"Chwyciłam kiełbasę, chleb i pobiegłam do OZOS-u". Anna Niszczak wspomina noc z 12 na 13 grudnia
2022-12-12 14:05:13(ost. akt: 2022-12-13 13:52:52)
Wprowadzenie stanu wojennego było dla niej ciosem w rodzącą się nadzieję na normalność. Legenda olsztyńskiej podziemnej „Solidarności” Anna Niszczak w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” wspomina noc z 12 na 13 grudnia, ale również wyrok i więzienie, które po nim nastąpiło.
— Wspomnienie stanu wojennego jest nadal żywe w pani pamięci?
— Tak. Może w ciągu roku o tym nie myślę, ale zawsze, kiedy przychodzi 13 grudnia, to wracają wspomnienia. Ten pierwszy dzień z 12 na 13 grudnia w szczególny sposób. Uczestniczyłam w dyżurach w zarządzie regionu NSZZ „Solidarność”. Raportowaliśmy do centrali związku o tym, co się dzieje. Ja akurat tej fatalnej nocy nie miałam dyżuru, ale przyszedł do mnie Czesław Klimek z regionu i w drzwiach rzucił informację, że rozwalili Zarząd Regionu i poszedł dalej informować pozostałych działaczy.
— Tak. Może w ciągu roku o tym nie myślę, ale zawsze, kiedy przychodzi 13 grudnia, to wracają wspomnienia. Ten pierwszy dzień z 12 na 13 grudnia w szczególny sposób. Uczestniczyłam w dyżurach w zarządzie regionu NSZZ „Solidarność”. Raportowaliśmy do centrali związku o tym, co się dzieje. Ja akurat tej fatalnej nocy nie miałam dyżuru, ale przyszedł do mnie Czesław Klimek z regionu i w drzwiach rzucił informację, że rozwalili Zarząd Regionu i poszedł dalej informować pozostałych działaczy.
— Pani też była zatrzymana tej nocy?
— Nie. Wzięłam jedynie z lodówki pęto kiełbasy, chleb i poszłam do naszych w OZOS-ie. Była już noc, więc dotarcie na miejsce nie było łatwe. Miałam sporu strachu, ale udało mi się złapać autobus. Zostałam tam do niedzieli. Tam się dowiedziałam, że został wprowadzony stan wojenny. W poniedziałek przystąpiliśmy do akcji protestacyjnej. Kolejnego dnia zamknęli mnie, a potem skazali na trzy lata więzienia.
— Nie. Wzięłam jedynie z lodówki pęto kiełbasy, chleb i poszłam do naszych w OZOS-ie. Była już noc, więc dotarcie na miejsce nie było łatwe. Miałam sporu strachu, ale udało mi się złapać autobus. Zostałam tam do niedzieli. Tam się dowiedziałam, że został wprowadzony stan wojenny. W poniedziałek przystąpiliśmy do akcji protestacyjnej. Kolejnego dnia zamknęli mnie, a potem skazali na trzy lata więzienia.
— Jak wyglądał pani proces?
— Może od początku. Jak mnie zatrzymywali, to zawieźli na komendę. Potem do Ostródy. W lutym odbywała się rozprawa moja i moich kolegów, którzy byli organizatorami akcji protestacyjnej. To nie był jakiś wielki proces, tylko wydanie wyroku w trybie doraźnym. Nie ukrywam, że cały czas bardzo się bałam. Czytałam wiele książek o tym, co wyrabia ubecja. To wszystko bardzo wryło mi się w pamięć i bardzo to wówczas przeżywałam, chociaż starałam się nie okazywać na zewnątrz lęku. Strach zniknął w momencie ogłoszenia wyroku. Wtedy przestałam się bać.
— Może od początku. Jak mnie zatrzymywali, to zawieźli na komendę. Potem do Ostródy. W lutym odbywała się rozprawa moja i moich kolegów, którzy byli organizatorami akcji protestacyjnej. To nie był jakiś wielki proces, tylko wydanie wyroku w trybie doraźnym. Nie ukrywam, że cały czas bardzo się bałam. Czytałam wiele książek o tym, co wyrabia ubecja. To wszystko bardzo wryło mi się w pamięć i bardzo to wówczas przeżywałam, chociaż starałam się nie okazywać na zewnątrz lęku. Strach zniknął w momencie ogłoszenia wyroku. Wtedy przestałam się bać.
— Jak wobec pani i innych więźniarek politycznych zachowywali się współwięźniowie i służba więzienna?
— Różnie. Na początku siedziałam z więźniarkami kryminalnymi. Dopiero potem zrobili oddzielny wydział dla skazanych w stanie wojennym. Część kobiet skazanych za przestępstwa kryminalne okazywało nam wiele solidarności. Naprawdę chciały nam pomagać. To było widać. Jednak były i takie więźniarki, które okazywały wyraźny dystans. Mówiąc tak trochę naokoło, to nie wszystkie były miłe. Co do funkcjonariuszy, to też było różnie. Wszędzie są różni ludzie. Nie wszyscy jednak byli jakimiś nadgorliwcami.
— Różnie. Na początku siedziałam z więźniarkami kryminalnymi. Dopiero potem zrobili oddzielny wydział dla skazanych w stanie wojennym. Część kobiet skazanych za przestępstwa kryminalne okazywało nam wiele solidarności. Naprawdę chciały nam pomagać. To było widać. Jednak były i takie więźniarki, które okazywały wyraźny dystans. Mówiąc tak trochę naokoło, to nie wszystkie były miłe. Co do funkcjonariuszy, to też było różnie. Wszędzie są różni ludzie. Nie wszyscy jednak byli jakimiś nadgorliwcami.
— Wtedy w więzieniu, miała pani nadzieję, że dożyje końca komuny?
— Wszyscy mieliśmy taką nadzieję. Z współczesnej nam wówczas historii wiedzieliśmy, że ten odruch wolności się powtarza. Wcześniej był Radom, był Gdańsk. Mieliśmy nadzieję. Oczywiście dla młodej dziewczyny wyrok trzech lat był przygnębiający. Nabrałam do niego dystansu, kiedy przewieźli nas do Grudziądza. Spotkałam tam swoją koleżankę, która dostała dziesięć lat. Jak z nią porozmawiałam, to przestałam się bazgrać nad sobą.
— Wszyscy mieliśmy taką nadzieję. Z współczesnej nam wówczas historii wiedzieliśmy, że ten odruch wolności się powtarza. Wcześniej był Radom, był Gdańsk. Mieliśmy nadzieję. Oczywiście dla młodej dziewczyny wyrok trzech lat był przygnębiający. Nabrałam do niego dystansu, kiedy przewieźli nas do Grudziądza. Spotkałam tam swoją koleżankę, która dostała dziesięć lat. Jak z nią porozmawiałam, to przestałam się bazgrać nad sobą.
— Ile pani odsiedziała?
— Były amnestie. W zakładach pracy były naciski, żebyśmy dostawali akty łaski. Ja odsiedziałam rok z tych trzech lat.
— Były amnestie. W zakładach pracy były naciski, żebyśmy dostawali akty łaski. Ja odsiedziałam rok z tych trzech lat.
— Jak z dzisiejszej perspektywy patrzy pani i na stan wojenny, i na upadek komuny? To już historia?
— Ze swojej perspektywy nie mogę powiedzieć, że uważam, że komuna tak do końca upadła. Nie wszystko zostało zrobione. Nie wszyscy, którzy byli powiązani ze służbami, zostali zlustrowani. Zostało wiele z poprzedniego systemu. I ludzi, i sposobu myślenia, i działania. Ciągle gdzieś pełza ten duch podległości komuś, to myślenie nie o Polsce, a o swoich karierach. Taka jakaś oślizgła chęć wykonywania poleceń obcych.
— Ze swojej perspektywy nie mogę powiedzieć, że uważam, że komuna tak do końca upadła. Nie wszystko zostało zrobione. Nie wszyscy, którzy byli powiązani ze służbami, zostali zlustrowani. Zostało wiele z poprzedniego systemu. I ludzi, i sposobu myślenia, i działania. Ciągle gdzieś pełza ten duch podległości komuś, to myślenie nie o Polsce, a o swoich karierach. Taka jakaś oślizgła chęć wykonywania poleceń obcych.
— Okres więzienia wywarł na pani duże piętno?
— Mogę powiedzieć, że tam się nawróciłam. Trochę zgodnie z powiedzeniem, że jak trwoga, to do Boga. Każda msza w niedzielę była dla mnie w więzieniu wielkim przeżyciem. Na każdą bardzo czekałam. Dużo się modliłam. I ten odruch pozostał. Mogę więc w całkowitej zgodzie z prawdą powiedzieć, że więzienie bardzo zbliżyło mnie do Boga.
— Mogę powiedzieć, że tam się nawróciłam. Trochę zgodnie z powiedzeniem, że jak trwoga, to do Boga. Każda msza w niedzielę była dla mnie w więzieniu wielkim przeżyciem. Na każdą bardzo czekałam. Dużo się modliłam. I ten odruch pozostał. Mogę więc w całkowitej zgodzie z prawdą powiedzieć, że więzienie bardzo zbliżyło mnie do Boga.
— Skąd wzięło się pani zaangażowanie w „Solidarność”?
— To był odruch. Nie mogę powiedzieć, żebym była wówczas jakoś ukształtowana i żeby pojęcie patriotyzmu było we tak silne, że kierowało moim działaniem. Raczej widok niesprawiedliwości wzbudzał we mnie odruch sprzeciwu. To, że jednych ludzi traktowano lepiej, drugich znacznie gorzej. Jak ktoś był w partii, to dostawał większe podwyżki. Mógł wyjeżdżać zagranicę do pracy. To bardzo biło w oczy, a ja się przeciw temu buntowałam. Chodziłam na spotkania, na dyskusje. Stąd wzięło się moje zaangażowanie, które stopniowo narastało.
— To był odruch. Nie mogę powiedzieć, żebym była wówczas jakoś ukształtowana i żeby pojęcie patriotyzmu było we tak silne, że kierowało moim działaniem. Raczej widok niesprawiedliwości wzbudzał we mnie odruch sprzeciwu. To, że jednych ludzi traktowano lepiej, drugich znacznie gorzej. Jak ktoś był w partii, to dostawał większe podwyżki. Mógł wyjeżdżać zagranicę do pracy. To bardzo biło w oczy, a ja się przeciw temu buntowałam. Chodziłam na spotkania, na dyskusje. Stąd wzięło się moje zaangażowanie, które stopniowo narastało.
— A teraz?
— No oczywiście, że też nie jest tak, jakbym chciała. Niby jesteśmy woli, a jeden dostaje ciężki wyrok za jakieś pierdółki, kiedy inny kradnie miliony i chodzi wolno. Teraz bardzo boli mnie brak patriotyzmu u wielu osób. Nie mogę znieść, jak niektórzy plują na Polskę. Wyjeżdżają za granicę i opluwają swoją ojczyznę albo są politykami i zamiast kochać Polskę, to mówią o niej z pogardą. To nie mieści się mojej głowie.
— No oczywiście, że też nie jest tak, jakbym chciała. Niby jesteśmy woli, a jeden dostaje ciężki wyrok za jakieś pierdółki, kiedy inny kradnie miliony i chodzi wolno. Teraz bardzo boli mnie brak patriotyzmu u wielu osób. Nie mogę znieść, jak niektórzy plują na Polskę. Wyjeżdżają za granicę i opluwają swoją ojczyznę albo są politykami i zamiast kochać Polskę, to mówią o niej z pogardą. To nie mieści się mojej głowie.
Stanisław Kryściński
Anna Niszczak prowadziła działalność opozycyjną od 1980 do 1989 r. Była członkiem Komitetu Założycielskiego i wiceprzewodniczącą Komisji Wydziałowej NSZZ „Solidarność” w Olsztyńskich Zakładach Opon Samochodowych „Stomil”. W 1981 r. była delegatem na I Walne Zgromadzenie Delegatów Regionu Warmińsko-Mazurskiego, podczas którego została członkiem Prezydium Zarządu Regionu.
W dniach 13-14 grudnia 1981 r. była współorganizatorką akcji protestacyjnej i strajku w OZOS. Została zatrzymana 15 grudnia 1981 r., a następnie tymczasowo aresztowana i osadzona w Areszcie Śledczym w Ostródzie. Została skazana w trybie doraźnym wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Olsztynie z 6 lutego 1982 r. na 3 lata więzienia i osadzona w Zakładzie Karnym w Grudziądzu, a następnie w ZK w Bydgoszczy-Fordonie. Na wolność wyszła 26 listopada 1982 r. Została zwolniona z pracy i w latach 1982-1983 była bezrobotna.
Po wyjściu na wolność kontynuowała działalność opozycyjną i aktywnie działała w nieformalnych strukturach podziemnych. Kolportowała pisma podziemne, m.in. „Rezonans” i „Wola”. Do 1989 r. był pod stałą obserwacją Służby Bezpieczeństwa. Zastrzeżono jej możliwość wyjazdów zagranicznych. Była wielokrotnie zatrzymywana i przesłuchiwana.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez