To prawdziwe perełki ze śmietnika. Nie tylko hobby, ale prawdziwy ratunek dla planety

2023-08-27 19:00:00(ost. akt: 2023-08-25 14:53:13)
Klika ze śmietnika, pokazuje, że wynajdowanie perełek w kontenerach ma sens.

Klika ze śmietnika, pokazuje, że wynajdowanie perełek w kontenerach ma sens.

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Moda na przedmioty vintage, z drugiej ręki, to nie tylko hobby, ale także ratunek dla naszej planety. Marta Pęczak, założycielka profilu na Instagramie – Klika ze śmietnika, pokazuje, że wynajdowanie perełek w kontenerach ma sens.
— Co wartościowego upolowałam? Takich rzeczy jest mnóstwo, choć osobiście jestem fanką porcelany i szkła, więc tego głównie szukam — przyznaje Marta Pęczak. — Dużo mebli, które aktualnie mam w mieszkaniu, pochodzi z wystawek bądź znalazłam na grupach, które dziś z powodzeniem funkcjonują w mediach społecznościowych. To oczywiście „Uwaga, śmieciarka jedzie”, która teraz działa w niemal każdym mieście. Dużo dzieje się w kierunku odzyskiwania starych przedmiotów. Są „Szafodzielnie”, „Książkodzielnie”. Jest tego naprawdę sporo.
Choć coraz więcej osób wie, że zamiast kupować, lepiej dać drugie życie starym przedmiotom. Pasja zbierania wartościowych przedmiotów, które często trafiają się na śmietniku, zrodziła się u Marty całkiem przypadkowo, w czasie spacerów.
— To nie jest tak, że celowo szukam tych rzeczy. Po prostu dużo spaceruję, a że po drodze są śmietniki, to czasem też do nich zaglądam — przyznaje.

W kontenerach na śmieci można znaleźć dosłownie wszystko. Niestety czasem to smutne historie, bo są tam osobiste pamiątki, rodzinne fotografie. Zdarza się, że ktoś pozbywa się bez sentymentu rzeczy osoby, która zmarła. Często w ten sposób na śmietnik wyrzucane są całkiem dobre zastawy stołowe.

— Pół biedy, jeśli ktoś zdobędzie się na odrobinę wysiłku i wpakuje taką zastawę w karton, żeby talerze nie potłukły się. Najczęściej jednak wyrzucana jest z całą resztą i często trudno już cokolwiek uratować. Czasem też ktoś wrzuci zastawę porcelanową do pojemnika na szkło, co jest z kolei zupełnie niezgodne z zasadami segregacji — tłumaczy. — Nie rozumiem tylko, że potem ktoś kupuje nową zastawę, a przecież ta stara miała podobną funkcjonalność. Można było ją jeszcze używać.

Na śmietniku ląduje też dużo odzieży. Czasem ktoś zapakuje ją tak, by się nie zabrudziła. W ten sposób Marta znalazła całkiem pokaźną kolekcję designerskich sukienek. Wprawdzie nie myślała, że wróci do domu z kolejnymi ubraniami, bo szukała porcelany, ale po czasie oceniła, że było warto. Sukienki wykonane były z wysokiej jakości materiałów, m.in. lnu.

— To było trochę szalone, bo ktoś reklamówkę z tymi ubraniami wrzucił do śmieci zmieszanych — wspomina. — Nie każdy też zobaczyłby w nich potencjał. Jednak ja, jako absolwentka Akademii Sztuk Pięknych, zauważyłam ich wartość.

Na śmietnikach można znaleźć też lampy, dywany i wiele innych przedmiotów domowego użytku. Rzeczy, które z powodzeniem mogłyby być jeszcze używane.

— Wydaje mi się, że to też pokłosie mody na minimalizm — dodaje. — Wolimy przebywać w mieszkaniu, w którym nie ma zbyt wielu przedmiotów. Dziś można też znaleźć wiele profili na Instagramie, których twórcy zachęcają wręcz, by pozbywać się nawet tych bardzo osobistych rzeczy. Mnie jednak zawsze, kiedy na śmietniku widzę stare zdjęcia, niektóre pochodzące nawet sprzed kilkudziesięciu lat, robi się przykro.

W pewnym momencie Marta postanowiła, że swoje śmietnikowe łowy będzie prezentować na profilu na Instagramie. Tak powstała Klika ze śmietnika.

— Pomyślałam sobie, że warto przełamać pewne tabu, pokazać, że na śmietniku można znaleźć naprawdę wartościowe rzeczy. Śmieci postrzegane są jako brudne, że nie powinno się ich dotykać. A przecież często tak nie jest — wspomina. — Oczywiście, że towarzyszyły mi wątpliwości. Wciąż wiele osób uważa przeszukiwanie śmietników za coś kontrowersyjnego. Kiedy już profil powstał spodziewałam się hejtu i negatywnych komentarzy. Czekało mnie przyjemne zaskoczenie. Hejtu aż tak nie ma, a wiele osób mnie wspiera i kibicuje. Wiedziałam też, że warto się tym dzielić i pokazywać pewne mechanizmy. Wskazywać, że lepiej pewne rzeczy naprawić, niż kupować kolejne, nowe.
Chodzenie po śmietnikach uczy odwagi i uważności. A także jest źródłem przyjemności, kiedy znajdziemy coś wartościowego. A co najważniejsze – jest to nasz osobisty wkład w segregację. Te wszystkie wazony, talerze, talerzyki, kubeczki, kiedy trafią do śmieci zmieszanych, są praktycznie nie do odzyskania. Czasem aż szkoda, by wylądowały na wysypisku. Sensem jest też sam etap poszukiwania. Dodatkowo też Marta lubi ładne przedmioty, jest w końcu absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, więc cieszą je te wszystkie Włocławki czy kunsztowne wazony z PRL-u, których jest dziś już coraz mniej.

— To samo poszukiwanie jest źródłem emocji. Czasem spaceruję i nie trafia się nic godnego uwagi, by za chwilę znaleźć coś ciekawego. Mam w kolekcji książkę z 1850 roku i wiele zdjęć z początku XX wieku — mówi Marta Pęczak. — Doceniam też obrazy, które znajduję. Uwielbiam stare przedmioty, choć często nie przedstawiają one zbyt dużej wartości materialnej. Tak jest ze wspomnianą książką. Podziwiam kunszt jej wykonania. Przetrwała 170 lat i wylądowała na śmietniku. To przykre.

Teraz Marta, absolwentka ASP, studiuje kolejny kierunek – „twórcze pisanie”. Powstaje projekt, gdzie każda znaleziona fotografia otrzyma od autorki wymyśloną historię.

— Nie znam osób ze zdjęć, nie jestem z nimi związana. Mogę jednak opisać ich emocje, myśli. To będą krótkie poetyckie teksty. Chciałabym, by później projekt uzupełniła wystawa połączona z najciekawszymi i najstarszymi rzeczami znalezionymi przeze mnie na śmietniku — podsumowuje. — Myślę, że taka wystawa mogłaby być ciekawa również dla osób, które krytycznie podchodzą do wyszukiwania rzeczy w kontenerach.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz