"Putin to jest prosty człowiek, miernota, który nic w życiu nie osiągnął". Wywiad z profesorem Markiem Melnykiem

2022-10-11 08:00:39(ost. akt: 2022-10-11 08:10:25)
Putin

Putin

Autor zdjęcia: Pixabay

Rosjanie uznają uzurpację władzy, która zarezerwowana jest dla wybranych. Fałszowanie wyborów nad Wołgą stanowi uznawany przez ogół rytuał. Jednakże istotą tego systemu jest administracja państwowa powiązana z biznesem – mówi prof. Marek Melnyk w rozmowie, która pozwala zrozumieć Rosję.
prof. Marek Melnyk
Fot. Zbiory prywatne
prof. Marek Melnyk
- Proszę zamknąć oczy.

- Czemu pan mi tak źle życzy? Mam dopiero 55 lat (śmiech).

- Chodzi o pewien eksperyment. Chciałbym, by wyobraził sobie pan profesor demokratyczne wybory w Rosji, w których za pomocą karty wyborczej następuje zmiana władza, a stary świat zostaje wyrzucony na „śmietnik historii”.

- Z całym szacunkiem, ale nie przystoi panu tego typu infantylizm. W Rosji istnieje niepisana umowa pomiędzy władzą a społeczeństwem, na mocy której lud otrzymuje, nawet dość szeroką, przestrzeń wolności ekonomicznej, kulturowej, światopoglądowej i religijnej. Jest jednak jeden warunek – władza nie podlega krytyce! Jej autorytet jest niepodważalny, a o układzie sił nie decydują wybory, lecz wewnętrzna partia władzy, rozumiana jako aparat polityczno-administracyjny. Tragedia Rosji polega na tym, że to jest doskonale funkcjonujący, zamknięty system.

- Historia nauczyła nas, że każdy system ma luki. Poza tym „Lawina bieg od tego zmienia/Po jakich toczy się kamieniach”. Jest przecież Aleksiej Nawalny. Z jego środowiska może wyjść iskra, która rozpali Rosjan?

- Nie ma żadnego środowiska. 95 proc. informacji, które otrzymujemy z Rosji, jest fikcją, kreacją, ponieważ media są tam całkowicie kontrolowane. Podobnie jak opozycja. Nie wiemy zatem, co to jest za fenomen Nawalny. Władza filtruje treści na jego temat i umiejętnie nimi manipuluje. Oglądamy to, co mamy zobaczyć.

- W interesie Rosji jest pokazywanie siedzącego w kolonii karnej Nawalnego?

- W pewnym sensie tak, bo to pokazuje, że Rosjanie są normalnymi ludźmi. Mogą się buntować, ale płacą za to określoną cenę. To taka gra. Jedynym, który się z tego wyrwał, był zamordowany w 2015 roku Boris Niemcow. Gdyby Nawalny był kimś naprawdę ważnym, już byłby trupem. Casus Politkowskiej mówi sam za siebie. Rosja gra opinią Zachodu. Nawalnego mogą w każdej chwili wypuścić, pokazując w ten sposób cywilizowaną twarz.
Do tej pory wszelkie bunty w Rosji były kontrolowane przez elitę rządzącą. Zmiany inicjowała „góra”, tak jak w przypadku pieriestrojki, która nie była przecież żadnym buntem, ale zmianą polityki władzy.

- Rosjanie nie mają w sobie genu buntu?

- Mają, bo on jest zakorzeniony w każdej istocie ludzkiej. Miałem jednak znajomych Rosjan, głównie ze świata nauki, którzy akceptowali mnie pod jednym warunkiem. Nigdy nie rozmawiamy o polityce. Rosjanie uznają uzurpację władzy, która zarezerwowana jest dla wybranych. Fałszowanie wyborów nad Wołgą stanowi uznawany przez ogół rytuał. Jednakże istotą tego systemu jest administracja państwowa powiązana z biznesem. Żeby funkcjonować w biznesie, musisz płacić haracz władzy i odwrotnie. Pan się teraz ironicznie uśmiecha.

- Może nie ironicznie, ale chciałbym panu profesorowi przypomnieć, że przenikanie się świata polityki z biznesem i wynikające z tego korupcyjne zachowania nie są wyłącznie rosyjską specyfiką.

- Oczywistym jest, że na Zachodzie też znajdziemy tego typu przypadki, ale wówczas mówimy o patologiach i nazywamy je po imieniu. W Rosji zaś to jest standard, utrwalony model funkcjonowania, który mało kogo oburza. Oni nawet mówią, że mają inny model demokracji, nazywany demokracją suwerenną. Tam jest wielki strach przed demokracją typu zachodniego, albowiem dominuje przekonanie, że z chwilą wprowadzenia nowych standardów nastąpi rozpad państwa.

- Co nam to mówi o Rosji?

- Tożsamość rosyjska jest ukształtowana poprzez bycie w Europie i w Azji. Skądinąd od dojścia do władzy Putina coraz bardziej akcentuje się ideę Rosji jako Euroazji. Sama ideologia euroazjatycka jest stosunkowo młoda, gdyż zrodziła się w połowie XIX wieku. Notabene też w momencie, gdy Rosjanie na nowo szukali swojej tożsamości. Trzeba również pamiętać, że Rosja długo była krajem cywilizacyjnie opóźnionym, bastionem feudalizmu, w którym najpóźniej w Europie zniesiono pańszczyznę, a procesy uprzemysłowienia nastąpiły 200 lat po Anglii czy Niemczech. Kapitał i technologie, które przychodziły z Zachodu, europeizowały Rosję. Ten proces zaczął Piotr I (car Rosji, a następnie imperator panujący w latach 1682-1725 – przyp. red.).

- Komunizm zahamował europeizację Rosji, która kulturowo podryfowała w stronę przeciwną aniżeli cywilizacja łacińska?

- Niezupełnie. Komunizm przyjął się w Rosji m.in. dlatego, że obiecywał skok cywilizacyjny, oznaczający dogonienie Zachodu. Ale Rosja wciąż podlega procesowi europeizacji, wykorzystując wszystko to, co pomaga jej w utrzymaniu imperialnego statusu. Komunizm z punktu widzenia Rosji doprowadził do apogeum rozwoju, panowania i ekspansji geograficznej, przemysłowej, wojskowej i kulturowej języka i kultury rosyjskiej. W tym sensie utwierdził dwa sprzeczne ze sobą procesy: europeizację i eurazjatyckość.

- Pozbawiona azjatyckich terenów Rosja spada do światowej drugiej ligi?

- Imperium Rosyjskie tworzy się od Iwana IV Groźnego, który zaczął podbój Azji. Podstawą rosyjskiej potęgi były zdobycze terytorialne i bogactwa uzyskane na Wschodzie. To zaplecze surowcowe umożliwiło marsz na Zachód i zbudowanie potężnego państwa carów, które „połknęło” Rzeczpospolitą, zniszczyło Turcję, było obecne na Bałkanach, oparło się Napoleonowi i mogło podzielić władzę w Europie.

- I to siedzi w rosyjskich głowach?

- Przez cały czas, bo Rosjanie mają poczucie wspólnotowości. Oni wiedzą, że trzeba działać kolektywnie. Kolektywizm jest fundamentalną wartością w kulturze rosyjskiej. Gdybyśmy byli Rosjanami, instynktownie wiedzielibyśmy, że chcąc obronić wielkie terytorium, które po prostu jest za duże, musimy działać razem. Przekleństwo bycia Rosjaninem polega na tym, że oni nie są zdolni do modernizacji, do unowocześnienia państwa. Ale by przetrwać, muszą pozostać imperium, które nie może zrezygnować z podbojów kolejnych narodów. I komunizm to w nich utrwalił, bo umożliwiał ekspansję i zbudowanie wokół siebie systemu kolonii. Syberia to są de facto kolonie. Moskwa i Sankt Petersburg to centrum, a reszta stanowi obszary kolonijne, którymi się zarządza.

- Mieszkaniec Syberii ma poczucie identyfikacji z moskwianinem?

- Oni identyfikują się na podstawie tzw. ruskości, która nie jest przynależnością etniczną do narodu rosyjskiego. Etniczni Rosjanie podbitym narodom narzucili swoją tożsamość. Poza tym spaja ich wiara w istnienie odrębnej cywilizacji rosyjskiej. Nie słowiańskiej, bo Słowian Rosjanie chcieliby wchłonąć. Tu objawiają się idee panslawistyczne, wedle których Rosja jest ojczyzną wszystkich Słowian. Swoją drogą zakamuflowanym panslawizmem jest np. partia Konfederacja. Endecja zakłada, że z Rosją trzeba się dogadać.

- Wydarzenia z XIII w., gdy azjatyckie hordy podbiły Moskowię i złamały rosyjskiego ducha, zaważyły na stanie świadomości późniejszych pokoleń?

- To romantyczny mit, który wymyślili sami Rosjanie. Każdy mit romantyczny zakłada cierpienie wspólnoty narodowej, które ma sens zbawczy. To cierpienie ma nas uszlachetniać, nadawać tożsamość i misję dziejową.

- Ale ten mit nie jest ładny. Próżno szukać w nim heroizmu i odwagi. Na dwustuletnim upodleniu, odarciu z godności, wstydzie i posłuszeństwie wobec najeźdźcy można budować wspólnotę?

- Ostatecznie jednak przezwyciężono panowanie Azjatów.

- Blisko osiemset lat później inny azjatycki gigant ponownie jest na najlepszej drodze do zmarginalizowania Moskwy.

- Dlatego szansą Rosji jest idea wielobiegunowego świata, w którym mamy kilka cywilizacji. Podział na Wschód i Zachód zabija Rosję, która cały czas niepewnym wzrokiem spogląda na Chiny. Tyle tylko, że to jest stara cywilizacja, w której wciąż żywe się ideały Konfucjusza i taoizmu, polegającego na dążeniu do równowagi. Ta filozofia pozwoliła im połączyć rodzimą kulturę z komunizmem i kapitalizmem, który jest ideą rozwoju kulturowego Zachodu. Chińczycy dostosowali ją do swojej kultury i potrzeb. Z drugiej strony nigdy nie wyrzekli się komunizmu, o czym świadczy istnienie wszechwładnej partii komunistycznej. Każdy, kto jest bogaty, albo aspiruje do tego miana, musi być członkiem partii. Nie możesz być milionerem i nie być w partii, ponieważ to ona kontroluje gospodarkę. W Rosji wygląda to nieco inaczej, bo tam namiastką partii jest aparat władzy. Skąd się wziął Putin? Z aparatu władzy.

- A propos Putina. Na naszych oczach zdaje się upadać mit o przenikliwym pułkowniku KGB, który niczym wytrawny szachista, wyprzedza przeciwników kilka ruchów naprzód.

- To jest prosty człowiek, miernota, który nic w życiu nie osiągnął. Był zaledwie podpułkownikiem KGB. Przecież on na naszych oczach doprowadził do upadku własne państwo. Jego wypowiedzi to jest bełkot. Gdy Putin zaczyna mówić, maski opadają.
Wyobrażenie o nim jako o wszechwiedzącym i przenikliwym polityku, wytworzył aparat władzy. Czas Putina się jednak kończy, bo choć jest najbogatszym Rosjaninem, to teraz, wręcz fizycznie, walczy o przetrwanie. Nie może tak po prostu odejść na emeryturę. Spalił za sobą mosty i wciąga Rosjan w przepaść. Jest jednak potrzebny, bo rosyjskie działania propagandowe polegają na tym, że Putin z czasem weźmie na siebie całą winę, stając się kozłem ofiarnym. Możliwe, że dożyjemy czasów, gdy partia władzy się go pozbędzie. I wówczas Rosjanie nie będą mieli poczucia winy, bo za całe zło obwinią Putina.

- Świat jednak nie zapomni Rosjanom zbrodni takich jak Bucza, gdzie bestialstwa dopuścili się konkretni ludzie.

- Myślę, że nie docenia pan socjotechniki rosyjskiej elity rządzącej. Oni naprawdę przez setki lat nauczyli się uprawiać ludy. Bucza jest dobrym przykładem, bo pokazuje, jak łatwo wmówiono europejskiej opinii publicznej, że tam nie strzelali Rosjanie, tylko skośnoocy Buriaci i Kałmucy. I to jest celowe działanie, które ma zdjąć z Rosjan odium i przenieść je na innych obywateli Federacji Rosyjskiej. Proszę pamiętać, że w samej Moskwie mieszka półtora miliona Ukraińców. Są rosyjsko-ukraińskie rodziny, dlatego łatwiej jest wysyłać na front mieszkańców Syberii i wytworzyć w nich poczucie nienawiści do „wroga”.

- Niezależne badania pokazują, że akceptacja Rosjan dla działań Putina jest na zatrważająco wysokim poziomie w całym kraju.

- Na ulicy oni zawsze będą go popierać, podobnie jak wojnę. Z tym że najważniejsze jest dla nich prywatne życie. Mój dom, moja lodówka.

- To gdzie ten kolektywizm, o którym wcześniej mówił pan profesor?

- Paradoks polega na tym, że Rosjanie uważają, że wszystko stracą, gdy nie będą popierać władzy. Putin jest więc jej emanacją i kojarzy im się z bezpieczeństwem socjalnym. Popierając go, popierają stabilność. To osobliwa forma patriotyzmu, polegającego na niemożności funkcjonowania bez publicznego demonstrowania umiłowania przywódcy. Ale Rosjanie są głęboko zakłamani i prowadzą podwójne życie, mając poczucie, że nie mogą nic zmienić, bo od wieków dostosowywali się do tego, czego chce władza.

- Zostawmy rosyjskie dwójmyślenie i skupmy się na tym, co faktycznie Rosjanie myślą o swoich sąsiadach.

- Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini to dla nich jeden naród. Duża w tym „zasługa” komunizmu, bo choć teoretycznie głosił on internacjonalizm, to Stalin powiedział, że wprawdzie jest Gruzinem, ale czuje się już Rosjaninem. Pierwszy toast dyktatora zawsze był za starszego brata, za naród rosyjski. To są idee wielkoruskie, które nie przeminęły. Natomiast jeżeli chodzi o Polaków, to Rosjanie Słowian zachodnich uważają za kalekie nacje, które ulegają destrukcyjnym pierwiastkom cywilizacji Zachodu, takim jak indywidualizm czy skąpstwo. Mówi się wprost o deprawacji kultury zachodniej, która upada. I tylko cywilizacja euroazjatycka może uratować Zachód, a przede wszystkim powinna ratować braci Słowian.

- „Uratują” nas?

- Najpierw muszą uratować siebie.

Z prof. Markiem Melnykiem rozmawiał Michał Mieszko Podolak