Ilustracja w moim malarstwie mówi dzień dobry

2023-05-24 07:44:18(ost. akt: 2023-05-25 11:28:40)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

— Jeśli praca ma wewnętrzny ładunek, zawsze będzie do siebie przyciągać. Jeżeli ma się coś do powiedzenia, to zawsze znajdzie się środek, żeby to przekazać — tak o twórczości opowiada Ewa Bogucka Pudlis, której wystawę możemy oglądać w Olsztynie.
— Skąd w pani miłość do malarstwa i ilustracji?
— Sięgając w przeszłość, zawsze towarzyszyło mi malarstwo, rysunek czy rycina. Kiedy kończyłam podstawówkę wiedziałam, że chcę, by stało się to moim zawodem. Do lat 80-tych ilustracja książkowa miała swój najlepszy okres. Została wtedy zauważona i doceniona, powstała Polska Szkoła Ilustracji. Urodziłam się w 1960 roku. Moje dzieciństwo i wczesna młodość przypadła więc na lata rozkwitu i bardzo wysokiego poziomu artystycznego ilustracji książkowej. Nasz rynek był zalany doskonale zilustrowaną literaturą. Sama literatura tez była na najwyższym poziomie.
W moim rodzinnym domu było dużo literatury, mama czytała mi i bratu książeczki i rysowała. To były pierwsze cegiełki, które zbudowały moją artystyczną przyszłość. Moi rodzice nie mieli wykształcenia plastycznego. Mieszkała jednak z nami przez rok pani o pięknym i oryginalnym imieniu Nadzieja. Pani Nadzieja Kowalów była magistrem sztuki, bardzo mnie i brata polubiła i edukowała nas artystycznie, ale nie tylko. Zapamiętałam, że była artystką tzn. nosiła się jak artystka, miała bardzo oryginalny image i makijaż. Była kolorowym ptakiem w miasteczku mojego dzieciństwa. Ona również dołożyła dużo cegiełek do mojej budowli.


— Jacy twórcy z dziecięcych lat najbardziej zapadli pani w pamięć?
— Ilustratorzy Bożena Truchanowska, Wiesława Majchrzak, Szymon Kobyliński, Bohdan Butenko byli ilustratorami wielu książek, jednymi z czołowych, którzy wywarli na mnie duży wpływ. Inspiracje były bardzo mocne, czerpałam z ich twórczości, byli dla mnie niedoścignionym wzorem. Do dziś zachowałam w swoich zbiorach wiele książek, które niegdyś oglądałam z zaciekawieniem. Z kolei malarstwo w moim życiu rozpoczęło się od kilku albumów, które były w bibliotece rodziców. Ermitaż, Wyczółkowski, Albrecht Durer, Maja Berezowska. Wertowałam je w nieskończoność. Były też oprawione reprodukcje różnych polskich i europejskich malarzy, japońskich, chińskich.

— To talent wrodzony?
— Kiedy przez przypadek znalazłam swój zeszyt z 1 klasy podstawówki zobaczyłam narysowane ule. Były przerysowane z elementarza, ale było to tak genialnie zrobione, że nie chciało mi się wierzyć, że jako dziecko potrafiłam to narysować. Ule w elementarzu były kopią obrazu Szyszkina, trochę uproszczoną, ale jakby nie było, to były pracą walorową, realistyczną i impresjonistyczną w jednym. I ja to wszystko jako pierwszoklasista oddałam na papierze szkolnymi kredkami. Pamiętam też sytuację, gdy wysłano moją pracę szkolną na konkurs i nie zakwalifikowano jej, bo uznano, że nie zrobił jej uczeń.

— Skończyła pani podstawówkę i...
— Dowiedziałam się, że w Gdyni jest liceum plastyczne. W tym czasie mieszkałam w Nidzicy. Mama bała się wysłać młodą dziewczynę w świat, jednak tata się zgodził. Fascynacja ilustracją książkową wciąż się utrzymywała i spowodowała, że podjęłam postanowienie, że w przyszłości będę ilustrować. Chciałam, żeby dzieci oglądając moje ilustracje w książkach cieszyły się, tak jak ja kiedyś, to była moja misja.
Będąc w liceum plastycznym szalenie dużo pracowałam, bo chciałam dostać się na studia na malarstwo w Gdańsku.
Po zakończeniu studiów przede wszystkim malowałam, ale nie lubiłam się powtarzać i wydawało mi się, że styl, którym wtedy się posługiwałam nie jest tym odpowiednim.
Każdy artysta malarz w miarę dorastania, rozwijania się, kształtowania stylu i osobowości przechodzi różne etapy, stopnie wtajemniczenia. To przekłada się później na styl i tematykę jego prac. Ta twórcza rozterka pomogła mi podjąć decyzję co dalej. Poszłam w ilustrację.


— Pierwsze “oficjalne” ilustracje?
— Już rok po studiach udało mi się zilustrować książkę “Faraon”. To były lata 80-te, kiedy na rynku rozpoczął się problem z papierem. Na publikację musiałam więc trochę poczekać. Pojawiła się dopiero 1991 roku. Gdy wydano książkę z moimi ilustracjami, wzięłam ją pod pachę i zaczęłam wędrować lub dzwonić po różnych wydawnictwach w poszukiwaniu pracy. Udało mi się zainteresować wydawnictwo KAMA. Mogłam dla nich zilustrować “W pustyni i w puszczy”, co było moim marzeniem. Zilustrowałam dla nich również dużo lektur, “Lassie wróć”, “Biały kieł”, “Kopciuszek”, “Foka”, “O psie, który jeździł koleją”.

— Praca ilustratora to?
— Ilustrator cały czas się rozwija. Rozrzut tematyczny ilustrowanych pozycji wymaga pogłębiania wiedzy. Artysta musi znać realia ilustrowanej epoki, a więc zwyczaje, ubiór, architekturę, faunę, florę. W realizacji ważny jest również tekst do którego tworzy się ilustracje. Aby praca była satysfakcjonująca, nie szła jak po grudzie, tekst musi się podobać. Nie zawsze tak jest. Warto, a nawet trzeba się przełamać. Po przekroczeniu strefy komfortu wchodzimy w nieznane, a wtedy bardzo często odnajdujemy i tworzymy coś ciekawego, nowego.

— Coś się zaczyna coś się kończy…
— Doszłam w ilustracji do swojego kresu. Była satysfakcja, ale bez radości. Byłam już zmęczone ilustrowaniem, ciągłym wymyślaniem, ciągłą kreacją. Nie chciałam iść na łatwiznę, naśladować kogoś, czy sięgać po wizualizacje z filmów.. Chciałam się realizować, rozwijać i nie wstydzić podpisać pod swoim dziełem. Mimo, że udało mi się stworzyć sporo ciekawych ilustracji, czułam że już dłużej nie chcę w ilustracji być, bo się uduszę. Chciałam wrócić do malarstwa. Do innego formatu. Do innego odbiorcy


— Wróciła pani do malarstwa…
— Moje malarstwo to przetworzony realizm, coś co staje się pod moim pędzlem surrealistyczne. Obecnie maluje bardziej reportersko, sytuacyjnie. Interesuje mnie otoczenie człowieka. Są to zdarzenia, które miały miejsce, które mnie otaczały, zmieniały się z czasem. Swoją wrażliwością, odczuciami przeniosłam je na obraz.
Moje obrazy są przemyślane. Zwracam dużą uwagę na barwę, kompozycję, harmonię barw i odbioru. Zawsze starałam się wywrzeć na odbiorcy dobre emocje. Nigdy mi nie zależało, żeby obraz wstrząsał widzem, coś uzmysłowił, przeraził. Raczej chciałam, aby skłonni do zamyślenia, do szukania, aby był drogą, tajemnicą. Żeby emanował dobrą energią, był przyjazny. Nasz charakter przejawia się w naszej pracy.

— W Warmińsko-Mazurskiej Bibliotece Pedagogicznej w Olsztynie możemy obejrzeć pani wystawę.
— Nazwałam “Marzenia się spełniają. Moja przygoda z ilustracją”. Jest to przekrój moich pozycji. Są tam prace ilustracyjne od roku 1987 do 2010. Można obejrzeć bajki, romans, lektury. Jest dużo prac, które ilustrowałam dla KAMY. Są również tytuły ilustrowane dla wydawnictw : Książka i wiedza, EM, Bertelsmann Media – Wydawnictwo Świat Książki.
Gdy powiesiłam wystawę w Olsztynie i popatrzyłam na ilustracje, które zaprezentowałam, zobaczyłam drogę jaką w ilustracji przeszłam, od ogółu do szczegółu. I to Faraon skradł moje serce. Moja pierwsza realizacja, moje pierwsze ilustracje. Ilustracje w których jestem jeszcze malarska, które nie są perfekcyjne, gdzie szczegółem operuję oszczędnie, skupiam się na ogóle.Tu mniej znaczy więcej.
Moje wcześniejsze prace są bardziej niedopowiedziane, a w obecnych jest więcej szczegółu, który wynika z płynnych przejść z ilustracji. Czasem myślę, że wolałabym tego szczegółu nie umieć. Jednak ludziom się to bardzo podoba. Mówią, że jest to doskonałe, bardzo dobre malarstwo. Tak jak wcześniej, gdy malarstwo płynnie wchodziło w ilustrację, tak teraz w moim malarstwie ilustracja mówi dzień dobry.

— Jak zdefiniować dobrą pracę?
— Jeśli praca ma wewnętrzny ładunek, zawsze będzie do siebie przyciągać. Jeżeli ma się coś do powiedzenia, to zawsze znajdzie się środek, żeby to przekazać. Ważne są chęci, determinacja i przekonanie do tego co robimy – tworzymy.


Ewa Bogucka Pudlis ukończyła Liceum Plastyczne w Gdyni Orłowie. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i stypendystką Ministra Kultury i Sztuki. Dyplom z malarstwa uzyskała w pracowni Kazimierza Śramkiewicza w marcu 1986r. Obecnie mieszka i tworzy w Elblągu.
Wystawę „Marzenia się spełniają. Moja przygoda z ilustracją” można oglądać do 29 maja w Warmińsko-Mazurska Biblioteka Pedagogiczna w Olsztynie (ulica Żarskiej). Poniedziałek - piątek w godzinach 14.30 - 18.00, w soboty: 9.00 - 15.00).