Paweł Klonowski: boli mnie brak współpracy
2023-02-23 20:30:00(ost. akt: 2023-02-23 17:29:09)
„Czy i jakiego Starego Miasta potrzebują mieszkańcy Olsztyna?” to cykl, w którym publikujemy teksty dotyczące olsztyńskiej starówki. Dzisiejszym państwa gościem jest Paweł Klonowski – radny miejski, społecznik, jeden z pomysłodawców Łynostrady i parku Nagórki-Jaroty.
— Jest pan radnym z Jarot i Pieczewa oraz osiedla Generałów, więc na starówkę panu nie po drodze.
— Lubię bywać na Starym Mieście, a jeżdżę tam zarówno samochodem, komunikacją miejską, jak i rowerem. Olsztyn to miasto kompaktowe, więc dotarcie z każdej w zasadzie jego części nie stanowi wielkiego wysiłku. Trzeba mieć jednak po co tam jechać.
— Lubię bywać na Starym Mieście, a jeżdżę tam zarówno samochodem, komunikacją miejską, jak i rowerem. Olsztyn to miasto kompaktowe, więc dotarcie z każdej w zasadzie jego części nie stanowi wielkiego wysiłku. Trzeba mieć jednak po co tam jechać.
— Na starówce „wieje nudą”?
— Aż tak bym tego nie nazwał, ale faktycznie w opinii wielu mieszkańców Stare Miasto staje się coraz mniej atrakcyjne. O ile latem możemy liczyć na różnego rodzaju animacje czy koncerty, tak zimą pozostaje nam w zasadzie korzystanie z lokali, które coraz częściej mają niestety problemy z utrzymaniem.
— Aż tak bym tego nie nazwał, ale faktycznie w opinii wielu mieszkańców Stare Miasto staje się coraz mniej atrakcyjne. O ile latem możemy liczyć na różnego rodzaju animacje czy koncerty, tak zimą pozostaje nam w zasadzie korzystanie z lokali, które coraz częściej mają niestety problemy z utrzymaniem.
— Powiedziałbym nawet, że upadają hurtowo. Gdzie upatruje pan przyczyny?
— Przekształcenia i zmiany to poniekąd specyfika tego biznesu, choć trend ten w ostatnich latach zdaje się niebezpiecznie przyspieszać. Wydaje mi się, że częściowo dzieje się to przez zmianę trybu życia mieszkańców, a nawet całych pokoleń. Trudna sytuacja ekonomiczna wielu rodzin powoduje, że studenci, nawet ci dzienni, coraz częściej podejmują pracę zawodową. Nie bez znaczenia jest również zmniejszająca się liczba studentów w Olsztynie. Dochodzi do tego pandemia i związane z nią mniej lub bardziej zasadne ograniczenia w funkcjonowaniu szeroko pojmowanej gastronomii. Następnie wojna za wschodnią granicą. Największy wpływ ma jednak moim zdaniem niepewna sytuacja gospodarcza i ciągłe zaskakiwanie przedsiębiorców nowymi regulacjami i obowiązkami, skokowe wzrosty kosztów pracy i zbytnie jej opodatkowanie, zabójcze wzrosty cen prądu i gazu, w końcu bardzo wysoka inflacja ogólna, a więc zarówno produktów spożywczych, jak i na przykład czynszów najmu. To wszystko powoduje, że w lokalach musi być drożej, a skoro i w budżetach domowych się nie przelewa, to w związku z tym wizyty na Starym Mieście dla wielu wydawać mogą się mniej oczywiste niż kiedyś.
— Przekształcenia i zmiany to poniekąd specyfika tego biznesu, choć trend ten w ostatnich latach zdaje się niebezpiecznie przyspieszać. Wydaje mi się, że częściowo dzieje się to przez zmianę trybu życia mieszkańców, a nawet całych pokoleń. Trudna sytuacja ekonomiczna wielu rodzin powoduje, że studenci, nawet ci dzienni, coraz częściej podejmują pracę zawodową. Nie bez znaczenia jest również zmniejszająca się liczba studentów w Olsztynie. Dochodzi do tego pandemia i związane z nią mniej lub bardziej zasadne ograniczenia w funkcjonowaniu szeroko pojmowanej gastronomii. Następnie wojna za wschodnią granicą. Największy wpływ ma jednak moim zdaniem niepewna sytuacja gospodarcza i ciągłe zaskakiwanie przedsiębiorców nowymi regulacjami i obowiązkami, skokowe wzrosty kosztów pracy i zbytnie jej opodatkowanie, zabójcze wzrosty cen prądu i gazu, w końcu bardzo wysoka inflacja ogólna, a więc zarówno produktów spożywczych, jak i na przykład czynszów najmu. To wszystko powoduje, że w lokalach musi być drożej, a skoro i w budżetach domowych się nie przelewa, to w związku z tym wizyty na Starym Mieście dla wielu wydawać mogą się mniej oczywiste niż kiedyś.
— A czy wy jako radni macie jakieś narzędzia do tego, żeby tę sytuację zmienić?
— Możemy Stare Miasto przede wszystkim starać się uatrakcyjniać, zwiększać dostępność komunikacyjną, zachęcać do przyjścia wydarzeniami miejskimi, dla których starówka jest przestrzenią naturalną. Jestem zwolennikiem organizacji dużych i długich wydarzeń, które trwałyby kilka tygodni. Ubolewam, że jako miasto od nich odeszliśmy, bo moim zdaniem to również jedna z przyczyn tego, co wielu określa mianem „upadku starówki”. Oprócz więc powrotu do założeń tego, co wychodziło nam dobrze, a więc między innymi organizowanego we współpracy z lokalnymi przedsiębiorcami Jarmarku Warmińskiego, warto też czerpać dobre przykłady z innych miast. Tu przywołam ten z Gdańska oraz dwóch flagowych wydarzeń, czyli 5-tygodniowego Gdańskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego i 3-tygodniowego letniego Jarmarku Dominikańskiego. W zeszłym roku kolejny już raz wybrałem się z rodziną na obydwa i muszę przyznać, że nie dziwi mnie już fakt spotykania tam znajomych z Olsztyna. Ja pamiętam natomiast, gdy to do nas na zimowy jarmark przyjeżdżali mieszkańcy większości miejscowości województwa i nie tylko. Myślę, że w tej całej pogoni za gigantycznymi inwestycjami i konieczności zapewniania na nie środków w kolejnych budżetach miasta zapomnieliśmy, co tak naprawdę cieszy mieszkańców.
— Możemy Stare Miasto przede wszystkim starać się uatrakcyjniać, zwiększać dostępność komunikacyjną, zachęcać do przyjścia wydarzeniami miejskimi, dla których starówka jest przestrzenią naturalną. Jestem zwolennikiem organizacji dużych i długich wydarzeń, które trwałyby kilka tygodni. Ubolewam, że jako miasto od nich odeszliśmy, bo moim zdaniem to również jedna z przyczyn tego, co wielu określa mianem „upadku starówki”. Oprócz więc powrotu do założeń tego, co wychodziło nam dobrze, a więc między innymi organizowanego we współpracy z lokalnymi przedsiębiorcami Jarmarku Warmińskiego, warto też czerpać dobre przykłady z innych miast. Tu przywołam ten z Gdańska oraz dwóch flagowych wydarzeń, czyli 5-tygodniowego Gdańskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego i 3-tygodniowego letniego Jarmarku Dominikańskiego. W zeszłym roku kolejny już raz wybrałem się z rodziną na obydwa i muszę przyznać, że nie dziwi mnie już fakt spotykania tam znajomych z Olsztyna. Ja pamiętam natomiast, gdy to do nas na zimowy jarmark przyjeżdżali mieszkańcy większości miejscowości województwa i nie tylko. Myślę, że w tej całej pogoni za gigantycznymi inwestycjami i konieczności zapewniania na nie środków w kolejnych budżetach miasta zapomnieliśmy, co tak naprawdę cieszy mieszkańców.
— No właśnie: pieniądze. To chyba największy problem.
— Zdecydowanie. Ogromne inwestycje to i ogromne obciążenia, a co za tym idzie wyrzeczenia. Nad tym musimy się porządnie zastanowić. Spójrzmy bowiem nawet na tegoroczny i ubiegłoroczny budżet. Co z tego, że co roku kwoty zapisywane na kulturę są w podobnych wysokościach, jeśli przez inflację realnie są tak naprawdę coraz mniejsze. Chylę czoła przed kreatywnością zespołu Miejskiego Ośrodka Kultury, ale jeśli kilka lat temu na Jarmark Warmiński wydatkowaliśmy około pół miliona złotych, a dziś niecałe 250 tysięcy, to biorąc pod uwagę wzrost kosztów na przestrzeni ostatnich lat mamy to, co mamy. Tymczasem budżet tej imprezy wynosić powinien na dziś około miliona złotych. Pieniądze to jednak nie wszystko, gdyż porzucona została również współpraca z lokalnymi przedsiębiorcami, leżąca u podstaw pierwszych edycji wydarzenia, która mogłaby je uatrakcyjniać bez angażowania środków przez samorząd. To mnie chyba boli nawet bardziej.
— Zdecydowanie. Ogromne inwestycje to i ogromne obciążenia, a co za tym idzie wyrzeczenia. Nad tym musimy się porządnie zastanowić. Spójrzmy bowiem nawet na tegoroczny i ubiegłoroczny budżet. Co z tego, że co roku kwoty zapisywane na kulturę są w podobnych wysokościach, jeśli przez inflację realnie są tak naprawdę coraz mniejsze. Chylę czoła przed kreatywnością zespołu Miejskiego Ośrodka Kultury, ale jeśli kilka lat temu na Jarmark Warmiński wydatkowaliśmy około pół miliona złotych, a dziś niecałe 250 tysięcy, to biorąc pod uwagę wzrost kosztów na przestrzeni ostatnich lat mamy to, co mamy. Tymczasem budżet tej imprezy wynosić powinien na dziś około miliona złotych. Pieniądze to jednak nie wszystko, gdyż porzucona została również współpraca z lokalnymi przedsiębiorcami, leżąca u podstaw pierwszych edycji wydarzenia, która mogłaby je uatrakcyjniać bez angażowania środków przez samorząd. To mnie chyba boli nawet bardziej.
— Jest pan jednym z inicjatorów Łynostrady, która biegnie także przy starówce. Czy to istotna wartość dodana Starego Miasta?
— Łynostrada to obecnie bardzo długa ścieżka rowerowa, która faktycznie biegnie też parkami Starego Miasta. Uważam, że sama w sobie Łyna jest ogromną wartością dla starówki i może być swego rodzaju wizytówką dla tego miejsca. Niektórzy z przyjezdnych rowerzystów zwracają uwagę na konieczność postawienia znaków kierunkowych informujących o turystycznych atrakcjach. Osobiście na staromiejskim odcinku rzeki chętnie zobaczyłbym więcej spływów kajakowych, które niewątpliwie ciekawie wpływałyby na jego krajobraz, a i byłyby nie lada atrakcją, gdyż na przykład zamek z perspektywy rzeki wygląda obłędnie. Pomysły w tym zakresie zapewne decydująco nie wpłyną na kondycję starówki, ale poprawa jej stanu to jak rozumiem suma wielu działań, a więc i tych rowerowo-kajakowych.
— Łynostrada to obecnie bardzo długa ścieżka rowerowa, która faktycznie biegnie też parkami Starego Miasta. Uważam, że sama w sobie Łyna jest ogromną wartością dla starówki i może być swego rodzaju wizytówką dla tego miejsca. Niektórzy z przyjezdnych rowerzystów zwracają uwagę na konieczność postawienia znaków kierunkowych informujących o turystycznych atrakcjach. Osobiście na staromiejskim odcinku rzeki chętnie zobaczyłbym więcej spływów kajakowych, które niewątpliwie ciekawie wpływałyby na jego krajobraz, a i byłyby nie lada atrakcją, gdyż na przykład zamek z perspektywy rzeki wygląda obłędnie. Pomysły w tym zakresie zapewne decydująco nie wpłyną na kondycję starówki, ale poprawa jej stanu to jak rozumiem suma wielu działań, a więc i tych rowerowo-kajakowych.
— Wiele osób zamiast roweru wybiera jednak samochód. Jest pan zwolennikiem ruchu samochodowego na Starym Mieście, czy przeciwnikiem?
— Jestem zwolennikiem parkowania bezpośrednio przy Starym Mieście, a nie na Starym Mieście, a już tym bardziej nie na staromiejskim rynku, jak to miało jeszcze jakiś czas temu miejsce. Niezbędna ku temu jest sieć parkingów dookoła, zlokalizowanych z różnych stron i jasno oznaczonych. Być może rozważyć należałoby zlokalizowanie kolejnego w okolicach Dworca Zachodniego. Myślę też, że zamiast następne 10 lat dyskutować o parkingu podziemnym w okolicach Wysokiej Bramy, najwyższy czas wykonać cywilizowany parking naziemny, utwardzony, wkomponowany w przestrzeń, zadrzewiony i płatny. Nie mogę pojąć, jak miasto może pozwalać na dzikie parkowanie na zabłoconych klepiskach, tak ze względów wizerunkowych, jak i tracenia wpływów parkingowych do budżetu. Pamiętać również należy, że już niebawem Stare Miasto wzbogaci się o krańcówkę tramwajową i autobusową z prawdziwego zdarzenia, która budowana jest obecnie przy samej Wysokiej Bramie, co też bardzo ułatwi dojazd całkiem sprawnym i komfortowym miejskim transportem zbiorowym.
— Jestem zwolennikiem parkowania bezpośrednio przy Starym Mieście, a nie na Starym Mieście, a już tym bardziej nie na staromiejskim rynku, jak to miało jeszcze jakiś czas temu miejsce. Niezbędna ku temu jest sieć parkingów dookoła, zlokalizowanych z różnych stron i jasno oznaczonych. Być może rozważyć należałoby zlokalizowanie kolejnego w okolicach Dworca Zachodniego. Myślę też, że zamiast następne 10 lat dyskutować o parkingu podziemnym w okolicach Wysokiej Bramy, najwyższy czas wykonać cywilizowany parking naziemny, utwardzony, wkomponowany w przestrzeń, zadrzewiony i płatny. Nie mogę pojąć, jak miasto może pozwalać na dzikie parkowanie na zabłoconych klepiskach, tak ze względów wizerunkowych, jak i tracenia wpływów parkingowych do budżetu. Pamiętać również należy, że już niebawem Stare Miasto wzbogaci się o krańcówkę tramwajową i autobusową z prawdziwego zdarzenia, która budowana jest obecnie przy samej Wysokiej Bramie, co też bardzo ułatwi dojazd całkiem sprawnym i komfortowym miejskim transportem zbiorowym.
z Pawłem Klonowskim rozmawiał Karol Grosz
fot. Zbigniew Woźniak
— Jestem zwolennikiem organizacji dużych i długich wydarzeń, które trwałyby kilka tygodni. Ubolewam, że jako miasto od nich odeszliśmy — mówi Paweł Klonowski
— Jestem zwolennikiem organizacji dużych i długich wydarzeń, które trwałyby kilka tygodni. Ubolewam, że jako miasto od nich odeszliśmy — mówi Paweł Klonowski
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
dis #3108645 24 lut 2023 08:27
Może i słusznie prawisz, ale miasto jest zrujnowane finansowo przez chore inwestycje Piotrka.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz