Gorąca noc mrągowskich strażaków [GALERIA]

2021-02-09 07:36:16(ost. akt: 2021-02-09 08:26:25)

Autor zdjęcia: KP PSP Mrągowo

Noc z 6 na 7 lutego nie należała do łatwych. Strażacy z powiatu mrągowskiego walczyli przez wiele godzin z ogniem. Ich pracy nie ułatwiał siarczysty mróz.
Wszystko zaczęło się w sobotę 6 lutego o godz. 19.02. kiedy to na stanowisko kierowania Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Mrągowie wpłynęła informacja o pożarze sauny przy ul. Gołębiej w Mrągowie. Budynek przylegał bezpośrednio do budynku mieszkalnego. Mieszkańcy zdążyli się ewakuować jeszcze przez przybyciem służb. Na szczęście nikomu nic się nie stało. - W momencie przybycia straży pożarnej na miejsce zdarzenia pożar znajdował się w fazie rozwiniętej a działania gaśnicze skupiły się na obronie drewnianego dachu budynku mieszkalnego - mówi kpt. Jakub Tutka, rzecznik prasowy KP PSP w Mrągowie. Akcja zakończyła się tuż po godz. 21.00. Oprócz Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Mrągowa udział w niej wzięły dwa zastępy z OSP Szestno i OSP Wierzbowo.

To jednak nie był koniec. Niewiele ponad godzinę po powrocie do "bazy", ok. godz. 22.30 JRG Mrągowo zadysponowano do pożaru domku letniskowego we wsi Borowe (gm. Sorkwity). Według przekazanych w zgłoszeniu informacji kilka godzin wcześniej byli widziani tam ludzie. - Pożar znajdował się w fazie rozwiniętej i obejmował cały budynek. Zachodziło realne podejrzenie, że wewnątrz budynku mogły znajdować się dwie osoby. Taką możliwość potwierdzał stojący na posesji samochód - relacjonuje Jakub Tutka. - Nasze działania polegały na podaniu 3 prądów wody na palący się dom oraz zorganizowaniu zaopatrzenia wodnego z pobliskiego jeziora oddalonego o około 300 metrów.

Akcji nie ułatwiała bardzo niska temperatura sięgająca -23°C. - Przeszukano budynek pod kątem występowania osób poszkodowanych oraz sprawdzono kamerą termowizyjną. Na szczęście okazało się, że właściciele budynku przebywali u swoich dzieci a w ciągu dnia rozpalili w kominku i wyjechali - dodaje rzecznik mrągowskich strażaków.

Walka z żywiołem trwała prawie 6 godzin. Uczestniczyły w niej dwa zastępy z PSP Mrągowo oraz OSP Piecki, OSP Grabowo i OSP Rybno.

Strażacy z JRG wrócili z działał o godz. 4.57. Nie dane im jednak było odpocząć. Zdążyli jedynie przygotować sprzęt do gotowości operacyjnej po poprzednim wyjeździe, a już o 6.27 mieli kolejne wezwanie. Tym razem, według zgłoszenia, w Brejdynach (gm. Piecki) miało dojść do pożaru sadzy w kominie. - Na szczęście był to alarm fałszywy w dobrej wierze. Okazało się, że na skutek różnicy temperatur wydobywała się para z przewodu wentylacyjnego - wyjaśnia Jakub Tutka.

Fot. OSP Mikołajki

W miniony weekend wspólnie z kolegami z Mrągowa interweniowali również strażacy-ochotnicy z Mikołajek. W niedzielę 7 lutego ok. godz. 16.30 zadysponowano ich do Inulca (gm. Mikołajki). - Kierowca, który zatrzymał się na parkingu zauważył coś podejrzanego. Z jego zgłoszenia wynikało, że ktoś lub coś topi się w pobliskim jeziorze. Strażacy po przybyciu natychmiast udali się na miejsce, które wskazał mężczyzna. Po rozeznaniu na szczęście okazało się, że to fałszywy alarm - opisują zdarzenie druhowie z OSP Mikołajki. Zaznaczają przy tym, że zgłaszający sytuację kierowca zachował się prawidłowo. - Lepiej, że mężczyzna zareagował na podejrzaną sytuację, nawet jeśli okazała się fałszywa, niż oddalił się bez wezwania służb ratunkowych - twierdzą strażacy-ochotnicy.




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5