Dzieci coraz częściej zakażają się koronawirusem. Niektóre ciężko chorują. Jak je uchronić przed piątą falą?

2022-01-14 07:13:21(ost. akt: 2022-01-14 09:58:40)
Szczególnie zakaźna dla dzieci okazała się Delta. A w natarciu jest Omikron…

Szczególnie zakaźna dla dzieci okazała się Delta. A w natarciu jest Omikron…

Autor zdjęcia: pixabay.com

Gdy wybuchał pandemia, mogliśmy być spokojni o dzieci. Ale im dalej, w las, tym trudniej ze zdrowiem najmłodszych. Coraz więcej zakażonych trafia do szpitali. Szczególnie zakaźna dla dzieci okazała się Delta. A w natarciu jest Omikron…
Od początku pandemii w Polsce zmarło już 100 tys. osób. To niemal najgorsze dane w całej Europie. Liczba nowych zakażeń wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. To ile osób codziennie umiera, też niepokoi. Rosną zakażenia u dzieci. Na początku pandemii uważano, że dzieci chorują na COVID-19 rzadziej niż dorośli. Od kilku tygodni te statystyki wyglądają zupełnie inaczej. Coraz więcej dzieci otrzymuje pozytywny wynik testu na koronawirusa. Większość przechodzi infekcję łagodnie, ale niestety z miesiąca na miesiąc przybywa w szpitalach także pacjentów w ciężkim stanie. W grudniu w Olsztynie w szpitalu dziecięcym w Olsztynie zmarł 15-latek zakażony wirusem SARS-CoV-2. Był to pacjent z wieloma bardzo ciężkimi schorzeniami występującymi od urodzenia. Nie był zaszczepiony. Pomimo intensywnego leczenia, nie udało się uratować chłopca.

Z kolei, pod koniec grudnia w Gdańsku, po zarażeniu SARS-CoV-2 pod respiratorem leżał 10-latek.

Największe kłopoty po zakażeniu


Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19, zwraca uwagę, że sytuacja jest trudna.

— To jest coś, czego nie widzieliśmy rok temu, dzieci były w dużo lepszej sytuacji. W tej chwili oddziały pediatryczne są pełne przypadków dzieci, które mają ciężki przebieg COVID. Wirus doskonali możliwości zakażania wszystkich grup wiekowych, dlatego dzieci, które mogą być szczepione, powinny być jak najszybciej zgłaszane do szczepień — podkreśla lekarz. Jednocześnie zwraca uwagę, że zakażenie to jedno, a walka o zdrowie po zakażeniu to drugie. Zwraca uwagę na 16-letniego chłopca, który walczy z powikłaniami po chorobie, z tzw. long covid.

— Chłopak uczęszczał do szkoły sportowej, był w świetnej formie fizycznej. COVID-19 przeszedł "umiarkowanie". Ale największe kłopoty zaczęły się dopiero po ustąpieniu choroby. Od lipca chłopak cierpi na zespół przewlekłego zmęczenia, apatię, brak koncentracji, bóle głowy oraz napadową tachykardię. Z powodu tych dolegliwości, musiał zrezygnować z treningów — podkreśla dr Paweł Grzesiowski.


Wirus ma potencjał


Czwarta fala epidemii mocno uderzyła w dzieci. Obecnie stanowią nawet jedną czwartą wszystkich chorych. To ogromny skok i ewidentnie efekt wariantu Delta, który wywołuje zakażenia u dzieci znacznie częściej niż poprzednie warianty. I niestety dotyczy to także zjawiska long covid. Wirus ma również ogromny potencjał uruchamiania autoprzeciwciał, co może przełożyć się w przyszłości na występowanie różnych chorób autoimmunologicznych, jak te krótkoterminowe — zapalenie wielonerwowe Guillain-Barre czy zapalenie mięśnia sercowego, jak i odległe: jak cukrzyca typu I, łuszczyca czy toczeń trzewny czy PIMS.

To ostatnie powikłanie polega na uogólnionym stanie zapalnym, który uszkadza różne tkanki i narządy, czego skutkiem są typowe objawy: wysoka gorączka oraz cechy uszkodzenia różnych narządów. PIMS może też doprowadzić do niewydolności serca dziecka. W Polsce najczęściej PIMS objawia się wysypką, zapaleniem spojówek, a także objawami z przewodu pokarmowego: biegunką, wymiotami, bólem brzucha. Dziecko wygląda na ciężko chore, czuje się coraz gorzej każdego dnia. Do szpitala dzieci te trafiają najczęściej między czwartą a szóstą dobą objawów. Na szczęście to powikłanie, które trudno przeoczyć, więc dzieci trafiają pod opiekę lekarza najczęściej na czas.

Do tej pory w Polsce zarejestrowano ok. 500 przypadków PIMS. Pierwszą, bardzo wysoką falę PIMS mieliśmy na przełomie listopada i grudnia 2020 roku. Później była druga fala, zimowo-wiosenna. Jak podaje Puls Medycyny, w tej chwili jesteśmy na początku kolejnej fali PIMS w Polsce. Trudno jednak przewidzieć, jakie będą jej rozmiary.

Ciasno w szpitalach


Teraz dzieci miały przerwę w nauce stacjonarnej, bo wróciły do szkół w poniedziałek, więc zakażeń notuje się mniej. Ale może to być bomba z opóźnionym zapłonem. Bo rozprzestrzenia się wariant Omikron. A dzieci tak samo mocno "roznoszą chorobę”, co dorośli. Najmłodsi są spontaniczni i niezwykle trudno im utrzymać reżim sanitarny w szkole. Nie noszą maseczek i nie zachowują dystansu. Poza tym jest to grupa, która bardzo transmituje wirusa, a jest jeszcze mało wyszczepiona.

— Nastąpiło rozluźnienie i powróciliśmy do bardzo złych nawyków. Przyzwalamy na to, że dziecko trochę chore może iść do żłobka, przedszkola i szkoły. Przez to dzieci szybko się od siebie zarażają. Dlatego mamy dziś masową skalę zachorowań. Dzieci mają też słabszą odporność niż dorośli, dlatego tak "wszystko szybko łapią". Odporność również musi dojrzeć, z wiekiem staje się coraz lepsza — zauważa lek. Sławomir Ogórek z Poradni Medycyny Rodzinnej. — Covid nauczył nas, że trzeba się izolować. I tak samo robić trzeba przy infekcjach rożnego typu. Rodziców to złości, bo dziwią się, że z zakatarzonym dzieckiem muszą siedzieć przez tydzień w domu. Ale dzięki temu u dziecka nie rozwinie się infekcja i przede wszystkim nie zarazi innych. Oczywiście zachęcam do szczepień, które uchronią przed ciężką chorobą oraz powikłaniami. Zgodnie z ostatnim rozporządzeniem Ministra Zdrowia szczepienia mogą być realizowane już od piątego roku życia.

Szczepienie przeciw COVID-19 chroni dzieci również przed PIMS nawet w 91 proc.

— Żadne zaszczepione dziecko nie trafiło z powodu PIMS na reanimację. To jest dla pediatrów bardzo ważna informacja — twierdzi prof. Leszek Szenborn, kierownik Katedry oraz Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. — Bez szczepień dzieci nie da się zatrzymać epidemii COVID-19.

Spokojnie, damy radę


Powrót dzieci do szkoły nastąpił zgodnie z planem 10 stycznia. Nikt nie może mieć jednak pewności, jak długo dzieci będą się uczyć, zanim trafią na kwarantannę. Czy jest się zatem czego obawiać?

— Niezmiennie nauka stacjonarna jest nam ogromnie potrzebna i uczniom, i rodzicom, i nauczycielom, dlatego cieszę się, że dziś możemy wracać do trybu stacjonarnego — twierdzi Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki. Zauważa też, że szkoły i kontakty okołoszkolne nie są szczególnie dużym źródłem nowych zakażeń. — Jeśli to przeliczyć na wszystkie przypadki, to 3 proc. pochodzi ze szkół. Nie twórzmy atmosfery, że to dzieci są szczególnym wektorem zakażeń.

Objawy, które mogą świadczyć o tym, że dziecko ma COVID-19 to m.in. gorączka, kaszel, ból gardła, czy ból głowy. Można je pomylić ze zwykłym przeziębieniem. Pojawiają się też utrata węchu, smaku, nudności, wymioty, bóle brzucha, biegunka, bóle mięśni, zmęczenie, zmiany skórne, zapalenie krtani i zapalenie zatok.

ADA ROMANOWSKA