Zorza zwiastowała wojnę
2021-06-06 16:00:00(ost. akt: 2021-06-01 12:28:32)
ROZMOWA \\ Publikujemy rozmowę wnuczki z dziadkiem sprzed kilku lat. Rozmowę przeprowadziła ze swoim dziadkiem wnuczka Marta. Autorem tekstu jest Jan Regulski, wieloletni pedagog, społecznik, publicysta.
— Marta: Dziadku, porozmawiajmy o czasach Twojego dzieciństwa i dorastania. Chodzi mi głównie o czas wojny. Powiedz mi proszę czy jest jakieś szczególne wydarzenie, które dokładnie pamiętasz z tamtego okresu? Opowiedz mi o nim.
— Dziadek: Zapamiętałem na całe życie zorzę, która pojawiła się na niebie w drugiej połowie sierpnia 1939r. Miałem wtedy 8 lat. Mama mnie i młodszemu bratu pokazywała tę kolorową łunę. Powiedziała, że zwiastuje ona wojnę.
— Skąd takie przypuszczenie?
— Od dawien dawna ludzie wierzyli w czary, gusła, zauroczenia. Na wiele sposobów zabezpieczali się od czarów, czarownic, czarowników. Np. należało odpukać 3 razy w niemalowane drzewo pod stołem, by ani diabeł, ani czarownica nie miała dojścia do danego delikwenta. Często, gdy ludzie nie umieli sobie wytłumaczyć jakiegoś zjawiska natury za pomocą rozumu, posługiwali się wiarą, opartą głównie na uczuciach.
— Powiedziałeś, że Twoja mama uznała zorzę za zwiastuna wojny, prawda?
—Tak.
— Powiedz mi w takim razie, czy miała rację? Czy coś wydarzyło się następnego dnia?
— Zorza wprowadziła niepokój. Następnego dnia, to był 23 sierpnia, mój tata został powołany do wojska. Rząd polski ogłosił bowiem powszechną mobilizację. Wtedy było już wiadomo, że wojna będzie. Odejściu taty towarzyszył płacz, bo mama została z trójką dzieci. Ja mając 8 lat, byłem najstarszy.
—Czy zostaliście wtedy sami w domu?
— Mieliśmy na stałe pracownika, który mieszkał u nas. Bardzo nam pomagał w tych trudnych dniach.
— Dziadku, a czy pamiętasz moment, w którym dowiedziałeś się, że wojna wybuchła? Jaka to była pora dnia? Jaka była wtedy pogoda?
— Pamiętam. Był to 1 września, nie poszedłem oczywiście do szkoły, bo została zamknięta. Był piękny, słoneczny dzień. Patrzyliśmy z mamą na bitwę polskich samolotów z niemieckimi. Zapamiętałem tę bitwę, ale mama przestraszona, że mogą bombardować wieś, wzięła nas, całą trójkę, kilkanaście metrów od domu w kukurydzę, która miała nas uratować od ewentualnego bombardowania. Drogą przechodziły wówczas w kierunku zachodnim jednostki WP, pięknie prezentowała się polska kawaleria.
— Co wtedy czułeś? Widząc walkę samolotów, polskie wojska, strach mamy.
— Dominującym uczuciem był właśnie strach. Głównie przed bombardowaniem, śmiercią, kalectwem. Na wsi ludzie mieli dwa odbiorniki radiowe na baterie. Mieszkańcy przekazywali sobie wiadomości, że walki toczą się, ale o możliwości przegranej wojny nikt nie mówił.
— Dlaczego?
— Wierzono w pomoc aliantów. Nikt nie pracował, choć była to pora prac jesiennych. Mieszkańcy zbierali się, słuchali radia, radzili, pocieszali się.
— A czy myślisz, że jako 8 letnie dziecko rozumiałeś powagę sytuacji? Rozumiałeś słowo wojna?
— Niewiele rozumiałem z tego, co mówili. Bałem się samolotów i szpiegów. Pamiętam, że dwaj mężczyźni przejeżdżali przez naszą wieś, zatrzymywali się, rozmawiali z mieszkańcami. Okazało się, że byli to niemieccy szpiedzy. Zostali zatrzymani. Powtarzałem, jak inni, że obronimy Polskę przed agresją.
— Rozumiem. Wspomniałeś wcześniej, że nikt nie pracował, a ludzie zbierali się, żeby słuchać radia i rozmawiać o tym, co się stanie. Powiedz mi, czy życie na wsi zmieniło się w tamtym czasie?
— Życie na wsi zmieniło się i to zasadniczo po przegranej wojnie. Niemcy nałożyli na rolników drakońskie kontygenty i podatki, dlatego bieda aż piszczała. Mama wirowała mleko, bo śmietana była potrzebna na kupno nafty, soli, drożdży, rzadziej cukru, gdyż wykorzystywano wówczas sacharynę. Nie było polskich pism, poza gadzinówkami, których nikt nie czytał. Mieszkańcy oddawali również zboże Akowcom. Przyjeżdżali nocami, ludzie dobrowolnie wspierali zgrupowanie Kampinos, które liczyło wówczas ponad 1000 partyzantów. Jednego wieczoru rozpoznałem swojego kuzyna z Kępiastego, który nadzorował transport zboża. Mama powiedziała, że był przejazdem.
— Mama nie powiedziała Ci prawdy? Dlaczego?
— Dorośli ukrywali przed dziećmi wiedzę o partyzantach.
— Dlaczego? Chcieli ich przed czymś uchronić?
— Tak, Dzieci przy pomocy bicia i strachu łatwo można było zmusić do powiedzenia prawdy. Niemcy posługiwali się biciem, zastraszaniem, starsi byli bardziej odporni na terror.
— Dużo mówisz o partyzantach. Czy na Twojej wsi dochodziło do jakichś walk partyzanckich?
— Przeżyłem dwukrotny atak partyzantów na naszą wieś Zaborówek, w której przebywała jednostka niemiecka. Akowcy chcieli ją zlikwidować. Z dwóch stron mieli zaatakować wieś, ale jedna grupa nie dotarła na czas. Niemcy się obronili. Spalone zostało jedno gospodarstwo. Gdyby był wiatr, mogła pójść z dymem cała wieś. Siedzieliśmy z rodzicami w piwnicy. Kilku partyzantów zginęło. Niemcy po odparciu zagrożenia sprawdzali, czy byli obecni wszyscy. Byli, choć jeden należał do AK, ale był wówczas obecny. Dlatego nikt z mieszkańców nie poniósł konsekwencji.
— Czyli akcje partyzantów nie zawsze były do końca przemyślane i dobrze przeprowadzone?
— Dokładnie. Drugi raz zaatakowali partyzanci grupę przejeżdżających Niemców. Zabili 8. Z zemsty Niemcy spalili wieś Janówek i 8 gospodarstw z naszej wsi. Wszystkich mężczyzn zabrali z końmi i wozami, przed podpaleniem jednak obrali ludzi do gołej skóry.
— Mówisz o tym, że zabrano wszystkich mężczyzn. Twojego tatę też?
— Tak, ale na szczęście mojemu ojcu udało się uciec z konwoju. Mama z dziećmi zorganizowała ucieczkę do Górnej Wsi. Widać było łuny palącej się, bombardowanej Warszawy. Wymienione miejscowości znajdowały się w części peryferyjnej Puszczy Kampinoskiej. Kierownictwo Zgrupowania AK mieściło się we wsi Wiersze. Przez pierwszych 5 lat okupacji Niemcy nie wchodzili w głąb Puszczy, dlatego jej centralna część stanowiła bezpieczny teren dla samolotów alianckich dokonujących zrzuty broni, amunicji, żywności, także wyszkolonych na Zachodzie działaczy ruchu oporu. Puszcza Kampinoska stanowiła więc przez wiele lat zaplecze dla mieszkańców stołecznego miasta.
—To bardzo ciekawe co mówisz. Wiele faktów pamiętasz. Ale chciałabym teraz porozmawiać trochę o teraźniejszości, dobrze? Jesteś w takim momencie swojego życia, kiedy bardzo dużo się dzieje – otrzymałeś nagrodę za krzewienie lokalnego patriotyzmu, w 2012 r. wydałeś pierwszą książkę, później kolejne. Patriotyzm jest znaczącą kwestią w Twojej pracy i Twoim życiu. Jak myślisz, czy jest to efektem tego, że przeżyłeś wojnę?
— Ze względu na konspirację, wiele spraw politycznych starsi ukrywali przed dziećmi, dlatego istotę patriotyzmu poznałem po wojnie. W czasie wojny nie było polskich szkół, dopiero dzięki zdobytej wiedzy mogłem głębiej poznać istotę polskiej miłości ojczyzny, patriotyzm bowiem jest pojęciem złożonym. W jego skład wchodzą między innymi takie wartości jak przestrzeganie tradycji, obchodzenie świąt państwowych i kościelnych, śpiewanie kolęd, pieśni religijnych i patriotycznych, więzy rodzinne, język, religia i inne. Szanowano podobne przekonania, miały też miejsce „serdeczne rodaków rozmowy”, mieszkańcy bardzo sobie pomagali. Poznałem z bliska tę niezwykłą solidarność, ale zrozumienie patriotyzmu, różnych jego odmian nastąpiło w moich życiu po wojnie.
— Czy wojna czegoś Cię nauczyła? Co odebrała?
— Odebrała beztroskie dzieciństwo, lata szkolne, ograniczyła zabawy z rówieśnikami, wycieczki szkolne, radość. Mieszkałem na wsi. Pomagałem rodzicom utrzymującym się z rolnictwa. Chodziłem też na zarobek, kosząc trawy, zboże, wykonując inne prace, by łatwiej mogli związać koniec z końcem. Przekonałem się również, że wojna jest złem, posługuje się nienawiścią, terrorem, natomiast dobrem są miłość, pokój, solidarność.
— Porozmawiajmy jeszcze o czasach współczesnych. Panuje opinia, że dzisiaj ludzi nie byłoby stać na tak ogromne poświęcenie jak walka i oddanie życia dla dobra ojczyzny?
— Z doświadczeń wielu przegranych powstań wynika, że bardziej celowe było wykorzystywanie pokojowej drogi służącej ojczyźnie będącej w niewoli. Wskazywali na nią m.in. pozytywiści, którzy stali na stanowisku, że więcej można zrobić dobrego w trudnym czasie za pomocą patriotyzmu pracy, pracy organicznej czy pracy u podstaw. Bliskie też rodakom w czasie niewoli było przekonanie Józefa Piłsudskiego: romantyzm w celach, pozytywizm w środkach. Po 1945 r. podobne poglądy stały się znowu bliskie choćby dlatego, że spis powszechny przeprowadzony w 1946 r. wykazał, że było nas 24 mln. W stosunku do 1939 r. brakowało 11 mln. Także dlatego w styczniu 1945 r. rozwiązano Armię Krajową. W tym samym czasie został utworzony Ruch Oporu Bez Wojny I Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Bolesław Srocki, działacz tej organizacji nawoływał: „Wychodźmy z lasu, przejmujmy kolejne posterunki życia publicznego”. Jednak w pierwszych latach powojennych ubowcy stosowali podobne metody jak gestapowcy, dlatego dochodziło do czynów zbrojnych. W 1951 r. skazywali działaczy opozycji nawet na pięciokrotną karę śmierci. Znaczące zmiany nastąpiły dopiero po październiku 1956 r. Wykorzystywaliśmy z pozytywnym skutkiem tamte idee. W 1989r. odzyskaliśmy niepodległość w sposób bezkrwawy dzięki porozumieniu władz komunistycznych z opozycją i korzystnej sytuacji międzynarodowej. W wolnej ojczyźnie rodacy przystąpili do tworzenia, odrzucili walkę, a wprowadzali trudne, ale potrzebne reformy w wielu dziedzinach życia. Wolność uskrzydlała ich przeogromny wysiłek zmierzający do wprowadzania zmian na lepsze. Do przyśpieszenia postępu przyczyniło się także wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i NATO.
— Faktycznie jest wiele czynów świadczących o patriotyzmie współczesnych Polaków. Dziadku chciałam Ci bardzo podziękować za tę rozmowę. Dowiedziałam się wielu bardzo ciekawych faktów, nie tylko dotyczących Twojego życia, wspomnień z czasów wojny, ale odnoszących się także do trudnych lat powojennych.
— Dziadek: Zapamiętałem na całe życie zorzę, która pojawiła się na niebie w drugiej połowie sierpnia 1939r. Miałem wtedy 8 lat. Mama mnie i młodszemu bratu pokazywała tę kolorową łunę. Powiedziała, że zwiastuje ona wojnę.
— Skąd takie przypuszczenie?
— Od dawien dawna ludzie wierzyli w czary, gusła, zauroczenia. Na wiele sposobów zabezpieczali się od czarów, czarownic, czarowników. Np. należało odpukać 3 razy w niemalowane drzewo pod stołem, by ani diabeł, ani czarownica nie miała dojścia do danego delikwenta. Często, gdy ludzie nie umieli sobie wytłumaczyć jakiegoś zjawiska natury za pomocą rozumu, posługiwali się wiarą, opartą głównie na uczuciach.
— Powiedziałeś, że Twoja mama uznała zorzę za zwiastuna wojny, prawda?
—Tak.
— Powiedz mi w takim razie, czy miała rację? Czy coś wydarzyło się następnego dnia?
— Zorza wprowadziła niepokój. Następnego dnia, to był 23 sierpnia, mój tata został powołany do wojska. Rząd polski ogłosił bowiem powszechną mobilizację. Wtedy było już wiadomo, że wojna będzie. Odejściu taty towarzyszył płacz, bo mama została z trójką dzieci. Ja mając 8 lat, byłem najstarszy.
—Czy zostaliście wtedy sami w domu?
— Mieliśmy na stałe pracownika, który mieszkał u nas. Bardzo nam pomagał w tych trudnych dniach.
— Dziadku, a czy pamiętasz moment, w którym dowiedziałeś się, że wojna wybuchła? Jaka to była pora dnia? Jaka była wtedy pogoda?
— Pamiętam. Był to 1 września, nie poszedłem oczywiście do szkoły, bo została zamknięta. Był piękny, słoneczny dzień. Patrzyliśmy z mamą na bitwę polskich samolotów z niemieckimi. Zapamiętałem tę bitwę, ale mama przestraszona, że mogą bombardować wieś, wzięła nas, całą trójkę, kilkanaście metrów od domu w kukurydzę, która miała nas uratować od ewentualnego bombardowania. Drogą przechodziły wówczas w kierunku zachodnim jednostki WP, pięknie prezentowała się polska kawaleria.
— Co wtedy czułeś? Widząc walkę samolotów, polskie wojska, strach mamy.
— Dominującym uczuciem był właśnie strach. Głównie przed bombardowaniem, śmiercią, kalectwem. Na wsi ludzie mieli dwa odbiorniki radiowe na baterie. Mieszkańcy przekazywali sobie wiadomości, że walki toczą się, ale o możliwości przegranej wojny nikt nie mówił.
— Dlaczego?
— Wierzono w pomoc aliantów. Nikt nie pracował, choć była to pora prac jesiennych. Mieszkańcy zbierali się, słuchali radia, radzili, pocieszali się.
— A czy myślisz, że jako 8 letnie dziecko rozumiałeś powagę sytuacji? Rozumiałeś słowo wojna?
— Niewiele rozumiałem z tego, co mówili. Bałem się samolotów i szpiegów. Pamiętam, że dwaj mężczyźni przejeżdżali przez naszą wieś, zatrzymywali się, rozmawiali z mieszkańcami. Okazało się, że byli to niemieccy szpiedzy. Zostali zatrzymani. Powtarzałem, jak inni, że obronimy Polskę przed agresją.
— Rozumiem. Wspomniałeś wcześniej, że nikt nie pracował, a ludzie zbierali się, żeby słuchać radia i rozmawiać o tym, co się stanie. Powiedz mi, czy życie na wsi zmieniło się w tamtym czasie?
— Życie na wsi zmieniło się i to zasadniczo po przegranej wojnie. Niemcy nałożyli na rolników drakońskie kontygenty i podatki, dlatego bieda aż piszczała. Mama wirowała mleko, bo śmietana była potrzebna na kupno nafty, soli, drożdży, rzadziej cukru, gdyż wykorzystywano wówczas sacharynę. Nie było polskich pism, poza gadzinówkami, których nikt nie czytał. Mieszkańcy oddawali również zboże Akowcom. Przyjeżdżali nocami, ludzie dobrowolnie wspierali zgrupowanie Kampinos, które liczyło wówczas ponad 1000 partyzantów. Jednego wieczoru rozpoznałem swojego kuzyna z Kępiastego, który nadzorował transport zboża. Mama powiedziała, że był przejazdem.
— Mama nie powiedziała Ci prawdy? Dlaczego?
— Dorośli ukrywali przed dziećmi wiedzę o partyzantach.
— Dlaczego? Chcieli ich przed czymś uchronić?
— Tak, Dzieci przy pomocy bicia i strachu łatwo można było zmusić do powiedzenia prawdy. Niemcy posługiwali się biciem, zastraszaniem, starsi byli bardziej odporni na terror.
— Dużo mówisz o partyzantach. Czy na Twojej wsi dochodziło do jakichś walk partyzanckich?
— Przeżyłem dwukrotny atak partyzantów na naszą wieś Zaborówek, w której przebywała jednostka niemiecka. Akowcy chcieli ją zlikwidować. Z dwóch stron mieli zaatakować wieś, ale jedna grupa nie dotarła na czas. Niemcy się obronili. Spalone zostało jedno gospodarstwo. Gdyby był wiatr, mogła pójść z dymem cała wieś. Siedzieliśmy z rodzicami w piwnicy. Kilku partyzantów zginęło. Niemcy po odparciu zagrożenia sprawdzali, czy byli obecni wszyscy. Byli, choć jeden należał do AK, ale był wówczas obecny. Dlatego nikt z mieszkańców nie poniósł konsekwencji.
— Czyli akcje partyzantów nie zawsze były do końca przemyślane i dobrze przeprowadzone?
— Dokładnie. Drugi raz zaatakowali partyzanci grupę przejeżdżających Niemców. Zabili 8. Z zemsty Niemcy spalili wieś Janówek i 8 gospodarstw z naszej wsi. Wszystkich mężczyzn zabrali z końmi i wozami, przed podpaleniem jednak obrali ludzi do gołej skóry.
— Mówisz o tym, że zabrano wszystkich mężczyzn. Twojego tatę też?
— Tak, ale na szczęście mojemu ojcu udało się uciec z konwoju. Mama z dziećmi zorganizowała ucieczkę do Górnej Wsi. Widać było łuny palącej się, bombardowanej Warszawy. Wymienione miejscowości znajdowały się w części peryferyjnej Puszczy Kampinoskiej. Kierownictwo Zgrupowania AK mieściło się we wsi Wiersze. Przez pierwszych 5 lat okupacji Niemcy nie wchodzili w głąb Puszczy, dlatego jej centralna część stanowiła bezpieczny teren dla samolotów alianckich dokonujących zrzuty broni, amunicji, żywności, także wyszkolonych na Zachodzie działaczy ruchu oporu. Puszcza Kampinoska stanowiła więc przez wiele lat zaplecze dla mieszkańców stołecznego miasta.
—To bardzo ciekawe co mówisz. Wiele faktów pamiętasz. Ale chciałabym teraz porozmawiać trochę o teraźniejszości, dobrze? Jesteś w takim momencie swojego życia, kiedy bardzo dużo się dzieje – otrzymałeś nagrodę za krzewienie lokalnego patriotyzmu, w 2012 r. wydałeś pierwszą książkę, później kolejne. Patriotyzm jest znaczącą kwestią w Twojej pracy i Twoim życiu. Jak myślisz, czy jest to efektem tego, że przeżyłeś wojnę?
— Ze względu na konspirację, wiele spraw politycznych starsi ukrywali przed dziećmi, dlatego istotę patriotyzmu poznałem po wojnie. W czasie wojny nie było polskich szkół, dopiero dzięki zdobytej wiedzy mogłem głębiej poznać istotę polskiej miłości ojczyzny, patriotyzm bowiem jest pojęciem złożonym. W jego skład wchodzą między innymi takie wartości jak przestrzeganie tradycji, obchodzenie świąt państwowych i kościelnych, śpiewanie kolęd, pieśni religijnych i patriotycznych, więzy rodzinne, język, religia i inne. Szanowano podobne przekonania, miały też miejsce „serdeczne rodaków rozmowy”, mieszkańcy bardzo sobie pomagali. Poznałem z bliska tę niezwykłą solidarność, ale zrozumienie patriotyzmu, różnych jego odmian nastąpiło w moich życiu po wojnie.
— Czy wojna czegoś Cię nauczyła? Co odebrała?
— Odebrała beztroskie dzieciństwo, lata szkolne, ograniczyła zabawy z rówieśnikami, wycieczki szkolne, radość. Mieszkałem na wsi. Pomagałem rodzicom utrzymującym się z rolnictwa. Chodziłem też na zarobek, kosząc trawy, zboże, wykonując inne prace, by łatwiej mogli związać koniec z końcem. Przekonałem się również, że wojna jest złem, posługuje się nienawiścią, terrorem, natomiast dobrem są miłość, pokój, solidarność.
— Porozmawiajmy jeszcze o czasach współczesnych. Panuje opinia, że dzisiaj ludzi nie byłoby stać na tak ogromne poświęcenie jak walka i oddanie życia dla dobra ojczyzny?
— Z doświadczeń wielu przegranych powstań wynika, że bardziej celowe było wykorzystywanie pokojowej drogi służącej ojczyźnie będącej w niewoli. Wskazywali na nią m.in. pozytywiści, którzy stali na stanowisku, że więcej można zrobić dobrego w trudnym czasie za pomocą patriotyzmu pracy, pracy organicznej czy pracy u podstaw. Bliskie też rodakom w czasie niewoli było przekonanie Józefa Piłsudskiego: romantyzm w celach, pozytywizm w środkach. Po 1945 r. podobne poglądy stały się znowu bliskie choćby dlatego, że spis powszechny przeprowadzony w 1946 r. wykazał, że było nas 24 mln. W stosunku do 1939 r. brakowało 11 mln. Także dlatego w styczniu 1945 r. rozwiązano Armię Krajową. W tym samym czasie został utworzony Ruch Oporu Bez Wojny I Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Bolesław Srocki, działacz tej organizacji nawoływał: „Wychodźmy z lasu, przejmujmy kolejne posterunki życia publicznego”. Jednak w pierwszych latach powojennych ubowcy stosowali podobne metody jak gestapowcy, dlatego dochodziło do czynów zbrojnych. W 1951 r. skazywali działaczy opozycji nawet na pięciokrotną karę śmierci. Znaczące zmiany nastąpiły dopiero po październiku 1956 r. Wykorzystywaliśmy z pozytywnym skutkiem tamte idee. W 1989r. odzyskaliśmy niepodległość w sposób bezkrwawy dzięki porozumieniu władz komunistycznych z opozycją i korzystnej sytuacji międzynarodowej. W wolnej ojczyźnie rodacy przystąpili do tworzenia, odrzucili walkę, a wprowadzali trudne, ale potrzebne reformy w wielu dziedzinach życia. Wolność uskrzydlała ich przeogromny wysiłek zmierzający do wprowadzania zmian na lepsze. Do przyśpieszenia postępu przyczyniło się także wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i NATO.
— Faktycznie jest wiele czynów świadczących o patriotyzmie współczesnych Polaków. Dziadku chciałam Ci bardzo podziękować za tę rozmowę. Dowiedziałam się wielu bardzo ciekawych faktów, nie tylko dotyczących Twojego życia, wspomnień z czasów wojny, ale odnoszących się także do trudnych lat powojennych.
Jan Regulski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)