Godność, czyli istota człowieczeństwa
2024-01-28 10:51:18(ost. akt: 2024-01-28 11:00:35)
Dziś odpowiedź na pytanie, kim jest człowiek, wcale nie jest prosta. Z jednej strony człowieka stawia się w centrum całości uniwersum, czyni się go autorem, niemal stwórcą tego, co istnieje, podkreśla się jego omnipotencję, lecz z drugiej strony sytuacja człowieka w XXI wieku wcale nie jest taka oczywista. Można nim pogardzać, zabijać w majestacie prawa, klonować, poddawać różnym eksperymentom, zamieniać go na superinteligentne roboty, bawić się nim jak zabawką, zmieniając mu jego tożsamość, traktować go jak rzecz, którą można rozporządzać, handlować nim, bezkarnie odbierać mu wolność.
Kim zatem jest człowiek, o którym w Psalmie 8 czytamy:
„Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że nim się zajmujesz?
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że nim się zajmujesz?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot
niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich”?
niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich”?
Odpowiedź na to pytanie jest dziś niezwykle istotna we wszystkich obszarach życia społecznego, w wymiarze tak publicznym, jak i jednostkowym. Nie można choćby przyzwoicie wykonywać swojego zawodu, jeśli na przykład lekarz, polityk, policjant, pracownik służby więziennej, nauczyciel, pedagog, psycholog, prawnik, ksiądz, dziennikarz, wytwórca żywności itd. nie będzie umiał odpowiedzieć na to fundamentalne pytanie również pod kątem wykonywania swojego zawodu. Istotne jest to także w relacjach międzyludzkich, np. między matką, krewnymi, przyjaciółmi a znajomi, dziećmi, kuzynami. Słowo: bliźni dobrze oddaje, kim winien być człowiek wobec człowieka. Powinien być mu bliskim z racji na fakt wspólnej cechy człowieczeństwa, która sprawia, że wszystkich ludzi winna łączyć solidarność i braterstwo, jakkolwiek patetycznie to brzmi.
Jak zdefiniować godność?
Aby opisać fenomen bycia człowiekiem, proponuję sięgnąć do antropologii filozoficznej, do teorii poznania czy też do teologii katolickiej. W ich ramach natrafimy na ważny nurt myśli filozoficznej zwanej personalizmem. Oczywiście personalizm ma wiele odmian. W literaturze można znaleźć różne jego określenia. Jest mowa o personalizmie etycznym, chrześcijańskim, katolickim, tomistycznym, fenomenologicznym, egzystencjalnym, społeczno-ekonomicznym, co pokazuje jego interdyscyplinarność. Mnie jednak będzie interesować personalizm chrześcijański, o którym prof. Janusz Mółka napisał nawet, że ten rodzaj personalizmu może stać się „podstawą życiowego sukcesu” w szerokim sensie rozumienia tych słów. Czym zatem jest personalizm? Otóż jest to nurt, który w centrum swoich rozważań stawia człowieka, rozumianego jako osobę ludzką, w tym jego osobową relację z Bogiem, od którego pochodzi. Akcentuje on konieczność takiego kreowania życia społecznego, aby służyło ono dobru tej osoby oraz podkreśla nadrzędność człowieka wobec uwarunkowań społecznych. Źródła tego kierunku sięgają Arystotelesa i św. Tomasza, współcześnie zaś reprezentowany jest przez takich myśliciel jak G. Marcel, J. Maritain, E. Mounier, M. Scheler, E. Stein, K. Wojtyła, W. Granat, Cz. Bartnik.
Powstaje jednak kolejne pytanie: co jest szczególnie ważne w byciu człowiekiem, dlaczego to on na tle spektrum bytowego przyjmuje tak znamienitą pozycję? Tych cech osoby ludzkiej jest kilka, jednak chciałabym w tym tekście skupić się na jednej, zdecydowanie priorytetowej, a jest nią niezbywalna godność człowieka, która przysługuje każdemu z nas bez względu na jakiekolwiek cechy – wiek, płeć, niepełnosprawność, chorobę, pochodzenie, poglądy itd., niezależnie również od naszego zachowania. Źródłem godności nie jest Konstytucja lub inny akt prawny, jak twierdzą niektórzy, ale sam fakt bycia człowiekiem (prawo naturalne). Ona jest fundamentem wszystkich praw człowieka. Gdy mówię o godności na zajęciach ze studentami, to zwykle oczekują oni ode mnie gotowej definicji, której jednak nie podaję, gdyż twierdzę, że niektóre pojęcia są niedefiniowalne, nie można ich sprowadzić do definicji, ponieważ jej się nie poddają. Wobec pewnych pojęć każda definicja byłaby niewystarczająca, nieujmująca jakiegoś ważnego aspektu, okrajałaby dane pojęcie z czegoś istotnego, co mogłoby wydawać się niepotrzebnym detalem, ale jednak odbierałoby to temu pojęciu jego doniosłość. Taką kategorią jest godność człowieka. A w zamian proszę studentów, aby sami poprzez wykonanie prostego ćwiczenia zastanowili się, co zawiera się w definicji godności. Proszę ich o przywołanie sytuacji, w której czuli, że ktoś odziera ich z człowieczeństwa, gdy je narusza, gdy nie liczy się z nimi jako osobami. Ta sytuacja „odzierania” to nic innego jak nieposzanowanie ich jako ludzi, jak obnażenie ich prywatności, intymności, zabieranie dobrego imienia, nieliczenie się z nimi, traktowanie jako rzecz, przedmiot, a nie jako byt, który czuje, wstydzi się, ma pragnienia, indywidualne potrzeby, poczucie wartości. Jeśli coś z tej rzeczywistości jest człowiekowi odebrane, jest z czegoś odarty, czuje się poniżony, zeszmacony, podeptany, to znaczy, że została naruszona jego osobowa godność, której żadnemu człowiekowi nie wolno nigdy odbierać. Tak jak nie można odebrać mu nazwiska, które nosi. Może dlatego niektórzy, gdy proszą o podanie nazwiska, to pytają: „Jaka jest pani/pana godność?”
Powstaje jednak kolejne pytanie: co jest szczególnie ważne w byciu człowiekiem, dlaczego to on na tle spektrum bytowego przyjmuje tak znamienitą pozycję? Tych cech osoby ludzkiej jest kilka, jednak chciałabym w tym tekście skupić się na jednej, zdecydowanie priorytetowej, a jest nią niezbywalna godność człowieka, która przysługuje każdemu z nas bez względu na jakiekolwiek cechy – wiek, płeć, niepełnosprawność, chorobę, pochodzenie, poglądy itd., niezależnie również od naszego zachowania. Źródłem godności nie jest Konstytucja lub inny akt prawny, jak twierdzą niektórzy, ale sam fakt bycia człowiekiem (prawo naturalne). Ona jest fundamentem wszystkich praw człowieka. Gdy mówię o godności na zajęciach ze studentami, to zwykle oczekują oni ode mnie gotowej definicji, której jednak nie podaję, gdyż twierdzę, że niektóre pojęcia są niedefiniowalne, nie można ich sprowadzić do definicji, ponieważ jej się nie poddają. Wobec pewnych pojęć każda definicja byłaby niewystarczająca, nieujmująca jakiegoś ważnego aspektu, okrajałaby dane pojęcie z czegoś istotnego, co mogłoby wydawać się niepotrzebnym detalem, ale jednak odbierałoby to temu pojęciu jego doniosłość. Taką kategorią jest godność człowieka. A w zamian proszę studentów, aby sami poprzez wykonanie prostego ćwiczenia zastanowili się, co zawiera się w definicji godności. Proszę ich o przywołanie sytuacji, w której czuli, że ktoś odziera ich z człowieczeństwa, gdy je narusza, gdy nie liczy się z nimi jako osobami. Ta sytuacja „odzierania” to nic innego jak nieposzanowanie ich jako ludzi, jak obnażenie ich prywatności, intymności, zabieranie dobrego imienia, nieliczenie się z nimi, traktowanie jako rzecz, przedmiot, a nie jako byt, który czuje, wstydzi się, ma pragnienia, indywidualne potrzeby, poczucie wartości. Jeśli coś z tej rzeczywistości jest człowiekowi odebrane, jest z czegoś odarty, czuje się poniżony, zeszmacony, podeptany, to znaczy, że została naruszona jego osobowa godność, której żadnemu człowiekowi nie wolno nigdy odbierać. Tak jak nie można odebrać mu nazwiska, które nosi. Może dlatego niektórzy, gdy proszą o podanie nazwiska, to pytają: „Jaka jest pani/pana godność?”
Słowa, która zapamiętam do końca życia
Trzeba szukać we własnej biografii takich momentów, gdy zrozumienie godności człowieka odkryje się nam w całej pełni. Osobiście doniosłość fenomenu godności ludzkiej zrozumiałam dość późno, będąc już w trakcie studiów doktoranckich w Rzymie. Wcześniej znałam doskonale te pojęcia tylko teoretycznie, także po łacinie czy w innych językach, nie analizując ich zbyt dociekliwie. Nadszedł jednak rok 1992, rok egzaminu doktorskiego. Przygotowywałam się do niego intensywnie, więc tamtego roku nie pojechałam do domu na Wielkanoc, za to przyleciała do mnie moja śp. Mama. Mieszkałam wówczas w kolegium dla studentek w centrum Rzymu, miałam duży pokój, a więc Mama zatrzymała się u mnie. W czasie świąt byłyśmy w tym obiekcie tylko my dwie i dwie osoby personelu. W dzień Wielkanocy w przedpołudniowej porze usłyszałyśmy dzwonek do głównych drzwi, a ponieważ okno miałam od strony frontu, to wyjrzałam przez okno. Byli to dwaj kloszardzi, wyjątkowo zabiedzeni i bezradni. Znałam ich z widzenia. Wegetowali głównie w tunelu linii metra A, z której często korzystałam. Wiedziałam nawet, że pochodzą z Maroka. Tak na marginesie, to sporo wiedziałam także o różnych innych bezdomnych, żebrakach, prostytutkach, którzy rezydowali w dzielnicy, w której mieszkałam kilka lat. Tym rzymskim biedakom poświęciłam kiedyś tekst pt. „List do ubogiego przyjaciela”. Otworzyły się drzwi. Chwila rozmowy, drzwi się zamknęły. Rozmowa dobrze nie poszła. Kolejny dzwonek. Jeden z nich nie miał sił, opierał się ciężko plecami o ścianę. Mama natychmiast kazała mi zejść na dół i zapytać, czego potrzebują. Były święta. Mało ludzi. Wszystko pozamykane. Zbiegłam na dół. Ten wyższy, lepiej zbudowany, silniejszy (pamiętam ich sylwetki i twarze do dziś) wypowiedział do mnie te znamienne słowa, które zapamiętam do końca życia i na zawsze będę kojarzyła je z… godnością. – Poproszę o trochę jedzenia „per due persone” – powiedział – „dla dwóch osób”. Te słowa krzyczały: „jestem osobą i mój przyjaciel też jest osobą taką samą jak ty”. Słowo „persona” to osoba, także po łacinie, i od niego pochodzi pojęcie „personalizm”. Dla mnie był to intelektualny błysk, olśnienie. Żaden wykład, lektura, najpiękniejszy cytat nie wydał mi się tak mocny, ważki dla mnie w kwestii osoby ludzkiej i jej godności, jak słowa owego bezdomnego mężczyzny: „dla dwóch osób”. On, strzęp człowieka, podobnie jak jego towarzysz, ledwo trzymający się na nogach, brudny, zawszony, śmierdzący, odrażający, odpychający, barbone, z którym niemal żaden przechodzień nie chciałby zamienić ani słowa, jest OSOBĄ bez żadnych warunków wstępnych. Wówczas słowo to wypowiedziane po włosku, które nałożyło się na ten, z wyglądu, ludzki wrak nabrało dla mnie innego znaczenia. Wówczas też pojęłam, jaki ładunek aksjologiczny niesie za sobą to pojęcie, jak i godność, która jest immanentną jego częścią. Miałam ochotę objąć tych ludzi, choć skończyło się na podzieleniu z nimi jedzeniem. Nie ma bowiem osoby bez godności. Nie ma godności bez osoby. Ci dwaj Marokańczycy na mocy aksjologicznego zmysłu stali się dla mnie żywym obrazem bliźnich, którzy, choć pozornie pozbawieni najlepszych ludzkich cech, cenionych w społeczeństwie, są obrazem wartości prawdziwego człowieczeństwa zakorzenionego w godności człowieka.
Jeśli czegoś nie widać, to nie znaczy, że nie istnieje
Człowiek to nie tylko materialne indywiduum, byt cielesny, przygodny, który, o ile się dobrze mu wiedzie pod wieloma względami, to będzie poważany i szanowany społecznie. Człowiek to nie coś, czego wartość można ocenić pod względem wydumanych przez ludzi najrozmaitszych kryteriów. To ktoś, to podmiot, który jako byt rozumny, wolny, dodajmy –absolutnie wolny w przestrzeni ducha – jest świadomym i wolnym podmiotem, wyjątkowym w całym kosmosie ze względu na swą niezbywalną autoteliczną wartość godności, którą obdarzył każdego człowieka jego Stwórca. Personalizm mocno podkreśla tę rzeczywistość, gdyż ona sprawia, że każda osoba ludzka winna być respektowana przez innych na każdym etapie swojego życia od momentu zaistnienia i bez względu na okoliczności, w których się znalazła i żyje. Personalizm jest w swej najgłębszej istocie autentycznym humanizmem, którego bogata tradycja zawsze podkreślała wielkość człowieka. Jeśli zatem ktoś mówi, że żadnej godności nie ma, bo jej nie widzi, to wystarczy, gdy przyjrzy się własnemu doświadczeniu lub doświadczeniu innych, gdy naruszane jest jego lub ich człowieczeństwo, a wtedy zobaczy z całą wyrazistością i oczywistością to dobro, jakim jest osoba ludzka. Ale w tym dojrzeniu (zobaczeniu) i dojrzeniu (dojrzałości), warto pamiętać, że inni mogą nam nieco pomóc, ale nigdy nie mogą nas zastąpić.
Zdzisława Kobylińska
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez