Wracamy do tematu. Czy pan Ryszard z Olsztyna ma szansę wyjść na własne podwórko?

2022-04-16 18:15:00(ost. akt: 2022-04-29 15:15:20)
Pan Ryszard z rodziną — z córką Iwoną (po lewej) i żoną Jadwigą (po prawej)

Pan Ryszard z rodziną — z córką Iwoną (po lewej) i żoną Jadwigą (po prawej)

Autor zdjęcia: Ada Romanowska

Pan Ryszard z Olsztyna nie może wyjść na podwórze, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Kiedyś zamurowano drzwi, które to umożliwiały. Z powodu choroby chce, żeby zamontowano je ponownie. Dlaczego nie może tego zrobić? Przez niedostarczone dokumenty?
Przypomnijmy, że Ryszard Dawidzionek do kamienicy przy ul. Mochnackiego w Olsztynie wprowadził się ponad czterdzieści lat temu. Zamieszkał w małej kawalerce z żoną i córką Iwoną, ale niedługo udało mu się połączyć ją z innym małym mieszkaniem, do którego wchodziło się od podwórza. Ściana została zburzona, mieszkanie się powiększyło. W trakcie łączenia mieszkań zamurowano drzwi od podwórza, wstawiając tam okno. Dziś te drzwi by się przydały, bo pan Ryszard zachorował. Niby może wychodzić z mieszkania od strony ruchliwej ulicy, ale w jego stanie to ogromny wysiłek. Marzy, żeby odpoczywać na świeżym, a nie pełnym kurzu od przejeżdżających samochodów powietrzu. Chce spędzać czas na podwórzu. I przywrócić drzwi od jego strony. Tym bardziej, że kamienica jest remontowana. To zabytek, a remont finansowany jest ze środków unijnych, więc nie można mówić o samowolce. Wszystko musi być zapisane w dokumentach. Dlatego pan Ryszard walczy z urzędnikami, żeby drzwi wróciły. To mieszkanie komunalne, więc zwraca się do Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych. Bez efektu. Szef ZLiBK Zbigniew Karpowicz tłumaczy, że za remont odpowiada konserwator zabytków. Dlatego pytamy go, czy można zamontować drzwi.

— Pierwszym krokiem powinien być wniosek o wydanie pozwolenia — odpowiada Łukasz Szymański, gł. specjalista ochrony zabytków Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie. — W analizowanej sprawie wniosek taki wpłynął latem zeszłego roku, jednakże nie był kompletny pod względem formalnym i wnioskodawca został wezwany do uzupełnienia. Nie zareagował na wezwanie i wniosek, zgodnie z przepisami prawa, pozostał bez rozpatrzenia. Zatem po złożeniu kompletnego wniosku, przedstawiającego m. in. zakres i sposób wykonania planowanych działań, organ konserwatorski zajmie stanowisko.

Pan Ryszard marzy, żeby wyjść na podwórze

Nikt nie prosił o dokumenty


Jak się dowiadujemy, wniosek złożyli państwo Dawidzionek. Dlaczego więc nie dostarczyli wymaganych dokumentów?

— To prawda, złożyliśmy wniosek, ale nie otrzymaliśmy żadnego pisma, w którym proszono nas o skompletowanie wymaganych dokumentów — odpowiada Iwona Gniazdowska, córka pana Ryszarda. — Po złożeniu wniosku czekaliśmy bardzo długo, ze dwa miesiące, na odpowiedź. W końcu przyszła: odmowna. Ale jeśli sprawa jeszcze nie jest zamknięta, złożymy wniosek raz jeszcze. Bardzo nam zależy.

Czasu jest coraz mniej, bo trwają prace remontowe.

— Nasza kamienica jest w trakcie potężnego remontu. I to jedyny moment, żeby wstawić drzwi w mieszkaniu pana Ryszarda — opowiada Henryk Zdunek, który jest w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej. — Trzeba uzyskać zgodę konserwatora zabytków, zrobić projekt, kupić drzwi i je zamontować. Czy to się uda?

Na podwórze w pół godziny


Pan Ryszard prawie od trzynastu lat właściwie nie wychodzi z domu. Idzie jedynie do lekarza...

— Marzę o tym, żeby oddychać. Przed dom nie wyjdę, bo się kurzy. Samochody jeżdżą jeden za drugim. Na chodniku przechodzą ciągle ludzie. Nie ma możliwości, żebym usiadł na krześle i po prostu posiedział. Marzę więc, żeby wyjść na podwórze. Ale jak? Nawet, gdy wychodzę na klatkę schodową, muszę wziąć taboret. Muszę usiąść, żeby odpocząć — zdradza pan Ryszard. — Kiedyś ciężko pracowałem w młynie, później przy meblach. Gdy układaliśmy meble w tirze, pewnego dnia mocno podskoczyło mi ciśnienie — aż zemdlałem. Od tamtej pory cały czas się leczę. Zaczęło się od ciśnienia, potem doszła cukrzyca, siadły mi biodra i czekam na operację. Nie mogę chodzić. Serce też mi dokucza. Wszystko we mnie choruje. A mam dopiero 64 lata...

— Teraz, gdyby tata chciał pójść o własnych siłach na podwórze, zajęłoby mu to pół godziny — dodaje Iwona Gniazdowska. — Chodzi o kulach i jest bardzo słaby. Musiałby obejść kamienicę i wejść od drugiej strony, przez inną klatkę schodową, przez którą można dojść na podwórze. Moi synowie wyskakują przez okno i są już na podwórzu. Tata nie ma takiej możliwości. Może tylko wyglądać przez okno.

ADA ROMANOWSKA