PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Krystian Kalinowski: Runmageddon boleśnie przypomina, że bez walki nie masz szans

2022-05-16 07:28:47(ost. akt: 2022-05-16 08:38:47)
Iławianin Krystian Kalinowski na trasie biegu Runmageddon

Iławianin Krystian Kalinowski na trasie biegu Runmageddon

Autor zdjęcia: konradzamaro

Krystian Kalinowski nigdy nie był zawodnikiem na miarę lekkoatletycznego talentu, był raczej wojownikiem z mocnym zacięciem dominacji. Zawsze miał potrzebę wejścia w zmęczenie inne niż te, które funduje królowa sportu.
Krystian poszukiwał siły w niewidocznej dla oka postaci, która może wybuchnąć wartością w skrajnym zmęczeniu. Teraz to rozumiem, wcześniej moje lekkoatletyczne spojrzenie nie potrafiło go umiejscowić w konkurencji.

Spotkaliśmy się po latach w momencie, w którym miał za sobą poważne starty w Runmageddonie. Zaskoczyło mnie jak porażki i zwycięstwa ustawiły jego osobowość.

Fot. www.runmageddon.pl

Mówi Krystian Kalinowski:
— Mieszkaliśmy w Anglii. Zaczęliśmy tęsknić za krajem. Praca, dom, codzienność coraz bardziej uzmysławiały mi, że uciekający czas oddala mnie od samorealizacji.
Szukając miary w sporcie, którą mogę dopasować do siebie, natknąłem się na Runmageddon. To sport dla ciebie, utwierdzała mnie żona. Pewnie miała w tym rodzinny interes widząc jak pozbawiony emocji wracałem do domu i nadganiałem bez oporu domowe zalecenia. To ona pokazała mi w polskiej tv, że w Ełku organizowany jest runmageddonowy bieg.
Przyjechaliśmy na urlop z myślą uczestnictwa w nim. Wystartowałem na dystansie 6 km. W natłoku emocji, trochę w obawie jak będzie, ruszyłem. Dałem radę, pomimo, że narastające zmęczenie i wszystko co spotkałem na trasie próbowało sprawić, abym padł przed metą. Runmageddon, to trudny przeciwnik. Boleśnie przypomina, że bez walki nie masz szans. Każda przeszkoda to pojedynek. Wspinasz się, czołgasz, przewalasz ciężary. Jak już możesz biec, to wata w nogach z trudem odpuszcza. Specyficzny ból tego sportu i adrenalina zawładnęły mną.

Wróciliśmy do Anglii. Zacząłem szukać aktywności, które mnie lepiej przygotują do takich startów. Spokojne kilometry — od tego zacząłem. Lubię biegać. Wiedziałem z uwagi na przeszłość jak to robić. Wykorzystywałem po drodze wszystko na co mogłem się wspiąć. Dokładałem drążki, drabinki, nawet elementy mijanych budynków. Siła, wytrzymałość, sportowy upór, to bracia tego sportu. Trzeba dźwigać ciężary, aby poradzić sobie z nimi wtedy gdy spotkasz je na swojej drodze.

Siłownia i praca z dociążeniem to konieczność. Okres troszkę partyzanckiego wtajemniczenia trwał prawie dwa lata. Zaliczyłem kilka startów. Każdy z nich obnażał moje niedostatki. Wszystkiego uczyłem się na własnych błędach.


Do Iławy na stałe wróciliśmy na wiosnę 2021 roku. Zacząłem regularnie startować. Poznań, Warszawa, Trójmiasto i znowu Ełk, gdzie wszystko się zaczęło. Zgarnąłem w nim dwa razy podium na 6 i 21 km. Uwierzyłem, że idę w dobrą stronę, że mogę to robić na wysokim poziomie.
Przez cały sezon w kilku startach kręciłem się w czubie. Podglądałem lepszych. Każdy ma swoje "myki". Czasami trzeba je wyłapywać z ukrywanych podpowiedzi.

Ełk, to był mój najlepszy start. Największa wtopa — Gdynia. Prowadziłem cały bieg. Na ostatniej przeszkodzie byłem drugi. Witałem się z podium na pięć metrów przed metą. Nagle kompletny bezczyn — przedobrzyłem. Nie mam z czego pokonać Jumanji (seria uchwytów, które trzeba pokonać siłą samych rąk). Wiele prób, aby rozpracować przeszkodę dowlokło mnie do mety na IX miejscu.

Sponiewierany po starcie patrzyłem jak syn z 4 miejsca na ostatniej przeszkodzie wygrał bieg. Pokazał staremu jak to się robi. Podglądam własne dzieci. Są naturalne w ruchach. To otwiera oczy. Zadziwiające jaką lekkość mają w zwinności wtedy jak pozwolimy im na odkrywanie jej. To lekcja z tego dnia. Dół wchłonął mnie na jedną dobę. Tyle u mnie trwają emocje porażki i sukcesu. Jak miną, trzeba opanować to, co je tworzy. Zapomnieć o radości zwycięstwa i ponaprawiać niedoróbki. Teraz każdy trening przybliża mnie do małpiego uchwytu.

W tym roku sezon zaczął się w Poznaniu. Biegłem na 12 km. Czuję, że dobrze przepracowałem zimę. Lokomotywa zaczyna się rozpędzać. Przede mną dużo startów. We wrześniu Mistrzostwa Polski w Sopocie na 15 km. Kawałek plaży i woda. Lubię to.


W maju Warszawa na 12 km. Później Trójmiasto i górski maraton + 140 przeszkód w lipcu. To mój główny cel. Czuję, że na dłuższych trasach lepiej sobie radzę. To będzie moje pierwsze spotkanie z maratonem. Nigdy wcześniej nie biegłem go nawet po płaskim. Czy boję się? Nie wiem. Raczej myślę, że spróbuję oswajać lęk tak, aby mnie prowadził żeby nie odpaść na przeszkodzie. Nie mam obawy ściany biegowej. To inny rodzaj napięcia. Runmageddon może w każdej chwili brutalnie wyrzucić każdego z rywalizacji.

Jak trudno znaleźć czas na bieganie godząc je z pracą, rodziną wiedzą ci, co to robią. My musimy jeszcze ogarnąć siłę, zwinność oraz technikę pokonywania przeszkód. Trzeba wcisnąć to w dobę. Siła zajmuje mi 1-1.5 h. W tygodniu powtarzam ją trzykrotnie dokładając do niej bieg 4-5 razy max 20 km. Zdarza się, że pogoda decyduje o kolejności.

Cała rodzina jest zawirusowana tym sportem. Startują wszyscy. Wiktor i Oskar (8, 6 lat) mają swoje dystanse i stopnie trudności. Żona, podobnie jak ja, staje do rywalizacji z Elitą. Musimy przejść wszystkie przeszkody. Nie wolno korzystać z jakiejkolwiek pomocy. Jak nie damy rady oddajemy opaskę elity i zostajemy zmęczonym kibicem wracającym na tarczy do domu. Opaska, to symbol budujący psychikę. To duma, która mobilizuje i uruchamia wszystkie energetyczne resztki.

Czasami prosta przeszkoda potrafi zatrzymać. Czasami natrętna myśl "mam dość" staje się przeszkodą. To nieprzewidywalny sport nawet dla najlepszych. Pilnujemy diety. Szukamy w żywieniu energii, dbając o balans lekkości i siły.


W tym sezonie dołączyłem do drużyny Runmageddon Team. Tworzą go jedni z najmocniejszych w kraju runmageddonowców. Reprezentuję ich barwy w czasie każdego startu. Podkreślam przynależność do grupy ludzi z pasją, którą mam w sobie. Wzajemne wsparcie, wymiana doświadczeń, rozwój i promocja dyscypliny, to nas łączy…
Krystian Kalinowski

Fot. www.runmageddon.pl

>> Miło było się spotkać z Krystianem po latach słuchając, jak byli zawodnicy radzą sobie nie tylko sportowo

Trening – 16-22 maja. Pamiętajmy w treningu o sile, ona nas chroni w nim
poniedziałek: rozbieganie jak był mocna niedziela. Jak "aby, aby" to wolny od biegania dzień
wtorek: rozbieganie z 4-6 x 150 m łagodny podbieg p. w truchcie powrotnym + 1 min, 8-10 km .
środa: dzień wolny od biegania. Sprawność i siła z gumami, oporem własnego ciała.
czwartek: stadion – po rozgrzewce 3-8 x 400 m narastający w szybkości odcinek (zaczynamy swobodnie i co 100 m lekko przyspieszamy na końcu do lekkiej odmowy p. 2 min, 6-10 km)
piątek: wolne od biegania
sobota: rozbieganie z 10-30 min II zakresu w nim. Jak poprzedni tydzień był w końcówce startowy, to tylko w rozbieganiu 5-10 x 30 sek. w II zakresie p. 2 min., 8-14 km
niedziela: wolne od biegania

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki