Gdzie trafiają ubrania z kontenerów na odzież używaną w Olsztynie?
2022-04-14 08:30:00(ost. akt: 2022-04-14 12:46:15)
Co się dzieje z ubraniami, które wrzucamy do kontenerów na używaną odzież? Czy trafiają do potrzebujących? To pytanie samo się nasuwa, gdy patrzy się na hałdy ubrań, które znajdujemy na przedmieściach Olsztyna. Przypominają wysypisko śmieci.
Góra zużytych ubrań rzuciła się w oczy naszym czytelnikom. Czy to dzikie wysypisko? — pyta pan Adam, nasz czytelnik. — Próbowałem dzwonić do ratusza, do wydziału środowiska, ale nikt tam nie chciał ze mną rozmawiać. A tych śmieci jest mnóstwo, nawet ze trzy tony — opowiada. — Czy nikt nie widzi, jaki tu bałagan? Przecież to wstyd dla miasta.
Wszystko jest mokre
Gdy jedziemy na miejsce, w oczy rzuca się hałda ubrań i butów. To niewielki plac na przedmieściach Olsztyna. Wśród nich są też torebki, dywany i zabawki. Niektóre rzeczy leżą luzem, inne zapakowane są w reklamówki. Akurat mocno wieje, a niedawno padało. Wszystko jest mokre i za chwilę zacznie butwieć. Kto je tu wyrzucił? Tuż przy hałdzie stoją pojemniki na odzież z logo Polskiego Czerwonego Krzyża. W Olsztynie są one niemal częścią krajobrazu i niewiele osób zwraca już na nie uwagę. Stoją zazwyczaj przy śmietnikach. Do nich wrzucamy ubrania, których już nie nosimy, a które mogą trafić w ręce potrzebujących. Tylko czy trafiają? Patrząc na górę ubrań i butów, to pytanie samo się nasuwa. Na placu stoją również trzy wielkie naczepy tira przerobione na magazyny, na których widnieje adres sklepu internetowego, który sprzedaje ubrania z drugiej ręki. I nazwa firmy, która zajmuje się przetwarzaniem tekstyliów.
Dla potrzebujących czy na handel?
Polski Czerwony Krzyż z firmą, której nazwa pojawia się na naczepach, rozpoczął współpracę wiele lat temu. Na stronie internetowej PCK można przeczytać, że trwała w latach 2006-2008. Wtedy jednak rola PCK ograniczała się do użyczenia znaku na pojemnikach, w zamian za co organizacja otrzymywała stosowną opłatę. Ich właścicielem jednak była firma przetwarzająca tekstylia, więc wszystkie ubrania trafiały do niej. „Ale ten model współpracy rodził pewne niedogodności: PCK nie miał wpływu na lokalizację oraz stan pojemników, darczyńcom brakowało także przejrzystej informacji o losach zebranych tekstyliów” — można przeczytać na stronie PCK. Dlatego potrzebne były zmiany. PCK ponownie nawiązało współpracę z tą samą firmą, ale już na innych zasadach. Teraz wszystkie kontenery są własnością PCK. Zostały kupione za symboliczną złotówkę. Natomiast tekstylia, które do nich wrzucamy, w większości idą pod młotek. Kupuje je ta sama firma.
Pomoc i ekologia
— Polski Czerwony Krzyż prowadzi zbiórki tekstyliów od maja 2015 roku wyłącznie przez specjalne kontenery, odpowiednio oznakowane. Akcja ma na celu pozyskiwanie odzieży dla osób potrzebujących, przekazywanej potem poprzez oddziały PCK osobom indywidualnym lub instytucjom zgłaszającym się do naszej organizacji. Nadwyżki pozyskanych tekstyliów przekazujemy do sortowni i innych kontrahentów, otrzymując za to środki finansowe na prowadzenie działań statutowych, m.in. działań socjalnych, które są opisane na wszystkich pojemnikach, jak również działań prozdrowotnych — tłumaczy Sławomir Kowalikowski, koordynator do spraw proekologicznych PCK w Olsztynie. — Dzięki tym działaniom przekazaliśmy bezpłatnie osobom indywidualnym ponad 300 trójkołowych rowerów rehabilitacyjnych. Kolejnych ponad 60 sztuk przekazaliśmy do wypożyczalni wspólnie utworzonych z samorządami miast powiatowych.
I dodaje: — Akcja ma również cel ekologiczny — mniej śmieci na wysypiskach, odzyskiwanie surowców i recykling.
Ale gdy patrzy się na hałdy porozrzucanych ubrań na olsztyńskim placu, to czy rzeczywiście można mówić o ekologii? Ekologiczne myślenie powinno zaczynać się już w drodze do kontenera. Niestety, nie wszystkie tekstylia z naszych szaf nadają się do przekazania osobom potrzebującym. Tylko 30 proc. nadaje się do noszenia. To często zużyte bluzki, spodnie, kurtki. Poplamione i dziurawe. Zdarzają się też śmieci, a nawet resztki jedzenia. Gdzieś w Polsce ktoś wrzucił nawet martwego chomika. I właśnie rzeczy w najgorszym stanie, które nie nadają się do ponownego używania, a które olsztyniacy wyjęli z szaf, znalazły się na placu. Jak się dowiadujemy, zostały posegregowane i odrzucone.
— Bardzo często nasze pojemniki wykorzystywane są jako śmietniki. Wrzucane są do nich śmieci komunalne, rzeczy, których nie zbieramy, a takie są wypisane i narysowane na pojemnikach. Ponadto bardzo często, nie wiedzieć czemu, tekstylia są beztrosko pozostawiane obok pojemników. Często mokną, są niszczone — podkreśla Sławomir Kowalikowski. — Również pozostawiane są meble, opony, części samochodowe, niedziałający sprzęt AGD i RTV itp. Takie niestety są zachowania części społeczeństwa. To generuje ogromne straty dla tej akcji, bo takie rzeczy musimy utylizować na własny koszt, pozbawiając kolejnych potrzebujących możliwości korzystania z naszego wsparcia. Do pojemników PCK należy wrzucać tylko odzież używaną, a nie wszelkiego rodzaju odpady.
Dywany ze swetrów
To, co PCK wyjmuje z pojemników, jednocześnie pozwala pozyskiwać pieniądze na działalność pomocową, ale też generuje koszty. Im więcej towaru dobrej jakości, tym lepiej dla PCK. Ale również dla firmy, której nazwa widnieje na naczepach, a która funkcjonuje od 1991 roku. Wtedy zaczęła się moda na odzież używaną. Na początku zatrudniano tylko kilka osób, a potem podpisano umowę z PCK. Od tego momentu z roku na rok zbiera się do kontenerów coraz więcej odzieży. To oznacza większe wpływy do kasy PCK i wzrost dochodów firmy. Im więcej osób chce pomóc potrzebującym, tym większe pieniądze wchodzą w grę.
Dziś firma poddaje recyklingowi 65 milionów kilogramów tekstyliów rocznie. To aż 330 ton dziennie. Ubrania w dobrym stanie są sprzedawane w second handach i w internecie. W całej Polsce działa ponad 16 tys. lumpeksów, a że 38 proc. Polaków deklaruje, że kupuje tam ubrania regularnie lub okazjonalnie (dane KPMG), więc to intratny interes.
Ubrania trafiają też na eksport — do ponad 20 krajów, głównie do Azji i Afryki. Tamtejsze dzieci mogą więc nosić koszulkę z nazwiskiem Lewandowskiego albo z logo Stomilu Olsztyn. Te najgorsze ciuchy, czyli te z olsztyńskiego placu, również znajdą swoje dalsze zastosowanie. Na przykład wełniane swetry pojadą do Indii — powstają z nich dywany. Z dżinsu zrobi się papier, bawełna zostanie pocięta na kawałki i sprzedawana zakładom przemysłowym jako czyściwo do maszyn. Ubrania najgorszej jakości przerobi się na paliwo alternatywne.
Ubrania z pieluszkami?
Tekstylia w dzisiejszym świecie przetwarza się tak samo jak plastik czy aluminium. Ubrania wrzucane jak śmieci okazują się sposobem na świetny zarobek. Z drugiej strony co by się z nimi działo, gdyby biznes recyklingowy się nimi nie zajął? Czy ubrania po wyjęciu z kontenerów muszą leżeć w takim nieładzie? Zapytaliśmy o to firmę, która jest za to odpowiedzialna. Po publikacji tego artykułu odezwał się jej przedstawiciel. Obiecał, że na placu będzie panował porządek. Podkreślił jednak, że wszystko, co się tu znajduje, nie zostało wrzucone do kontenera albo znalazło się w nim razem ze śmieciami — na przykład dziecięce ubrania zostały spakowane w jednym worku ze zużytymi pieluszkami. W takim przypadku tekstylia nie trafiają do recyklingu.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez