Hubert Pietrzak - najlepszy na Warmii i Mazurach
2025-07-13 16:00:00(ost. akt: 2025-07-09 17:34:31)
Hubert Pietrzak – zawodnik TS NIDA Nidzica – ma na koncie już 13 medali Mistrzostw Polski (10 złotych i 3 srebrne) we wszystkich kategoriach wiekowych. Do tego 1 medal brązowy i 1 srebrny z Mistrzostw Europy. To rekord regionu Warmii i Mazur. O sportowej rywalizacji rozmawiamy z zawodnikiem i jego trenerem - Markiem Nachtygalem.
— Hubercie, gratulacje! Złoto Mistrzostw Polski Seniorów – jak przebiegały przygotowania do zawodów?
— Hubert Pietrzak (HP): Przygotowywałem się do zawodów w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Mroczy. Dzień zaczynałem wcześnie – poranne
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
wstawanie, śniadanie, a potem treningi. Ćwiczyłem raz dziennie, ale intensywnie. Zajęcia popołudniowe trwały od 16:00 do 18:00 – w poniedziałki, środy i piątki były najmocniejsze. Wtorki były lżejsze, wtedy zdarzało się, że trening zamykał się w godzinie. Soboty i niedziele przeznaczałem na regenerację. Ostatnie dwa tygodnie przed startem to był czas typowego „szlifowania formy” – wszystko podporządkowane było startowi. 
Koszmar Julii: pies pogryzł ją na chodniku
— Marek Nachtygal (MN): Chwilę wcześniej Hubert przygotowywał się przede wszystkim do Mistrzostw Polski Juniorów do lat 20, które były jego głównym celem na ten sezon. To była grupa docelowa – właśnie tam chciał pokazać swoją najwyższą formę. Cały cykl treningowy był podporządkowany startowi w kategorii wagowej do 67 kg, bo to obowiązujący limit wśród juniorów. Kiedy przyszło do startu w Mistrzostwach Polski Seniorów, kategorie wagowe były już inne – obowiązywała nowa klasyfikacja do 65 kg. To oznaczało konieczność zrzucenia dodatkowych 2 kilogramów. A każdy, kto trenuje wyczynowo, wie, że taka redukcja masy zawsze odbija się na formie, dynamice i ogólnym wyniku. Mimo to Hubert stanął na wysokości zadania i wywalczył złote medal zarówno na Mistrzostwach Polski Juniorów, jak i Mistrzostwach Polski Seniorów.
— Jak oceniasz poziom rywalizacji na tegorocznych mistrzostwach? Byłeś pewny złota?
— HP: Przed startem czułem się pół na pół – momentami słabo, miałem wrażenie, że mogę przegrać. Bywają takie dni, kiedy organizm jest po prostu zmęczony. Przed zawodami sprawdziłem listy startowe i zauważyłem, że jeden z zawodników z Pułtuska miał w dwuboju 240 kg. To dobry wynik, musiałem więc wytrzymać presję.
Kiedy zaczęły się zawody i rozpoczęliśmy rozgrzewkę, miałem go dosłownie przed sobą. Obserwowałem go uważnie i zauważyłem, że coś mu nie wychodzi. I wtedy głowa zaczęła pracować inaczej – pojawiła się przestrzeń na to, by zdobyć medal, może nawet łatwiej, niż się spodziewałem. Był też Kacper – jeden z rywali – który w rwaniu ograł mnie o 1 kg. Ale w podrzucie pokazałem, że to moja konkurencja. Tam już nie było wątpliwości – zrobiłem swoje i pokazałem klasę.
— MN: Ten rok w ogóle był dla Huberta specyficzny – po raz pierwszy musiał bezpośrednio walczyć z rywalem o złoto. Do tej pory wygrywał z dużą przewagą, często nawet 20 kilogramów nad kolejnym zawodnikiem.
— HP: Rzeczywiście to było dziwne uczucie, bardziej się stresowałem, adrenalina była większa. Trzeba było zachować chłodną głowę i zrobić swoje – tak, żeby wygrać.
— Masz jakieś swoje rytuały, podczas startów?
HP: — Raczej nie, po prostu wyciszam głowę, staram się o niczym nie myśleć, być skupiony.
MN: — Czasami Hubert wycisza głowę aż za bardzo (śmiech). Nie docierają do niego nawet wskazówki trenera.
— Który ze startów oceniasz jako najlepszy w swojej karierze?
HP: — Mistrzostwa Europy Juniorów U‑20 w Raszynie. Byłem wtedy w szczytowej formie. Zająłem czwarte miejsce w kategorii do 67 kg, ale najważniejsze dla mnie było to, że pobiłem swoje rekordy życiowe: 119 kg w rwaniu, 148 kg w podrzucie i 267 kg w dwuboju. Czułem się mocny, skoncentrowany, każdy ruch był przemyślany. To był ten moment, w którym wszystko zagrało.
MN: — Hubert ma na swoim koncie największą liczbę medali zdobytych przez jednego zawodnika w historii podnoszenia ciężarów na Warmii i Mazurach. Ma na swoim koncie 13 medali mistrzostw Polski, w tym 10 złotych, 3 srebrne zdobytych we wszystkich kategoriach wiekowych – od młodzika po seniora.
— Co powiedziałbyś młodym ludziom z Nidzicy, którzy dziś podnoszą pierwszy raz sztangę i marzą, by kiedyś być na twoim miejscu?
— HP: Ciężary w moim życiu pojawiły się trochę przypadkiem. Kolega z klasy, który kiedyś trenował, zaprowadził mnie na siłownię. Pierwszego dnia tylko siedziałem i patrzyłem, co robią chłopaki. Na drugi dzień trzeba było już przynieść zgodę od rodziców… i tak zostałem do dziś. Każdy, kto zaczyna, musi najpierw nauczyć się techniki. Nieważne, czy jesteś silny – bez techniki nie ruszysz dalej. Ja też nie miałem jej na początku, wszystkiego musiałem się nauczyć od zera. Trzeba być zmotywowanym, żeby przychodzić regularnie. Są dni, kiedy wszystko boli – zakwasy, przeciążone mięśnie, a mimo to trzeba przetrwać. I wtedy przychodzi moment, kiedy zaczyna iść z górki. Ale nie każdy wytrzymuje początek – nie każdy zostaje. Czyli generalnie: trzeba chodzić na treningi i skupić się na technice, a na ciężary przyjdzie czas.
— MN: Hubert to jeden z nielicznych zawodników, którzy nigdy nie mieli momentu rezygnacji. Oczywiście, zdarzały się słabsze dni, gorsza forma, nieudany start. Ale nigdy nie było czegoś takiego, że „mu się nie chce”. Od kiedy pojawił się pierwszy raz na treningu, a miał wówczas 12 lat – i od tamtej pory ciągnie to bez przerwy. Gdy skończył 13 lat i mógł oficjalnie wystartować w zawodach, od razu sięgnął po złoto. To zwycięstwo go napędziło.
— Jakie sportowe marzenia wciąż przed tobą?
— HP: Póki co przede mną mistrzostwa Europy w sierpniu a marzy mi się start w igrzyskach olimpijskich. Ale wszystko w swoim czasie.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez