Faza grupowa Euro dobiega końca

2024-06-23 19:29:18(ost. akt: 2024-06-23 18:33:18)
Szkoccy kibice w Stuttgarcie

Szkoccy kibice w Stuttgarcie

Autor zdjęcia: PAP/EPA

W niedzielę rozpoczyna się ostatnia seria meczów pierwszej rundy mistrzostw Europy, które już tradycyjnie w poszczególnych grupach będą rozgrywane o tej samej porze. Taka zasada w regulaminach wielkich piłkarskich turniejów ma swoje korzenie w wydarzeniu nazywanym "hańbą z Gijon".
Po sobotniej wygranej Belgii z Rumunią (2:0), do ostatniej kolejki spotkań wszystkie cztery zespoły grupy E - także Ukraina i Słowacja - przystąpią z dorobkiem trzech punktów. Aby uniknąć "ustawiania" wyników między zainteresowanymi drużynami, od Euro 1984 we Francji ostatnie pojedynki w grupie toczą się równolegle.

Można sobie wyobrazić sytuację, że gdyby w środę w którejś z tych potyczek jedna z drużyn wysoko prowadziła, to być może remis w drugiej dawałby awans do 1/8 finału obu ekipom (z drugiego i trzeciego miejsca).

Byłoby to ewidentne nawiązanie do "hańby Gijon", która miała miejsce w mundialu 1982 roku. We wtorek miną dokładnie 42 lata od meczu między RFN a Austrią, który Niemcy wygrali 1:0, ale mimo to obie drużyny awansowały do drugiej fazy grupowej, kosztem Algierii, która dzień wcześniej wygrała z Chile 3:2.

Zarówno RFN, jak i Austria wiedziały, jaki wynik będzie premiował oba zespoły. Niemcy szybko strzelili bramkę, a później - przez 79 minut - gra przypominała farsę - brak zaangażowania, sytuacji bramkowych, strzałów, ślamazarne tempo.

"To, co wydarzyło się tego dnia, tak bardzo zawstydziło organizatorów mistrzostw świata, że wprowadzili zasadę o meczach rozgrywanych równolegle, by mieć maksymalną pewność, że do takiej sytuacji już nigdy więcej nie dojdzie. Nie można było sobie pozwolić na kolejne spotkanie, które przeszłoby do mrocznej historii futbolu" - podkreślił sędziujący pojedynek w Gijon 85-letni dziś Szkot Bob Valentine.

UEFA była pierwszą konfederacją, która rozszerzyła mistrzostwa kontynentalne z 16 do 24 drużyn. Premiera turnieju w tej formule miała miejsce w 2016 roku we Francji. Tak samo jest teraz w Niemczech, co oznacza, że w fazie pucharowej weźmie udział 16 zespołów.

Awans do 1/8 finału zapewnią sobie nie tylko dwie najlepsze reprezentacje z sześciu grup, na które podzielono uczestników, ale i cztery ekipy z najlepszym bilansem spośród tych, które zajęły trzecie pozycje. Ich dobór określa się tworząc tabelę drużyn z trzecich lokat na podstawie, kolejno, liczby punktów, a dalej różnicy bramek, liczby zdobytych bramek, zwycięstw i - jeśli nadal jest remis - wreszcie klasyfikacji fair play.

Gdyby i to nie przyniosło rozstrzygnięcia, ostatecznym czynnikiem jest dorobek z kwalifikacji, ale z tego elementu organizatorzy MŚ czy ME jeszcze nigdy nie korzystali.

Do tej pory nie zdarzyło się, żeby do awansu z trzeciego miejsca nie wystarczyły cztery punkty. Tak było np. w dwóch ostatnich turniejach Euro i trzech ostatnich edycjach Pucharu Narodów Afryki, w których również brały udział 24 drużyny i zastosowany był ten sam format.

Często awans umożliwiają już trzy punkty. Tak było m.in. z Portugalią w 2016 roku, która po trzech remisach w grupie ostatecznie została mistrzem Europy, a trzy lata temu w turnieju rozgrywanym w 11 krajach Ukraina "wślizgnęła się" na ostatnią z czterech premiowanych trzecich pozycji, a Finlandią i Słowację wyprzedziła dzięki lepszej różnicy bramek.

W niedzielę do ostatecznych rozstrzygnięć dojdzie w grupie A - o godz. 21 Niemcy zmierzą się ze Szwajcarią, natomiast Węgry ze Szkocją.

Polscy piłkarze po porażkach z Holandią 1:2 i Austrią 1:3 są jedyną drużyną, która straciła szanse awansu po dwóch kolejkach fazy grupowej.(PAP)