Dość liberum veto! Decyduje się przyszłość Mazur!

2023-04-12 11:34:42(ost. akt: 2023-04-12 11:40:50)

Autor zdjęcia: https://www.gov.pl/web/gddkia/mapa-stanu-budowy-drog4

21 marca 2023 roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad złożyła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Ujednolicony Raport Oddziaływania Inwestycji na Środowisko. Oznacza to, że został wykonany kolejny bardzo ważny krok umożliwiający budowę S16 - drogi życia dla Warmii i Mazur, kręgosłupa komunikacyjnego północno-wschodniej Polski, ale również jednej z kluczowych arterii komunikacyjnych północno- wschodniej części Unii Europejskiej i wschodniej flanki NATO.
Kilka zdań wprowadzenia: Droga S16 przebiegająca w większości przez województwo warmińsko-mazurskie jest najważniejszą arterią komunikacyjną województwa na kierunku wschód – zachód. Dla Polski północno-wschodniej to strategiczny szlak komunikacyjny. Ponadto droga obsługuje kluczowy dla naszego bezpieczeństwa przesmyk suwalski. Rząd polski umieścił ją w Programie Budowy Dróg Krajowych do 2030 zapewniając tym samym finansowanie tej inwestycji. Znaczenie S16 zostało też podkreślone przez Unię Europejską. Kilka lat temu została ona umieszczona w sieci podstawowej dróg TNT-T. Co warto zauważyć trasa wskazana przez UE mniej więcej odpowiada tej proponowanej przez GDDKiA. Historia tej inwestycji liczy sobie około trzydziestu lat, a dotychczas przygotowano 41 wariantów jej przebiegu. Zespoły specjalistów z zaangażowanych w tym celu instytucji, badały i badają, którędy poprowadzić drogę, aby miała optymalny przebieg pod względem przyrodniczym, komunikacyjnym i ekonomicznym. Trudno powiedzieć, ile te prace jeszcze będą trwały. Scenariusze można rysować różne.

Giną ludzie i zwierzęta

S16 nie jest bytem teoretycznym, ale wynika z rzeczywistych potrzeb infrastrukturalnych regionu. W obecnym stanie to jeden z najbardziej niebezpiecznych odcinków drogowych w Polsce. W tylko w latach 2019-21 na odcinku Mrągowo-Ełk na S16 miało miejsce 21 poważnych wypadków, w których 2 osoby poniosły śmierć, 34 odniosło rany, w tym 5 ciężkie. Na drodze płynie nie tylko ludzka krew, ale giną zwierzęta: łosie, jelenie, sarny, dziki, zające, borsuki. Giną, bo nie ma dzisiaj przejść dla zwierząt ani urządzeń, które chronią je przed kolizjami. O ofiarach ludzkich i zabijanych zwierzętach na obecnej S16, ekoaktywiści milczą.

Kolejowa alternatywa odrzucona

Koleją na środkowe Mazury nie dojedziesz. W czasach rządów PO w całej Polsce likwidowano połączenia kolejowe. Proces ten nie ominął Warmii i Mazur. W celu odwrócenia decyzji rządów Tuska rząd Prawa i Sprawiedliwości stworzył obliczony na 65 mld zł Krajowy Program Kolejowy. Co więcej, uznano, że należy odbudowywać infrastrukturę kolejową wspólnie z samorządami. Narzędziem do tego jest program Kolej Plus, w którym zarządy województw wskazują, jakie linie kolejowe należy odbudowywać i modernizować. Zostało na to przeznaczone 10 mld zł. Rząd pokrywa 85 % nakładów, samorządy pozostałe 15 %. Wydatki będą rozłożone na lata, a więc są do udźwignięcia nawet przez mniej zamożne samorządy. W woj. warmińsko-mazurskim kluczową linią kolejową, której modernizacja powinna być z tego źródła sfinansowana jest LK 223 przebiegająca przez Czerwonkę, Biskupiec, Mrągowo, Mikołajki, Orzysz do Ełku.

Opanowany przez PO i PSL ejmik województwa odrzucił możliwość modernizacji tej linii kolejowej, jak zawsze twierdząc, że nie ma pieniędzy. Wobec tego jako jeden z nielicznych w Polsce w ogóle z tego programu nie skorzysta.

Dlaczego o tym piszę? Nieczynna dziś LK 223 mogłaby przenieść część ruchu w relacji wschód-zachód zarówno pasażerskiego jak i towarowego. Byłaby to częściowa alternatywa dla ruchu na S16. Wspomniana linia kolejowa ma wyznaczony przebieg, który nie wzbudza kontrowersji. Wydawałoby się, że walczące z S16 osoby powinny z pełną energią i zaangażowaniem wspierać będą rządowy program kolejowy i naciskać na marszałka i zarząd województwa, aby włączył się w jego realizację. Jednak ekoaktywiści nie zauważyli tej kolejowej szansy i nieustannie kontynuują ostrzał S16. Trudno w takich działaniach dopatrzeć się rzetelnej troski o przyrodę, człowieka i krajobraz. Znacznie łatwiej stwierdzić, że chodzi o blokowanie projektu prowadzonego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Dobrze spać pod miedzą

Budowa S16 przez Mazury jest bardzo dobrym przykładem konfliktu o przyszłości tej części Polski. Województwo warmińsko-mazurskie to najsłabiej zaludniony obszar kraju. Bilas migracyjny województwa jest ujemny, szczególnie jeżeli chodzi o tereny wiejskie. Powody są powszechnie znane: bardzo niski poziom uprzemysłowienia, niski poziom lokalnej aktywności gospodarczej, słaby lokalny kapitał, marna dostępność komunikacyjna, ucieczka najzdolniejszych osób, znaczące grupy wykluczone społecznie.

Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji należałoby przyjąć program intensywnego rozwoju, inwestycji, powiększania dobrze płatnych, stałych miejsc pracy, likwidacji wykluczenia komunikacyjnego, zachęt do inwestowania.

Nic bardziej mylnego. Rządzące Sejmikiem PO i PSL trwa na swoich stołkach, bez takiego planu. Ale po co mieć plan, skoro lider tego środowiska - Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz w stolicy województwa przemysłu nie chce. Nie zauważa nawet, że największym pracodawcą w mieście jest fabryka opon Michelin SA. Pomysłem na życie na Warmii i na Mazurach ma być turystyka, cisza i spokój.

Drodze mówimy nie!

Stąd bierze się tak zaciekły opór przeciw budowanie S16? Gdzie szukać źródeł tej trudnej do zrozumienia walki?

Lobby antyrządowe. Budowa S16 jest jedną ze strategicznych inwestycji rządowych. W tej sytuacji opozycja polityczna podsycała sprzeciwy byle tylko zrobić na złość rządowi. Przy okazji trzeba przypomnieć, że pod koniec rządów PO-PSL, w roku 2013, tej inwestycji odebrano finansowanie. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość jedną z pierwszych decyzji Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa pod kierownictwem Andrzeja Adamczyka było przyznanie znaczących funduszy na aktualizację dokumentacji do budowy S16. Przez kilka lat politycy PO, PSL i Lewicy temat S16 omijają i wsparcia z ich strony nie ma. Najchętniej powtarzają, że sprawę trzeba przeanalizować ze wszystkich stron, czyli stać w miejscu.
Jednym z liderów przeciwników drogi jest burmistrz Mikołajek, znany z ostentacyjnie okazywanej nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości. Ta postawa to zupełne kuriozum, przecież Mikołajki byłyby jednym z największych beneficjentów budowy S16. Burmistrzowi przeszkadza wyznaczona trasa, która ma prowadzić inwestycje zbyt blisko jego prywatnej posiadłości.

W Sejmiku województwa radni Prawa i Sprawiedliwości na czele z Pawłem Czemielem, doradcą Ministra Andrzeja Adamczyka, kilkakrotnie próbowali przyjąć stanowisko popierające budowę S16. Rządząca większość z PO i PSL podchodziła do tego jak do jeża, w końcu poparcie zostało przyjęte, ale w najbardziej „wstrzemięźliwej” formie.

Lobby ekstensywnej, małej turystyki. Część małych przedsiębiorców turystycznych, przyjmuje opowieści mające budować strach przez budową drogi. Uwierzyli, że ekspresówka wystraszy im klientów poszukujących „ciszy i spokoju”. Akurat będzie dokładnie na odwrót. Chętnych do odwiedzania Mazur przybędzie, wzrośnie popyt na lokalne wyroby. Czy poprawa komunikacji nad morze, w góry spowoduje, że ludzie przestają jeździć do Międzyzdrojów, Władysławowa, Zakopanego czy Szczyrku?

Rolnicze latyfundia. Systemowy upadek PGR-ów na skutek reformy Balcerowicza, jest i jeszcze bardzo długo będzie odczuwalny na Warmii i Mazurach. Jednym z jego skutków był drastyczny spadek ceny ziemi. Decyzjami Balcerowicza uruchomiono wolny handel ziemią. Miliony hektarów weszły w obrót handlowy. PGR-y były kupowane, dzierżawione, potem wykupywane w części lub całości. Powstały gospodarstwa po kilkaset, a nawet kilkanaście tysięcy hektarów. Właściciele tych wielkich majątków ziemskich woleliby zachować obecny status: obszaru jak najdalej odsuniętego od ośrodków wzrostu na peryferiach, gdzie ludzie nie mają alternatywy pracy i muszą godzić się na każde warunki. Wśród właścicieli nie brakuje przedsiębiorców spoza naszego województwa. Dla nich Warmia i Mazury to swoista ziemia obiecana, gdzie można robić doskonałe interesy, na powiedzmy wprost: wyzysku miejscowych pracowników, którzy nie mają alternatywy zarabiania na życie. Beneficjenci takiego stanu rzeczy zmian sobie nie życzą.

Pochowana po lasach „warszawka”. Kiedy podróżuje się po Warmii, po Mazurach, a szczególnie w okolicach wielkich jezior warto zjechać z głównych dróg i zobaczyć, jak wyglądają obszary kiedyś odludne i zapomniane. Piękne domy, wielkie ogrodzone posesje prezentujące bogactwo właścicieli. Oczywiście bardzo rzadko te imponujące nieruchomości należą do miejscowych. Wśród właścicieli: warszawska elita finansowa, artystyczna, medialna, polityczna. Dom na Mazurach to standard. Co prawda rzadko używany, ale najważniejsze, że ma być w nim cisza i spokój, nikt ma w okna nie zaglądać, im mniej ludzi tym lepiej. Nie po to człowiek ucieka z Warszawy, aby z jakimś turystami się mieszać. Nie po to płot na trzy metry w jezioro wbudował, aby ktoś mu po jego brzegu łaził.

Jest oczywistością, że za znaczną częścią czarnego PR i blokowania budowy S16 to wytwór tego środowiska. Jakże bowiem wytłumaczyć systematycznie prowadzone kampanie medialne przeciw budowie drogi, wypowiedzi celebrytów rozpaczających nad nieuchronną zagładą niepowtarzalnej mazurskiej przyrody, jeśli droga S16 zostanie zmodernizowana? Ktoś powie (jak zwykle Gazeta Wyborcza), że doszukuję się tajnego spisku. Żaden tajny spisek, „warszawka” chce mieć ciszę i spokój i na żadne likwidacje wykluczenia komunikacyjnego się nie pisze. Co by nie było z Warszawy jakoś się dojedzie, raz czy dwa razy na rok, najwyżej godzinę albo dwie dłużej to potrwa.

Ekoaktywiści. Najbardziej zdeterminowana i agresywna grupa przeciwników budowy S16. Cel ich działań jest jasno określony – blokować jak długo się da. Powiem też wprost: te działania nie mają nic wspólnego z troską o przyrodę i o człowieka. Głoszone absurdy doszły już do poziomu, który wyklucza merytoryczną dyskusję. Trudno inaczej określić żonglerkę pseudofaktami i twierdzenia, że powstanie gigantyczny most degradujący krajobraz i przeszkadzający żeglarzom, że wyschną jeziora, albo: tu jest tak pięknie, a wy chcecie to zniszczyć.
Potem idą na stół pseudoeksperckie opracowania przygotowane przez „wybitnych, znakomitych specjalistów”, z których wynika oczywiście, że projekty przygotowywane przez właściwe instytucje są całkowicie nietrafione. W zamian przedstawiają swoje, oczywiście autorstwa wspomnianych wcześniej „wybitnych” specjalistów. Łączy je myśl naczelna – to co zostało przygotowane trzeba wyrzucić do kosza. Róbcie tak jak my chcemy, a jak nie, to będziemy protestować, skarżyć, składać odwołania, robić awantury. W polskim porządku prawnym grupa destrukcyjna, szczególnie w obszarze przyrodniczym, może latami paraliżować inwestycje. No i jest jeszcze Bruksela, która, gdy tylko usłyszy, że ktoś w Polsce protestuje, zachwycona przysyła komisje, blokuje, nakłada kary i przejmuje pseudofakty.

Ciśnie się pytanie: kto za to wszystko płaci i jaki jest jego cel? Odpowiedź jest brutalnie prosta: pieniądze płyną z zagranicy i mają utrudniać rozwój Polski. Oczywiście, wszystko odbywa się pod najbardziej wzniosłymi hasłami ochrony przyrody. Tyle, że jak spojrzymy na fakty, stosowane metody, argumenty, sposoby działania, a potem spróbujemy powiązać jedno z drugim, to trudno uwierzyć we wzniosłe intencje zawodowych ekoaktywistów.

Jak bowiem inaczej zinterpretować blokowanie inwestycji drogowych realizowanych przez rząd według najwyższych standardów ochrony przyrody, a z drugiej strony milczeć, gdy do Wisły płynęły miliony metrów sześciennych ścieków z uszkodzonego warszawskiego kolektora?

Ekoaktywisto daj żyć

Powiedzmy wprost, dla nielicznej, ale bardzo hałaśliwej grupy osób udawanie obrońców przyrody to po prostu sposób na łatwe zarabianie pieniędzy. Środki na funkcjonowanie pseudoekologicznych fundacji i stowarzyszeń płyną szerokim strumieniem od wielkich światowych dysponentów ruchów zajmujących się wprowadzanie w życie lewackich ideologii, obrony przed zmianami klimatu, ograniczenia rozwoju gospodarczego. W Polsce, która chce się szybko rozwijać, podnosić poziom życia obywateli ekoaktywiści wypełniają wyznaczone im zadanie blokując budowę infrastruktury transportowej czy atakując sektor energetyczny.
Wracając do Mazur, chce zapytać ekoatywistów: dlaczego żądacie, aby wszyscy dostosowali się do Waszych pomysłów na życie? Dlaczego w imię Waszych interesików mamy godzić się na nasze wykluczenie komunikacyjne, niski poziom życia, śmierć na drodze albo kolizję z dzikiem, jeleniem czy łosiem, kiedy nocą podróżujemy przez Mazury?

Jak to się dzieję, że motorem działań są ludzie, którzy na Mazurach wcale nie mieszkają, a tylko bywają albo od czasu do czasu rezydują? Jeżeli chcecie żyć według swoich przekonań i wartości nikt Wam tego nie broni. Czy my jeździliśmy do Warszawy blokować budowę ekspresówki S2 albo wypowiadamy się na temat zjazdu z obwodnicy w miasteczku Wilanów i rozwiązania drogowego w Wesołej pod Warszawą?

Liberum veto na Mazurach

Jeżeli spojrzymy na działania wąskich grup zaangażowanych w blokowanie budowy drogi S16 to przychodzi na myśl zgubna dla państwa polskiego praktyka liberum veto. Mechanizm jest dokładnie taki sam. W XVII i XVIII wieku jeden poseł mógł paraliżować działania władzy państwowej w interesie wąskich, grup czy nawet jednostek. Co więcej: robił to często na zlecenie i za pieniądze, w tym pieniądze wielkiej krajowej magnaterii albo wprost realizując polecenia jakie przychodziły z obcych dworów Berlina, Wiednia, Petersburga i Paryża.

Czy próba zbudowania dzisiaj praktyki blokowania rządowych inwestycji mających służyć milionom Polaków, przez wąskie, zupełnie odporne na argumenty grupy za nic mające interes publiczny, nie jest dokładnym powtórzeniem tych katastrofalnych schematów? Łącznie z obcymi pieniędzmi, które nadają ton tym działaniom.

Zgłośmy nowy przebieg

W ostatnim czasie ekoaktywiści zaczynają posługiwać się opracowaniami przygotowanymi przez tak zwanych „wybitnych ekspertów i specjalistów”. Oczywiście, wybitność przygotowanych materiałów oraz ich autorów zaczyna się i kończy, gdy przedstawiają materiały zgodne z oczekiwaniami ekoaktywistów. Ponownie warto zapytać o pieniądze. Przygotowanie skomplikowanych, wielostronnych, udokumentowanych ekspertyz, opinii, studiów wymaga zaangażowania dużych zespołów, czasu i pieniędzy. Skąd na to mają ekoaktywiści, skoro tak bardzo podkreślają swoją bezinteresowność i społeczny charakter swojej działalności? A może nowym pomysł, gdy jest potrzebny powstaje w nocy po wypiciu trzech kaw?

Ostatni produkt tego „społecznego działania” to opracowanie, w którym wnioskuje się o przesuniecie S16 równolegle w kierunku południowym. Po pierwsze, ten pomysł nijak się ma do istniejącej sieci dróg i odcina od korytarzy komunikacyjnych środkowe i wschodnie Mazury. Po drugie pozostawia znaczą część obecnego ruchu nadal na starej zupełnie zdekapitalizowanej 16. Po trzecie – najważniejsze – jest to 42 wariant przebiegu tej drogi, który uwaga: wszystkie najważniejsze prace cofa od zera. Czy trzeba to komentować?

S16 to droga nie tylko dla Mazur

Do napaści Rosji na Ukrainę aspekt obronny S16 był podnoszony bardzo nieśmiało. Wojna uzmysłowiła, jak ważna jest ta arteria komunikacyjna dla naszego bezpieczeństwa. Droga biegnie równolegle do granicy z Rosją (Obwodem kaliningradzkim), a zatem będzie mogła stanowić kanał zaopatrzenia stacjonujących w województwie warmińsko-mazurskim wojsk polskich, NATO i amerykańskich.

Dodatkowo w Ełku będą zbiegały się trzy korytarze komunikacyjne: dwa drogowe – Via Baltica i Via Carpatia i kolejowy Rail Baltica. Dopełnieniem tego jakże istotnego węzła od zachodu będzie S16. Szybkie i wygodne połączenie z Europy Zachodniej, Polski z Krajami Bałtyckimi to nie tylko polska racja stanu, ale wzmocnienie pokoju i rozwoju Europy środkowej i wschodniej i Trójmorza. Co więcej nie odkrywam żadnych tajemnic, jeżeli stwierdzę, że również dla możliwości obronnych przesmyku suwalskiego taka opcja jest absolutną oczywistością. Dzikie pola na Mazurach

Załóżmy przez chwilę, że ekoaktywiści zyskają możliwość pełnego decydowania o losach województwa warmińsko-mazurskiego. Zapomnijmy o drogach, zapomnijmy o kolei, przemyśle i rozwoju. Na obszarze środkowych Mazur stworzą największy w Europie, a może na świecie park narodowy, a w nim możliwie jak najwięcej ścisłych rezerwatów przyrody, gdzie nie jest możliwa żadna ingerencja człowieka.

Łatwą do odgadnięcia konsekwencją będzie wyludnienie się tego obszaru i to jest główny cel ekoaktywistów. Człowiek, który chce normalnie żyć, pracować, rozwijać się, produkować, tworzyć, uruchamiać fabryki, usługi, budować przyszłość i swoją rodzinę i wychowywać dzieci, powinien zniknąć z Warmii i Mazur. Ten obszar ma być tylko miejscem wypoczynku dla tych, którzy swoje bogactwo tworzą w wielkich ośrodkach, w Polsce i poza nią, a wpadają „na Mazury” do swoich enklaw, aby sobie odpocząć i chcą tylko jednego: spokoju. Owszem, przyda się trochę ludzi, którzy zapewnią podstawową obsługę, przypilnują domu, drewna do kominka narąbią, okna przed przyjazdem „państwa” umyją - ale to wszystko. No może jeszcze, niech grzybów, jagód nazbierają i jajka wiejskie dostarczą. A może przesadzam? Może ekoaktywistom chodzi rzeczywiście o zrównoważony rozwój i harmonijne współistnienie człowieka i przyrody?

Zajrzyjcie w sezonie do Mikołajek

Kto ma wątpliwości zapraszam do Mikołajek w szczycie sezonu. Miasteczko sparaliżowane korkami. Granitowe płyty w marinie na brzegu jeziora w słoneczny dzień podnoszą temperaturę do spotykanych na Saharze. Spaliny z silników spalinowych statków wycieczkowych przybijających i odbijających od nabrzeża portu tworzą upiorny smród, hotel wybudowany wprost na jeziorze w każdej chwili grożący katastrofą budowlaną, gigantyczny Hotel Gołębiewski absurdalnie dewastujący krajobraz, kilkadziesiąt tysięcy ludzi żeglujących po Wielkich jeziorach, motorówki. Nie słyszałem ze strony ekoaktywistów głosów wzywających do roztropnego korzystania z bogactwa przyrody Mikołajek.

Nowi/starzy interesariusze

W sprawie S16 zgłosił się jeszcze jeden interesariusz. Berliński Die Welt na początku lipca opublikował tekst Andreasa Kosserta o Mazurach. Ten niemiecki historyk zajmuje się Prusami Wschodnimi. Pisze jak dzisiaj wyglądają Mazury, o zachodzących tu zmianach, o zagrożeniach jakie dotykają tą piękną, romantyczną, legendarną i pełną nostalgii krainę. Autor opisuje między innymi okazałe „warszawskie” wille wyrosłe w ostatnich latach, szpecące mazurski krajobraz i tożsamość kulturową.

Najważniejsze jednak są dwa wątki: pierwszy o planach budowy S16 i obawach, że realizacja tej inwestycji przyczyni się do zniszczenia mazurskiego krajobrazu kulturowego i przyrody. Drugi jest całkiem optymistyczny, ponieważ mówi o tym, że całe szczęście, że są osoby walczące o zachodzącymi zmianami, budową drogi i jest nadzieja, że uda im się tę inwestycje zablokować.

Powie ktoś, przecież to głos wyartykułowany w wolnych niemieckich mediach, dlaczego ma to nas niepokoić? Tak, nie powinien nas niepokoić, bo co Niemcom do tego, które drogi mamy w Polsce budować, a które nie, zwłaszcza, że Niemcy mają ponad 15 milionów km dróg, a my nieco ponad 1,6 mln km. Przecież mówimy o miejscach odległych od niemieckiej granicy ponad 600 km. Ale przecież wszyscy rozumiemy, że Berlin uwielbia przy pomocy swoich wolnych mediów prowadzić „wolnomediową” politykę.

Ciekawe, że Niemcy nie troszczą się o północną część Prus Wschodnich będącą częścią Federacji Rosyjskiej. Dlaczego Die Welt, Frankfurter Allgemeine Zeitung, czy Bild nie piszą z troską o tamtejszej przyrodzie, dziedzictwie kulturowym, o stanie tamtejszej infrastruktury i poziomie zamożności mieszkańców? Wolne niemieckie media doskonale znają swoją rolą w polityce Republiki Federalnej Niemiec. A zatem koło się zamyka. Warmia i Mazury mają zastygnąć w niezmienionym stanie, mają czekać, na co lub na kogo czekać, na razie nikt nie mówi.

Dla dopełnienia obrazu dodać jeszcze trzeba, że kilkanaście miesięcy temu również w rosyjskiej prasie padały pytania podważające sens budowy S16. Federacja Rosyjska nie życzy sobie, aby Warmia, Mazury szybko się rozwijały i korzystały z powiązań komunikacyjnych Polski i Europą. Tym bardziej że ułatwi to i wzmocni obecność stacjonujących tu wojsk polskich, NATO i amerykańskich. A tego przecież Rosja nie lubi. Mimo wszystko optymistycznie

Swój tekst chcę zakończyć mimo wszystko optymistycznie. Walenie głową w mur czasami daje rezultat! Samorządy gminne, powiatowe bezpośrednio i pośrednio zainteresowane budową S16 w liczbie 17 podjęły uchwały popierające budowę drogi. Znamienna jest sytuacja w Orzyszu: tam początkowo Burmistrz był w obozie przeciwników jednak po przeprowadzeniu sondy wśród mieszkańców, w której ponad siedemdziesiąt procent opowiedziało się za budową drogi zadeklarowała, że staje po stronie mieszkańców. Podobnego poparcia udzieliła najpoważniejsza organizacja przedsiębiorców w województwie: Warmińsko–Mazurski Klub Biznesu oraz szereg innych środowisk i osób dostrzegających wagę tej arterii komunikacyjnej dla życia, rozwoju, dobrobytu i bezpieczeństwa mieszkańców i osób odwiedzających Warmię i Mazury.

Od kilku miesięcy widać też wyraźną zmianę w opiniach wyrażanych przez lokalnych polityków PO, PSL, Lewicy. Wygląda na to, że wychodzą spod wpływu ekoaktywistów i nie chcą już dalej być identyfikowani z ludźmi, którzy walczą, aby uczynić z naszego regionu poletko doświadczalne ekolandu. Pozostaje się tylko cieszyć, że w tej fundamentalnej sprawie dla regionu zaczyna powstawać front rozsądku i zrozumienia.

Do realizacji inwestycji jeszcze daleka, nomen omem, droga. O powodzeniu tego projektu zadecyduje kompetencja, rozsądek, umiejętności przekonywania, ale również dyplomacja. Z pewnością czeka nas jeszcze wiele trudnych chwil i decyzji, dlatego to co będzie najważniejsze, to konsekwencja i determinacja w dążeniu do celu. Zadecyduje determinacja prawdziwych przyjaciół Mazur.

Jerzy Szmit. Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa w latach 2015-17.

Ps. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie po otrzymaniu od Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Odział w Olsztynie Ujednoliconego Raportu Oddziaływania na Środowisko oświadczyła, że będzie przystępowała do ponownego zbierania opinii i konsultacji. Czy to oznacza, że zaczynamy wszystko od początku?

Jerzy Szmit

Tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl