Andrzej Malinowski z Judzik zwiedza Rwandę. Dziennik z podróży. Cz.3
2019-07-01 16:00:28(ost. akt: 2019-07-01 01:06:24)
Andrzej Malinowski z Judzik kontynuuje swoją kolejną podróż. Tym razem jest w Rwandzie. To już 113 kraj, który zwiedza. Przesyła nam swoją trzecią relację z wyprawy do tego kraju w środkowowschodniej Afryce.
29.06.2019 r., Kigali
A jednak są komary. Latają pojedynczo i gryzą. Ania ma pogryzioną nogę, ja też w jednym miejscu. Na śniadanie poszliśmy o godz. 7.25, ponieważ na 8.15 zostaliśmy zaproszeni na wykład-prelekcję na temat objawień w Kibeho. Wykład prowadził ks. Andrzej Jakacki dla polskich pielgrzymów, którzy w siedmioosobowej grupie odwiedzają sanktuaria na terenie Rwandy i Ugandy. My tylko na dwie godziny dołączyliśmy do nich. Wykład rewelacyjny. Ks. Andrzej Jakacki, misjonarz, pallotyn, mariolog przybył do Rwandy 2 października 1995 r. Jest wykładowcą teologii dogmatycznej w Wyższym Seminarium Duchownym w rwandyjskim Nyakibanda. Jedynym miejsce objawień Maryi w Afryce jest właśnie Kibeho (będziemy tam za tydzień). Co wyniosłem ze spotkania? – ... W dzień Bóg chodzi po świecie, a na noc wraca do Rwandy; Samotny człowiek w Rwandzie to katastrofa; Kościół jest święty, choć tworzą go grzesznicy; Cierpieć musi każdy człowiek, jak nie tu na Ziemi, to później; Dlaczego płaczesz, Maryjo? …
Pallotyni w Kigali prowadzą drukarnię (widzimy ją z pokoju) i wydawnictwo Pallotti-Presse. Wydają miesięcznik „Kinya-mateka” (Rwandyjskie historie) oraz „Hobe” (Cześć) dla dzieci.
Pallotyni w Kigali prowadzą drukarnię (widzimy ją z pokoju) i wydawnictwo Pallotti-Presse. Wydają miesięcznik „Kinya-mateka” (Rwandyjskie historie) oraz „Hobe” (Cześć) dla dzieci.
Rwanda to Kraina Tysiąca Wzgórz. Dzisiaj zdobyliśmy dwa z nich. Szliśmy chodnikami i poboczami dróg, jak robią to miejscowi. Szmaragdowe wzgórza porastają nie tylko drzewa, ale wspinają się na nie domy, jeden za drugim, aż na szczyt. Rwanda jest najgęściej zaludnionym krajem Afryki.
Nikt nas nie zaczepiał, chociaż kilkoro dzieci wyciągało ręce po pieniądze. Przy każdym budynku publicznym, hotelu itp. stoją uzbrojeni ochroniarze, żołnierze, policjanci. Ich się tutaj nie fotografuje i tego, czego pilnują. To policyjny kraj. Sklepy otwierane są po południu. Tak bynajmniej było dzisiaj, w sobotę.
Nikt nas nie zaczepiał, chociaż kilkoro dzieci wyciągało ręce po pieniądze. Przy każdym budynku publicznym, hotelu itp. stoją uzbrojeni ochroniarze, żołnierze, policjanci. Ich się tutaj nie fotografuje i tego, czego pilnują. To policyjny kraj. Sklepy otwierane są po południu. Tak bynajmniej było dzisiaj, w sobotę.
Bardzo późnym popołudniem wybraliśmy się z ks. Krzysztofem i dwiema młodymi wolontariuszkami z Polski do centrum miasta. Wolontariuszki pracują 20 km od stolicy. Pomagają siostrom.
Centrum, szału nie ma. Ale bardzo czysto. Ładniej wyglądają przedmieścia. Wrażenie robią dwie, może trzy ulice. Na każdym kroku widać pomniki ku czci poległych w czasie masakry w 1994 r. Przy drzwiach do katedry św. Michała widzieliśmy dziurę po kuli. Chcieliśmy zobaczyć katedrę od wewnątrz, ale była już zamknięta. Sąsiaduje ona z prywatną posiadłością prezydenta kraju, więc wojska jest tutaj co niemiara. Zamknięty był też kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny z 1913 r. Szpecą go płytki z terakoty przyklejone na cegłach.
Zwiedziliśmy Muzeum Kandta (Kandt House Museum). Skromne. Bilet 6 tys. franków (25 zł), drogo jak za obejrzenie praktycznie samych fotografii i robić zdjęć nie wolno. Postawiliśmy z Anią bilet księdzu, który wybawił nas z kłopotu, ponieważ tłumaczył z francuskiego na polski to, o czym mówiła przewodniczka. A mówiła dużo, nawet bardzo dużo. Przedstawiła historię powstania państwa, czasy kolonializmu, zajęcia i kulturę mieszkańców. Dzisiaj zakazane jest w Rwandzie wymawianie nazw plemion: Hutu, Tutsi i Twa, więc pani w odpowiednich miejscach robiła pauzy, przemilczała te nazwy.
W muzeum są m.in. fotografie wykonane przez Jana Czekanowskiego, polskiego etnografa, antropologa, podróżnika i językoznawcy. W latach 1906-1907 Czekanowski wziął udział w wyprawie antropologicznej do środkowej Afryki.
Ryszard Kandt (Ryszard Kantorowicz), którego imieniem nazwano muzeum urodził się w Poznaniu. Był niemieckim lekarzem i badaczem Afryki. W lipcu 1898 r. odkrył w lesie rwandyjskim Nyungwe jedno ze źródeł Nilu. W latach 1899-1901 eksplorował jezioro Kiwu, natomiast od roku 1907 został mianowany imperialnym rezydentem Rwandy w Niemieckiej Afryce Wschodniej. Tego samego roku wybudował w Kigali dom, który po stu latach stał się muzeum. Jest to najstarszy dom w stolicy kraju, w dodatku typu europejskiego (niemieckiego).
Ryszard Kandt (Ryszard Kantorowicz), którego imieniem nazwano muzeum urodził się w Poznaniu. Był niemieckim lekarzem i badaczem Afryki. W lipcu 1898 r. odkrył w lesie rwandyjskim Nyungwe jedno ze źródeł Nilu. W latach 1899-1901 eksplorował jezioro Kiwu, natomiast od roku 1907 został mianowany imperialnym rezydentem Rwandy w Niemieckiej Afryce Wschodniej. Tego samego roku wybudował w Kigali dom, który po stu latach stał się muzeum. Jest to najstarszy dom w stolicy kraju, w dodatku typu europejskiego (niemieckiego).
Biorąc pod uwagę koszmarną przeszłość Rwandy, nie należy ona do miejsc często odwiedzanych przez turystów. Jednak powoli się to zmienia. Dzisiaj Rwanda jest krajem stabilnym. Znaki drogowe, które w innych krajach ostrzegają przed nadmierną prędkością, w Rwandzie przypominają mieszkańcom, że tylko jedność pozwoli im uniknąć kolejnego ludobójstwa. Kierowcy przepuszczają pieszych na pasach, zwalniają przed nimi.