- Ojciec położył na wózek moich dwóch martwych braci oraz siostrę, wiezie na cmentarz. Rozgarnął łopatą ziemię w miejscu, gdzie pochował naszą matkę, położył zboku ich trzech. Po kilku dniach zmarł także ojciec. Gdzie jest moja rodzina – nie wiem – ani mogiły, ani krzyża... - wspomina tragedię Wielkiego Głodu na Winnicczyźnie mieszkaniec wioski Łuka Daszowskiego rejonu Piotr Sołowyszczuk.
22 listopada Ukraina obchodzi 81. rocznicę Wielkiego Głodu, wywołanego antyludzką polityką komunistycznych władz sowieckich w 1932-33 latach. Tylko na Podolu wskutek śmierci głodowej zginęło wtedy ponad 1 mln 700 tys. osób – w większości kobiet i dzieci...
W piątek 21 listopada 2014 roku obchody upamiętnienia tych strasznych wydarzeń, wskutek których zmarła także ogromna ilość Polaków w Szarogrodzie, Samczyńcach, Gibałówce, Plebanówce oraz w prawie każdej innej wiosce na Podolu i innych „przeklętych” regionach na wschód od Zbruczu, organizowano w Winnicy.
Ponad pięciuset urzędników, przedstawicieli duchowieństwa, działaczy społecznych, ludzi kultury i sztuki zebrało się na terenie byłego cmentarza prawosławnego na ulicy Chmielnickie Szose, by uszanować miliony niewinnych ofiar sztucznego głodu, który największą ilość swojego śmiertelnego żniwa zebrał od końca 1932 roku do połowy wiosny 1933.
Kwiaty i znicze, żadnych pustych przemówień i hucznych salw z karabinów, cisza i smutny obelisk z chłopcem, trzymającym w rękach snopek siana. Wygląda, jak krzyż i prowokuje przechodzącego na modlitwę w intencji tych, kto najbardziej zasługuje na pamięć – niewinnych dzieci, którzy po opuchnięciu z głodu umierali w męczarniach, a matki traciły rozum, nie wiedząc, jak im dopomóc.
- Matko... daj mi chociaż kawałeczek chleba, jeden tylko kawałeczek... - bezlitosne słowa, brzmiące z głośników w obecności licznych gości, odbijają się tępym echem w głowie każdego rodzica, który wspomina swoje własne dzieci. Serce się ściska z nienawiści do ludzi, którzy mogli skazać na straszną śmierć swoich rodaków, często nawet sąsiadów i krewnych! Nienawiści i bezsilności, a potem – chrześcijańskiej pokory...
Czerstwy kawałek chleba, który roznoszą na tacy dziewczęta w kolorowych strojach podolskich, staje w gardle, przypominając o nie tak dawnej tragedii, odtajnionej zaledwie 23 lata temu, kiedy komunizm przestał być dominującą „religią” w ZSRS. Chociaż babcie, nieotumanione durmanem Republiki Rad, wspominały cichutko, jak radziecki żołnierz z karabinem w ręku wchodził do stajni i nakazywał oddać co do ostatniego ziarnka zboża, które potem ładowano do pociągu w Lityniu, stamtąd wieziono do Winnicy, i wreszcie – do Moskwy. Życie uciekało z Ukrainy razem z tym zbożem, chronionym przez uzbrojonych do zębów czerwonoarmistów i funkcjonariuszy NKWD.
Do miejsca w Winnicy, w którym odbywały się obchody 81. rocznicy Wielkiego Głodu przybyło zaskakująco dużo młodzieży, chłopcy i dziewczęta nie uśmiechały się, jak zwykle, wpatrywały się w twarz swojego rówieśnika na pomniku, nie wierząc, że żyzna ziemia podolska mogła pozwolić na uśmiercenie blisko dwóch milionów swoich synów i córek.
- Widziałem, jak ludzie umierają z głodu – wspomina Wasyl Hawryluk z Ozaryniec – puchnie im brzuch, potem nogi, zaczyna błyszczeć im skóra. W naszej wiosce z głodu zmarło 1015 osób, do dziś 97 chat stoi pustych...
Po drugiej stronie Zbruczu, w II Rzeczpospolitej zarówno Ukraińcy i Polacy chcieli pomóc swoim braciom za rzeką. Lecz sowieccy pogranicznicy byli nieubłagani, wozy i wagony ze zbożem tak i nie przekroczyły tej granicy pomiędzy carstwem śmierci i życia.
- Nie pozwólmy by powtórzyła się taka tragedia... - te słowa raz po raz powtarza narrator uroczystości. A przed oczami stoją dzieci i emeryci ze wschodu Ukrainy, które nie mogą opuścić okupowanej strefy i tak samo cierpią z głodu, jak ich przodkowie 81 lat temu.
Wieczny odpoczynek, racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Jerzy Wójcicki, 20.11.14 , Słowo Polskie
Komentarze (0)
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez