WYWIAD. Szeremietiew: Skóra cierpnie, gdy pomyślę, że te oczajdusze plujące na polski mundur wróciłyby do władzy

2023-09-22 06:28:17(ost. akt: 2023-09-22 06:38:17)
Prof. Romuald Szeremietiew

Prof. Romuald Szeremietiew

Autor zdjęcia: Youtube/wPolsce.pl

„Przez lata pisałem o polskiej obronności i przed wszystkimi rzeczami, których dziś dowiadujemy się z odtajnionych oficjalnie dokumentów, przez lata przestrzegałem. Pokazywałem, że przygotowali armię, która będzie w stanie bronić kraju nie dłużej niż trzy dni” - mówi prof. Romuald Szeremietiew, były wiceszef MON, w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Czy to film Agnieszki Holland uderza w wizerunek polskich żołnierzy, polskiej Straży Granicznej, polskiego państwa i społeczeństwa, czy - jak stwierdził dziś w Kaliszu lider PO Donald Tusk - to polskie władze „plują w twarz” żołnierzom i funkcjonariuszom, każąc im wpuszczać do Polski tych, którzy zapłacili za wizę, ale „nie wpuścić kobiety z dzieckiem?”

Prof. Romuald Szeremietiew: Film rzeczywiście sprawia wrażenie paskudnego paszkwilu, a co więcej - przemyślana próba zniszczenia Polski, która bardzo pomagała (i pomaga nadal) uchodźcom z Ukrainy. Cały świat zobaczył te sceny na granicy polsko-ukraińskiej. Miliony ludzi trafiających do sąsiedniego kraju, który przyjmuje ich z otwartymi ramionami. Ludzie przyjmują uchodźców do swoich domów, dzielą się tym, co mają. W świat poszedł wspaniały obraz naszego kraju. I teraz taki paszkwil też pójdzie w świat, będzie pokazywany w kinach, w telewizjach, ma ten obraz Polski, szlachetnej i pięknej, zniszczyć.

To jest wyjątkowo paskudne zachowanie, na które brak mi słów.

I teraz w świat idzie obraz Polski, której żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej rzekomo podają imigrantom wodę z tłuczonym szkłem czy wypychają ciężarne kobiety na drut kolczasty. A film chwalą zachodni krytycy, którzy być może nie zdają sobie sprawy, że cały kryzys na granicy polsko-białoruskiej został sztucznie wytworzony przez Łukaszenkę.

My Polacy, z naszą cywilizacją i kulturą, mamy bardzo wielu wrogów, różnej maści. I tych wrogów zawsze irytuje, gdy pojawia się ktoś, kto jest uczciwy, czysty, sprawiedliwy. Zrobią więc wszystko, by pokazać, że jest dokładnie odwrotnie - a więc, że jesteśmy nieuczciwi, niesprawiedliwi i brudni. I jeśli idzie o Polskę, jest to stara metoda, stosowana od wieków. Robili to bolszewicy, komuniści, a dziś - różni ich spadkobiercy, którzy, niestety, panoszą się również w polskiej przestrzeni cywilizacji i kultury.

Tak zwana narracja o Polsce jako kraju „ksenofobów”, „homofobów”, „rusofobów” i w ogóle wszystkiego, co najgorsze, została uruchomiona również wówczas, gdy pojawili się ci zwożeni przez Putina i Łukaszenkę na granice z Unią Europejską. Później jednak, gdy ruszyły fale rzeczywistych uchodźców, z Ukrainy. Cały świat był zachwycony, słyszeliśmy słowa uznania i gratulacje, że Polacy tak pięknie się zachowali. Zaczęły zresztą pojawiać się również opinię, że nie jest prawdą, że Polacy są ksenofobami. Że Polska jest krajem bardzo przyjaznym i reagujemy bardzo dobrze na ludzi o innym kolorze skóry czy wyznających inną wiarę i nie ma na naszych ulicach takich scen, jak na ulicach krajów zachodnioeuropejskich.

A że zniszczyć takiego obrazu się jednak nie da, potrzeba było przynajmniej go podważyć.
Część środowisk w Polsce, w tym wspomniany wcześniej Donald Tusk - próbuje podważyć ten obraz również wykorzystując kryzys w relacjach z Ukrainą.

To się wszystko wyprostuje. Ktoś namieszał w głowach Zełenskiemu i paru jego ministrom i zaczęli mówić jakieś głupstwa. Ale już zaczęły pojawiać się głosy trzeźwości, także po stronie ukraińskiej. Każdy odpowiedzialny ukraiński polityk zdaje sobie sprawę, że poza Polską, bardziej uczciwych przyjaciół Ukraina nie ma.

Wbrew temu, co twierdzi lider PO, który - po wypowiedzi premiera Morawieckiego na temat zaprzestania dozbrajania Ukrainy przekonuje dziś, że PiS najpierw oddało sąsiadom wszystkie czołgi, a teraz wypowie im wojnę, że rząd nie potrafił pomóc Ukrainie bez uszczerbku dla Polski i całą tę pomoc złożył na barki obywateli?

Szczęśliwie nie uczestniczę aktywnie w polityce i nie muszę komentować takich wypowiedzi tego człowieka.

To może skomentuje Pan przypomniane niedawno przez ministra Błaszczaka plany obrony Rzeczpospolitej z czasów rządów PO-PSL, które sprowadzały się w zasadzie do oddania Rosji niemal całej wschodniej części naszego kraju?
Przez lata pisałem o polskiej obronności i przed wszystkimi rzeczami, których dziś dowiadujemy się z odtajnionych oficjalnie dokumentów, przez lata przestrzegałem. Pokazywałem, że przygotowali armię, która będzie w stanie bronić kraju nie dłużej niż trzy dni.

Pokazywałem, jakimi siłami dysponujemy, że jesteśmy w stanie, przy mocnym wyjściu, obronić mniej więcej 1 terytorium naszego kraju. Opisywałem to wszystko, ale wówczas nie brano tego poważnie, nikt specjalnie się tym nie przejmował.

Aż przyszło duże „BUM” na Ukrainie, okazało się, że armii nie mamy i trzeba teraz nadganiać stracony czas.

W 2018 r. napisałem książkę „Stracone dziesięciolecie”, odnoszącą się do lat 2007-2017, pokazując, że nie podejmowano niezbędnych działań dotyczących obrony. Powoli zaczęło się to zmieniać, w 2015 r., po dojściu do władzy Zjednoczonej Prawicy.
Też nie od razu, z pewnym zamieszaniem, ale teraz idzie to już pełną parą. I dziękuję Bogu, że tak się dzieje. Jedyne, co mnie martwi, to czy mamy wystarczająco dużo czasu, aby zrealizować wszystkie te ambitne plany zbrojeniowe, czy Ukraina się utrzyma - daj Panie Boże, i wreszcie: że zbudowanie 300-tysięcznej armii nie jest wcale prostą sprawą. Jeszcze trudniejszą jest to, że 300 tysięcy żołnierzy nie wystarczy. W razie mobilizacji potrzebne jest kilkaset tysięcy żołnierzy. Pytanie, skąd wziąć tylu przeszkolonych wojskowo ludzi. Wojna to nie żarty i w związku z tym musimy też rozwiązać te problemy dotyczące naszej obronności. Życzę więc Zjednoczonej Prawicy, aby wygrała najbliższe wybory. To podstawowy warunek, bo jeśli do władzy dojdą te oczajdusze, które plują na polski mundur, tak bardzo osłabiły armię i do tego jeszcze przygotowały pseudo plan obrony, to skóra mi cierpnie. Nie można do tego dopuścić.

Bardzo dziękuję za rozmowę.
Joanna Jaszczuk

Dziennikarka portalu wPolityce.pl. Od polityki uciekam czasem w literaturę i muzykę.
Tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl