Wolę się kąpać w jeziorze zimą
2020-04-30 09:00:00(ost. akt: 2020-04-30 09:11:01)
O czas dla siebie najłatwiej na emeryturze. O tym przekonała się Jadwiga Mikołajczyk-Jóźwiak, która nie ma pojęcia, co to nuda. Jest aktywna, piecze, gotuje i... kąpie się z morsami. Zawsze uśmiechnięta zaraża radością życia.
Pani Jadwiga wcale nie miała beztroskiego dzieciństwa. Była jedną z dwanaściorga dzieci. Jej tato pracował w lesie, mama opiekowała się domem, ale też prowadzili niewielkie gospodarstwo w Stryjkowie pod Lidzbarkiem Warmińskim. Całe swoje zawodowe życie pracowała w Zespole Szkół Zawodowych w Lidzbarku Warmińskim jako pracownik fizyczny.
— Bardzo szybko wyszłam za mąż, urodziły się dzieci. Praca, dom, opieka nad dziećmi. Czas szybko mijał, dlatego dopiero na emeryturze zaczęłam biegać, jeździć rowerem i kąpać się w jeziorze z morsami — opowiada.
Kiedy pani Jadwiga weszła pierwszy raz do lodowatej wody jeziora Wielochowskiego, miała już 64 lata. Czy się bała tego wyzwania?
— Nie, a czego się bać? — mówi 71-latka. — Trzeba wejść, nie zastanawiać się i już. Oczywiście wchodząc pierwszy raz krzyczałam, ale później było tylko lepiej. Przyznaję, ze teraz wolę się kąpać w jeziorze zimą, niż latem, bo różnica temperatur jest inna. Kiedy się wyjdzie z lodowatej wody, to nie czuje się chłodu powietrza, można wtedy nawet położyć się na śniegu w samym kostiumie kąpielowym i nic się nie poczuje. Szkoda, że ta zima była taka łagodna.
Biegać regularnie pani Jadwiga zaczęła w wieku 65 lat.
— Nie, a czego się bać? — mówi 71-latka. — Trzeba wejść, nie zastanawiać się i już. Oczywiście wchodząc pierwszy raz krzyczałam, ale później było tylko lepiej. Przyznaję, ze teraz wolę się kąpać w jeziorze zimą, niż latem, bo różnica temperatur jest inna. Kiedy się wyjdzie z lodowatej wody, to nie czuje się chłodu powietrza, można wtedy nawet położyć się na śniegu w samym kostiumie kąpielowym i nic się nie poczuje. Szkoda, że ta zima była taka łagodna.
Biegać regularnie pani Jadwiga zaczęła w wieku 65 lat.
— Wciągnął mnie w to zięć Norbert. Zaproponował kiedyś żebyśmy poszli na stadion miejski pobiegać. Zgodziłam się i od tamtej pory chodziłam w każdą sobotę o godz. 9.00 na bieżnię. Biegałam z całą grupą, a w tygodniu sama na przykład po bulwarze nad Łyną. Przestałam biegać, gdy zaczęły mnie bardzo boleć kolana. Wydaje mi się, że ten ból to wynik pewnej akcji morsów — opowiada pani Jadwiga. — Kilka lat temu w Dobrym Mieście wzięłam udział w kąpieli charytatywnej. Zbieraliśmy pieniądze na pomoc samotnej matce. Za każdą minutę w wodzie płaciło się 1 złotówkę. No i ja chciałam wytrzymać jak najdłużej. Byłam w wodzie 33 minuty! Podejrzewam, że "przeziębiłam" te kolana, bo zaraz potem zaczęły mnie boleć po bieganiu. Zrezygnowałam więc i teraz to tylko rower i działka.
Oczywiście pani Jadwiga codziennie ćwiczy w domu.
— To różne ćwiczenia. Często korzystam z tych, które są prezentowane rano w programie "Kawa czy herbata?" — mówi pani Jadzia. — Jak się robi ciepło, to przesiadam się na rower. Ze znajomymi jeździliśmy po okolicach, np. odwiedzaliśmy sanktuarium Matki Pokoju w Stoczku Klasztornym, bo to piękne miejsce i tylko kilkanaście kilometrów od Lidzbarka Warmińskiego, gdzie mieszkam. Na te wędrówki braliśmy coś do jedzenia i picia. Wcześniej umawialiśmy się na messengerze. To wspaniałe, że możemy go używać do spotykań. Rozmawiamy nawet w kilka osób jednocześnie.
Jak widać, pani Jadwiga nie boi się nowoczesnych rozwiązań i technologii.
— Internet to teraz, kiedy jesteśmy odizolowani, wspaniała rzecz. Dzięki temu mam kontakt z dziećmi i wnukami.
Lidzbarczanka i jej mąż mają trójkę dorosłych dzieci i troje wnuków oraz prawnuczkę, która ma rok i pięć miesięcy.
— Najstarszy syn jest już na emeryturze, a córki pracują. Jedna jest prawniczką, a druga sopranistką (i zdobywczynią 9 Fryderyków — przyp. red.). Najmłodszy z trzech wnuków ma 11 lat i niedługo zobaczymy go w serialu "Korona królów". Na plan trafił przypadkiem. Córka wzięła go ze sobą do warszawskiego studia na Woronicza, bo miała nagranie. W tym samym czasie byli tam też twórcy serialu. Zobaczyli Kazia, spodobał się, przebrali go i zabrali na plan filmowy.
Kiedy wnuk był mały, pani Jadwiga często jeździła do Warszawy, gdzie mieszka jej córka Anna Mikołajczyk-Niewiedział z mężem Markiem. Państwo Niewiedział to znani muzycy, którzy bardzo często koncertują, więc pani Jadwiga w czasie tras ich koncertowych zajmowała się Kaziem. Teraz także oczywiście odwiedza dzieci, ale rzadziej, bo wnuki są już dość duże, a ostatnio przez pandemię, muszą się wszyscy zadowolić kontaktem telefonicznym i przez internet.
— To różne ćwiczenia. Często korzystam z tych, które są prezentowane rano w programie "Kawa czy herbata?" — mówi pani Jadzia. — Jak się robi ciepło, to przesiadam się na rower. Ze znajomymi jeździliśmy po okolicach, np. odwiedzaliśmy sanktuarium Matki Pokoju w Stoczku Klasztornym, bo to piękne miejsce i tylko kilkanaście kilometrów od Lidzbarka Warmińskiego, gdzie mieszkam. Na te wędrówki braliśmy coś do jedzenia i picia. Wcześniej umawialiśmy się na messengerze. To wspaniałe, że możemy go używać do spotykań. Rozmawiamy nawet w kilka osób jednocześnie.
Jak widać, pani Jadwiga nie boi się nowoczesnych rozwiązań i technologii.
— Internet to teraz, kiedy jesteśmy odizolowani, wspaniała rzecz. Dzięki temu mam kontakt z dziećmi i wnukami.
Lidzbarczanka i jej mąż mają trójkę dorosłych dzieci i troje wnuków oraz prawnuczkę, która ma rok i pięć miesięcy.
— Najstarszy syn jest już na emeryturze, a córki pracują. Jedna jest prawniczką, a druga sopranistką (i zdobywczynią 9 Fryderyków — przyp. red.). Najmłodszy z trzech wnuków ma 11 lat i niedługo zobaczymy go w serialu "Korona królów". Na plan trafił przypadkiem. Córka wzięła go ze sobą do warszawskiego studia na Woronicza, bo miała nagranie. W tym samym czasie byli tam też twórcy serialu. Zobaczyli Kazia, spodobał się, przebrali go i zabrali na plan filmowy.
Kiedy wnuk był mały, pani Jadwiga często jeździła do Warszawy, gdzie mieszka jej córka Anna Mikołajczyk-Niewiedział z mężem Markiem. Państwo Niewiedział to znani muzycy, którzy bardzo często koncertują, więc pani Jadwiga w czasie tras ich koncertowych zajmowała się Kaziem. Teraz także oczywiście odwiedza dzieci, ale rzadziej, bo wnuki są już dość duże, a ostatnio przez pandemię, muszą się wszyscy zadowolić kontaktem telefonicznym i przez internet.
Czas na emeryturze pani Jadwiga wypełniała też pracą na działce i robieniem przetworów z owoców i warzyw, ale docenia też dzikie rośliny.
— Robiłam zupę pokrzywową jeszcze zanim stało się to takie popularne — opowiada. — Robię też miód z mniszka lekarskiego. Piję dużo ziół. Kiedyś potrafiłam wypić codziennie 3-4 kawy, teraz nie piję jej prawie wcale. Wolę sobie zaparzyć miętę, melisę, pokrzywę, mniszka czy dziką różę. Praktycznie pijam zioła codziennie. Uważam, że w moim wieku to zdrowsze niż kawa. I przyznam, że wcale mi jej nie brakuje.
— Robiłam zupę pokrzywową jeszcze zanim stało się to takie popularne — opowiada. — Robię też miód z mniszka lekarskiego. Piję dużo ziół. Kiedyś potrafiłam wypić codziennie 3-4 kawy, teraz nie piję jej prawie wcale. Wolę sobie zaparzyć miętę, melisę, pokrzywę, mniszka czy dziką różę. Praktycznie pijam zioła codziennie. Uważam, że w moim wieku to zdrowsze niż kawa. I przyznam, że wcale mi jej nie brakuje.
A jak to jest ze słodyczami? — pytam moja rozmówczynię.
— Mogę nie jeść słodyczy i dwa miesiące, ale jak mam na nie ochotę, to od razu zjadam całą czekoladę, na przykład taką z orzechami, i później znowu na długo mam spokój. Piekę ciasta, raczej ze względu na męża. Najczęściej z owocami — śliwkami, jagodami, truskawkami. Robię też czasami sernik, ale mam swój przepis. Kiedyś robiłam sernik i miałam dwa banany. Pomyślałam, ciekawe co wyjdzie, jak je dodam do tego sernika.
— Mogę nie jeść słodyczy i dwa miesiące, ale jak mam na nie ochotę, to od razu zjadam całą czekoladę, na przykład taką z orzechami, i później znowu na długo mam spokój. Piekę ciasta, raczej ze względu na męża. Najczęściej z owocami — śliwkami, jagodami, truskawkami. Robię też czasami sernik, ale mam swój przepis. Kiedyś robiłam sernik i miałam dwa banany. Pomyślałam, ciekawe co wyjdzie, jak je dodam do tego sernika.
Wyszło znakomicie i teraz cała rodzina bardzo ten mój sernik bananowy lubi.
Pani Jadwiga na razie nie może poczęstować rodziny ciastem, ale jak tylko zostaną zniesione obostrzenia związane z pandemią, na pewno sięgnie po swój autorski przepis.
Pani Jadwiga na razie nie może poczęstować rodziny ciastem, ale jak tylko zostaną zniesione obostrzenia związane z pandemią, na pewno sięgnie po swój autorski przepis.
Ewa Lubińska
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez