Podróżnik z Judzik zwiedza swój 113 kraj

2019-06-29 13:30:28(ost. akt: 2019-06-29 13:45:31)

Autor zdjęcia: Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski z Judzik właśnie rozpoczął swoją kolejną podróż. Celem jego 113 zagranicznej wyprawy jest Rwanda. Przesyła nam swoją pierwszą relację z wyprawy do tego kraju w środkowowschodniej Afryce.
Rwanda 2019
(Dziennik z miesięcznej wyprawy do Rwandy – państwa w środkowowschodniej Afryce,


26.06.2019 r., Warszawa - Wiedeń (Austria)
Tegoroczna wyprawa do Rwandy jest moją kolejną, jak zawsze nie do końca planowaną i zaplanowaną – nie mam nigdy czasu na konkrety i zajmowanie się wyjazdem, bo z drugiej strony po co?! I tak życie samo napisze scenariusz. Ciągle zmieniam plany. A i wybór krajów do zobaczenia przeze mnie pozostał niewielki. Rwanda jest moim 113 krajem świata, który za kilkanaście godzin będę zwiedzać. Od lat towarzyszy mi w zwiedzaniu niezastąpiony przyjaciel – Anna Kielar, nauczycielka geografii z Częstochowy.

Muszę wędrować. Nie lubię monotonii, siedzenia w miejscu, patrzenia przez to samo okno. Potrzebuję przestrzeni, świata, zmieniających się ludzi, samochodów, samolotów, drzew, wiatru. Potrzebuję przyrody.

Za bilet lotniczy do Rwandy zapłaciłem 3464 zł (kupiony w ostatniej chwili). Drogo. Ale na ten kierunek i w tym terminie raczej nie może być taniej.

W tym roku bagaż mam naprawdę ciężki – 18 kg duży plecak i 8 kg mały, bo po raz pierwszy przewożę przez granicę nie tylko swoje rzeczy. Ksiądz Zdzisław z Centrum św. Wincentego Pallottiego w Kigali prosił, żeby przywieźć mu kilka kilogramów kabli do zamontowania monitoringu, czujniki ppoż i złączki. Oby tylko nie było z tym problemów na lotnisku w stolicy Rwandy! Tak, Pallotyni! – czyli jednak jakiś plan wyjazdu mam! I to naprawdę nietypowy, bo i sam kraj jest właśnie taki. Ania też przewozi kable.

27.06.2019 r., Addis Abeba (Etiopia), Kigali (Rwanda)
W stolicy Etiopii – Addis Abebie, gdzie mieliśmy przesiadkę temperatura powietrza około 10°C. W porównaniu z Polską to Arktyka! Wszyscy chodzą w długim ubraniu i kurtkach, a my na krótko. I patrzą na nas ze zdumieniem. Lotnisko w Addis Abebie bardzo brzydkie, niefunkcjonalne, koszmarne. Toalety to ustawione w nim baraki. Brud. A tak na marginesie – nie lubię przesiadek, nie lubię bałaganu i nierzetelnych ludzi. Plusem dla etiopskich linii lotniczych jest serwowanie jedzenia na pokładzie i miła obsługa.

Kigali. Rwanda. Samolot wylądował o godz. 12.47. Dusza na ramieniu. W głowie tylko jedno – co będzie, jak kable okażą się nielegalnym towarem przewożonym bez oclenia. Najpierw odprawa paszportowa i bez problemu. Opłata za wizę 30 USD, pieczątka w paszporcie i kolejne kroki po odbiór bagażu. Super, też bez problemu. Nikt nikogo i niczego nie kontrolował. I jak na ironię celnicy, na których nerwowo zerkałem kątem oka siedzieli na tle bardzo dużej reklamy przedstawiającej … kable!!! Lotnisko (jedyne) w tym państwie – małe, ale ładne, czyste, pachnące! Po wyjściu z terminala czekał na nas ks. Krzysztof i przywiózł do Centrum. I kolejne bardzo pozytywne zaskoczenie. Dokoła czysto! Jakby nie Afryka. Porządek na ulicach, nie ma śmieci, ani jednego! Za śmiecenie płaci się wysokie kary.

Rwanda jest bardzo małym państwem. Jego powierzchnia wynosi 26 338 km2. Mieszka tu 12 milionów osób, z tego w stolicy 1,2 mln. Kraj położony jest na półkuli południowej, 100 km od równika.Wszystko tutaj brunatne i czerwone, i gleba, i dachy domów, i same domy. Pogoda wymarzona, ciepło, ale nie upalnie.

I w końcu Centrum św. W. Pallottiego, misja katolicka. Piękne miejsce. Rozbudowuje się. Pallotyni wynajmują pokoje turystom-pielgrzymom, z których i my skorzystaliśmy, a w zasadzie z jednego. Ale nie jesteśmy pielgrzymami! Mamy pokój nr 109. Dość przestronny. Nie ma w nim telewizora, ale za to jest nieodzowna moskitiera. Ania boi się zachorować na malarię, a mi jest już w zasadzie wszystko jedno. Łóżko stanowczo za małe!

Po szybkim prysznicu pojechaliśmy z ks. Krzysztofem do centrum (nie zachwyca) wymienić pieniądze i zrobić małe zakupy. Wymiany waluty dokonuje się w Kigali oczywiście w banku i kantorach. My skorzystaliśmy z jednego z wielu kantorów o nazwie Forex. Za 400 USD otrzymałem 365 500 franków rwandyjskich i za 100 Euro – 103 000 franków. Później była wizyta w dwóch sklepach, przypominających hurtownie. Drogo, nawet bardzo w porównaniu z zarobkami Rwandyjczyków. Za 4 półtoralitrowe butelki wody, chleb, dżem i miód zapłaciliśmy 10 400 franków (44 zł). Jedna butelka (1,5 l) wody Nil kosztuje 700 franków (2,96 zł). Wszystko to, wymiana waluty i zakupy odbywało się w tak szalonym tempie, że Ania nie wiedziała o co chodzi, a i ja się trochę pogubiłem. Na pewno schudnę na tym afrykańskim jedzeniu. Zakładam z góry, że będzie niesmaczne. Obym się mylił.

Pod wieczór ks. Krzysztof oprowadził nas po Centrum i placu budowy (jutro zrobię zdjęcia). Obiekt jest imponujący i tętni życiem. Zaprosił nas też do siebie na powitalną kawę i miejscowe pierogi. Długo opowiadał o Rwandzie, jej historii i ludobójstwie w 1994 r.

Po godz. 19. zaczął padać deszcz. W strefie równikowej pada codziennie, więc wszyscy są do tego przyzwyczajeni. Jeszcze nic nie płaciliśmy za pokój, czekamy na ks. Zdzisława, bo to z nim uzgadnialiśmy nasz pobyt. Ksiądz Zdzisław będzie dopiero jutro wieczorem. Zatrzymamy się tu do 2 lipca.

O godz. 18. robi się ciemno. Po dwóch dobach niespania oczy mi się kleją. Muszę iść spać. Czas względem Polski jest taki sam.

cdn.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5