Oczy od pół wieku patrzą na żeglarzy
2021-09-18 14:45:04(ost. akt: 2021-09-18 14:53:53)
Kto żeglował po mazurskich jeziorach, zna je doskonale. Widać je z daleka i są swoistym drogowskazem, symbolem i znakiem rozpoznawczym. Takie oczy można zobaczyć tylko w jednym miejscu na Mazurach.
W tym roku mija 50 lat odkąd na budynku bosmanatu ośrodka nad jeziorem Kisajno pojawiły się oczy… Oczy Mazur Międzynarodowego Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej w Giżycku (znanego jako ośrodek Almatur). Dziś przypominamy ich historię.
Inicjatorem drogowskazu dla żeglarzy i wodniaków był ówczesny kierownik artystyczny ośrodka Marek Łaciak, dziennikarz telewizyjny, animator kultury, szef programowy studenckiego klubu Pałacyk, manager Kabaretu Elita oraz zespołów muzycznych, m.in. zespołu PAKT, z którym trafił w 1970 roku do Almaturu nad jezioro Kisajno… Spotkaliśmy się z Markiem Łaciakiem w jednym z giżyckich portów, gdzie opowiedział nam o oczach i swojej przygodzie na Mazurach.
Inicjatorem drogowskazu dla żeglarzy i wodniaków był ówczesny kierownik artystyczny ośrodka Marek Łaciak, dziennikarz telewizyjny, animator kultury, szef programowy studenckiego klubu Pałacyk, manager Kabaretu Elita oraz zespołów muzycznych, m.in. zespołu PAKT, z którym trafił w 1970 roku do Almaturu nad jezioro Kisajno… Spotkaliśmy się z Markiem Łaciakiem w jednym z giżyckich portów, gdzie opowiedział nam o oczach i swojej przygodzie na Mazurach.
Jak powstały oczy na budynku bosmanatu w Almaturze?
- W ośrodku, którego szefem był wówczas Fabian Borowik, organizowane były studenckie obozy żeglarskie. Odbywały się kursy i szkolenia, a także rejsy turystyczne, w których głównie uczestniczyli studenci szkoły teatralnej. Grupa artystyczna dostała dwie lub trzy łódki, jedna to była tak zwana nawojka robiona w Almaturze. Mieli swojego sternika i on z nimi pływał po jeziorach. Tak się złożyło pięknego poranka, że popłynęli na Dębową Górkę Łabędzim Szlakiem i pogubili się między wyspami. Pomylili kierunki na jeziorze. Zamiast płynąć do ośrodka, popłynęli zupełnie w inną stronę. Zagubili się. Brak orientacji. Musieliśmy coś wymyślić. Pojawił się jeden ze studentów Akademii Sztuk Pięknych i powiedział: słuchajcie, ja wam namaluję oczy. Jakie oczy? No takie oczy, żeby każdy widział je z jeziora i przepływając w pobliżu ośrodka wiedział, gdzie jest. Powiedziałem mu, żeby namalował oczy patrzące na wprost, żeby z każdej strony ośrodka było je dobrze widać.
- W ośrodku, którego szefem był wówczas Fabian Borowik, organizowane były studenckie obozy żeglarskie. Odbywały się kursy i szkolenia, a także rejsy turystyczne, w których głównie uczestniczyli studenci szkoły teatralnej. Grupa artystyczna dostała dwie lub trzy łódki, jedna to była tak zwana nawojka robiona w Almaturze. Mieli swojego sternika i on z nimi pływał po jeziorach. Tak się złożyło pięknego poranka, że popłynęli na Dębową Górkę Łabędzim Szlakiem i pogubili się między wyspami. Pomylili kierunki na jeziorze. Zamiast płynąć do ośrodka, popłynęli zupełnie w inną stronę. Zagubili się. Brak orientacji. Musieliśmy coś wymyślić. Pojawił się jeden ze studentów Akademii Sztuk Pięknych i powiedział: słuchajcie, ja wam namaluję oczy. Jakie oczy? No takie oczy, żeby każdy widział je z jeziora i przepływając w pobliżu ośrodka wiedział, gdzie jest. Powiedziałem mu, żeby namalował oczy patrzące na wprost, żeby z każdej strony ośrodka było je dobrze widać.
Był jakiś projekt, szkic?
- Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale projekt oczu klarował się w dyskusjach. Odwiedzało nas wiele osób, między innymi szef giżyckiej mleczarni, naczelnik miasta i po prostu dyskutowaliśmy. Być może jakiś projekt był, ale to były czasy luzu, nikt nie sprawdzał żadnych przepisów. Masz pomysł chłopie, dobra, rób.
- Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale projekt oczu klarował się w dyskusjach. Odwiedzało nas wiele osób, między innymi szef giżyckiej mleczarni, naczelnik miasta i po prostu dyskutowaliśmy. Być może jakiś projekt był, ale to były czasy luzu, nikt nie sprawdzał żadnych przepisów. Masz pomysł chłopie, dobra, rób.
I student zaczął malować swoje dzieło na budynku bosmanatu nad brzegiem Kisajna. Kim był artysta, autor oczu?
- Nazwiska autora, niestety, nie pamiętam. Minęło pół wieku… Wiem tylko, że wówczas był studentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Byłem szefem programowym, tysiące ludzi przyjeżdżało do Almaturu. Byli studenci, dziennikarze, żeglarze. Dużo się działo przez cały sezon. Dostał chłopak robotę, oczywiście za darmo, i zaczął malować.
Dlaczego oczy są czarne?
- Z farbami był problem, mieliśmy tylko czarną. Oczy malowane były na białej ścianie, która wśród zieleni była widoczna z daleka. I są czarne do dziś.
- Z farbami był problem, mieliśmy tylko czarną. Oczy malowane były na białej ścianie, która wśród zieleni była widoczna z daleka. I są czarne do dziś.
Jak długo powstawały?
- Artysta miał być w Almaturze tylko dwa tygodnie, a został do końca lata. Wykonał większość pracy, a po roku przyjechał i dokończył pracę. Oczy powstały między 15 lipca a końcem sierpnia 1971 roku. Po roku zobaczyliśmy efekt. Był niesamowity.
- Artysta miał być w Almaturze tylko dwa tygodnie, a został do końca lata. Wykonał większość pracy, a po roku przyjechał i dokończył pracę. Oczy powstały między 15 lipca a końcem sierpnia 1971 roku. Po roku zobaczyliśmy efekt. Był niesamowity.
Zieleń mazurskiej przyrody, błękitna toń jeziora i te oczy. Zainteresowanie było spore?
- Ogromne. Obok Almaturu znajduje się Centralny Ośrodek Sportu, a więc ośrodek międzynarodowy. Przebywały tam wówczas grupy z NRD, RFN, Związku Radzieckiego. Byli też Japończycy. Istniała obawa, że oczy spowodują jakieś zamieszanie. Ale było spokojnie.
- Ogromne. Obok Almaturu znajduje się Centralny Ośrodek Sportu, a więc ośrodek międzynarodowy. Przebywały tam wówczas grupy z NRD, RFN, Związku Radzieckiego. Byli też Japończycy. Istniała obawa, że oczy spowodują jakieś zamieszanie. Ale było spokojnie.
W 50. rocznicę ślubu z piękną studentką i Miss Almaturu z 1971 roku panią Haliną pływacie państwo po Kisajnie i widzi pan…
- Oczy. Czuję ogromną radość. Pomysł wymyślony ad hoc, na gorąco. Oczy tak wrosły w Giżycko i jezioro Kisajno, że już nie pamięta się dokładnie tej historii. Oczy po prostu są. Wszyscy, którzy płyną między Węgorzewem a Giżyckiem wiedzą, że są. Po wielu latach Międzynarodowe Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej przyjęło nazwę Oczy Mazur.
- Oczy. Czuję ogromną radość. Pomysł wymyślony ad hoc, na gorąco. Oczy tak wrosły w Giżycko i jezioro Kisajno, że już nie pamięta się dokładnie tej historii. Oczy po prostu są. Wszyscy, którzy płyną między Węgorzewem a Giżyckiem wiedzą, że są. Po wielu latach Międzynarodowe Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej przyjęło nazwę Oczy Mazur.
W giżyckim Almaturze spędził pan kilka sezonów, jak je pan wspomina?
- To były wspaniałe czasy. W kraju były tylko dwa wiodące ośrodki żeglarskie, które skupiały również artystów i ludzi kultury. To Fama w Świnoujściu i Almatur Międzynarodowe Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej w Giżycku. Trafiliśmy tutaj jako zespół PAKT, który miał uatrakcyjnić studentom pobyt. Graliśmy do tańca w namiocie cyrkowym tuż nad Kisajnem. A nad jeziorem dźwięk tak się niósł, że prawie w Węgorzewie było nas słychać. Zaczęli do nas przyjeżdżać różni ludzie i zapraszać na koncerty. Graliśmy w pobliskich miejscowościach, ośrodkach turystycznych, jednostkach wojskowych. Było wesoło. Kiedy zaproponowano mi tu pracę, zgodziłem się. Od razu awansowałem. Z domku kempingowego przeniosłem się do wygodnego pokoju. Dostałem rower służbowy.
Pamięta pan grupę kabaretową FIUT i nonstopówki?
- Na jednym z turnusów przebywała w ośrodku silna grupa aktorów: Jerzy Sztur, Bogdan Sobczuk, Dorota Pomykała, Janusz Rewiński, Marek Litewka i wiele innych osób. Tworzyli oni kabaret umownie nazwany FIUT, czyli Film I Uwentualnie Telewizja. Byli też studenci szkoły sztuk plastycznych. Organizowaliśmy happeningi, koncerty, wybory miss. W weekendy graliśmy do tańca w domu kultury w Giżycku, nonstopówki czy dyskoteki na żywo, jak to się wówczas mówiło. Zaproszono nas do twierdzy. Było to doskonałe miejsce na organizację happeningów i koncertów. Nie chwaląc się, odkryłem twierdzę Boyen dla celów imprezowych. Twierdza była ośrodkiem zamkniętym, ale powoli zaczęto tworzyć historię obiektu. To jest wspaniałe. Obserwuję, jak cudownie zmieniają się Mazury.
- Na jednym z turnusów przebywała w ośrodku silna grupa aktorów: Jerzy Sztur, Bogdan Sobczuk, Dorota Pomykała, Janusz Rewiński, Marek Litewka i wiele innych osób. Tworzyli oni kabaret umownie nazwany FIUT, czyli Film I Uwentualnie Telewizja. Byli też studenci szkoły sztuk plastycznych. Organizowaliśmy happeningi, koncerty, wybory miss. W weekendy graliśmy do tańca w domu kultury w Giżycku, nonstopówki czy dyskoteki na żywo, jak to się wówczas mówiło. Zaproszono nas do twierdzy. Było to doskonałe miejsce na organizację happeningów i koncertów. Nie chwaląc się, odkryłem twierdzę Boyen dla celów imprezowych. Twierdza była ośrodkiem zamkniętym, ale powoli zaczęto tworzyć historię obiektu. To jest wspaniałe. Obserwuję, jak cudownie zmieniają się Mazury.
A oczy na bosmanacie w porcie nad Kisajnem są wciąż te same.
- Tak. Miło jest powspominać.
- Tak. Miło jest powspominać.
Czym pan się teraz zajmuje?
- Muzealnictwem. Przygotowuję we Wrocławiu wystawę pt. Mazury Kraina Tysiąca Jezior i Tysiąca Bunkrów. Przyjeżdżam do Giżycka od pięciu lat i zbieram materiały. Według moich obliczeń najwięcej bunkrów w Europie jest na terenie Warmii i Mazur. Zwiedziłem już ponad 600 obiektów. Zgromadziłem około 800 zdjęć od Pisza po Węgorzewo. Zapraszam na wystawę.
- Muzealnictwem. Przygotowuję we Wrocławiu wystawę pt. Mazury Kraina Tysiąca Jezior i Tysiąca Bunkrów. Przyjeżdżam do Giżycka od pięciu lat i zbieram materiały. Według moich obliczeń najwięcej bunkrów w Europie jest na terenie Warmii i Mazur. Zwiedziłem już ponad 600 obiektów. Zgromadziłem około 800 zdjęć od Pisza po Węgorzewo. Zapraszam na wystawę.
Do zobaczenia na Łabędzim Szlaku i dziękuję za rozmowę
Renata Szczepanik
Renata Szczepanik
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez