Oszczędzanie w trudnych czasach. Damy radę?

2022-09-26 20:00:23(ost. akt: 2022-09-26 15:45:48)
Obniżenie temperaturę w naszych domach do 19 stopni?

Obniżenie temperaturę w naszych domach do 19 stopni?

Autor zdjęcia: pixabay.com

My, Polacy, zawsze potrafiliśmy przystosować się do trudnych czasów i dawaliśmy radę. Jaką cenę zapłacimy jednak za energię tej zimy? Pieniądze to jedno, ale musimy zmienić też przyzwyczajenia — przykręcić kaloryfery i częściej gasić światło.
— Musimy oszczędzać energię, ale w mądry sposób — powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. Trzeba więc przykręcić przysłowiowy kurek, żeby ratować się przed rosnącymi kosztami gazu i elektryczności. Tylko w jaki sposób? KE zaleca obniżenie temperatury ogrzewania w naszych domach do 19 stopni, a klimatyzacji do 25 stopni. W ten sposób Bruksela chce poradzić sobie ze zbliżającym się potencjalnym niedoborem gazu. Tylko czy my jesteśmy na to gotowi?

Cena będzie wysoka


Synoptycy zapowiadają, że przed nami ciepła zima. Ale to na razie jak wróżenie z fusów, bo jeszcze za wcześnie na prognozy. Gdy zima będzie mroźna, będziemy musieli zużyć znacznie więcej paliw — gazu, węgla czy nawet ropy. Co więcej, jeśli Putin, który wciąż eskaluje konflikt w Europie, nie zakończy szantażu gazowego, to może to doprowadzić do poważnych zaburzeń w gospodarce. Racjonowanie energii będzie wtedy na porządku dziennym. I tu nie chodzi nawet o to, że gazu może zabraknąć. Znacznie gorsze jest to, że jego cena będzie wysoka.

Przykręcimy grzejniki?


Ciepło tej zimy będzie w cenie. Dlatego już dziś Włochy ogłosiły, że skracają sezon grzewczy o 15 dni. Dziennie skrócono tam też czas włączenia kaloryferów o godzinę i obniżono temperaturę w pomieszczeniach. W Berlinie natomiast zimą w urzędach i szkołach ogrzewanie będzie nieco bardziej oszczędne, a we Francji tarasy w kawiarniach w ogóle nie będą ogrzewane. W Polsce też trzeba zacisnąć pasa. Do przykręcania grzejników nawołuje chociażby Poznań i Lublin. A Olsztyn?

— O ile nie zajdą żadne szczególne okoliczności (brak paliw na rynku, ograniczenia w dostawie prądu) Spółka MPEC będzie dostarczała ciepło do odbiorców zgodnie z planem. Ograniczenie dostaw ciepła może być wprowadzone tylko i wyłącznie przez Wojewodę Warmińsko-Mazurskiego zgodnie z planem ograniczania dostaw ciepła — mówi Kamila Rostkowska-Różacka, rzecznik MPEC Olsztyn. — Niemniej jednak Spółka MPEC przez cały okres wakacyjny prowadziła kampanię edukacyjną skierowaną do odbiorców pod hasłem „EkoKomfort w Twoim domu — Oszczędzaj Ciepło, Obniż rachunki, Dbaj o środowisko!”. Przekonywaliśmy mieszkańców Olsztyna, że temperatura 19-21 stopni Celsjusza jest korzystniejsza niż 22 czy nawet 25 stopni, a obniżenie temperatury o zaledwie jeden stopień to na nawet 6 proc. oszczędności w skali całego sezonu grzewczego.

Troska o ciepło


Olsztyński MPEC zaczął dmuchać na zimne już po zakończeniu poprzedniego sezonu grzewczego. — Nasze plany są długofalowe i zależy nam na bezpieczeństwie cieplnym. Na nadchodzący sezon grzewczy 2022/2023 potrzebujemy ok. 55 000 ton miału węglowego oraz ok. 50 tys. ton biomasy. Spółka na placu opałowym posiada dzisiaj ok. 27 tys. ton zapasu miału węglowego, co pozwoli na zapewnienie ogrzewania do końca grudnia — podkreśla Kamila Rostkowska-Różacka. — Ponadto MPEC zakontraktował około 14 tys. ton miału węglowego poprzez licytacje Polskiej Grupy Górniczej oraz postępowania przetargowe. Jest to węgiel z polskich kopalni oraz z Australii, który zostanie dostarczony na plac opałowy w grudniu. Pozostałą ilość miału węglowego (ok. 14 tys. ton) Spółka MPEC będzie pozyskiwać w najbliższym czasie, a dostawy planowane są na styczeń-luty 2023 roku. Jeśli chodzi o biomasę w chwili obecnej posiadamy umowę na dostawy ok. 27 tys. ton — pozostała część zostanie pozyskana przez MPEC pod koniec bieżącego roku.

I dodaje: — W obecnej niestabilnej sytuacji wszystkie problemy związane z pozyskiwaniem paliw są monitorowane i rozwiązywane na bieżąco, w sposób najbardziej korzystny dla MPEC, a co za tym idzie dla naszych odbiorców. Dołożymy wszelkich starań, aby w nowym sezonie grzewczym zapewnić odpowiednią ilość opału niezbędnego do zapewnienia ciepła naszym odbiorcom.

A co z prądem?


„Zgaś za sobą światło” — to często powtarzali nam rodzice. Kto słuchał i wyrobił sobie nawyk, ma teraz szczęście, bo ceny prądu też zachęcają do oszczędności. Ale wyższe rachunki uderzą nie tylko w indywidualnych odbiorców. Rosnące ceny prądu drenują też budżety samorządów. Olsztyn ma płacić za energię nawet 540 proc. więcej. Jeśli rachunki, zwłaszcza w szkołach, będą wysokie, a do tego dojdą wysokie koszty ogrzewania, możemy wrócić do nauki zdalnej. Olsztyn oszczędza jednak jak może — wyłącza podświetlenie zabytkowych obiektów i miejskie fontanny.

— Już ubiegłoroczna podwyżka cen energii spowodowała, że musieliśmy szukać oszczędności m.in. w oświetleniu ulicznym. Wówczas podjęliśmy decyzję o skracaniu czasu włączenia latarni miejskich. Wprowadziliśmy też oszczędności wszędzie tam, gdzie było to możliwe. Dziś już nie mamy "zapasu”, który pozwoliłby wygenerować kolejne oszczędności. Owszem — możemy wyłączyć fontanny i iluminacje, ale są to kwoty, które wygenerują mikro oszczędności. Nie rozwiąże to tego olbrzymiego problemu, z którym mamy teraz do czynienia. Tu potrzeba rozwiązań kompleksowych i ponadlokalnych. Sami nie poradzimy sobie z udźwignięciem takich podwyżek — mówi Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza. — Przy takim, jakie mamy aktualnie zużyciu energii np. w związku działaniem latarni miejskich, musielibyśmy je wszystkie wyłączyć już w marcu i nie włączać przez pozostałą część roku, by zmieścić się w zakładanym na przyszły rok budżecie. I tak samo jest ze wszystkimi naszymi obiektami — szkołami, przedszkolami, urzędami, czy szpitalami. Bazując na kwotach, jakie mamy dzisiaj w budżecie, przez niecały pierwszy kwartał przyszłego roku moglibyśmy ogrzewać je i oświetlać tak jak do tej pory, a na pozostałą część roku — zamknąć na głucho. To obrazuje skalę podwyżki i spustoszenie, jakie sieje w naszym budżecie.

I zaznacza: — Są to oczywiście rozwiązania, które są dla nas nie do przyjęcia i stąd apel całej naszej grupy zakupowej do Prezesa Rady Ministrów, Mateusza Morawieckiego. Potrzebujemy tarcz ochronnych, które nie tylko nam, ale także samorządom w całej Polsce, pozwoliłyby realizować wszystkie działania, do których zostaliśmy powołani na podobnym jak dotychczas poziomie.

Refleksja nadejdzie w styczniu


A czy my jesteśmy gotowi na oszczędzanie? Pytamy o to naszych czytelników na Facebooku.

— I będzie jak w filmie "Alternatywy 4”. Wszyscy sąsiedzi w jednym mieszkaniu — zauważa pani Agnieszka.

— Póki co, nas to głównie bawi. Refleksja nadejdzie w styczniu wraz z zimnem w mieszkaniu i kwotą na rachunkach za energię — podkreśla pan Tomasz.

— Nie włączę w ogóle ogrzewania, przechytrzę system — puentuje pani Kamila.

Skromniejszy tryb życia


— My, Polacy, jesteśmy przygotowani na najgorsze. Jesteśmy wręcz zaprawieni w boju. Zawsze potrafiliśmy przystosować się do trudnych czasów i dawaliśmy radę. Gdy w stanie wojennym w sklepach brakowało kiełbasy, byliśmy w stanie zdobyć ją w inny sposób. Trudniej będzie przetrwać zimę mieszkańcom Europy Zachodniej, którzy nigdy nie zmagali się z trudnościami. Trudne czasy odczują też młode pokolenia, które są roszczeniowe i muszą mieć zmywarkę, kuchenkę mikrofalową i ciepło w domu — zauważa dr Waldemar Kozłowski, ekonomista z UWM. — Może będziemy mieli zimniej w domu, może trochę mniej herbaty wypijemy zalanej wrzątkiem z czajnika elektrycznego… Ale czy to aż tak bardzo zmieni nasze życie? Może co najwyżej zmienić nasze przyzwyczajenia, co może wyjść nam na zdrowie. Może w końcu nauczymy się oszczędzać. Dobrze nam to zrobi, że będziemy musieli przestawić się na skromniejszy tryb życia.

I dodaje: — Polacy są najbardziej zadłużeni w całej Europie. Lubimy żyć na kredyt i spełniać wszystkie swoje zachcianki. Niektórzy prawdopodobnie nie będą potrafili przestawić się na ten nowy tryb życia. I będzie zmuszona zaciągnąć nowe kredyty, żeby opłacić rachunki. Ale wierzę, że w przyszłości wyciągnie z tego wnioski. Być może to, co przed nami, nauczy nas, że trzeba w różnych sytuacjach postępować bezpiecznie. Nowa sytuacja przed nami, bo z taką się jeszcze nigdy nie zmagaliśmy. Musimy po prostu się przystosować. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Za rok ponownie się spotkamy, zaświeci słońce i znowu będzie ciepło. Cytując Budkę Suflera: „A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”.

ADA ROMANOWSKA