Pułkownik Leon Silicki. Historia jednej fotografii
2020-08-13 12:00:00(ost. akt: 2020-08-12 05:04:15)
HISTORIA || Pułkownik Leon Silicki, bohater wojny 1920 r., dawny mieszkaniec Pisza. W ciągu ostatnich trzech lat ukazało się na jego temat kilka publikacji, w których prezentowane były zdjęcia związane z jego osobą. Najczęściej publikowanym było to, na którym przedstawiona jest grupa polskich oficerów z towarzyszącym jej katolickim księdzem. W zasadzie ta fotografia była do tej pory anonimowa. Oprócz płk Silickiego, stojącego w środku grupy, pozostałe osoby były nieznane.
Nieznana była również data wykonania zdjęcia oraz miejsce i okoliczności jej wykonania. Mogliśmy jedynie rozpoznać postać naszego bohatera i wnioskować z kontekstu, że przedstawia ona dowódcę VII Brygady wraz z oficerami i kapelanem w okresie 1919 – 1920 r. Po ostatnim artykule pojawiły się pytania kim były osoby przedstawione na tej fotografii. Setna rocznica tamtych wydarzeń oraz zbliżające się Święto Wojska Polskiego są najlepszą okazją do odpowiedzi na te i inne pytania. Na podstawie dostępnych źródeł ustaliliśmy i możemy przyjąć to jako pewnik, że na fotografii obok płk. Leona Silickiego znajduje się kapitan Marian Porwit, kapitan Stanisław Dąbek, niezidentyfikowany żołnierz lub podoficer a także katolicki ksiądz kapelan, najprawdopodobniej - Jan Mauersberger. Fotografia wykonana została latem 1920 r. w czasie walk VII Brygady z bolszewikami. Z uwagi na dużą manewrowość tych walk miejsce jej wykonania nie jest możliwe już do ustalenia.

Na zdjęciu obok od lewej: Kapitan Marian Porwit, ks. Jan Mauersberger, pułkownik Leon Silicki, NN oraz kapitan Stanisław Dąbek
VII Brygada Piechoty, którą pułkownik Silicki dowodził, była jednostką cieszącą się dobrą opinią. Służyli w niej dobrze wyszkoleni żołnierze i bardzo dobrzy oficerowie wyróżniający się wybitnymi zdolnościami dowódczymi, osobistym męstwem i odwagą.

Na zdjęciu obok od lewej: Kapitan Marian Porwit, ks. Jan Mauersberger, pułkownik Leon Silicki, NN oraz kapitan Stanisław Dąbek
VII Brygada Piechoty, którą pułkownik Silicki dowodził, była jednostką cieszącą się dobrą opinią. Służyli w niej dobrze wyszkoleni żołnierze i bardzo dobrzy oficerowie wyróżniający się wybitnymi zdolnościami dowódczymi, osobistym męstwem i odwagą.
Niektórzy w okresie późniejszym, w dramatycznych momentach polskiej historii decydowali o sprawach rozstrzygających dla istnienia naszego państwa. Ich bezprzykładne poświęcenie we wrześniu 1939 r. stało się symbolem bohaterstwa oraz tragedii polskich żołnierzy.
Dwaj sfotografowani razem z dowódcą brygady jego podkomendni, tj. późniejszy pułkownik Stanisław Dąbek /mianowany pośmiertnie na stopień generała brygady/ oraz późniejszy pułkownik Marian Porwit byli wybitnymi oficerami. Ich zdolności dowódcze i męstwo dostrzegł już wtedy pułkownik Silicki. Grupowe zdjęcie tych oficerów w towarzystwie dowódcy brygady nie było przypadkowe.
Cała trójka to kawalerowie Krzyża Virtuti Militari. Ci dwaj młodzi oficerowie służący pod rozkazami pułkownika Silickiego stanowili późniejszą elitę korpusu oficerskiego II Rzeczpospolitej. Swoje wybitne zdolności dowódcze i bezprzykładne bohaterstwo wykazali w czasie następnego dramatu jakim był najazd wojsk niemieckich na Polskę we wrześniu 1939 r.
Tych młodych oficerów w jakiejś części ukształtował ich dowódca płk Silicki – dawny mieszkaniec Pisza. To on oprócz wymagań i stawianych rozkazów przekazał im również swoje doświadczenie bojowe oraz wartości, które sam wyznawał. Przekazał im także swój głęboki patriotyzm. Zdjęcie wykonane zostało w warunkach frontowych – jednak jest to bardzo ciepłe zdjęcie. Jest na nim taki wewnętrzny spokój. Grupa mężczyzn, wszyscy spokojni, opanowani i nienagannie umundurowani – można odnieść wrażenie, że jest to czas pokoju, a nie krwawych walk. Na pierwszy rzut oka możemy ocenić ważność i hierarchię służbową tych osób. Jednak wydaje mi się, że to zdjęcie oddaje coś więcej niż wzajemne zależności i służbową podległość. Pomiędzy tymi ludźmi jest wzajemna sympatia i życzliwość i coś, co możemy określić jako bezgraniczny szacunek podwładnych dla swego dowódcy. Na uwadze musimy mieć, że dywagujemy o szacunku i autorytecie frontowego dowódcy wysokiego szczebla wśród młodych, ale już zaprawionych w bojach oficerów. Na ten szacunek na pewno składały się doświadczenie i walory dowódcze Leona Silickiego, ale nie ulega wątpliwości, że o tym decydowała również cała osobowość tego człowieka, a więc cechy zwyczajne, ludzkie jak: kultura, koleżeńskość, humor itd. Tych młodych polskich oficerów, z okazji nadchodzącej rocznicy, piskie społeczeństwo powinno poznać, by zrozumieć kim był ich dowódca spoczywający na piskim cmentarzu.
Tych młodych oficerów w jakiejś części ukształtował ich dowódca płk Silicki – dawny mieszkaniec Pisza. To on oprócz wymagań i stawianych rozkazów przekazał im również swoje doświadczenie bojowe oraz wartości, które sam wyznawał. Przekazał im także swój głęboki patriotyzm. Zdjęcie wykonane zostało w warunkach frontowych – jednak jest to bardzo ciepłe zdjęcie. Jest na nim taki wewnętrzny spokój. Grupa mężczyzn, wszyscy spokojni, opanowani i nienagannie umundurowani – można odnieść wrażenie, że jest to czas pokoju, a nie krwawych walk. Na pierwszy rzut oka możemy ocenić ważność i hierarchię służbową tych osób. Jednak wydaje mi się, że to zdjęcie oddaje coś więcej niż wzajemne zależności i służbową podległość. Pomiędzy tymi ludźmi jest wzajemna sympatia i życzliwość i coś, co możemy określić jako bezgraniczny szacunek podwładnych dla swego dowódcy. Na uwadze musimy mieć, że dywagujemy o szacunku i autorytecie frontowego dowódcy wysokiego szczebla wśród młodych, ale już zaprawionych w bojach oficerów. Na ten szacunek na pewno składały się doświadczenie i walory dowódcze Leona Silickiego, ale nie ulega wątpliwości, że o tym decydowała również cała osobowość tego człowieka, a więc cechy zwyczajne, ludzkie jak: kultura, koleżeńskość, humor itd. Tych młodych polskich oficerów, z okazji nadchodzącej rocznicy, piskie społeczeństwo powinno poznać, by zrozumieć kim był ich dowódca spoczywający na piskim cmentarzu.

Pułkownik Stanisław Dąbek
Urodził się w 1892 r. w rodzinie chłopskiej. Służbę wojskową rozpoczął w armii austriackiej. W I wojnie światowej walczył w Karpatach, gdzie został ranny oraz we Włoszech. Pod koniec 1918 r. wstąpił do Wojska Polskiego. Wziął udział w wojnie polsko-ukraińskiej oraz w walkach z bolszewikami.
Ówczesny porucznik Dąbek pełnił obowiązki d-cy batalionu w 14 Pułku Piechoty, który wchodził w skład VII Brygady. Pułkownik Silicki, jako dowódca brygady, znał wartość tego oficera i niezmiernie go cenił powierzając mu najtrudniejsze zadania do wykonania. Za walki pod Berezyną w 1920 r., we wniosku awansowym płk Silicki pisze o Dąbku: „por. Dąbek odznaczył się w czasie kontrofensywy pod Berezyną, jak w czasie ostatniego odwrotu wyjątkowymi zaletami, które go w zupełności kwalifikują do proponowanego stopnia.
Ponadto w tej nominacji widzę jedyny sposób wyróżnienia tego wybitnie uzdolnionego i dzielnego oficera. Por. Dąbek otrzymywał stale, jako dowódca batalionu, najtrudniejsze zadania i wywiązywał się z nich znakomicie /…../ Równocześnie jest por. Dąbek osobiście jednym z najdzielniejszych oficerów brygady, za co kilkakrotnie był przedstawiany do odznaczeń”. Pułkownik Silicki w sprawie Dąbka dwukrotnie występował o jego awans — w kwietniu 1920r. na kapitana i we wrześniu 1920r. na majora.
W okresie pokoju kariera wojskowa pułkownika Dąbka rozwijała się powoli. Dopiero w 1932 r. został awansowany na stopień pułkownika. Jego prezentowane wobec wyższych przełożonych poglądy na faworyzowanie żołnierzy o przeszłości legionowej na pewno nie ułatwiały mu kariery.
W przededniu II wojny światowej, w obliczu śmiertelnego zagrożenia, został wyznaczony na dowódcę Morskiej Brygady Obrony Narodowej i p.o. dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża. W wyniku jego działalności podjęto zakrojone na szeroką skalę prace nad umocnieniem polskich pozycji obronnych i wzmocnienia uzbrojenia podległych mu jednostek. Zgrupowanie pułkownika Dąbka liczyło prawie 20 000 żołnierzy. Wielokrotnie odpierało ataki przeważających sił niemieckich, robiło wypady na pozycje wroga.
Niestety, wobec odcięcia na Wybrzeżu wojsk polskich od reszty kraju, pułkownik Dąbek podjął decyzję o ewakuacji pozostałych w jego ręku wojsk /ok. 10 tyś./ na Kępę Oksywską. Wieczorem 19 września 1939 r. w rejonie Babich Dołów, w obliczu nieuchronnej klęski, pułkownik Dąbek strzałem w głowę odebrał sobie życie, nakazując wcześniej żeby po jego śmierci zaprzestać dalszej walki.
Postać pułkownika Dąbka obok kapitana Raginisa jest symbolem heroizmu i bohaterstwa polskich dowódców we wrześniu 1939 r. Niemiecki dowódca nacierających dywizji, uznając męstwo polskich żołnierzy, przyznał ich dowódcy prawo noszenia szabli w niewoli. Szablę tę żołnierze obok pułkownikowskiej czapki wbili w mogiłę na Babich Dołach. 30 października 1946 roku odbył się jego uroczysty pogrzeb, a w 1957 r. na jego grobie pojawiła się płyta nagrobna z napisem „Pokażę wam jak Polak walczy i umiera”.
Pośmiertnie, w 1964 roku, został awansowany na stopień generała brygady. Pamięć o pułkowniku Dąbku wśród mieszkańców Wybrzeża jest bardzo żywa do dnia dzisiejszego. Praktycznie w każdym mieście jest ulica jego imienia, pomnik, pamiątkowa tablica lub nazwa szkoły. Pisano o nim książki i kręcono filmy.

Pułkownik Marian Porwit
Urodził się w 1895 r. Uczestniczył we wszystkich walkach II Brygady Legionów w Karpatach, Bukowinie i na Wołyniu. W latach 1918-19 pracował w Instytucie Historyczno-Wojskowym, później Generalnym Inspektoracie Wojskowym. 2 stycznia 1920 r. rozpoczął studia w Wojennej Szkole Sztabu Generalnego.
W połowie kwietnia 1920 r. został skierowany, jako kapitan, na front celem odbycia praktyki sztabowej w VII Brygadzie Piechoty na stanowisku adiutanta sztabowego. Fakt, iż w VII Brygadzie odbywały się praktyki słuchaczy WSSG świadczy o tym, że kadra dowódcza brygady musiała reprezentować bardzo wysoki poziom wyszkolenia, a jednostka cieszyć się bardzo dobrą opinią.
Swoją przygodę z VII Brygadą pułkownik Porwit opisał w wydanych w 1986 r. wspomnieniach pt.: „Spojrzenia poprzez moje życie”. Jego książka ukazała się w czasach kiedy o tematyce wojny polsko-bolszewickiej nie można było pisać w sposób pełny i swobodny. Pozostawione wspomnienia są jednak cennym przyczynkiem do poznania przede wszystkim kadry dowódczej brygady, dowódców pułków, szczegółów niektórych walk i dramatycznych momentów.
Jak pisze Marian Porwit, pierwsze jego wrażenie po przybyciu do Brygady to życzliwa atmosfera i nić koleżeństwa panująca między oficerami. Wrażenie zrobiło także ich dobre wyszkolenie. Z wieloma oficerami się zaprzyjaźnił. Kapitana Stanisława Dąbka bardzo cenił, miał dla niego ogromne uznanie i chyba też podziwiał. Pisał o nim, że był to bardzo zdolny oficer i nie było zadań, którym on by nie sprostał.
W brygadzie służył także kapitan Antoni Chruściel, przyszły generał i dowódca Powstania Warszawskiego o którym autor zachował dobre wspomnienie. Już wtedy oficerowie szczycili się tradycjami i historią Brygady. Duża część praktyki sztabowej polegała na bezpośrednim udziale w podejmowanych przez dowódcę brygady decyzjach i bezpośrednim z nim kontakcie. Marian Porwit opisał kilka szczegółów związanych z bitwą pod Grebionką. Temat ten na pewno spotka się z zainteresowaniem piskich miłośników polskiej kawalerii bowiem ta zwycięska bitwa VII Brygady wraz z szarżą 4 Pułku Ułanów jest jednym z najbardziej słynnych epizodów walk polskiego żołnierza z bolszewikami.
Dowódcą Brygady w tym czasie był pułkownik Silicki. Marian Porwit był świadkiem, jak przyszedł do d-cy brygady meldunek, że za nimi idzie 5 baterii artylerii, którym wyczerpała się amunicja. To pułkownik Silicki podjął decyzję ich obrony. Zacięte walki o te baterie trwały kilka dni. W wyniku współdziałania i niesamowitej szarży 4 Pułku Ułanów szala zwycięstwa przechyliła się na stronę wojsk polskich. Pułki bolszewickie zostały kompletnie rozbite przez żołnierzy brygady.
Kapitan Porwit odpowiadał za współdziałanie z sąsiadującym z brygadą 4 PU. Dowódca Armii gen. Leonard Skierski wysoko ocenił działalność Mariana Porwita wnioskując o nadanie mu złotego Krzyża VM /wniosek pozostał nie rozpatrzony/. Ze wspólnych chwil spędzonych razem z płk Silickim autor wspomina też nocny marsz kolumny jednego z oddziałów brygady, w czasie którego nastąpił nagły ostrzał bolszewików.
W czasie tego ostrzału i zamieszania u części polskich żołnierzy wkradły się oznaki paniki, wręcz obłędu. Obłęd biegnących żołnierzy i zamęt udzielił się parze koni powozu, którym jechał on i pułkownik Silicki. Woźnica nie potrafił powstrzymać rozszalałych, galopujących koni. Sporo czasu zajęły zespolone wysiłki pułkownika, kpt. Porwita i woźnicy żeby wyhamować powóz. Panikę pułkownik musiał opanować. Udało im się zatrzymać pędzący na juku ckm, zająć stanowisko i oddać kilka serii. Ogień ten wystarczył by uspokoić rozdygotane nerwy żołnierzy. Słysząc własny ckm żołnierze zaczęli także zajmować stanowiska. Kolumna ochłonęła i, jak pisze autor, powróciła do rozsądku.
Praktyka sztabowa kapitana Porwita zakończyła się w połowie września 1920 r. pożegnalnym spotkaniem z pułkownikiem Silickim. W swoich wspomnieniach Porwit określił pułkownika, jako bardzo sympatycznego i rzeczowego dowódcę.
Marian Porwit był jeszcze młodym oficerem, przed nim stała wielka kariera wojskowa. 12 maja 1926 r. w czasie zamachu majowego, zastępując Komendanta Oficerskiej Szkoły Piechoty w Warszawie, otrzymał rozkaz zamknięcia mostu Poniatowskiego i nie przepuszczenia nikogo ze strony Pragi. Na moście składał meldunek Prezydentowi RP St. Wojciechowskiemu, a następnie zameldował się marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Po odjeździe Prezydenta wykonał jego rozkaz i nie przepuścił marszałka przez most. Jak sam mówił, był to najtrudniejszy do wykonania rozkaz w jego życiu.
Marian Porwit był jeszcze młodym oficerem, przed nim stała wielka kariera wojskowa. 12 maja 1926 r. w czasie zamachu majowego, zastępując Komendanta Oficerskiej Szkoły Piechoty w Warszawie, otrzymał rozkaz zamknięcia mostu Poniatowskiego i nie przepuszczenia nikogo ze strony Pragi. Na moście składał meldunek Prezydentowi RP St. Wojciechowskiemu, a następnie zameldował się marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Po odjeździe Prezydenta wykonał jego rozkaz i nie przepuścił marszałka przez most. Jak sam mówił, był to najtrudniejszy do wykonania rozkaz w jego życiu.
Marian Porwit był legionistą, a jednak otrzymany rozkaz od Prezydenta RP wykonał. Do końca życia, pomimo że był naocznym świadkiem, nigdy nie ujawnił szczegółów prowadzonych tam rozmów. Wykonanie tego rozkazu spowodowało jego odsunięcie na boczny tor. W latach trzydziestych pracował w szkolnictwie wojskowym, był także dowódcą pułków na prowincji Polski. We wrześniu 1939 nie miał przydziału, sam zgłosił się do obrony Warszawy i wyjednał przydział.
Do 27 września był dowódcą Odcinka Zachodniego Obrony Warszawy, podlegało mu 800 oficerów i 30 000 żołnierzy. Po kapitulacji kierował ewakuacją wojska ze stolicy. Był osobą bardzo szanowaną w środowisku wrześniowych kombatantów i autorem wielu publikacji oraz książek poświęconych wojskowości i obronie Polski w 1939 r. Zmarł 26 kwietnia 1988 roku w Warszawie.

Ksiądz Jan Mauersberger
Kilka słów warto także poświęcić nietuzinkowej postaci jaką był ks. Jan Mauersberger. Urodził się w Warszawie w 1877 r. Młodość spędził w Algierii, później w Rzymie na studiach teologicznych. Był doktorem teologii i prawa kanonicznego. Od 1912 r. związany z ruchem skautingowym. W 1916 r. został pierwszym komendantem Związku Harcerstwa Polskiego, następnie był jego wieloletnim przewodniczącym. Posiadał wielki autorytet wśród harcerzy, jako jeden z niewielu otrzymał tytuł harcmistrza Rzeczypospolitej. Był dziekanem Wojska Polskiego w stopniu podpułkownika, a w czasie okupacji kapelanem Szarych Szeregów. Ukrywał się przed Gestapo. Zmarł w 1942 r. w Warszawie. W VII Brygadzie był kapelanem 14 Pułku Piechoty.
Po pułkowniku Leonie Silickim, poza jego teczką personalną, pozostało niewiele — kilka odznaczeń i fotografii. Jednak nawet po 100 latach historia nie pozwala na pozostanie bycia anonimowym bohaterom takiego formatu. Jego ślady odnajdywane są cały czas. Był wybitnym dowódcą i gorącym patriotą, a poczucie żołnierskiego obowiązku i rozkazu było dla niego zawsze nadrzędne. Jako dowódca dawał swoim podwładnym przykłady osobistego bohaterstwa na polu walki. Również poczucie godności i honoru było dla niego czymś niezwykle ważnym i istotnym w życiu. Teraz przybyła nam historyczna fotografia, która jest świadectwem, że takich postaw i wyborów wymagał od swoich oficerów i takich cenił. Rzeczą charakterystyczną jest także to, że kariery wojskowe całej trójki w wolnej Polsce były bardzo podobne. Podkreślić trzeba jeszcze jeden fakt. Marian Porwit opublikował swoje wspomnienia w zupełnie innych realiach politycznych. W PRL-u wielu przedwrześniowych oficerów w swoich wspomnieniach celem przypodobania się władzy pomijało swój udział w walkach 1920 r. lub o swoich dowódcach pisało źle. Pułkownik Porwit o VII Brygadzie i jej dowódcy płk Silickim pisał z nieskrywaną sympatią. W tych wspomnieniach czuć wielką życzliwość dla jej dowódców i kolegów oficerów oraz atmosfery w niej panującej. Ten uwidoczniony na historycznym zdjęciu wzajemny szacunek, lojalność i pewnie także serdeczna przyjaźń pozostał u Porwita na całe życie – bez względu na wszystko. Wszyscy, cała trójka oficerów to wybitni polscy dowódcy, bohaterowie w pełnym znaczeniu tego słowa. Cieszymy się, że dzięki tej starej, odnalezionej w niewielkim Piszu fotografii, mogliśmy dotknąć naszej wielkiej historii, a czytelnikom przypomnieć polskich bohaterów z 1920 r., których pamięć jest droga wszystkim mieszkańcom Polski.
Jako Komitet pracę nad przywróceniem pamięci płk Leona Silickiego zaczynaliśmy trzy lata temu, w przededniu stulecia odzyskania Niepodległości. Kończymy symbolicznie, w stulecie zwycięskiej wojny 1920 roku, zawołaniem: „Cześć i chwała bohaterom”.
Pragnę poinformować także, że z okazji Święta Wojska Polskiego i stulecia Bitwy Warszawskiej, w sobotę (15 sierpnia). o godz. 13.00 w Piszu na pl. Daszyńskiego, pod tablicą upamiętniającą postać dawnego Piszanina, płk Leona Silickiego zostaną uroczyście złożone wieńce i wiązanki kwiatów. Organizatorem uroczystości jest Liceum Ogólnokształcące ZDZ w Piszu oraz ułani z 10 Pułku Ułanów Litewskich.
Andrzej Knyżewski
Przewodniczący Komitetu Ratowania
Pamięci Pułkownika Leona Silickiego
Pragnę poinformować także, że z okazji Święta Wojska Polskiego i stulecia Bitwy Warszawskiej, w sobotę (15 sierpnia). o godz. 13.00 w Piszu na pl. Daszyńskiego, pod tablicą upamiętniającą postać dawnego Piszanina, płk Leona Silickiego zostaną uroczyście złożone wieńce i wiązanki kwiatów. Organizatorem uroczystości jest Liceum Ogólnokształcące ZDZ w Piszu oraz ułani z 10 Pułku Ułanów Litewskich.
Andrzej Knyżewski
Przewodniczący Komitetu Ratowania
Pamięci Pułkownika Leona Silickiego
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
tp #2961092 | 10.10.*.* 18 sie 2020 16:06
Ks. Jan Mauersberger był kandydatem marszałka J. Piłsudskiego na biskupa polowego W.P. ,Nie zgodził się na tę kandydaturę Prymas. Pertraktacje trwały dość długo, w końcu został nim ks. Józef Gawlina. Dobrze by było ,gdyby autor opisał jakiego argumentu użył do tego J. Piłsudski.
odpowiedz na ten komentarz
*:* #2960221 | 81.15.*.* 16 sie 2020 10:13
HE, HE PISOWCY MAJĄ NADZIEJĘ NA STOŁKI, ... ZA GŁUPI SĄ. NO I WSZYSTKO ROBIĄ NA POKAZ.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
OTTO #2959795 | 81.15.*.* 14 sie 2020 10:08
_Pis w Piszu tylko się P O D P I N A pod TĘ PIĘKNĄ, GODNĄ DO NAŚLADOWANIA historię ------ DLA LANSU.
odpowiedz na ten komentarz
Andy #2959674 | 95.41.*.* 13 sie 2020 21:18
I to sa bochaterowie Polski,a nie wiekszosc PISU i ich wyborcow.
odpowiedz na ten komentarz