Mariusz Garnowski: Odechciało mi się być smutnym muzykiem z umową o dzieło
2022-11-20 12:00:00(ost. akt: 2022-11-20 10:05:07)
Mariusz Garnowski od lat jest rozpoznawalnym w naszym regionie muzykiem. Na co dzień gra m.in. w grupie Babsztyl oraz z Czarkiem Makiewiczem w Koltersach. Prowadzi też zajęcia muzyczne z młodymi artystami w Mragowie, Kętrzynie, Biskupcu i Rynie. W czerwcu 2022 roku ruszył z własną działalnością pod szyldem Backstage.
— No to zacznijmy od początku. Najpierw była pasja. Muzykę odziedziczyłeś w genach, czy to samo jakoś „przyszło”?
— Muzyka, odkąd pamiętam, była od zawsze obecna w mojej rodzinie. Wujek Tadeusz „ciął na basie” w kapeli bankietowej i przy okazji był kierownikiem sklepu RTV, więc miał dostęp do najnowszego sprzętu grającego. Były to lata 70-te, więc zdobycie czegokolwiek graniczyło z cudem, a u nas piosenki The Beatles, Electric Light Orchestra, Smokie, Demisa Roussosa przeplatały się z Czerwonymi Gitarami, Skaldami czy utworami Anny Jantar. Co jakiś czas poddawano mnie sprawdzianowi i musiałem śpiewać: "Goodbye my love, goodbye" czy "Niebo z moich stron". Jako siedmiolatek zacząłem śpiewać w dziecięcym zespole Ballada, W wieku 16 lat, wraz z innymi „zmontowałem” pierwszy zespół Boutiqe, gdzie grałem na bębnach. Potem przyszła fascynacja niskimi tonami i przygoda w rockowej grupie 997, tu szukaliśmy swojego brzmienia w autorskich numerach.
— Muzyka, odkąd pamiętam, była od zawsze obecna w mojej rodzinie. Wujek Tadeusz „ciął na basie” w kapeli bankietowej i przy okazji był kierownikiem sklepu RTV, więc miał dostęp do najnowszego sprzętu grającego. Były to lata 70-te, więc zdobycie czegokolwiek graniczyło z cudem, a u nas piosenki The Beatles, Electric Light Orchestra, Smokie, Demisa Roussosa przeplatały się z Czerwonymi Gitarami, Skaldami czy utworami Anny Jantar. Co jakiś czas poddawano mnie sprawdzianowi i musiałem śpiewać: "Goodbye my love, goodbye" czy "Niebo z moich stron". Jako siedmiolatek zacząłem śpiewać w dziecięcym zespole Ballada, W wieku 16 lat, wraz z innymi „zmontowałem” pierwszy zespół Boutiqe, gdzie grałem na bębnach. Potem przyszła fascynacja niskimi tonami i przygoda w rockowej grupie 997, tu szukaliśmy swojego brzmienia w autorskich numerach.
— Z czasem coraz bardziej profesjonalnie zacząłeś zajmować się z muzyką. Jak długo było to Twoje dodatkowe zajęcie?
— W tym roku mija 20 lat odkąd muzyką zajmuję się zawodowo. Wcześniej łączyłem wirtuozerię na stanowisku szefa kuchni z muzykowaniem po pracy grając piosenki gospel z grupą Shalom, czy też poezję z trio Dla Moich Przyjaciół, gdzie wokalistką i autorką tekstów była moja obecna żona Grażka.
— W tym roku mija 20 lat odkąd muzyką zajmuję się zawodowo. Wcześniej łączyłem wirtuozerię na stanowisku szefa kuchni z muzykowaniem po pracy grając piosenki gospel z grupą Shalom, czy też poezję z trio Dla Moich Przyjaciół, gdzie wokalistką i autorką tekstów była moja obecna żona Grażka.
— Pamiętasz swoje pierwsze pieniądze zarobione na muzyce? Co z nimi zrobiłeś?
— Może nie pierwsze ale poważne. To był rok 2000. Nastały ciężkie czasy dla mojej rodziny. Żona wyjechała do pracy do Niemiec, ja z 4-letnim synem zostałem w Mrągowie. Wtedy kolega poprosił mnie o zastępstwo w składzie bankietowym. W dwa dni zarobiłem prawie połowę miesięcznej pensji i dostałem propozycję stałej współpracy. Tak zacząłem grać muzykę użytkową i opłaciłem rachunki. Potem powstał Country Band Mrągowo i szantowa formacja Szybki Montaż - zespoły, w których graliśmy moje kompozycje.
— Przyszedł w końcu taki moment, że sam zacząłeś z sukcesami (i to dosłownie...) uczyć muzyki innych. Jak do tego doszło?
— Tu zacytuję klasyka: "Jak do tego doszło nie wiem” (śmiech). Pracowałem wtedy jako instruktor w Centrum Kultury w Mrągowie, gdzie poznałem Agatę Dowhań. To ona zaproponowała mi pracę aranżera i instruktora w zespole Sukces. Zacząłem komponować i aranżować piosenki dla młodzieży. Niektóre przyniosły zespołowi Sukces prestiżowe miejsca podczas konkursów i festiwali w kraju i za granicą. W tym roku na Międzynarodowym Festiwalu w Grecji Sukces wyśpiewał Grand Prix.
Mariusz Garnowski z grupą Babsztyl na scenie Pikniku Country w Mrągowie / fot. Wojciech Caruk
— Długo dojrzewałeś do myśli o własnej firmie artystycznej?
— Odechciało mi się być, jak to powiadają w branży - smutnym muzykiem z umową o dzieło. Warmińsko-Mazurski Zakład Doskonalenia Zawodowego w Olsztynie pomógł mi w uzyskaniu dotacji i tak powstała Akademia Sztuki Estradowej BACKSTAGE. Serdecznie zapraszam na stronę: muzykamazury.pl
— Odechciało mi się być, jak to powiadają w branży - smutnym muzykiem z umową o dzieło. Warmińsko-Mazurski Zakład Doskonalenia Zawodowego w Olsztynie pomógł mi w uzyskaniu dotacji i tak powstała Akademia Sztuki Estradowej BACKSTAGE. Serdecznie zapraszam na stronę: muzykamazury.pl
— Twoi współpracownicy to też ludzie z pasją?
— Z innymi nie potrafię pracować. Nasz klient zawsze otrzyma więcej niż to, co ustalamy. Lubimy sprawiać niespodzianki. Team tworzą szalone osobowości pełne charyzmy i nietuzinkowych pomysłów.
— Z innymi nie potrafię pracować. Nasz klient zawsze otrzyma więcej niż to, co ustalamy. Lubimy sprawiać niespodzianki. Team tworzą szalone osobowości pełne charyzmy i nietuzinkowych pomysłów.
— Jak czytam na waszej stronie, nie jesteście typową szkołą artystyczną ani agencją eventową. Czym więc jest Backstage?
— Backstage to kuźnia talentów i fabryka niepowtarzalnych eventów i koncertów, w których biorę udział osobiście.
— Backstage to kuźnia talentów i fabryka niepowtarzalnych eventów i koncertów, w których biorę udział osobiście.
— Do kogo skierowana jest wasza oferta? Kto i w jakim zakresie można z niej skorzystać?
— Oferta skierowana jest do ośrodków kultury, firm eventowych, hoteli. Działalność prowadzona jest dwutorowo: edukacja artystyczna dzieci i młodzieży - zajęcia, warsztaty oraz działalność koncertowa - występy z zespołami Babsztyl, Cezary Makiewicz i Koltersi, Aura Mesy.
— Oferta skierowana jest do ośrodków kultury, firm eventowych, hoteli. Działalność prowadzona jest dwutorowo: edukacja artystyczna dzieci i młodzieży - zajęcia, warsztaty oraz działalność koncertowa - występy z zespołami Babsztyl, Cezary Makiewicz i Koltersi, Aura Mesy.
Cezary Makiewicz i Koltersi / fot. archiwum zespołu
— Ruszyłeś z firmą w dosyć specyficznym czasie. Z jednej strony trudne popandemiczne czasy, z drugiej inflacja i kryzys gospodarczy. Mimo wszystko, podjąłeś ryzyko...
— Myślę, że warto. Widok roześmianych twarzy młodych wykonawców, radocha z poprawnie wyśpiewanej frazy czy aplauz publiczności podczas koncertów dodają sił i motywacji, by nie przestawać. Może nie będę musiał rozstać się z moimi gitarami.
— Myślę, że warto. Widok roześmianych twarzy młodych wykonawców, radocha z poprawnie wyśpiewanej frazy czy aplauz publiczności podczas koncertów dodają sił i motywacji, by nie przestawać. Może nie będę musiał rozstać się z moimi gitarami.
— Branża artystyczna i eventowa w obecnej sytuacji może ucierpieć jako pierwsza. Instytucje kultury szukając oszczędności mogą nie mieć finansów na eventy, a ludzie będą liczyli każdą złotówkę, zanim wydadzą na koncertowy bilet czy lekcję śpiewu. Nie boisz się tego?
— Codzienne wiadomości nie napawają optymizmem. Lecz jeśli w człowieku jest wiara, nadzieja i miłość, do tego cudowni ludzie wokół, to co by nie było, będzie dobrze, choć może trochę skromniej.
— Codzienne wiadomości nie napawają optymizmem. Lecz jeśli w człowieku jest wiara, nadzieja i miłość, do tego cudowni ludzie wokół, to co by nie było, będzie dobrze, choć może trochę skromniej.
— Muzycznie z wielu pieców jadłeś chleb. Masz w dorobku m.in. country, folk, gospel, szanty. A jest jakiś gatunek muzyczny, którego jeszcze nie grałeś... albo nigdy nie zagrasz?
— Ktoś kiedyś powiedział: Nigdy nie mów nigdy. Więc mimo, że przeżyłem już pół wieku, to wciąż potrafię zaskoczyć siebie i innych.
— Ktoś kiedyś powiedział: Nigdy nie mów nigdy. Więc mimo, że przeżyłem już pół wieku, to wciąż potrafię zaskoczyć siebie i innych.
Wojciech Caruk
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez