Mieszkańcy Kieźlin nie chcą głazu poświęconego sowieckiemu żołnierzowi

2023-05-12 16:30:41(ost. akt: 2023-05-12 15:36:18)
Głaz Diernowa w Kieźlinach.

Głaz Diernowa w Kieźlinach.

Autor zdjęcia: Grzegorz Szafrański

Grupa mieszkańców wsi Kieźliny w gminie Dywity złożyła do gminy pismo, w którym poprosiła o usunięcie z ich wsi głazu poświęconego sowieckiemu żołnierzowi Piotrowi Diernowowi. Gmina zapowiedziała, że zasięgnie w tej sprawie opinii wojewody.
— Petycja wpłynęła kilka dni temu, więc na dziś tego, jak będzie rozstrzygnięta ta sprawa, nie możemy jeszcze przesądzić — powiedział PAP kierownik Referatu Innowacji i Informacji Urzędu Gminy w Dywitach Jacek Niedzwiecki. Ponieważ w gestii gminy, czyli samorządu lokalnego, nie leży polityka zagraniczna, władze samorządowe zasięgną w tej sprawie rady wojewody warmińsko-mazurskiego —dodał.

Gmina Dywity uznała tę sprawę za związaną z polityką zagraniczną m.in. dlatego, że do głazu poświęconego sowieckiemu żołnierzowi w styczniu przyjechała delegacja rosyjskiej ambasady, wówczas złożono tam kwiaty.

— Petycją zajmuje się również zespół prawny naszego urzędu. Ze swojej strony na pewno będziemy starali się rozważyć wszelkie możliwe aspekty tej sprawy oraz wziąć pod uwagę oczekiwania mieszkańców naszej gminy — dodał Niedzwiecki.

Chodzi o duży narzutowy głaz ustawiony na betonowej platformie we wsi Kieźliny nad brzegiem rzeki Wadąg. Na kamieniu wyryty jest napis: "Tu poległ 23 stycznia 1945 roku o wyzwolenie Warmii i Mazur Piotr Diernow, bohater Związku Radzieckiego. Cześć jego pamięci".

Rzecznik prasowy wojewody warmińsko-mazurskiego, Krzysztof Guzek powiedział że głaz nie znajduje się w miejscu publicznym i jako taki nie podlega ustawie dekomunizacyjnej, której przestrzegania pilnują służby wojewody.

— Ale jeśli gmina Dywity oficjalnie poprosi nas o opinię, to oczywiście sprawa będzie przeanalizowana i samorząd otrzyma odpowiedź — zapewnił Guzek.

Głaz w Kieźlinach nawiązuje do wydarzeń związanych z przejściem przez ówczesne Prusy Wschodnie Armii Czerwonej. Wojska radzieckie 23 stycznia 1945 roku forsowały rzekę Wadąg w rejonie Dywit i Kieźlin. Natrafili na zdecydowany opór. Jak podaje strona internetowa Gminnego Ośrodka Kultury w Dywitach "według przekazów radzieckich Niemcy umieścili na pagórku ciężki karabin maszynowy i zadawali atakującym ich Rosjanom poważne straty. Potem umocnione wzgórze z biegiem lat przerodziło się w opowieściach w bunkier".

Szeregowy Piotr Diernow miał po przekroczeniu rzeki Wadąg podkraść się do CKM-u i własnym ciałem zasłonić wylot lufy. "Ogień karabinowy został przerwany, a wtedy czerwonoarmiści ruszyli do ataku i zdobyli pozycje niemieckie. Tak w skrócie przedstawia się historia, którą promowano oficjalnie za czasów PRL-u od lat 60." - napisano na stronie GOK Dywity.

Jak też dodano, z relacji żołnierza, który brał udział w tej bitwie wiadomo, że dwóch żołnierzy radzieckich, młodszy i starszy, rzeczywiście próbowało przekroczyć rzekę.

— Niemcy zaczęli do nich strzelać. Młodszy został trafiony, starszy się wycofał do lasu. W tym miejscu po stronie niemieckiej nie tylko nie było żadnego bunkra, ale prawdopodobnie nawet umocnionego stanowiska ciężkiego karabinu maszynowego — podaje dywicki dom kultury.

Zaznacza, że "wszystko wskazuje na to, że mit o bohaterskiej śmierci Piotra Diernowa, który jest postacią autentyczną i po śmierci został pochowany na cmentarzu wojskowym przy ulicy Szarych Szeregów w Olsztynie, został stworzony specjalnie do celów propagandowych".

Diernowowi pośmiertnie nadano tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.

Przez wiele lat jedna z ulic w Dywitach nazwana była na cześć Diernowa, obecnie jest to ulica poświęcona Janowi Pawłowi II.

źródło: PAP/Joanna Kiewisz-Wojciechowska