Scenariusz zwycięstwa Ukrainy. Perspektywa triumfu, to nie kilka, a raczej kilkanaście miesięcy, może wręcz kilka lat

2022-05-31 08:09:23(ost. akt: 2022-05-31 08:15:06)

Autor zdjęcia: PAP/EPA/wpolityce.pl

Daniel Davies, podpułkownik rezerwy amerykańskich sił zbrojnych, dziś senior fellow w think tanku Defense Priorities, w cyklu trzech artykułów opublikowanych w portalu 1945 opisuje scenariusz Ukraińskiego zwycięstwa. Amerykańskiego eksperta interesują kwestie, które moglibyśmy określić mianem technicznych, a mianowicie stawia pytanie, co Kijów musi zrobić i jak dużo zajmie to Ukrainie czasu, aby być w stanie wyprzeć rosyjskie siły z własnych terenów.
Innymi słowy Davies pozwala nam uzmysłowić sobie, co z wojskowego punktu widzenia oznacza zwycięstwo Kijowa, które obecnie przez ukraińskie elity definiowane jest w kategoriach przynajmniej wyparcia Rosjan na linię z 24 lutego. Lektura jego wystąpienia jest niezwykle pouczająca, również z naszej perspektywy, bo możemy wyrobić sobie na jego podstawie trzeźwy pogląd z jakim zadaniem mamy do czynienia i przed jakim wysiłkiem stoi zarówno Ukraina jak i jej sojusznicy.

Pierwszym krokiem na drodze Ukrainy ku zwycięstwu w wojnie z Rosją, jest w opinii Daviesa, zmiana podejścia do toczonej wojny. Kijów musi broniąc się w Donbasie i starając powstrzymać postępy Rosjan równolegle przystąpić do budowy sił, które zdolne będą przeprowadzić kontruderzenie. Oznacza to, w jego opinii, budowę niezależnej armii uderzeniowej, która musi zacząć powstawać już teraz, aby w perspektywie 12 do 18 miesięcy przystąpić do metodycznego wypierania Rosjan. Nadzieje, że można tymi samymi siłami przejść pewnego dnia z obrony do ataku są, zdaniem Daviesa złudzeniem, które może stronę ukraińską, wiele kosztować. Sformułował on trzyczęściowy „plan zwycięstwa”, który, jak pisze „opiera się na solidnych podstawach wojskowych, geograficznych i historycznych. Jeśli znajdą się niezbędne zasoby, daje on rozsądną szansę na sukces.”

Rosjanie uczą się na swoich błędach


Pierwszy etap ukraińskiego planu zwycięstwa musi koncentrować się na Donbasie. Przede wszystkim dlatego, że Rosjanie, w opinii Daviesa uczą się na wojnie poprawiając swe dotychczasowe błędy i obecnie prowadzą działania operacyjne w zupełnie inny, znacznie lepiej zorganizowany, sposób. Po pierwsze skoncentrowali swe siły na 300 kilometrowym froncie, co pozwala lepiej koordynować ich działania i lepiej je zaopatrywać. W pierwszej fazie wojny działali na 6 kierunkach uderzeniowych zbyt małymi siłami, które miały problemy z dowodzeniem, koordynacją i logistyką. Teraz te uchybienia usunęli, a to oznacza, że „czas nie działa na rzecz Ukrainy”. Z wojskowego punktu widzenia Rosjanie w tej fazie wojny dążą przede wszystkim do okrążenia 40 tysięcznego ukraińskiego korpusu broniącego Donbasu, po to, aby go następnie podzielić i zniszczyć. Zmienili też oni sposób działania. Rosyjska taktyka „przedkłada siłę ognia nad manewr, co oznacza poddawanie ukraińskich linii w kluczowych miejscach niemal całodobowym bombardowaniom.” Ten sposób walki zmniejsza też znaczenie czynnika ludzkiego. Jest dziś rzeczą oczywistą, również dla rosyjskich dowódców, że siły ukraińskie mają wyższe morale, są lepiej zmotywowane i inicjatywne niźli siły rosyjskie. Ta przewaga, która może być kluczowa w wojnie manewrowej, traci znaczenie w obecnym konflikcie w Donbasie, gdzie przewagę buduje się siłą ostrzału artyleryjskiego, który powoli destruuje pozycje obrońców.

Bez wątpienia ukraińskie oddziały spisywały się znacznie powyżej średniej

– podkreśla amerykański ekspert.
Walcząc z rzadko spotykaną odwagą i nieustraszonością. Ale bomby nie dbają o to, jak odważny jest żołnierz. Bomby po prostu zabijają wszystko, gdzie spadną. Nawet najodważniejsi żołnierze mogą wytrzymać tylko ograniczoną liczbę bombardowań i muszą ulec jego skutkom.

A zatem pierwszym, obecnie realizowanym zadaniem ukraińskiego dowództwa, musi być takie prowadzenie obrony aby nie dać się okrążyć w Donbasie a jednocześnie spowalniać postępy wroga, zadając Rosjanom możliwie duże straty. Wykrwawianie wroga jest drugim celem, na którym winna obecnie koncentrować się armia Ukrainy. Po to strona ukraińska winna sformować na zapleczu kilka, tj. 2 do 3, grup uderzeniowych, które będą wykonywały rajdy taktyczne na tyły wroga, niszcząc jego zaplecze magazynowe i logistyczne. Mowa jest o operacjach wielkiego ryzyka, które nie przyniosą, nawet jeśli okażą się skutecznymi, zmian o charakterze operacyjnym czy strategicznym. Mogą spowolnić postępy Rosjan, nadwątlić i tak już niewielkie morale. Relatywnie niewielkie „grupy wypadowe” zbudowane wokół sił pancernych i zmechanizowanych, dobrze chronione przez ukraińską artylerię, wykorzystując efekt zaskoczenia mogłyby siać popłoch na rosyjskich tyłach. Takie rajdowe siły mogą działać zarówno w Donbasie, szczególnie na północnym kierunku, ale również wykonywać uderzenia w okolicach Chersonia i Charkowa, wykorzystując fakt, że Rosjanie, zgodnie z zasadą ekonomii środków walki, na tych kierunkach skoncentrowali relatywnie niewielkie siły. Grupy wypadowe winny zostać sformowane w pewnym oddaleniu od linii frontu, zachowywać mobilność i być w stanie uderzyć w tych punktach, gdzie może nastąpić przełamanie. Muszą też wyprzedzać rosyjskie działanie, które w obecnej fazie wojny będą koncentrowały się „na rozcięciu ukraińskich sił bojowych na danym obszarze na mniejsze części. Pozwoliłoby to innym wojskom rosyjskim zaatakować i zniszczyć po kolei każdą część. Ukraińskie mobilne siły przeznaczone do kontrataku są niezbędne do zniszczenia tych najazdów, zanim one zdążą uczynić wyłom w ich liniach.”

Osłabienie rosyjskich sił uderzeniowych


Kiedy uda się osłabić rosyjskie siły uderzeniowe, spowolnić ich postępy i wykrwawić potencjał, należy, w opinii Daniela Daviesa, przejść do drugiej fazy wojny obronnej w Donbasie, którą można określić mianem „pogłębienia obrony”. W największym skrócie rzecz ujmując - strona ukraińska broniąc się musi już obecnie zacząć przygotowywać drugą rubież obrony, odpowiednio umocnioną, oddaloną ok. 20 – 30 km od obecnej linii frontu, a nawet trzecią, zlokalizowaną jeszcze głębiej na zapleczu. Obrona musi mieć charakter zorganizowany, należy uniknąć zagrożenia okrążenia, a to oznacza, że strona ukraińska musi zacząć przygotowania do realizacji manewru, w amerykańskich siłach zbrojnych określanego mianem „wycofania w walce” (fighting withdrawal). Chodzi o to, aby nie oddawać przeciwnikowi nawet cala własnej ziemi bez walki, aby postępy wroga drogo go kosztowały, a strona broniąca przechodząc na nowe rubieże obrony czyniła to w sposób zorganizowany, zaplanowany i możliwie bez strat. Tylko takie „skracanie frontu” pozwala też utrzymać przewagę moralną, bo atakujący nie mają poczucia, iż wygrywają a opór strony broniącej się słabnie. Jednak, jak zauważa amerykański ekspert, wycofywanie się w sposób zorganizowany się połączone z walką, przechodzenie na wcześniej przygotowane pozycje jest jednym z najtrudniejszym manewrów wojskowych. Już obecnie poborowi, żołnierze drugiego rzutu ukraińskich sił zbrojnych muszą też zacząć przygotowywać umocnione stanowiska obronne zlokalizowane w odległości do 30 km od obecnej linii frontu i stanowiska dla artylerii położone dodatkowe 10 km w głąb ukraińskich pozycji, aby w dogodnym momencie, przeprowadzić manewr odejścia na nowe pozycje.

Najlepiej byłoby gdyby Ukraina sprowadziła świeże haubice dostarczone z krajów NATO i ustawiła je na tych pozycjach, wraz ze znacznymi zapasami amunicji, tak aby jej artylerzyści mogli po prostu zająć nowe pozycje i być niemal natychmiast gotowi do ostrzału. Podobnie Kijów winien wstępnie rozmieszczać znaczne zapasy żywności, wody, paliwa, amunicji i innych zapasów wojennych niezbędnych do prowadzenia działań bojowych przez tygodnie lub miesiące

– argumentuje Daniel Davies.

Realne zagrożenie sił w Donbasie


Ten manewr zorganizowanego wycofania się na nowe linie obrony winien być wykonany tylko wówczas, jeśli ukraińscy dowódcy dojdą do wniosku, że istnieje realne zagrożenie okrążenia ich sił w Donbasie. Zarówno celem uporczywej obrony połączonej z taktycznymi rajdami „grup wypadowych” jak i manewru wycofania w walce, ma być utrzymanie zdolności ukraińskich sił zbrojnych do powstrzymania uderzenia rosyjskiego, maksymalne spowolnienie rosyjskich postępów i zadanie Rosjanom możliwie dużych strat. Zajęcie przez ukraińskie siły zbrojne nowych rubieży obrony, które muszą być uprzednio w odpowiedni sposób przygotowane, pozwoli Kijowowi trwać nawet kilkanaście najbliższych miesięcy w oporze przeciw rosyjskiemu uderzeniu. Kiedy to się stanie, należy przystąpić do budowy kolejnej linii oporu zlokalizowanej 30 km na zachód. Wszystko to jest niezbędne po to, że Ukraina chcąc wygrać wojnę z Rosją musi w terminie od 12 do 18 miesięcy, licząc od dzisiaj, być w stanie, zdaniem Daniela Daviesa, sformować, wyszkolić i wyposażyć całkowicie nową armię uderzeniową, której zadaniem winno być przełamanie pozycji rosyjskich i wyparcie Moskali z terenów Ukrainy. Plan w tym zakresie Davies opisuje w trzecim artykule poświęconym strategii zwycięstwa Kijowa w wojnie z Rosją. Obecnie Rosjanie, którzy rozpoczęli wojnę z Ukrainą rzucając do walki ok. 190 tys. żołnierzy dysponują, w opinii amerykańskiego eksperta potencjałem na poziomie 150 tys. Dokładna liczba nie jest znana, trudno też ocenić zdolności Moskwy do uzupełnień, jest to zatem szacunek, a nie dokładne dane. Daniel Davies argumentuje, że idealnie byłoby aby strona ukraińska była w stanie zbudować 200 tys. korpus uderzeniowy (niezależnie od dziś walczących sił) i rzucając go do walki w odpowiednim momencie rozpocząć kontruderzenie mające wygrać wojnę. Zbudowanie takiego potencjału przez Kijów będzie raczej niemożliwe, przeto należy założyć, że aby myśleć o przełamaniu Rosjan, trzeba będzie dysponować absolutnym minimum, czyli siłami na poziomie 100 tys. żołnierzy, co przekłada się z grubsza na 75 Batalionowych Grup Taktycznych (BTG).
Każdy z tych ukraińskich BTG miałby składać się z około 800 żołnierzy. W sumie byłoby to 60 000 żołnierzy. Ukraina potrzebowałaby dodatkowo co najmniej 20 000 żołnierzy piechoty ogólnego przeznaczenia do zastępstwa bojowego, a także kolejnych 20 000 dla personelu logistycznego, zaopatrzenia i obsługi technicznej

– pisze Davies.

Ten potencjał winien zostać podzielony na 3 grupy uderzeniowe, po średnio 25 BTG każda z silnym komponentem pancernym, zmechanizowanym i artyleryjskim.

Aby jednak utworzyć te armie polowe Kijów będzie musiał zrobić dwie rzeczy równolegle: rekrutować i wyszkolić wystarczającą liczbę mężczyzn i kobiet, a jednocześnie pozyskać ze źródeł zachodnich pełen zakres sprzętu. Oba zadania będą bardzo trudne i czasochłonne

– kontynuuje swe rozważania Davies.
Tym bardziej, że jednocześnie Ukraina musi się bronić, nawet jeśli intensywność walk spadnie to będą one trwały, pociągając za sobą zarówno straty jak i potrzebę stałego uzupełniania zapasów. A zatem Kijów musi podjąć się realizacji zupełnie karkołomnego zadania – skutecznie broniąc się przed naporem mającego przewagę przeciwnika przystąpić i skutecznie przeprowadzić niezwykle trudną operację budowy na zapleczu 100-tysięcznej, nowej, armii uderzeniowej. Zważywszy na skalę potrzeb sprzętowych Ukrainy oraz wyzwań związanym z przeszkoleniem tego potencjału będzie to też niezwykle wymagającym zadaniem dla jej sojuszników. Wymagającym i jednocześnie, o czym warto pamiętać, niezmiernie kosztownym. Amerykański ekspert przeprowadza rachunek potrzeb tej nowej armii. Aby mówić o budowie ukraińskiego potencjału przełamaniowego, trzeba dostarczyć Kijowowi w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy co najmniej 1250 czołgów (main battle tank), 2000 transporterów opancerzonych różnego typu, 750 haubic samobieżnych i około tysiąca ciężarówek.

Jeśli państwa zachodnie nie mogą lub nie będą mogły dostarczyć sprzętu na taką skalę. Wszelka nadzieja na to, że Ukraina wystawi siły na tyle silne, by przełamać okopane wojska rosyjskie, wydaje się płonna

– argumentuje Davies.
Pamiętajmy, że do tej listy należy dodać środki zwiadu, łączności i lżejszy, również indywidualny, sprzęt. Osobnym wyzwaniem będzie odpowiednie przeszkolenie takich sił. Potrzeba na to zarówno czasu jak i bezpiecznego sanktuarium, bo przecież trudno liczyć na to, że Rosjanie powstrzymają się przed atakowaniem tego rodzaju zgrupowań. Aby prawidłowo wyszkolić te siły, zarówno na poziomie umiejętności indywidualnych jak w zakresie współdziałania w większych formacjach (do poziomu BTG) strona ukraińska będzie potrzebowała co najmniej 12 miesięcy. Jeśli zostanie podjęta decyzja o skróceniu okresu szkoleniowego, to odpowiednio spada skuteczność bojowa np. załogi czołgu, co w skali armii, oznacza, że należy założyć większe dostawy sprzętu, bo będzie on szybciej tracony.

A zatem tak, w opinii amerykańskiego eksperta, wygląda perspektywa wojny na Ukrainie. Jeśli Kijów prawidłowo zorganizuje obronę i skutecznie wykrwawiał będzie rosyjskie siły, to na ewentualne ich wyparcie potrzebne będzie co najmniej, licząc od dzisiaj, kilkanaście miesięcy, z pewnością ponad rok. Przy założeniu, że dostawy z Zachodu ulegną znacznemu przyspieszeniu i ich skala również wzrośnie. Każde spowolnienie tego procesu, również wahania po stronie Ukrainy, oznacza, że przygotowanie siły uderzeniowej, zdolnej do wyparcia Rosjan zajmie więcej niż 12 miesięcy, a nowa faza wojny, którą można określić mianem wyzwoleńczej, też nie będzie trwała kilka dni.

Daniel Davies, jest zdania, że wyparcie Rosjan w najbardziej optymistycznym scenariuszu zajmie lata i nie ma pewności, że w ogóle się uda. Będzie też bardzo kosztowne dla Ukrainy, zarówno jeśli chodzi o straty w ludziach jak i skalę zniszczeń kraju. Na tej podstawie amerykański ekspert, argumentuje, że rozwiązaniem lepszym byłoby poszukiwanie rozwiązanie politycznego, nawet za cenę oddania części terytorium.
Być może w związku z takim przeświadczeniem przecenia on możliwości Rosjan i nie docenia potencjału Ukrainy. Może też zwyczajnie pomylić się w swych szacunkach, tak jak wielu ekspertów myliło się na początku wojny uważając, że Kijów szybko upadnie pod naporem Rosjan. Niewykluczone, że Daniel Davies nie uwzględnia czynnika najtrudniejszego do oszacowania, a mianowicie morale walczących stron, które może zwiększać możliwości Kijowa. Zapewne też nie jest w stanie ocenić w swych szacunkach kwestii wydolności rosyjskiego sektora przemysłowego, który może nie być w stanie rytmicznie uzupełniać straty walczących na ukraińskim froncie oddziałów. Tym nie mniej, nawet biorąc pod uwagę wszystkie te poprawki, walor wystąpienie Daniela Daviesa polega na tym, że pozwala nam ono zrozumieć z jak dużym wyzwaniem, jeśli chcemy wygrać wojnę z Rosją na Ukrainie, mamy do czynienia. Perspektywa zwycięstwa, to nie kilka, a raczej kilkanaście miesięcy, może wręcz kilka lat. Aby wygrać i wyprzeć Rosjan trzeba będzie zbudować na Ukrainie nową armię, niemal dwukrotnie większą niźli polskie siły lądowe, a to oznacza gigantyczne wyzwanie finansowe, szkoleniowe i organizacyjne. Osobnym pytaniem jest to czy Zachód wytrzyma taką próbę i zdecyduje się na tak duży wysiłek, czy raczej przeważy opcja „zamrożenie konfliktu” nawet za cenę zmuszania Ukrainy do ustępstw.
Autor Marek Budzisz
za zgodą wpolityce.pl
Fot. wPolityce