Biedronka przetestowała siłę państwa. Ostatecznie nie będzie otwarta w niedzielę

2022-08-14 12:15:00(ost. akt: 2022-08-14 11:27:13)
Sieć handlowa Biedronka nie otworzyła swoich sklepów w niedzielę. Jednak przepisy są tak dziurawe, że tylko kwestią czasu jest, kiedy jakiś sklep stanie się na przykład klubem rozrywki z tańcami na rurze. Biedronka chciała obejść zakaz handlu „na bibliotekę”.
Związkowcy z „Solidarności” zaczęli bić na alarm, że sieć handlowa Biedronka przymierza się do otwarcia części swoich sklepów w niedziele. Pojawiły się informacje, że chce ominąć niedzielny zakaz handlu, zamieniając swoje sklepy w wypożyczalnie książek. O przygotowaniach do pracy w niedzielę miały świadczyć nowe grafiki pracy niektórych sklepów, gdzie niedziela była dniem pracy. Do mediów przedostał się też regulamin działania takich wypożyczalni. Wypożyczenia książek można byłoby dokonywać siedem dni w tygodniu, w godzinach otwarcia sklepu Biedronka.

W piątek wypłynęła też lista ponad 600 placówek, gdzie można byłoby wypożyczyć książki. Były na niej 22 markety z naszego województwa, w tym cztery w Olsztynie. W jednym z nich jeszcze w piątek przed 15 usłyszeliśmy, że sklep będzie otwarty w niedzielę, a personel czeka na instrukcje.
Tyle że oficjalnie sieć nie podała jakichkolwiek oficjalnych informacji, że otworzy się w niedzielę. Nie odniosła się też do tych medialnych doniesień. Ale to dodatkowo podgrzało atmosferę i rozpętała się burza, bo chodzi przecież o największą w Polsce sieć handlową.

Więcej kontroli


W takiej sytuacji „Solidarność” zwróciła się do Państwowej Inspekcji Pracy o zwiększenie liczby kontroli w sklepach w zakresie przestrzegania ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele.
— Sieci handlowe znowu próbują omijać ustawę o niedzielnym handlu. Jeśli nie spotka się to ze zdecydowana reakcją Państwowej Inspekcji Pracy, będzie to oznaczało, że żyjemy w państwie z dykty, w którym można bezkarnie łamać prawo i wyzyskiwać pracowników — stwierdził Alfred Bujara, szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”.
Związkowcy zgłosili również postulat, aby kontrole w poszczególnych placówkach handlowych, które naruszają przepisy, były przeprowadzane wielokrotnie, w każdą kolejną niedzielę.
Alarm, który podnieśli związkowcy, wywołał reakcję władz. Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg także wystąpiła do głównego inspektora pracy z prośbą o objęcie sprawy ograniczenia handlu szczególnym nadzorem i przeprowadzenie wzmożonych kontroli przestrzegania przepisów ustawy.
Na antenie Polsatu News wiceminister finansów Artur Soboń przestrzegł w piątek sieć przed błędem, jakim byłoby otwarcie sklepów w niedzielę.
— Zdaje się, że nie dojdzie do takiego testowania państwa polskiego, ale jeśli dojdzie, to źle to się skończy dla tych, który będą próbowali to robić — mówił wiceminister.
Niedługo potem „Solidarność” poinformowała, że sieć wycofała się ze swojego pomysłu.
— Przed chwilą się dowiedzieliśmy, że Biedronka wycofuje się z pracy i z handlu w niedziele. Bardzo się cieszymy z tej decyzji, bo w końcu pracownicy będą mogli dalej cieszyć się wolnymi niedzielami, o co bardzo zabiegali, podobnie zresztą jak my jako związek „Solidarność” — poinformował Alfred Bujara.
Przypomnijmy, że zakaz handlu w niedziele dla dużych sklepów obowiązuje od marca 2018 r. Zaczęło się od dwóch wolnych niedziel w miesiącu. Z czasem ta liczba rosła. Obecnie handlowych niedziel jest tylko siedem.

Przed biblioteką była poczta


Wiele sklepów próbowało obchodzić ten zakaz. A to za sprawą różnych wyjątków przewidzianych w ustawie. A zaczęła sieć małych sklepów, której franczyzobiorcy zaczęli rejestrować swoje sklepy jako placówki pocztowe. Inne poszły w jej ślad, kpiąc sobie z prawa. W ubiegłym roku Sejm znowelizował ustawę, wprowadzając zapis, że w niedziele niehandlowe mogą działać sklepy o statusie placówki pocztowej, jeśli osiągają z tego tytułu co najmniej 40 proc. przychodów.
Co nie znaczy, że proceder omijania prawa się skończył. Tu kreatywność handlowców jest ogromna. Nie ma już sztuczek na pocztę, ale są na dworce autobusowe, na wypożyczalnie sprzętu sportowego. Zabawa w kotka i myszkę trwa. W naszym cotygodniowym cyklu „To ja mam rację” zapytaliśmy posłów, jak długo może to jeszcze trwać. Czy nie można ustanowić prostego, jasnego prawa? Takiego, po wprowadzeniu którego nikomu nie przyjdzie do głowy nawet pomyśleć o testowaniu siły państwa?

Zdaniem parlamentarzystów


Wojciech Kossakowski, poseł PiS

Najwyraźniej sieć handlowa się przestraszyła, choćby słów wiceministra Sobonia, że jest to ewidentne łamanie prawa i będą tego konsekwencje. Bo przecież państwo też ma narzędzia, instrumenty, by reagować na przypadki łamania prawa. Biedronka się wycofała, ale dalej są sklepy, które wykorzystują luki. Polacy coraz powszechniej akceptują zakaz handlu w niedzielę, bo tę po prostu mogą spędzić z rodziną, a małe sklepy, gdzie za ladą stoi właściciel lub jego rodzina, którym ciężko jest konkurować z dużymi sieciami, mogą trochę więcej zarobić, pracując w niedzielę. Nie da się zakazać całkowicie handlu w niedziele, bo przecież apteki, stacje paliw czy punkty na lotniskach muszą być czynne. Jednak taki zakaz handlu od dawna obowiązuje np. w Niemczech i nikogo to tam nie dziwi. Myślę, że przypadek Biedronki ostudzi zapał innych sieci do próby omijania prawa.

Jacek Protas, poseł KO

Generalnie jestem przeciwny zakazowi handlu w niedzielę, bo to nie sprzyja rozwojowi gospodarki, ale jestem też przeciwny obchodzeniu przepisów. Biedronka nie byłaby pierwszą, która szuka sposobów obejścia ustawy. Jeśli już mamy prawo, to trzeba go przestrzegać. Niestety jakość stanowionego w ostatnim czasie prawa, mówię to z przykrością, jest bardzo zła. Ustawy są pisane na kolanie, uchwalane w przyspieszonym trybie, bez należytych konsultacji, a poprawki opozycji są odrzucane z zasady. Później na kolejnych posiedzeniach Sejmu często ustawy są poprawiane właśnie z tymi poprawkami zgłoszonymi wcześniej przez opozycję. To nie służy budowaniu dobrego, stabilnego prawa, i takie mamy efekty. A jak prawo jest nieprecyzyjne, to szuka się luk, sposobów jego obejścia.


Marcin Kulasek, poseł Nowej Lewicy

Państwo, w którym chciałbym żyć, to państwo, w którym wszyscy są równi wobec prawa, a prawo jest jednoznaczne, zrozumiałe i szanowane. Trudno opisać tak państwo, gdzie wielka sieć marketów chce udawać, że sklepy spożywcze to tak naprawdę wypożyczalnie książek czy też czytelnie. To kpina z państwa i z prawa. Pełną odpowiedzialność za takie działania ponosi rząd. Za czasów PiS to instytucja, która jest silna wobec słabych i słaba wobec silnych. W dzisiejszej sytuacji, galopującej drożyzny, wielkie sieci sklepów spożywczych są wyjątkowo silne wobec państwa. Wystarczyły zakłócenia w dostawie cukru do sklepów jednej z sieci, a państwo zadrżało w posadach. Wystarczy, że w przyszłości wielkie sieci handlowe „wyłączą” różne antyinflacyjne promocje i ludzie stracą jedną z niewielu metod radzenia sobie z drożyzną. Dlatego rząd jest zmuszony z dyskontami obchodzić się jak z jajkiem. To one posiadają walizkę z przyciskiem, który może zmieść obecny rząd. Do tego doprowadził PiS po siedmiu latach swoich rządów. Stał się zakładnikiem wielkich sieci handlowych.


Zbigniew Ziejewski, poseł PSL

Część badań pokazuje, że ponad połowa Polaków chce powrotu do handlu w niedzielę, choć coraz więcej z nas chce spędzać więcej czasu z rodziną i chce mieć wolne niedziele. Prawo, które dla wszystkich powinno być jedno, tutaj jest ułomne, bo ustawa dopuszcza kilka wyjątków handlu w niedziele, w tym usługi pocztowe, co wykorzystały niektóre sieci, świadcząc usługi pocztowe. Teraz taką luką jest działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku. Jeżeli Biedronka przebiłaby się ze swoim pomysłem i chciałaby otworzyć punkty czytelnicze, to nie wyobrażam sobie tego, jak można pójść do sklepu i tam wypożyczyć książkę. Nie widzę w sklepach Biedronki miejsca, gdzie mogłyby być stojaki z książkami, stoliki, krzesła. Wykorzystywanie takiej luki w prawie doprowadzi do tego, że we wrześniu Sejm poprawi ustawę o zakazie handlu.


Andrzej Mielnicki