Dwa kółka, Szlak Orlich Gniazd i... kolejne spełnione marzenie!
2023-06-28 10:58:58(ost. akt: 2023-06-28 12:08:11)
PODRÓŻE/// – Ta przygoda była niesamowita, ale i wymagająca – mówi Grzegorz Jędrych. Orzyszanin 23-25 czerwca pokonał rowerem słynny Szlak Orlich Gniazd, czyli wypełnioną m.in. licznymi zamkami trasę turystyczną łączącą Częstochowę z Krakowem.
Dla pochodzącego z Orzysza podróżnika nie była to pierwsza wyprawa tego typu. Głośno o nim było zwłaszcza 10 lat temu, gdy z tego mazurskiego miasteczka wyruszył na dwóch kółkach do… Berlina. Po ówczesnym sukcesie nie spoczął na laurach. „Kręcił” praktycznie cały czas, odhaczając kolejne malownicze zakątki regionu i kraju.
23 czerwca ruszył, by oficjalnie zmierzyć się ze Szlakiem Orlich Gniazd. – Gdy lata temu zacząłem interesować się turystyką rowerową, szukając informacji o szlakach w Polsce, to był on na szczycie praktycznie każdego zestawienia – mówi Grzegorz Jędrych.
– Duży wpływ na wybór miał również historyczny charakter trasy. Po prostu chciałem poznać średniowieczne warownie oraz doświadczyć uroku Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ruszenie tym szlakiem miałem w planach już kilkakrotnie, ale… zawsze coś wypadało. W styczniu podjąłem decyzję, że czas najwyższy spełnić to marzenie – dodaje podróżnik, który ruszył wówczas także z przygotowaniami do wyzwania.
Zaczął od siłowni i rowerka stacjonarnego, skupiając się głównie na nogach. Wraz z nadejściem wiosny wziął się za bieganie i jazdę na powietrzu. W ramach dodatkowego treningu jedną noc spędził w górach, by zaznajomić się z nowym ekwipunkiem oraz dokonać ostatnich poprawek dotyczących planowania. W ten sposób przyszło mu pożegnać się z namiotem (zastąpiony przez tarp i hamak) oraz karimatą (jej miejsce zajęła mata, która po złożeniu zajmuje tyle miejsca co dłoń). Gdy zaczął rozglądać się za palnikiem, dotarło do niego, że… już nie musi.
– Córki kupiły mi go na Dzień Ojca. To było ostatnie i najważniejsze, czego mi brakowało. Bo po ciepłym śniadaniu i herbacie z rana kolejne kilometry płyną znacznie milej – przekonuje orzyszanin.
Podróż rozpoczął w Częstochowie. Jego pociąg dojechał o 10:05 na miejscowy dworzec PKP, gdzie swój początek ma wspomniany Szlak Orlich Gniazd. Pierwszego dnia pokonał 79 km.
– Nocleg planowałem na Górze Zborów, ale po męczącym dniu nie miałem już sił się na nią wspinać z rowerem. Co gorsza, zbierało się na burzę, która w górach nie wróży niczego dobrego. Noc spędziłem więc na pobliskim polu namiotowym w Podlesicach – wspomina Jędrych.
– Dzień drugi? Pobudka o 6 rano, śniadanie, przepakowanie sprzętu i… w drogę. W planie było wykręcenie większej liczby kilometrów. Po kolejnych 106 km, ok. godz. 19 zatrzymałem się w Tenczynku. Tym razem spałem obok obleganego przez wędkarzy stawu. Dach nad głową zrobiłem łącząc rower z tarpem. Trzeciego dnia, którego miałem zatrzymać się na „mecie”, czyli Krakowskich Błoniach, zostało do pokonania teoretycznie 35 km – dodaje podróżnik, który ostatecznie pokonał blisko pół setki kilometrów więcej niż tradycyjne na tym szlaku 190 km.
– Liczba obiektów do zwiedzenia była pokaźna, a duża część z nich znajdowała się poza szlakiem. Podział trasy na trzy dni pozwolił mi, bez zbędnego pośpiechu, zobaczyć wszystko co zaplanowałem – wspomina orzyszanin, który niewiele później wsiadł pociągu wiodącego do domu.
Co najbardziej dało mu w kość na szlaku? – Pierwszy dzień wędrówki zaczął się od mocnej ulewy. Później może i się nieco rozpogodziło, ale było bardzo duszno. Strasznie mnie to wypompowało. Drugą rzeczą była suma podjazdów. Łącznie 2455 m typowo pod górkę, nie da się ukryć, odczułem nie tylko w nogach. I to mimo wcześniejszych przygotowań.
Co z kolei będzie wspominał najmilej? – Choć Szlak Orlich Gniazd jest wymagający, to jest i naprawdę przepiękny. Gdy zza zakrętów, drzew, wzniesień, wciąż ukazują się zamki i ostańce… Coś niesamowitego. Zwłaszcza Zamek Bąkowiec sprawił, że praktycznie zbierałem szczękę z ziemi. Bardzo miłą niespodziankę sprawiły mi także żona i córki, które pod blokiem zorganizowały powitanie. Zaskoczyły mnie. Byłem przekonany, że będą spędzać ten słoneczny czas na działce.
Kiedy można spodziewać się jego następnych wypraw? – Myślę coraz więcej o Żelaznym Szlaku Rowerowym, który prowadzi przez Polskę i Czechy. Też znajduje się w gronie 10 najciekawszych szlaków rowerowych naszego kraju. Myślę, że „machnę” go jeszcze w te wakacje, bo nie jest zbyt długi (53 km) – mówi Grzegorz Jędrych.
Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że na jego horyzoncie widać także mały „rozwód” z rowerem.
– W przyszłym roku planuję wyruszyć w góry już bez roweru. Przez Beskidy wytyczono szlak „The Loop” (ponad 250 km, ok. 20 tys. metrów przewyższenia – przyp. red.). Działa na wyobraźnię. Zamierzam wybrać jakiś najbardziej interesujący mnie odcinek, który mógłbym pokonać w 3 dni. Przy czym będzie to już wyprawa z kategorii bushcraftowej. W stylu: „Przeżyj z tym, co masz w plecaku”. Bez przemyślanych przygotowań się więc nie obejdzie – podsumowuje.
Kamil Kierzkowski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez