Prof. Jerzy A. Przyborowski: — Dobry rektor umie słuchać i wyciągać mądre wnioski

2022-02-25 08:24:52(ost. akt: 2022-02-25 08:52:42)

Autor zdjęcia: Janusz Pająk/UWM

— Właśnie rozpoczął się semestr letni. Czy covid mocno dezorganizuje pracę uczelni?
— Niestety, mocno. Brak możliwości prowadzenia zajęć i spotkań w większych grupach i konieczność korzystania z formy online w przypadku liczniejszych roczników naprawdę doskwierają nam już od dawna. Owszem, metody kształcenia na odległość z wykorzystaniem technologii informatycznych na pewno mogą być użyteczne i pomocne — ale zastąpić prawdziwych zajęć dydaktycznych nie są w stanie, a już na pewno nie przez tak długi czas. Ten brak kontaktu ze studentami odczuwam osobiście, bo w porównaniu do zajęć offline, na żywo — w pracy online wiele spraw mi po prostu umyka: nie ma choćby zwykłej wymiany spojrzeń, z których mogę wyczytać czy studenci podążają za tokiem mojego wykładu, czy rozumieją i przyswajają dane zagadnienie. Z czystej obserwacji ich niewerbalnych zachowań umiem odczytać, kiedy coś powinienem zaakcentować, powtórzyć lub nawet zrobić przerwę. Przez komputer tych reakcji nie da się zauważyć, bo i ten obraz jest jednak inny, nie trójwymiarowy, czasem dociera z pewnym opóźnieniem, a do tego ze względu na lepszą jakość dźwięku kamery są najczęściej w ogóle wyłączone. I powiedzmy, że ten lepszy dźwięk jest jedynym powodem wyłączonego obrazu…! Dlatego brak mi tych spotkań twarzą w twarz — i to największa uciążliwość wynikająca z pandemii. Trudniej jest też weryfikować postępy w nauce metodą online — są takie umiejętności, które wykładowca jest w stanie sprawdzić wyłącznie w bezpośrednim kontakcie ze studentem. Za wyjątkiem tych wykładów online w licznych grupach wszystko inne jesteśmy jednak w stanie na uczelni jakoś zorganizować: wietrzenie sal, środki do dezynfekcji, maseczki — może jest inaczej, może pewnym kosztem, ale jednak da się. Wiele zależy od wykładowców, studentów i od odpowiedzialności nas wszystkich. Dlatego kilka dni temu podjąłem decyzję, by najbliższy semestr letni odbywał się w reżimie sanitarnym, ale jednak w kontakcie bezpośrednim, za wyjątkiem wykładów w większych grupach, które, niestety, muszą przynajmniej na tę chwilę pozostać w trybie online. I czekamy na zmianę — miejmy nadzieję, że na lepsze, że w kierunku całkowitego opanowania epidemii. I przejścia z online do offline na dobre!

— Na UWM studiuje ponad kilkanaście tysięcy studentów. Rok akademicki 2021/2022 rozpoczęło prawie 7,5 tys. młodych ludzi. Kim oni są?
— O, gdybym ja mógł wszystkich naszych studentów poznać osobiście…! Moja odpowiedź byłaby wtedy o wiele bardziej wyczerpująca i pewnie nawet ciekawsza… Wiele zależy od kierunku, jaki student wybierze. A kilka kierunków na UWM jest rzeczywiście bardzo popularnych i co roku cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem — mówimy, że są oblegane. Najczęściej studiują na nich ludzie, którzy wybrali UWM w pełni świadomie i którzy mają marzenia, ale też konkretne plany życiowe i oczekiwania co do własnej edukacji. To młodzi ludzie, którzy na egzaminie maturalnym osiągnęli najwyższe możliwe noty, a wybierając UWM, kierowali się także pewnymi wartościami. Potrafią docenić walory przyrodnicze tego miejsca i dlatego często rezygnują ze studiów w dużych aglomeracjach. Ponad 50 proc. naszych studentów pochodzi z naszego regionu — to bardzo dobrze, bo oni najczęściej wiążą z naszym regionem także swoją przyszłość po studiach, a to mnie bardzo cieszy, bo od lat nasz region jednak się wyludnia.

— A jeśli jakiś student trafi na UWM zrządzeniem losu? W krótkim czasie przekonuje się i jednak zostaje na dobre…?
— Myślę, że tak. Nie bez znaczenia są też koszty utrzymania, a w Olsztynie nie żyje się aż tak drogo — co w przypadku studenta ma z pewnością niebagatelne znaczenie…! Bliskość przyrody powoduje też, że żyje się spokojniej. Tak przynajmniej sądzę. Niewielki problem mamy ze studentami studiów II stopnia, bo to już ludzie bardziej dorośli, bardziej świadomi, poszukujący możliwości dodatkowego rozwoju i zarobkowania w trakcie studiów. Tych w Olsztynie nie znajdują, bo to wciąż nieduże miasto i nie ma w nim odpowiednio obszernej bazy firm, gdzie nasi studenci mogliby podjąć zatrudnienie, jednocześnie kontynuując studia. Śmiem twierdzić, że to najpoważniejszy powód, dla którego nasi absolwenci studia II stopnia podejmują już w innych miastach, gdzie — co wiem na pewno — bardzo dobrze sobie radzą, bo wychodzą z UWMu z bardzo szeroką wiedzą i podstawami do dalszej nauki. Zamierzam wykonać badanie ankietowe wśród naszych studentów, by to potwierdzić, ale uważam, że po prostu szukają możliwości. I trudno mieć do nich o to pretensje… Jeśli ankieta potwierdzi moje przypuszczenia, to uważam, że włodarze miasta i regionu powinni wyciągnąć odpowiednie wnioski i coś młodym ludziom zaproponować. To nie tyle jest problem Uniwersytetu, ile regionu. Zwłaszcza że będzie to oferta i do ludzi z zewnątrz, którzy po szkole średniej chcą opuścić domowe pielesze i samodzielnie odnaleźć się w jakimś nowym miejscu, ale i do miejscowych — do mieszkańców Warmii i Mazur. Młodzi ludzie, ale i my wszyscy potrzebujemy stale nowych możliwości rozwoju — to naturalne.

— A jak UWM plasuje się w rankingach polskich i europejskich? W rankingu szkół wyższych 2021 UWM zajął 31. miejsce. Zadowalają Pana te wyniki?
— Mówimy o rankingu „Perspektyw”, jedynym tak obszernym, do którego ja mam jednak pewne zastrzeżenia. Moim zdaniem kryteriów w tym akurat badaniu jest zbyt wiele, co znacznie wpływa na ocenę końcową każdej uczelni. Cieszy mnie, że pozycja UWMu w tym rankingu jest stabilna — i generalnie w mojej ocenie ona nie jest zła. Pamiętajmy, że ranking dotyczy szkół publicznych, a mamy ich w Polsce ponad 130 — sama Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) zrzesza ich ponad 100. Działa też wiele wyższych szkół zawodowych. Zatem na tym tle jest dobrze. Jeśli dodatkowo przyjrzeć się rankingom samych uniwersytetów — też jesteśmy w pierwszej dziesiątce, co szczególnie podkreślam, bo UWM to przecież bardzo młoda uczelnia. Znacznie starsze uniwersytety, których historię można liczyć w dekadach, są w tym rankingu za nami. W tej chwili aspirujemy już raczej, by UWM osiągał jak najlepsze wyniki w rankingach międzynarodowych i to zarówno pod względem naukowym, budowy zespołów badawczych, jak i samej rozpoznawalności — te wszystkie aspekty są bardzo istotne. Kilka kierunków w ofercie UWMu notowanych jest od lat bardzo wysoko, a to przecież dorobek wielu osób, który nie przyszedł sam z siebie.

— W najbliższym roku akademickim otwarte będą nowe kierunki: doradztwo podatkowe, inżynieria w logistyce oraz produkcja muzyczna i realizacja dźwięku. Ale uczelnia to też badania, a nawet rozbudowa najpiękniejszego kampusu w Polsce. Jakie inne plany na przyszłość uczelni?
— Wspomniane nowe kierunki to studia I stopnia. A plany są bardzo dokładnie sprecyzowane, bo w ubiegłym roku przyjęliśmy długofalową strategię rozwoju uczelni do roku 2030. Postawiliśmy sobie w niej cel nadrzędny: spełnić kryteria konkursu pn. „Inicjatywa doskonałości — uczelnia badawcza”. Same kryteria, by móc w konkursie startować — nie twierdzę, że taką uczelnią badawczą będziemy. To kolejna edycja tego konkursu i kryteria w międzyczasie znacznie się zmieniły. Wcześniej, na pograniczu obowiązywania starej i nowej ustawy, bazowaliśmy na tzw. parametryzacji jednostek naukowych, czyli poszczególnych wydziałów, które były ustawowo podstawowymi jednostkami organizacyjnymi uczelni i miały swoje umocowanie w odpowiednich przepisach prawa — dziś każda uczelnia ma prawo swobodniej swoją strukturę organizować, przy czym na UWM podstawowa jednostka organizacyjna to wciąż wydział, ale statutowa, nie ustawowa. Tymczasem w aktualnej edycji konkursu ocenia się dyscypliny naukowe — nie wydziały. W naszym statucie przewidziano, że wydział może mieć jedną lub więcej dyscyplin. Całkowicie zmieniła się też filozofia ewaluacji efektywności naukowej. Do tego od tej oceny tak naprawdę zależy być albo nie być uczelni, jej akademickość, jak choćby uprawnienia do nadawania stopni naukowych, doktoraty, habilitacje — dla każdej uczelni niezwykle ważne. Wiąże się z nią autonomia kreowania oferty dydaktycznej — tu warto podkreślić, że uniwersytet to nie tylko szkoła wyższa, nie można go sprowadzać wyłącznie do funkcji kształcenia. Uniwersytet musi opierać się na nauce — nauczyciele akademiccy z jednej strony muszą zatem kształcić studentów, ale z drugiej — prowadzić badania naukowe na najwyższym możliwym poziomie, realizować projekty badawcze — taki humboldtowski model kształcenia uniwersyteckiego.
Z tego wszystkiego musi wynikać nasza oferta dydaktyczna — a nie tylko z jakichś tymczasowych potrzeb, nie mówiąc już o modzie na wybrany kierunek…! Takie podejście nigdy się dobrze nie kończyło. Oczekiwałbym jakiegoś interwencjonizmu państwowego w kontekście odpowiednio długofalowego prognozowania zapotrzebowania na określone kierunki kształcenia. Kształcenie na poziomie wyższym to przecież niezwykle odpowiedzialna i kosztowna inwestycja, a pieniędzy nie wolno marnować. Oferta dydaktyczna powinna wynikać więc z naszych możliwości powiązanych z nauką oraz z aktualnego zapotrzebowania na rynku pracy. Problem, by to zapotrzebowanie odpowiednio wcześnie rozpoznać, a co za tym idzie — odpowiednio wcześnie zadziałać. A pamiętajmy, że kształcenie trwa — studia I stopnia to minimum 6 semestrów, czyli 3 lata. Zanim studia się rozpoczną, trzeba przygotować program, a to też trwa — minimum dodatkowy rok, choć to naprawdę krótko. Zanim zatem pierwsi absolwenci opuszczą uczelnię, ich wiedza i umiejętności już będą spóźnione, bo świat zdążył pomknąć do przodu. Dlatego przeprowadzając obecnie diagnozę kultury organizacyjnej UWMu i określając dodatkowo strategię aspiracyjną — zaplanowaliśmy utworzenie nowej jednostki pod roboczą nazwą „biuro analiz strategicznych”. To tam w oparciu o wieloletnie prognozy spróbujemy znacznie wcześniej wychwytywać te trendy. Na ile nam się to uda — dziś trudno odpowiedzieć. Czy nadążymy za rozwojem? Może być trudno, ale z pewnością będzie lepiej, tym bardziej, że planujemy wykorzystywać też metody nowoczesnego projektowania: design thinking, design service i wiele innych pozwalających dziś na bardzo precyzyjny projekt oferty kształcenia, a jednocześnie z dużym wyprzedzeniem.

— W jakie plany uczelni chciałby Pan zaangażować się osobiście? Które z tych planów są dla Pana priorytetem?
— Dwa z nich i musi być między nimi absolutna synergia: kształcenie i nauka. Do tego nauka musi iść w parze z innowacjami. Kolejna synergia, którą musimy osiągnąć, to oferta kształcenia zgodna z zapotrzebowaniem ze strony rynku pracy i biznesu. Podobnie z badaniami naukowymi. To wszystko musi się przenikać — innej możliwości nie widzę!


— Jak to jest — kierować największą uczelnią w regionie?
— Jakkolwiek to zabrzmi… Funkcja rektora wiąże się z wieloma atrybutami i zachowaniami wynikającymi z tradycji — gronostaje, toga, łańcuch, pierścień, berło — tradycji, którą moim zdaniem warto podtrzymywać. Funkcja rektora wiąże się też z pewnymi godnościami i zaszczytami… Tak pewnie jest ona postrzegana powszechnie. Natomiast jej faktyczne sprawowanie ma zupełnie inny wymiar. To ogromny zaszczyt — nie mam co do tego wątpliwości. Ale ja odbieram tę funkcję przede wszystkim jako wielkie zobowiązanie. To dla mnie także wielka odpowiedzialność za uczelnię i jej społeczność, którą traktuję — choć może to zabrzmi bardzo górnolotnie — jak własną rodzinę…

— Na zasadzie ojca?
— Tak, ale w tym wymiarze bardzo opiekuńczym, pełnym troski. Łatwo nie jest… Nie chodzi przecież wyłącznie o zarządzanie wewnętrzne. Owszem, studenci i pracownicy — tysiące ludzi, za których losy jestem odpowiedzialny. Ale uczelnia ma do odegrania także swoją niezwykle ważną rolę w skali kraju, a zwłaszcza w regionie. Rzeczywiście jesteśmy na Warmii i Mazurach jedyną tego typu szkołą wyższą. A co z tego wynika — mamy wobec regionu zobowiązania. Ja w ogóle nie wstydzę się wręcz określania Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego mianem uczelni regionalnej. Bo my dla tego regionu naprawdę jesteśmy wartością samą w sobie — stanowimy przecież jeden z większych składników kapitału regionalnego, kreujemy jego rozwój. Z tego punktu widzenia moja funkcja wiąże się także z rozwojem regionu — nawet jeśli bezpośrednio za to nie odpowiadam, stale muszę o tym pamiętać. Czyli zarządzając wewnętrznie, mam też w sobie taki wewnętrzny nakaz, by obserwować wszystko, co dzieje się na zewnątrz i odpowiednio podejmować działania.

— I mieć na uwadze ogrom wpływu, jaki kierowana przez Pana uczelnia ma na rozwój całego regionu…
— Dokładnie! Taka jest nasza rola — tak zresztą mamy zapisane w misji UWMu: rozwój kadr i nauki na rzecz regionu i kraju oraz wzbogacanie kultury. Mamy Wydział Sztuki — ale tę kulturę regionu kształtujemy my wszyscy, cała uczelnia. Nadajemy regionowi ton.

— A z czego najbardziej Rektor Przyborowski jest znany? Co wyróżnia Pana spośród dotychczasowych rektorów UWMu, spośród rektorów innych uczelni…?
— Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy umiem na to pytanie odpowiedzieć. Zacznijmy od tego, że nigdy nie zabiegałem o to, by być szczególnie widocznym… Może to i moja wada? Może tak wyniosłem z domu, w którym mama często kontrowała mnie, gdy tylko próbowałem się czymś chwalić. „Poczekaj, niech inni cię pochwalą, sam tego nie rób” — mówiła. Tak głęboko mam zakodowane te słowa, że dziś już nie umiem inaczej.

— To być może stąd Pana większe poczucie odpowiedzialności za uczelnię niż radość z tych zaszczytów…
— Zdecydowanie. Pamiętam dzień swojego wyboru na funkcję rektora — i pamiętam, co wtedy powiedziałem: trzeba pamiętać o pokorze zarówno wobec samej funkcji, jak i kolejnych wyzwań, którym przyjdzie mi stawić czoła. Poprzedników ze sobą porównywać nie chcę i nie mogę, to nie moja rola. A koleżanki i koledzy rektorzy innych uczelni…

— Czuje Pan, że czymś się w tym gronie wyróżnia?
— Na pewno zrobiłem wiele, by dziś UWM zarządzany był w nowoczesny sposób — taki partycypacyjny, włączający model zarządzania, w którym wszyscy czują, że biorą czynny udział w kształtowaniu wizerunku uczelni, że w jakimś swoim niewielkim zakresie też są za nią odpowiedzialni. Regularnie spotykam się z innymi rektorami i tu znów ubolewam, że covid tak wiele z tych spotkań uniemożliwił, bo wymiana doświadczeń poglądów jest bardzo potrzebna i cenna. Ostatecznie to my tworzymy rzeczywistość szkolnictwa wyższego w kraju, w Europie… Wkrótce wezmę udział w konferencji pn. „Konwersatorium poznańskie”: poprowadzę jeden z paneli na temat doskonalenia kultury jakości uczelni — i znów mam nadzieję na wielu ciekawych rozmówców, ale też na wymianę poglądów, na pomysły, które być może zdołam wdrożyć tu, na UWMie. Dobry rektor to między innymi taki, który słucha innych i umie wyciągać mądre wnioski.

— Zapytałam, co Pana wyróżnia, a Pan wciąż planuje rozwój UWMu…
— No tak…

— Mówi Pan o odpowiedzialności, trosce, pojawiła się nawet pokora… Czy to postawy, które pragnie Pan przekazywać swoim studentom?
— Bardzo bym chciał…! Dodatkowo szczerość i uczciwość intencji… Chciałabym, by naszych studentów cechowała prawdziwa przedsiębiorczość — taka, która wynika z kreatywności i stale rozwija. Struktura wartości w ostatnich latach uległa wielkim zmianom, ale widzę, że młodzi ludzie jednak demonstrują przywiązanie do tych podstawowych, bardzo szlachetnych wartości i praw. To mnie bardzo cieszy. Obecnie pracujemy na UWMie nad strategią rozwoju zrównoważonego. Zawsze uchodziliśmy za tzw. green university — uczelnię zieloną, przyjazną przyrodzie. Dziś jednak, w oparciu o tę strategię chcemy nie tylko posługiwać się taką nazwą, ale w tych naszych dotychczasowych działaniach wprowadzić pewien porządek. Mamy 17 celów zrównoważonego rozwoju, z których pewnie nie wszystkie zrealizujemy, nie wszystkie jesteśmy w stanie. Chcę jednak, byśmy przynajmniej szli w dobrym i jasno określonym kierunku, ku dobrej dla ludzi, dla przyrody i bezpiecznej przyszłości. Zwłaszcza że wiele tych celów, obok rozwoju uczelni i regionu — za priorytet ma osobisty rozwój człowieka.

— Znów synergia…
— Tak. Musi być, bo inaczej się nie da.

— Jak Pan odpoczywa? Co jest dla Pana odskocznią, co odstresowuje?
— Oj, słabo u mnie z tym odpoczynkiem…! Dzieci mnie bardzo pilnują — córka wciąż mnie mobilizuje do regularnego poszukiwania chwil relaksu, a czasem nawet karci za moje braki w tym aspekcie…! Staram się, choć przyznaję: nie jestem ani zdyscyplinowany, ani konsekwentny pod tym względem. A wiem, że to nie jest dobre, bo na dłuższą metę tak się nie da. Latem jest lepiej, bo mogę jeździć rowerem, a kontakt z przyrodą uwielbiam. Urlop to też czas na odcięcie się, ale pod warunkiem, że wyjadę — jeśli zostanę te dwa tygodnie w domu, to natychmiast mnie tu będzie ciągnąć…!
Magdalena Maria Bukowiecka