Najpiękniejszy miesiąc dla najpiękniejszej kobiety
2023-05-11 12:00:00(ost. akt: 2023-05-11 20:53:00)
Nie ulega wątpliwości, że dla nas, katolików, Matka Boża jest najpiękniejszą kobietą, jaka kiedykolwiek istniała. I myślę tu o całokształcie, bo o ile Matka Boga musiała mieć te wewnętrzne przymioty, które sprawiły, że Bóg wybrał Ją na matkę Swojego Syna, to z pewnością w sensie fizycznym była też piękną kobietą, do której w swej cielesnej powierzchowności podobny był Jezus. On przecież miał tylko matkę-człowieka, mając za Ojca samego Boga. Bazując na sztucznej inteligencji, prof. Átila Soares da Costa Filho stworzył projekt przedstawiający w przybliżeniu twarz Maryi. Uczynił to, opierając się na badaniach mężczyzny z Całunu Turyńskiego.
Chwalcie łąki umajone
Maj w tradycji Kościoła związany jest z Maryją. Nazwa tego miesiąca kojarzy nam się także z tym, co młode, świeże, a zarazem skromne, pokorne. Co, będąc w potencji, właśnie w tym okresie budzi się do życia. Wówczas możemy wręcz usłyszeć, jak rośnie trawa. W maju, w naszym porządku klimatycznym wyczuwamy ożywczą energię, która przenika także ludzi i zwierzęta. Nie na darmo śpiewamy w maju: „Chwalcie łąki umajone, góry, doliny zielone. Chwalcie cieniste gaiki, źródła i kręte strumyki” – mówi pieśń sławiąca Maryję, która również kojarzy się z czystym pięknem. W maju w prawie każdym kościele i kaplicy w Polsce chwali się i wspomina Maryję, odśpiewując na Jej cześć Litanię Loretańską. Trzeciego maja obchodzimy też w Polsce uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, głównej Patronki naszej Ojczyzny.
Imię Maryja (po hebrajsku Miriam, po grecku Mariàm) to imię Matki Jezusa. Znamy Ją z Nowego Testamentu, zawsze jednak widzimy Ją w kontekście Jej relacji do Syna. O Niej piszą wszyscy trzej synoptycy, ujawniając Jej imię, wspominają Ją Dzieje Apostolskie, a także św. Paweł i św. Jan. Opis Maryi jest jak najbardziej realistyczny. Pokazuje Ją w kontekście Jej codziennego życia: Maryja jest młodą Izraelitką, zaręcza się, odwiedza krewnych, pomaga innym, pielgrzymuje do Jerozolimy, słucha, medytuje, rozmawia, wychowuje Syna, troszczy się o Niego, idzie na wesele, cieszy się, martwi, cierpi.
Imię Maryja (po hebrajsku Miriam, po grecku Mariàm) to imię Matki Jezusa. Znamy Ją z Nowego Testamentu, zawsze jednak widzimy Ją w kontekście Jej relacji do Syna. O Niej piszą wszyscy trzej synoptycy, ujawniając Jej imię, wspominają Ją Dzieje Apostolskie, a także św. Paweł i św. Jan. Opis Maryi jest jak najbardziej realistyczny. Pokazuje Ją w kontekście Jej codziennego życia: Maryja jest młodą Izraelitką, zaręcza się, odwiedza krewnych, pomaga innym, pielgrzymuje do Jerozolimy, słucha, medytuje, rozmawia, wychowuje Syna, troszczy się o Niego, idzie na wesele, cieszy się, martwi, cierpi.
Maryja przez wieki
W ciągu wieków obserwujemy ewolucję stosunku do Maryi. I tak w okresie patrystycznym Maryja widziana jest jako „nowa Ewa” (św. Justyn i św. Ireneusz). W tym czasie Kościół ustala Jej dogmatyczny obraz. W 431 roku sobór efeski ogłasza Maryję jako „Theotokos”, co z greckiego oznacza bycie „Bożą Rodzicielką”. Sobór Laterański w 649 roku proklamuje Ją jako „zawsze Dziewicę”, a Sobór Nicejski II w 787 roku ustala, że Maryję należy czcić w ikonach jako świętą, ale nie adorować. Pojawiają się także modlitwy do Maryi, których prototyp mamy w III wieku w jednej z najstarszych modlitw maryjnych, w modlitwie „Sub tuum praesidium” („Pod Twoją obronę”), gdzie uznaje się Maryję za Bożą Rodzicielkę i wzywa się Ją, aby wybawiała ludzi „od wszelakich złych przygód”. Notabene warto nauczyć się w całości tej przepięknej modlitwy. Jezus w pouczeniach skierowanych do Alicji Lenczewskiej powiedział, że „jeśli czujesz, że nadchodzą ataki szatana, gdy ogarnia cię ciemność i ucisk w duszy, odmawiaj natychmiast «Pod Twoją obronę», bo to jest egzorcyzm”.
W średniowieczu umieszcza się Maryję jak gdyby w systemie hierarchii feudalnej. Maryja to Królowa i Matka Miłosierdzia, pośredniczka wszelkich łask ustanowiona między Chrystusem a Kościołem (św. Bernard). Wierni zawierzają się (commendatio) Maryi, jak poddani wobec swoich panów, powierzają się Matce Boga za opieką nad sobą. Ta praktyka przetrwała do dziś. Można Maryi zawierzyć siebie, ale także i swoje dzieci, rodzinę, dom, konkretne sprawy, aby nad nimi nieustannie czuwała. Osobiście swoje dzieci zawierzyłam Maryi, nadając zarówno córce, jak i synowi imię Maria. Pojawiają się w tym okresie „Miracula”, czyli opowieści o cudownych interwencjach Matki Bożej, która konkretnie, namacalnie chroni i wspiera tych, którzy się do Niej uciekają.
Oczywiście, jak to w historii bywa, pojawia się odzew na tego typu postawy. Marcin Luter zareaguje na wzmożony kult Matki Bożej, wzywając raczej do wiary w Chrystusa i widząc w Maryi jedynie służebnicę Pańską, współuczestniczkę Jego kenozy (przejścia Chrystusa z nieba na ziemię, by stać się człowiekiem pośród ludzi). W tym miejscu warto wspomnieć, skąd dystans Lutra do Matki Bożej. Otóż, mówiąc w dużym skrócie, pobożność Lutra była zdecydowanie chrystocentryczna, a pojawiające się zaczątki mariologii, jako oddzielnej dyscypliny teologicznej, wydawały się kontrowersyjne. Z jednej strony była Maryja, która ogarniała wszystkie swoje dzieci czułą, bezwarunkową miłością (jak to matka), a z drugiej obraz Boga karzącego swoje dzieci, surowego sędziego, a nawet Chrystusa, którego główna rola ukazywana była jako chłodnego arbitra. Przeciwstawianie Boga i Marii jako matki, która potrafi zrozumieć, było dla Lutra nieakceptowalne, gdyż to godziło w samo sedno prawdy o Wcieleniu. Jeśli Bóg Ojciec, Chrystus jest tak groźny, srogi i bezwzględny, że potrzebna jest matka, który przekona Syna, by nie karał zanadto ludzkości, to Luter, a za nim cała reformacja powiedziała stanowcze „nie”. Dobrze to pokazuje obraz Lucasa Cranacha: Jest Bóg Ojciec w chmurach, surowy, budzący lęk, który celuje strzałami w grzeszników. Te strzały to choroba, zaraza, śmierć. Biedni grzesznicy tymczasem chowają się przed Bogiem pod płaszcz Maryi. Naprzeciwko Maryi stoi Chrystus w koronie cierniowej i wierni proszą, żeby Maryja przebłagała swojego Syna, żeby ten z kolei przebłagał Boga, by odstąpił od kary. I to jest właśnie obraz takiego Boga, który odrzucała reformacja. Chrystus ukrzyżowany to Chrystus miłosierny, który przyjmuje postać sługi, uniża się i wszystko po to, aby zbawić człowieka. Notabene Luter nigdy nie odrzucił ważnej dla niego osoby Maryi. Podobno do końca życia odmawiał Ave Maria, a w jego pokoju wisiał obraz Maryi karmiącej Jezusa piersią, namalowany przez wspomnianego Cranacha.
Siedemnastowieczna pobożność po soborze trydenckim upowszechniła kult Maryi, a już na początku tego wieku powstaje samodzielna dyscyplina teologiczna zwana mariologią. XVIII wiek przynosi zachętę do umiaru w pobożności maryjnej, tzw. uregulowaną i respektującą prymat Chrystusa. Pojawią się wtedy dwie znane i popularne do dziś książki – „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” pióra św. Ludwika Marii de Montfort na temat rzymskokatolickiego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny i „Chwała Maryi” – książka wydana w 1750 roku przez św. Alfonsa Marię Liguoriego, doktora Kościoła, będąca duchowym przewodnikiem o naśladowaniu Maryi. Te dwa dzieła proponują piękną pobożność maryjną, ale zarazem chrystocentryczną i skierowaną na pogłębianie autentycznego życia chrześcijańskiego.
W XIX wieku Pius IX ogłasza dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi, które po objawieniach w Lourdes stało się jednym z Jej imion własnych. W 1950 roku w dogmacie wiary ogłoszonym przez Piusa XII proklamuje się wniebowzięcie Maryi. A na Soborze Watykańskim II włącza się postać i rolę Maryi, Matki Zbawiciela, w tajemnicę Chrystusa i Kościoła oraz w historię zbawienia, tym samym niwelując „napięcie zachodzące pomiędzy pobożnością chrystocentryczną i pobożnością mariocentryczną”. Refleksje posoborowe o Maryi miały przyczynić się też do zbudowania świadomości współczesnego człowieka do respektowania życia, godności kobiet i wartości rodziny jako związku pomiędzy kobietą i mężczyzną oraz miejsca naturalnego wzrostu i rozwoju dzieci.
Na ożywienie kultu maryjnego w XX wieku wpłynęła niewątpliwie osobowość Jana Pawła II z Jego zawołaniem Totus Tuus (Cały Twój), a w Polsce również postać Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który wypowiedział już w 1953 roku znamienne słowa: „Wszystko postawiłem na Maryję”. Taka postawa towarzyszyła mu zarówno w życiu osobistym, jak i duchowym.
W średniowieczu umieszcza się Maryję jak gdyby w systemie hierarchii feudalnej. Maryja to Królowa i Matka Miłosierdzia, pośredniczka wszelkich łask ustanowiona między Chrystusem a Kościołem (św. Bernard). Wierni zawierzają się (commendatio) Maryi, jak poddani wobec swoich panów, powierzają się Matce Boga za opieką nad sobą. Ta praktyka przetrwała do dziś. Można Maryi zawierzyć siebie, ale także i swoje dzieci, rodzinę, dom, konkretne sprawy, aby nad nimi nieustannie czuwała. Osobiście swoje dzieci zawierzyłam Maryi, nadając zarówno córce, jak i synowi imię Maria. Pojawiają się w tym okresie „Miracula”, czyli opowieści o cudownych interwencjach Matki Bożej, która konkretnie, namacalnie chroni i wspiera tych, którzy się do Niej uciekają.
Oczywiście, jak to w historii bywa, pojawia się odzew na tego typu postawy. Marcin Luter zareaguje na wzmożony kult Matki Bożej, wzywając raczej do wiary w Chrystusa i widząc w Maryi jedynie służebnicę Pańską, współuczestniczkę Jego kenozy (przejścia Chrystusa z nieba na ziemię, by stać się człowiekiem pośród ludzi). W tym miejscu warto wspomnieć, skąd dystans Lutra do Matki Bożej. Otóż, mówiąc w dużym skrócie, pobożność Lutra była zdecydowanie chrystocentryczna, a pojawiające się zaczątki mariologii, jako oddzielnej dyscypliny teologicznej, wydawały się kontrowersyjne. Z jednej strony była Maryja, która ogarniała wszystkie swoje dzieci czułą, bezwarunkową miłością (jak to matka), a z drugiej obraz Boga karzącego swoje dzieci, surowego sędziego, a nawet Chrystusa, którego główna rola ukazywana była jako chłodnego arbitra. Przeciwstawianie Boga i Marii jako matki, która potrafi zrozumieć, było dla Lutra nieakceptowalne, gdyż to godziło w samo sedno prawdy o Wcieleniu. Jeśli Bóg Ojciec, Chrystus jest tak groźny, srogi i bezwzględny, że potrzebna jest matka, który przekona Syna, by nie karał zanadto ludzkości, to Luter, a za nim cała reformacja powiedziała stanowcze „nie”. Dobrze to pokazuje obraz Lucasa Cranacha: Jest Bóg Ojciec w chmurach, surowy, budzący lęk, który celuje strzałami w grzeszników. Te strzały to choroba, zaraza, śmierć. Biedni grzesznicy tymczasem chowają się przed Bogiem pod płaszcz Maryi. Naprzeciwko Maryi stoi Chrystus w koronie cierniowej i wierni proszą, żeby Maryja przebłagała swojego Syna, żeby ten z kolei przebłagał Boga, by odstąpił od kary. I to jest właśnie obraz takiego Boga, który odrzucała reformacja. Chrystus ukrzyżowany to Chrystus miłosierny, który przyjmuje postać sługi, uniża się i wszystko po to, aby zbawić człowieka. Notabene Luter nigdy nie odrzucił ważnej dla niego osoby Maryi. Podobno do końca życia odmawiał Ave Maria, a w jego pokoju wisiał obraz Maryi karmiącej Jezusa piersią, namalowany przez wspomnianego Cranacha.
Siedemnastowieczna pobożność po soborze trydenckim upowszechniła kult Maryi, a już na początku tego wieku powstaje samodzielna dyscyplina teologiczna zwana mariologią. XVIII wiek przynosi zachętę do umiaru w pobożności maryjnej, tzw. uregulowaną i respektującą prymat Chrystusa. Pojawią się wtedy dwie znane i popularne do dziś książki – „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” pióra św. Ludwika Marii de Montfort na temat rzymskokatolickiego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny i „Chwała Maryi” – książka wydana w 1750 roku przez św. Alfonsa Marię Liguoriego, doktora Kościoła, będąca duchowym przewodnikiem o naśladowaniu Maryi. Te dwa dzieła proponują piękną pobożność maryjną, ale zarazem chrystocentryczną i skierowaną na pogłębianie autentycznego życia chrześcijańskiego.
W XIX wieku Pius IX ogłasza dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi, które po objawieniach w Lourdes stało się jednym z Jej imion własnych. W 1950 roku w dogmacie wiary ogłoszonym przez Piusa XII proklamuje się wniebowzięcie Maryi. A na Soborze Watykańskim II włącza się postać i rolę Maryi, Matki Zbawiciela, w tajemnicę Chrystusa i Kościoła oraz w historię zbawienia, tym samym niwelując „napięcie zachodzące pomiędzy pobożnością chrystocentryczną i pobożnością mariocentryczną”. Refleksje posoborowe o Maryi miały przyczynić się też do zbudowania świadomości współczesnego człowieka do respektowania życia, godności kobiet i wartości rodziny jako związku pomiędzy kobietą i mężczyzną oraz miejsca naturalnego wzrostu i rozwoju dzieci.
Na ożywienie kultu maryjnego w XX wieku wpłynęła niewątpliwie osobowość Jana Pawła II z Jego zawołaniem Totus Tuus (Cały Twój), a w Polsce również postać Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który wypowiedział już w 1953 roku znamienne słowa: „Wszystko postawiłem na Maryję”. Taka postawa towarzyszyła mu zarówno w życiu osobistym, jak i duchowym.
Maryjność polska
Do Maryi przywiązani są szczególnie Polacy, co czasami bywa trudne do zrozumienia dla cudzoziemców, którzy przybywają do Polski. Niewątpliwie maryjność to jeden z rysów naszej polskiej duchowości niespotykany w innych częściach świata w takiej intensywności. Ten rys jest cechą charakterystyczną niemal wszystkich katolików z rozmaitych środowisk. Nawet jeden z najstarszych tekstów naszej mowy to „Bogurodzica”, średniowieczna polska pieśń religijna i najstarszy, zachowany wraz z melodią, polski tekst poetycki.
O Maryi pisali niemal wszyscy nasi sławni rodacy: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Sienkiewicz, Prus. Potem oczywiście także prymas Wyszyński, ks. Karol Wojtyła, ks. Jan Twardowski. Pięknie odniósł się do kultu maryjnego ks. prof. Janusz Pasierb, wybitny kapłan, artysta i uczony, pisząc w eseju „Panna wierna”: „Rzadko kiedy mamy okazję uprzytomnić sobie, ile pogody, radości i nadziei podtrzymuje w Kościele kult maryjny, który ustrzegł Kościół i teologię przed ostatecznym zmaskulinizowaniem, zintelektualizowaniem, niedocenieniem intuicji”.
Na koniec piękny, prosty wiersz z początku XX wieku napisany przez Wandę Zabiełło, uczennicę Liceum Sióstr Niepokalanek w Szymanowie, jakże aktualny także dziś:
O Maryi pisali niemal wszyscy nasi sławni rodacy: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Sienkiewicz, Prus. Potem oczywiście także prymas Wyszyński, ks. Karol Wojtyła, ks. Jan Twardowski. Pięknie odniósł się do kultu maryjnego ks. prof. Janusz Pasierb, wybitny kapłan, artysta i uczony, pisząc w eseju „Panna wierna”: „Rzadko kiedy mamy okazję uprzytomnić sobie, ile pogody, radości i nadziei podtrzymuje w Kościele kult maryjny, który ustrzegł Kościół i teologię przed ostatecznym zmaskulinizowaniem, zintelektualizowaniem, niedocenieniem intuicji”.
Na koniec piękny, prosty wiersz z początku XX wieku napisany przez Wandę Zabiełło, uczennicę Liceum Sióstr Niepokalanek w Szymanowie, jakże aktualny także dziś:
Królowa Matka
Pani, która władasz miłością
zejdź do nas z ryngrafu Nieba –
usiądź przy stole życia
z dziećmi, którym Matki trzeba.
Rozkaż poczwarom zła
warować za piekielną bramą!
Przytul do czułego serca
tych, co sierotami zostaną.
Zdepcz żagwie wojen
jak łeb okrutnego smoka!
Ukwieć dni nasze majem –
złotowłosa, niebieskooka.
zejdź do nas z ryngrafu Nieba –
usiądź przy stole życia
z dziećmi, którym Matki trzeba.
Rozkaż poczwarom zła
warować za piekielną bramą!
Przytul do czułego serca
tych, co sierotami zostaną.
Zdepcz żagwie wojen
jak łeb okrutnego smoka!
Ukwieć dni nasze majem –
złotowłosa, niebieskooka.
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez