Rowerowa Obwodnica Olsztyna (54) : Gdzie nie spluniesz, trafisz na wodę lub śmieci
2023-07-13 07:50:00(ost. akt: 2023-09-29 07:47:07)
Tak mój znajomy odpowiedział na pytanie kolegi z Podlasia, gdzie w Olsztynie jest najbliższe jezioro. I uzupełnił: — Nawet wiatru do tego nie trzeba. Dlaczego to wspominam? Bo w swoich rowerowych włóczęgach coraz częściej omijam jeziora.
Te śmieci do wody dodałem po komentarzu czytelnika, który "zmienił" tytuł mojego tekstu z "Gdzie nie spluniesz, trafisz na wodę" na "Gdzie nie spluniesz, trafisz na śmieci". Choć przzynam, że na swojej 45-kilometrowej trasie (szuter+asfalt) śmieci za dużo nie spotkałem.
RYN
Dla statystycznego obywatela Ryn kojarzy się przede wszystkim z górującym nad miastem zamkiem. Mi jednak z tym widocznym na zdjęciu krzyżem, który jest właściwie ostatnim czytelnym świadkiem też górującego nad miasteczkiem cmentarza ewangelickiego.
Ryn to stare, założone w XIV wieku miasto, położone urokliwie pomiędzy jeziorami Ołów i Ryńskim. Swoją nazwę zawdzięcza podobno pochodzącym z Nadrenii krzyżackim rycerzom, którym te okolice przypominały ich rodzinne strony. Choć może niekoniecznie tak było, bo niemiecki Rhein nazywał się się wcześniej z pruska Rins. W 1945 roku sowieccy żołnierze spalili część miasteczka. Tyle o Rynie, bo nie zabawiłem w nim długo, choć zajrzałem jeszcze do starego Rynu.
Z Rynu przez Ławki pojechałem do Szymonki. Kto chce może też pojechać przez Starą Rudówkę, który przed laty był najważniejszym ośrodkiem braci polskich czyli arian, których po Potopie wygnano z Rzeczypospolitej.
Bracia polscy zwani też arianami i socynianami byli jedną z najbardziej radykalnych odmian protestantyzmu. W Rzeczypospolitej pojawili się w połowie XVI wieku. Byli jednak wyznawcami religii sięgającej IV wieku po narodzeniu Chrystusa. To wtedy nauczający w egipskiej Aleksandrii Ariusz
odrzucił dogmat Trójcy Świętej. Polscy arianie byli też początkowo radykałami społecznymi. Nie przyjmowali urzędów, nie stosowali przemocy. Uwalniali chłopów z poddaństwa.
Arianie w większości wsparli w czasie Potopu (1655–1660) Szwedów. Po ich klęsce dla arian w Rzeczypospolitej nie było już miejsca, więc w większości wyemigrowali do Prus, gdzie schronił się także ich protektor książę Bogusław.
odrzucił dogmat Trójcy Świętej. Polscy arianie byli też początkowo radykałami społecznymi. Nie przyjmowali urzędów, nie stosowali przemocy. Uwalniali chłopów z poddaństwa.
Arianie w większości wsparli w czasie Potopu (1655–1660) Szwedów. Po ich klęsce dla arian w Rzeczypospolitej nie było już miejsca, więc w większości wyemigrowali do Prus, gdzie schronił się także ich protektor książę Bogusław.
Arianie osiedlili się w kilkudziesięciu wsiach, od Kętrzyna do Ełku. Najważniejsze z nich były Rudówka i Kosinowo koło Ełku, gdzie utworzyli swoje zbory.
VON KOCHANOWSKI
Arianie w Prusach wiedli, można powiedzieć, nudnawy żywot. — Wiedli żywot cichy i spokojny, odprawiając nabożeństwa w domu prywatnym i szukając rady u wybranego z ich sekty zwierzchnika — pisał o arianach z Kosinowa w roku 1748 August Lucanus, radca sądu dworskiego) — Oddawali się wszelkiego rodzaju profesjom, również gospodarstwu i uprawie roli. Kobiety nadzwyczaj starannie szyły, haftowały, zajmowały się koronczarstwem. Wykazywały się także umiejętnością subtelnego naklejania na drewnianych szkatułkach, pudełkach i puszkach farbowanej słomy, dobieranej według odcieni i układanej w zgrabne obrazki. Częściowo było to ich źródłem utrzymania.
Arianie jako grupa religijna przetrwali ponad 100 lat. Zbór w Rudówce zamknięto w 1753 roku. Część po przyznaniu przez Rzeczpospolitą swobód wyznaniowych dla różnowierców (1768) powróciła do ojczyzny. Pozostali w Prusach Bracia Polscy zgermanizowali się i przeszli do ewangelików. Stąd zdarzało się po latach, że można było spotkać w tamtych okolicach np. von Kochanowskiego. Ale to było za Niemca oczywiście.
Ja na szutrowej drodze żadnych ludzi nie spotkałem, ale za to zatrzymał mnie na chwilę na obrzeżach Mioduńskiego ten przecudny frasobliwy Chrystus
Arianie jako grupa religijna przetrwali ponad 100 lat. Zbór w Rudówce zamknięto w 1753 roku. Część po przyznaniu przez Rzeczpospolitą swobód wyznaniowych dla różnowierców (1768) powróciła do ojczyzny. Pozostali w Prusach Bracia Polscy zgermanizowali się i przeszli do ewangelików. Stąd zdarzało się po latach, że można było spotkać w tamtych okolicach np. von Kochanowskiego. Ale to było za Niemca oczywiście.
Ja na szutrowej drodze żadnych ludzi nie spotkałem, ale za to zatrzymał mnie na chwilę na obrzeżach Mioduńskiego ten przecudny frasobliwy Chrystus
SZYMONKA
Szymonka leży pomiędzy jeziorami Szymon i Szymoneckim, które łączy Kanał Szymonecki. To najdłuższy kanał na szlaku wodnym Mikołajki - Giżycko. Ma 2,3 km długości.
W 2016 roku o Szymonce stało się głośno, kiedy okazało się, że gmina Ryn sprzedała fragment dawnego cmentarz istniejącego w latach 1566-1877. Jednak w styczniu 1945 roku pochowano tam
mieszkańców wsi zmarłych/zamordowanych w styczniu 1945 roku. Jak wyjaśniły władze, w dokumentach ten teren figurował jako nieużytki. Teraz obok tego miejsca stoi krzyż i kamień
Takie "nieużytki" często spotykam w czasie swoich włóczęg. Tym razem zajrzałem na 4 cmentarze, z czego dwa (Górkło, Wężewo) są już w stanie agonalnym i są już właściwie lasem. Zachowały się tam po dwa żeliwne krzyże z końca XIX wieku. Te w Okartowie i Dąbrówce są w lepszym stanie, są koszone, ale grobów na nich też zachowało się niewiele. Tak to wygląda:
mieszkańców wsi zmarłych/zamordowanych w styczniu 1945 roku. Jak wyjaśniły władze, w dokumentach ten teren figurował jako nieużytki. Teraz obok tego miejsca stoi krzyż i kamień
Takie "nieużytki" często spotykam w czasie swoich włóczęg. Tym razem zajrzałem na 4 cmentarze, z czego dwa (Górkło, Wężewo) są już w stanie agonalnym i są już właściwie lasem. Zachowały się tam po dwa żeliwne krzyże z końca XIX wieku. Te w Okartowie i Dąbrówce są w lepszym stanie, są koszone, ale grobów na nich też zachowało się niewiele. Tak to wygląda:
KRZYŻACKI MOSTEK
Z Szymonki przez Górkło zajrzałem do nieczynnej stacji w Dąbrówce, gdzie trawa pokonała już szyny, którymi kiedyś jeździły pociągi z Olsztyna, przez Mrągowo i Orzysz do Ełku.
I tak dotarłem do tzw. Krzyżackiego Mostku, który z krzyżakami nic wspólnego nie ma, ale za to z Wielką Wojną tak. Zbudowano go bowiem w 1915 roku, więc w sumie powinien nazywać się Cesarskim Mostkiem. Był malutkim trybikiem umocnie, jakie zbudowali tutaj Niemcy, kiedy wyparli stąd Rosjan w 1915 roku. Do dzisiaj korzystają z niego leśnicy.
I tak w Wężewie wyjechałem na szesnastkę, a dokładniej ścieżkę rowerową, będącą fragmentem
300-kilometrowej Mazurskiej Pętli Rowerowej łączącej miejscowości położone na Szlaku Wielkich Jezior. Budowa szlaku kosztowała ponad 80 milionów złotych.
Jadąc po tej ścieżce trudno oprzeć się wrażeniu, że ścieżka jest równie szeroka, jak szesnastka. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że musimy zbudować nową drogę pomiędzy Mrągowem i Ełkiem.
300-kilometrowej Mazurskiej Pętli Rowerowej łączącej miejscowości położone na Szlaku Wielkich Jezior. Budowa szlaku kosztowała ponad 80 milionów złotych.
Jadąc po tej ścieżce trudno oprzeć się wrażeniu, że ścieżka jest równie szeroka, jak szesnastka. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że musimy zbudować nową drogę pomiędzy Mrągowem i Ełkiem.
OKARTOWO
Zapraszam do przeuroczego kościółka w tej wsi, która leży pomiędzy jeziorami Śniardwy i Tyrkło. W mojej prywatnej klasyfikacji to jeden z najbardziej klimatycznych kościołów w warmińsko-mazurskim. To też chyba jedyna w naszym regionie świątynia, w której uhonorowano konia.
Świątynia jest bogato zdobiona malowidłami z elementami roślinnymi. To chyba jedyna tak barwnie ozdobiona świątynia ewangelicka na Mazurach. Wśród roślinnych ornamentów wyróżnia się malunek niebieskiego konia na chórach. Jest opisany w następujący sposób "Ja, koń Jakub, przywiozłem na budowę tego kościoła większą część kamieni".
ORZYSZ
Z Okartowa pojechałem do Orzysza boczną drogą i po chwili trafiłem na szuter. I jak wszędzie więcej na polach było kukurydzy niż tradycyjnych zbóż.
I tak dotelepałem się przez miło memu uchu brzmiące Szwejkówko do drogi 63 i potem ścieżką rowerową do wojskowej stolicy Polski, czyli Orzysza. Tutaj mam jeden tylko punkt. Chcę chwilę poczekać na pociąg, choć to oczywiście czekania nadaremne, bo ostatni pociąg pasażerski przejechał tamtędy w 2009 roku.
I to by było na tyle.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez