Biało-Czerwoni w Katarze: Awans i statystyka – OK, ale styl…

2022-12-01 15:21:59(ost. akt: 2022-12-01 15:22:04)
Polacy cieszą się z awansu do 1/8 finału MŚ

Polacy cieszą się z awansu do 1/8 finału MŚ

Autor zdjęcia: PAP/EPA

Piszę te słowa tuż po meczu Polski z Argentyną. O Biało-Czerwonych na Mundialu Anno Domini 2022 można pisać w kontekście statystyki – albo stylu. O stylu powiem tylko tyle – pół żartem, pół serio – że nasi grają siermiężny futbol, ale tylko w czasie swoich meczów nieparzystych: pierwszy z Meksykiem i trzeci z Argentyną. Mecze parzyste grają zupełnie inaczej: tak było z Arabią Saudyjską. Kolejny parzysty – i kluczowy – mecz przypada na spotkanie 1/8 z mistrzami świata – Francją. Zatem… Cóż, kibic zawsze umie się pocieszać.
Co do statystyki, sprawa jest jasna. Po raz pierwszy nie tylko w tym wieku, ale w tym tysiącleciu nasza reprezentacja wyszła z grupy! Ostatni raz było to na Mundialu w… Meksyku w 1986 roku. Teraz awansowaliśmy kosztem tegoż Meksyku! Był taki czas, że w ciągu czterech mistrzostw świata pod rząd wychodziliśmy z grupy i było to w latach 1974-1986. A jak żeśmy już wyszli, to dwa razy zajęliśmy trzecie miejsce, a raz piąte.
Czekaliśmy więc od czasów Antoniego Piechniczka do czasów Czesława Michniewicza. Ten mocno krytykowany przez wielu dziennikarzy sportowych trener jednak doprowadził nas do rzeczy w jakiejś mierze historycznej, choć nie ma co zaniżać sobie poprzeczki i wmawiać, że złapaliśmy piłkarskiego pana Boga za nogi.
Jeszcze co do statystyki, to specjalnie nie komentując – bo przecież to tylko stwierdzenie faktu, a nie asumpt do wyciągania wniosków – na sześć mistrzostw w XXI wieku awansowaliśmy do ich finałów czterokrotnie. Sorry, to tylko statystyka, a nie żadna polityka, ale stało się to raz za rządów SLD-PSL (2002) i… trzy raz za rządów PiS (2006, 2018, 2022). Jak to mawiał Napoleon: „Potrzebuję generałów, którzy mają szczęście”.
Co do meczu z Argentyną, to najlepiej podsumować go jednym słowem: był. Nie chce mi się pisać o statystykach, że myśmy wymienili ponad 300 podań, a tamci blisko 850. Ani o tym, że rywale strzelali na bramkę 12 razy, a my 4, w tym w światło bramki oni 4, a my… 0.
Przed nami mecz z Francją, która jest w światowym futbolu tym, czym jest Polska w siatkówce: i Trójkolorowi, i Biało-Czerwoni mogą wystawić w obu tych dyscyplinach dwie równorzędne reprezentacje i każda z nich może bić się o finał mistrzostw świata!
Cóż, w walce o ćwierćfinał możemy jedynie spaść z wysokiego konia. Stuprocentowymi faworytami są Francuzi. Polacy zrealizowali „plan minimum”, czyli wyszli z grupy – zagrają więc na luzie. Prawdziwy kibic w takich sytuacjach może wierzyć w moce nadprzyrodzone i łut szczęścia, a więc… A zresztą: co mamy do stracenia? Nic. A do zyskania? Wszystko.
Ryszard Czarnecki