Wojna nie zabiła pasji, ani nie zabrała siły

2022-04-05 08:14:47(ost. akt: 2022-04-11 08:09:47)

Autor zdjęcia: .

Przyjechały do Tuszewa z niewielkim bagażem, zostawiając swoje życie, domy i znajomych na Ukrainie. W sercu przywiozły pasje, umiejętności, odwagę i nadzieję. Darina, Ksenia, Viktoria i mała Emilka stały się częścią rodziny Gacioch i lokalnej społeczności.
Chyba nikt we współczesnym świecie nie zapomni poranka 24 lutego. Jedni zobaczyli w telewizji zdjęcia z zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, inni wciąż słyszą odgłosy latających bomb i syreny ostrzegające przez bombardowaniem. Tego dnia wszystko się zmieniło, szczególnie w życiu uchodźców z Ukrainy, których gościmy bardzo wielu w naszych stronach.

Dorota i Marta Gacioch, szwagierki, nie miały watpliwości, że dadzą schronienie ludziom uciekającym przed wojną. Zgłosiły swoje otwarte drzwi i serca dla uchodźców, przygotowały mieszkanie i czekały na swoich gości.

— Gdy wybuchła wojna na Ukrainie i uchodźcy pojawiali się w naszym kraju, razem z Martą pomyślałyśmy o przyjęciu uchodźców. Szybko zaczęłyśmy działać. — mówi pani Dorota — Z pomocą mężów przygotowałyśmy mieszkanie. Nasi sąsiedzi, ludzie znajomi lub zupełnie obcy, obdarzyli nas ogromnych wsparciem. Przynosili dary, żywność, ubrania, po prostu wszystko co na początek było potrzebne.

W Tuszewie trwały przygotowania, a w punkcie recepcyjnym na granicy, przerażone i zdezorientowane kobiety, wysiadły z autokaru, zupełnie nie wiedząc co dalej. Trudno sobie nawet wyobrazić, co mogły czuć. Nie miały w Polsce bliskich, nie miały dokąd jechać. Jak mówi Darina — nie miały wyjścia. Na szczęście rozwiązanie szybko samo się znalazło. Na granicy w tym czasie z pomocą czekała ekipa z Lubawy: Mirosław Korzeń, Łukasz Lontowski i przyjaciele. Pojechali w ciemno, z wiarą i nadzieją, że znajdą osoby, które im zaufają i przywiozą je do bezpiecznych domów. Mieli to szczęście, że pojechała z nimi pani Tatiana, której pomoc w tłumaczeniu i okazywaniu wsparcia jest nieoceniona.

— Zdecydowałyśmy się skorzystać z zaproszenia Mirka i jego znajomych. To nie było proste, nie wiedziałyśmy kim są i dokąd nas zawiozą, ale nie miałyśmy wyjścia — opowiada Darina.

I tym sposobem trzy kobiety, mała dziewczyna i pies, znaleźli się w Tuszewie, u rodziny Gacioch.


Po pierwszej adaptacji, kobiety chciały jak najszybciej znaleźć pracę. Viktoria (mama Dariny i Kseni), na Ukrainie pracowała w przedszkolu, Ksenia jest radiologiem, a Darina pielęgniarką z zawodu i fotografką z zamiłowania. Podjęcie przez nie pracy w zawodach jest bardzo możliwe, bo jak wiadomo w służbie zdrowia wciąż brakuje rąk do pracy. Jednak, aby Ksenia i Darina mogły podjąć zatrudnienie w placówkach medycznych, muszą mieć przetłumaczone dokumenty potwierdzające kwalifikacje zawodowe, przez tłumacza przysięgłego. Tu pojawia się problem, bo znalezienie takiej osoby graniczy z cudem.

— Z pomocą Doroty szukamy tłumacza. Chciałabym podjąć pracę w szpitalu w Lubawie, a Ksenia w szpitalu w Nowym Mieście — mówi Darina, jednak póki co łapią zajęcia dorywcze. Marta Gacioch znajduje dla nich ciągle jakieś zlecenia. Jeśli w danym dniu to się nie uda, wtedy zabierają się z lepienie pierogów.

— Nasze dziewczyny robią genialne pierogi, zamówienia zbiera Julia Skręta, która ze swoją rodziną także gości uchodźców z Ukrainy — opowiada Marta Gacioch — Wiktoria, Ksenia i Darina są bardzo pracowite, chcą być samodzielne, a my im w tym pomagamy jak możemy.

Czego potrzebują? Roweru, najlepiej damkę, aby mogły dojeżdżać do pracy. Wiktoria i Ksenia pracują od kilku dni, zajmują się roślinami. Mała Emilka chodzi do przedszkola w Tuszewie, a jej mama Darina, czkając na pracę, fotografuje. To bardzo utalentowana artystka, z bogatym portfolio, zmysłem i intuicją do zatrzymywania w kadrze najpiękniejszych momentów. Darina mieszkała w Kijowie, tam fotografowała, pracowała jako reporter, zdobywała uznanie, okładki i nagrody. Na jej instargamowym profilu, można zobaczyć genialne efekty jej pracy.

— Najbardziej lubię fotografować ludzi, portrety, ich magiczne momenty — mówi Darina – Pasja zostaje w sercu, chciałabym dalej robić to co kocham, tu w Polsce.
Darina zaprasza przed swój obiektyw na sesje plenerowe, chętnie wykona piękną sesję zdjęciową z okazji ważnej uroczystości lub po prostu uchwyci to co najpiękniejsze. Jej prace znalazły się w amerykańskich i kanadyjskich magazynach, zdjęcie jej autorstwa znalazło się na okładce TOP Posters w USA.

"Copywriting, fotografia i psychologia to ja" czytamy w bio jej profilu na instagramie @darina.bocharova, na który zdecydowanie warto zajrzeć i zobaczyć jej prace.
Wiktoria, Darina i Ksenia mają w sobie ogromną siłę. Próbują na nowo zbudować swój świat w Polsce, chwytają się każdego zajęcia, zarażają energią, swoją postawą motywują i dają nadzieję. Jednak w pięknych oczach Dariny są łzy, jej mąż został na Ukrainie z mamą. Dotąd byli bezpieczni, niestety w dniu naszego spotkania, Darina od rana otrzymuje niepokojące informacje. Rosyjskie bomby i tam doleciały, niszcząc pobliską rafinerię. Jej mąż i teściowa już nie są bezpieczni.

Darina z córką Emilką uciekła z Kijowa, Ksenia z Charkowa najpierw do mamy Viktorii, do rodzinnego miasta Krzemieńczuk, potem do Polski. Viktoria nie ma wątpliwości, że na Ukrainę chce wrócić. Darina i Ksenia raczej nie. Chciałyby do Polski ściągnąć swoich bliskich. Czy to im się uda? Wojna trwa i tylko jej koniec może dać odpowiedź na wszystkie pytania. Póki co domem Viktorii, Dariny, Kseni i Emilki jest Tuszewo w Polsce.

Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl