Dawniej plażowało się nad Drwęcą — dziś rzeka służy tylko wędkarzom i wodniakom

2025-07-28 20:32:22(ost. akt: 2025-07-28 21:03:48)
Lata pięćdziesiąte minionego wieku — plażowanie nad Drwęcą

Lata pięćdziesiąte minionego wieku — plażowanie nad Drwęcą

Autor zdjęcia: Arch. Janusza Laskowskiego

Drwęca na swojej całej długości była w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych minionego wieku wielkim kąpieliskiem. W pobliżu wiosek i miast chętnych do kąpieli było wielu, chociaż zdradliwa woda zbierała co roku swoje ofiary. Dziś z rzeki korzystają tylko kajakarze i wędkarze.
Jednak najwięcej dzikich plaż i kąpielisk, na liczącym ponad dwieście kilometrów szlaku, było w rejonie Nowego Miasta Lubawskiego. Trochę wcześniej urodzeni mieszkańcy z sentymentem wspominają zwyczajowe, a raczej dzikie kąpieliska, których można było naliczyć około dziesięciu. Z czasem, gdy Drwęca zaczęła trochę przypominać ściek, bo mało która miejscowość wówczas myślała o oczyszczalni, kąpiel w Drwęcy przestała być przyjemnością i ochłodą w upalne dni.
Trochę wcześniej urodzeni mieszkańcy Nowego Miasta pamiętają zwyczajowe piaszczyste plaże nad Drwęcą, które tętniły dziecięcym gwarem i chętnie dzielą się swoimi wspomnieniami z dawnych lat.
Każde miejsce z dostępem do wody miało swoją nazwę. Pan Jan Żuralski nie mieszka już od dawna w Nowym Mieście, ale jednym tchem wymienia naddrwęczne dzikie kąpieliska: na świńskim rynku, przy małym moście, przy szklarni ogrodnika Lewandowskiego, przy małym moście, na miałkim, na księdzowym, na zakręcie, na jętka, na małym lasku, dalej była już tylko mała i duża „sambana”. Pamięć prawie absolutna!
— Była i tragiczna strona zażywania kąpieli w Drwęcy. Rzeka była wyjątkowo zdradliwa. Nurt charakteryzował się wirami, a konfiguracja dna zmieniała się z tygodnia na tydzień. Płycizna w krótkim czasie stawała się głębokim „końskim dołem”. Prawie co roku rzeka zbierała smutne żniwo, tym bardziej że młodzi ludzie chodzili kąpać się we własnym towarzystwie, bez opieki dorosłych. Skoki wprost do chłodnej rzeki po gorącym plażowaniu kończyły się niejednokrotnie szokiem termicznym i utonięciem. Tragedie takie elektryzowały miasto przez długie tygodnie. — Dlatego unikałem Drwęcy i jeździłem pociągiem kąpać się w znanym Jeziorze Tyliczki — wspomina Marian Piotrowicz z Nowego Miasta.
Kiedy w latach 70-tych powstał w Nowym Mieście basen kąpielowy na obiektach sportowych dzisiejszego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, wielu z rozsądku, zdecydowało się na bezpieczniejsze korzystanie z uciech kąpieli, pomimo że woda była zimna i wręcz cuchnęła chlorem. Rodzice widząc, że w każde wakacje Drwęca zbierała tragiczne żniwo, dawali pajdę chleba, kilka złotówek na bilet i byli pewni, że ich pociechy kąpią się bezpiecznie pod okiem ratownika.
Kąpiel w Drwęcy, pomimo że jakość wody się diametralnie polepszyła, jest zabroniona, aczkolwiek śmiałków nie brakuje. Rzekę natomiast opanowali wędkarze i bardzo obecnie popularne popularniejsze spływy kajakowe.
Stanisław R. Ulatowski


2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B