriach w 1/8 finału ME 2021 oraz finale MŚ 2022.
"Z mojego, również zawodniczego doświadczenia wynika, że niemożliwe jest odtworzenie na treningu presji, jaka później ciąży na zawodnika w trakcie meczu. Z psychologicznego punktu widzenia to dwie całkiem inne sytuacje" - tłumaczył.
Jordet przyznał nawet Francuzowi rację, ale podkreślił, że absurdem jest brak jakichkolwiek prób symulowania takich stresujących sytuacji na treningu.
"Są badania pokazujące, że trening z niskim poziomem stresu przygotuje cię i pomoże ci lepiej radzić sobie w warunkach, kiedy ten poziom będzie dużo wyższy" - zaznaczył i porównał tę sytuację do szkoleń wojskowych w czasie pokoju.
"Czy żołnierze powinni szkolić się pod kątem działań wojennych oraz presji i stresu związanego z udziałem w konflikcie, czy też powinni po prostu usiąść i powiedzieć, że lepiej nic nie robić, bo nie da się porównać tej adrenaliny z sytuacją np. realnej strzelaniny? To absurdalne. To samo dotyczy pilotów, chirurgów czy lekarzy na ostrym dyżurze" - argumentował naukowiec.
Norweg postanowił przyjrzeć się szczegółowo konkursowi rzutów karnych z ostatniego finału MŚ w Katarze oraz sprawdzić, jak trenerzy wykorzystali czas między dogrywką a serią "11". Zauważył, że zwycięskie drużyny "bez wyjątku" to te, których trenerzy najmniej czasu poświęcali na udzielanie wskazówek. Proces nominacji do rzutów karnych selekcjonera Argentyny Lionela Scaloniego trwał zaledwie 15 sekund, podczas gdy selekcjoner Francji Deschamps przez 20 sekund zastanawiał się, kto powinien podejść do piłki i widać było po nim, że jest niepewny. Prawdopodobnie jego piłkarze również to odczuli.
W historii ME odbyły się do tej pory 22 konkursy rzutów karnych, w tym po cztery w 1996 i 2021 roku. Z 232 strzałów oddanych 178 zostało zamienionych na gole, co stanowi 76,7 proc. skuteczności. Odpowiada to modelom danych, które zazwyczaj mówią, że oczekiwany sukces podczas serii "11" wynosi 0,76, co oznacza, że 76 na 100 prób jest udanych.
Według Jordeta nieprawdą jest, iż drużyna, która zaczyna strzelać jako druga, jest w niekorzystnym położeniu, ponieważ znajduje się pod dodatkową presją. Najnowsze badania dotyczące rzutów karnych, obejmujące męskie rozgrywki w europejskiej piłce nożnej prowadzone na przestrzeni ostatnich 11 lat, wykazały, że odsetek zwycięstw drużyny strzelającej jako pierwsza wyniósł 48,83 proc. Naukowiec z Norwegii przypomniał, że starsze analizy wskazywały, że szansa na zwycięstwo drużyny zaczynającej konkurs wynosiły ok. 60 proc.
To samo badanie wykazało, że pierwsze kopnięcie w rzutach karnych jest skuteczniejsze niż jakiekolwiek inne (prawie 84 proc.) i jest zazwyczaj wykonywane przez najbardziej niezawodnego wykonawcę, np. Messi i Francuz Kylian Mbappe wykonali dwa pierwsze rzuty karne w serii finałowej ostatniego mundialu.
Z badania wynika, że prawdopodobieństwo sukcesu drugiego egzekutora w drużynie spada do zaledwie około 72 proc., podczas gdy piąty wykonawca drużyny wykonującej rzut karny jako druga w ogóle nie miał możliwości podejścia do piłki w 43,26 proc. meczów. Z tego wniosek, że umieszczenie najlepszego zawodnika jako piątego strzelającego w konkursie "11" jest niebezpieczne. Jako przykład Jordet podał Cristiano Ronaldo, który nie miał szansy wykonania rzutu karnego, gdy Portugalia przegrała w półfinale Euro 2012 z Hiszpanią, oraz Mohameda Salaha, którego Egipt przegrał finał Pucharu Narodów Afryki w 2022 roku z Senegalem, a on nie wykonał karnego.
Norweg zwraca też uwagę na "zagrywki", jakie są stosowane przez zawodników przy wykonywaniu karnych, np. przecieranie trawy w punkcie ustawienia piłki ma na celu poślizgnięcie się zawodnika wykonującego jedenastkę z drużyny przeciwnej. Dlatego piłkarze często stają w miejscu, gdzie piłka jest ustawiana, aby temu zapobiec. Innym zjawiskiem, jakie zaobserwował, jest sytuacja, w której jeden z zawodników trzymał piłkę w pobliżu miejsca wykonania karnego, a następnie podawał ją koledze z drużyny, co ma na celu psychiczne zjednoczenie zespołu.
Było również wiele przykładów rezerwowych bramkarzy lub zawodników z pola, którzy zostali wprowadzeni na boisko w charakterze zmiennika w końcówce dogrywki, ponieważ lepiej wykonywali bądź bronili karne od zawodników grających od początku. Znamiennym przykładem jest ruch trenera Holendrów Louisa van Gaala przed serią "11" w meczu ćwierćfinałowym z Kostaryką w mundialu 2014, kiedy do bramki tuż przed końcem dogrywki wszedł Tim Krul, ku zaskoczeniu Jaspera Cillessena. Zmiennik obronił dwa uderzenia i "Oranje" zameldowali się w półfinale.
Jordet zwrócił tez uwagę na specyficzny sposób wykonywania karnych, który - jak sam ocenił, nie jest przeznaczony dla strzelców o słabych nerwach. Technika ta polega na tym, że wykonawca zbliża się do piłki powoli, "drobi" i czeka, aż bramkarz wykona pierwszy ruch. Słynie z tego od lat kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski, a niedawno podobnie zaczął strzelać karne Anglik Harry Kane.
"To bardzo wyrafinowane i trudne do wykonania, gdy jest się pod ogromną presją. Jeśli opanowałeś tą sztukę to prawdopodobieństwo, że bramkarz pójdzie w tym samym kierunku co piłka jest jednak bardzo niskie" - ocenił Norweg.
Historia pokazuje, że Niemcy mogą być najlepszą drużyną wykonującą rzuty karne w Europie, ponieważ wygrały wszystkie sześć serii "11" od czasu porażki w finale ME 1976 z Czechosłowacją, m.in. wskutek słynnej "podcinki" Antonina Panenki. Z drugiej strony jest Anglia, która przez lata doświadczała wielu problemów związanych z konkursem karnych, m.in. w finale poprzedniego Euro i ma ogólny bilans 2-7. Także Holandia (2-6) nie radzi sobie dużo lepiej z tym sposobem rozstrzygania meczów.(PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez