PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Paweł Petelski — nie tylko o bieganiu

2021-02-08 07:30:33(ost. akt: 2021-02-08 08:42:36)

Autor zdjęcia: archiwum biegacza

Na ten bieg naprawdę czekałem, to spełnienie marzeń. Taki amerykański sen. Polecę. Pobiegnę maraton w Nowym Jorku i zobaczę miasto. Zobaczę, to tak na wyrost. Raczej poczuję wyjątkowy klimat imprezy. Gdyby nie pomoc Ambasador Fundacji Achilles International Halina Koralewski i ogólnopolskiego stowarzyszenia osób niewidomych i słabowidzących Cross W-wa, to byłoby tylko marzenie.
PRZEWODNIK PO BIEGANIU||

Na ten bieg naprawdę czekałem, to spełnienie marzeń. Taki amerykański sen. Polecę. Pobiegnę maraton w Nowym Jorku i zobaczę miasto. Zobaczę, to tak na wyrost. Raczej poczuję wyjątkowy klimat imprezy. Gdyby nie pomoc Ambasador Fundacji Achilles International Halina Koralewski i ogólnopolskiego stowarzyszenia osób niewidomych i słabowidzących Cross W-wa, to byłoby tylko marzenie.
Chciałem pobiec naprawdę mocno. W czerwcu na kilka miesięcy przed biegiem kolano odmówiło współpracy. Jestem masażystą, obok koledzy, koleżanki z zakładu fizjoterapii potwierdzili moje obawy. Łąkotka przyśrodkowa zasygnalizowała problem. Odpuściłem treningi, aby podleczyć - raczej oszukać kolano. Do listopada zostało trochę czasu i wiara, że wystartuję.

Na trzy tygodnie przed, obudowany treningiem ogólnorozwojowym zacząłem truchtać. Ta decyzja i czucie własnego organizmu spowodowała, że 3 listopada zameldowałem się na Manhattanie. Wiedziałem, że nie poszaleję na trasie.

52 tysiące biegaczy. Światowy czub w gonitwie trochę powyżej 2 godzin. Obok amatorzy różnego poziomu. I my - niepełnosprawni w całkowitej ciemności lub z bardzo ograniczonym szczątkowym wzrokiem. Około 300 osób w tym trójka Polaków. Każdy z przewodnikiem. To wymóg. Dojazdy, strefy, mnóstwo ludzi. Nie ma możliwości, żeby sobie człowiek poradził sam.

Mój przewodnik to Belg. Dwa tygodnie wcześniej zaliczył maraton w 2.50 godz. Biegł za mną w bezpośrednim kontakcie. Ja dyktuję tempo, on czuwa nad moim bezpieczeństwem. Koszulki wyróżniały nas w tłumie. To też niepisany zwyczaj. Fundacja Achilles International Halina Koralewski zadbała o wszystko. Życiówki nie było, ale dałem radę. Z kolanem nie było gorzej. Wiedziałem już, że czeka mnie zabieg po powrocie. Kolejki - wiadomo. Swoje trzeba odczekać.
Rehabilitację po artroskopii łąkotki miałem ułatwioną - to moja praca. Po trzech tygodniach kule do kąta i trucht. Po trzech miesiącach dycha na MP osób niewidomych i niedowidzących w bydgoskim Myślęcinku bez bólu i opuchlizny. Trasa równa bez crossu dostosowana dla nas.

Czy rozsądnie jest tak ryzykować? Znam swoje ciało. Wiem na ile sobie mogę pozwolić. Utrata widzenia i sport wyostrza zmysły. Czucie wnętrza pozwala na bezpieczniejszą podróż w wysiłku. Na co dzień widzę powroty do sprawności i ostrzegawcze wizyty tych, co podjęli za szybko większe obciążenia. To nie tylko uczy. Buduje też doświadczenie na cudzych błędach.

W moim zawodzie wyczuwam wszystkie niedoskonałości napięcia mięśniowego. Wiem gdzie jest za dużo, a gdzie za mało pracy sportowej. Czuję zaniedbania, szczególnie u tych, co nie robią nic. To dramat sprawności. Często oczekują od nas cudu po jednej sesji. Tak się nie da. Masaż ma działać na mięśnie. Trudno je czasem znaleźć pod tłuszczową osłonką.

Najbardziej niebezpieczny cywilizacyjny zawód, to praca siedząca. Wtulony w obowiązek kręgosłup zniesie wiele jak po pracy zaprzęgniemy go do roboty. Tej kompensacyjnej. Kilkanaście minut dziennie wystarczy, aby przywrócić równowagę i zlikwidować nadczynności. Unikanie jej i wiara w młodość to spektrum wszystkich możliwych bolesnych przypadłości. Nie ma ucieczki od skutku, który tworzy przyczyna. Człowiek najbardziej się psuje jak nie jest mądrze używany.

Finały urazów sportowych i wypadków często łatwiej jest ogarnąć niż zaniedbane przez brak aktywności ciała. Czasami boli świadomość, że pacjenci są sami sobie winni. Tylko jak im wytłumaczyć, że kilkunastominutowy aktywny dotyk niczego nie zmieni? To wielomiesięczny proces zmiany wielu nawyków.

Mój czas walki o wynik się skończył. Biegam dla pewności siebie. Czuję, że wtedy żyję cały. Pogłębiająca się wada nie wpływa na bieganie. Widzę, że gorzej widzę. I jak to mówią niewidomi: nie widzę przeszkód.

Dzisiaj po śniegu – cudny biały puch w lekkim wybieganiu. Jestem sam. Widzę kontury podłoża. Daję radę na znanej trasie. Hantle, sztanga, gimnastyka to codzienny rytuał. Biegam ostrożnie. Wiem, że kolano jeszcze musi mieć czas na pełną regenerację. Na wiosnę mam nadzieję na szybsze rytmy
Nigdy nie zakładam słuchawek – muszę słyszeć otoczenie. Muzyka umila trening. Jednak wyłączenie w sobie jednego z filarów bezpieczeństwa jest ryzykowne na zatłoczonych ścieżkach. Rowery, przechodnie, elektryczne wynalazki, samochody - to niebezpieczne kontakty nie tylko niedowidzących biegaczy.

Brakuję mi kontaktu z tymi, co mają podobne problemy. Pandemia skasowała obozy. 30-40 osób z podobnymi ograniczeniami, to jednak duża siła wzajemnego wsparcia. Łatwiej wtedy o motywację.

Czekam na popandemiczne kontakty. Na ten świat, który zabrały nam wirusy. Niepełnosprawni sportowcy z rożnymi dysfunkcjami potrzebują często innych warunków do treningu. Nie ma znaczenia, czy to poziom mistrzostw świata, czy walka o podwórkowy heimat. Nie możemy żyć w zamknięciu - to potrzeba, którą ma każdy.

Nie boję się emerytury. ZUS już czeka. Jak będę biegał, to nie problem. Resocjalizacja społeczna u mnie ma inny wymiar. Korzystam z e-buków. Jak oglądamy seriale, filmy, mówimy między sobą - co słuchasz. Obrazy tworzy wyobraźnia. Nikt nie chce zależności od innych. Widmo zamkniętych kątów powoduje, że nawet jak mi się nie chce wyjść na trening zakładam ciuchy. Obowiązek wypracowany przez lata zaskakuje potrzebą. Pan taki szczupły i idzie biegać? To pytanie sąsiada zawsze wprawia mnie w dobry nastrój…

To było inne; nie tylko biegowe spotkanie z Pawłem Petelskim.
Paweł Hofman

Trening 8-14 lutego – tydzień z trudniejszą sobotą.
poniedziałek – Godzinny marszobieg – w crossowym terenie trudnym - dla relaksu i zmęczenia lub rozbieganie 30 min z 5-8 x szybki siłowy marsz po stroma górkę 40—60 m.
wtorek – Wolne
środa – Rozbieganie z 3 x 60-100m + 10 sek. przyśpieszenie, 50 trucht dla złapania oddechu i tak powtarzamy przez 6-12 min - 8 - 12 km
czwartek – Sprawność ogólna – gim, gumy oporowe, siła ogólna, rolowanie po rozbieganiu.
piątek – Wolne
sobota – Po rozgrzewce bieg ciągły z narastającą co 500 m szybkością (2-4 km). Zaczynamy od t-145 i co 500 m wskakujemy na pozom o 5 ud/min wyższy. Jak dystans 2 km, to o 10 ud/min. – 10-15 km.
niedziela –wolne lub swobodne wybieganie wg potrzeb.

Za tydzień: tętno czy tempo — co ma nas prowadzić?


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5