Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. 27 grudnia obchodzimy go po raz pierwszy

2021-12-27 17:31:33(ost. akt: 2021-12-27 16:37:19)

Autor zdjęcia: Ze zbiorów Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości

Po raz pierwszy 27 grudnia jest świętem państwowym. — Tego dnia w 1918 roku poznaniacy wzięli sprawy w swoje ręce i prawie cała Wielkopolska powróciła do Polski — mówi prof. Wojciech Polak, historyk i wiceprzewodniczący Kolegium IPN.
Po raz pierwszy 27 grudnia  — dzień wybuchu Powstania Wielkopolskiego — jest obchodzony w Polsce jako święto państwowe. Czy gdyby nie powstanie, to  kolebki polskości Gniezno, Poznań, Wielkopolska dalej pozostawałyby w rękach Niemiec?

— Trudno powiedzieć, bowiem „gdybanie” w historii jest kuszące, lecz zupełnie nieweryfikowalne. Jednak sądzę, że, gdyby Wielkopolanie nie wzięli sprawy w swoje ręce, to nie wiadomo, jakby to by się wszystko potoczyło. Nie jest wcale pewne, że Wielkopolska powróciłaby w takim przypadku do Polski. Tym bardziej  że Wielka Brytania na Kongresie Wersalskim wcale nie była skłonna przyznawać nam terytoriów kosztem Niemiec. Pamiętamy przecież, że na przyznanie Polsce Pomorza wielki wpływ miała deklaracja prezydenta Wilsona, który napisał, że Polska musi być krajem niepodległym z dostępem do morza. Choć i tak to Pomorze okrojono nam jak tylko było można i jeszcze zabrano nam Gdańsk z okolicami, z którego zrobiono wolne miasto. Na Śląsku odbył się plebiscyt, ale jego wynik tak został zinterpretowany, że musiało wybuchnąć trzecie Powstanie Śląskie, żeby można było zjednoczyć sporą część Górnego Śląska z Polską. Tak więc jakby było z Wielkopolską, to naprawdę nie wiadomo, ale na szczęście poznaniacy wzięli sprawy w swoje ręce.

— O ile sam wybuch powstania  wydaje się, że był kwestią czasu, bo  wydarzenia sprzyjały Wielkopolsce (zaborcy byli skłóceni, a Niemcy osłabione wojną i zelżał  nadzór na prowincją poznańską),  to jednak  dzień wybuch powstania był chyba sprawą przypadku?

— Nie powiedziałbym. W chemii potrzeba czasem katalizatora, jakieś  innej substancji, która powoduje, że dochodzi do reakcji czasem nawet  gwałtownej, wybuchowej. Tak też tutaj był potrzebny katalizator, którym okazał się przyjazd do Poznania największego chyba muzyka tamtych czasów Ignacego Jana Paderewskiego.  Pamiętajmy, że wtedy  Poznaniu ścierały się dwie koncepcje. Jedna, żeby się dogadywać i czekać na decyzje kongresu pokojowego, taka legalistyczna, tradycyjna reprezentowana przez Poznaniaków przyzwyczajonych do pracy organicznej, do organizowania się przeciwko zaborcy.  A z drugiej strony byli młodzi ludzie, którzy rwali się do walki. I właśnie to oni zdecydowali o wybuchu powstania, kiedy Niemcy zaczęli zrywać polskie flagi, napadać na polskie instytucje, wyśmiewać Paderewskiego. Toteż można powiedzieć, że gdyby nie Paderewski to powstanie nie wybuchłoby, ale w końcu i tak by do niego doszło. To musiało się stać.

Prof. Wojciech Polak prof. Wojciech Polak, historyk i wiceprzewodniczący Kolegium IPN


— Słowem Ignacy Paderewski był tą iskrą, która podpaliła całą  Wielkopolskę, bo przecież już w pierwszym okresie walk, do połowy stycznia została wyzwolona niemal cała Wielkopolska, ale Niemcy szykowali kontrofensywę, co ich zatrzymało?

— Chcieli wziąć powstańców w dwa ognie, bo Wielkopolska wchodziła klinem w  terytoria, które były jeszcze kontrolowane przez Niemców.  Z jednej strony chcieli uderzyć od północy, od strony Bydgoszczy, a z drugiej z terenów Dolnego Śląska. Szykowali wielką kontrofensywę. Na szczęście był Roman Dmowski, ten sam którego imię nosi rondo  w Warszawie, a które chcą zlikwidować, bo odmawia się mu miana ojca naszej niepodległości, co jest chore.  Roman Dmowski był znakomitym dyplomatą. Musimy pamiętać, że rozejm  w Compiègne (11 listopada1918 roku-red.) , kończący I wojnę światową   został zawarty  pomiędzy Ententą i Niemcami na trzy miesiące. I musiał być przedłużony. Dmowski  spowodował, że Francuzi i Anglicy  postawili ultimatum  Niemcom. Jednym z warunków przedłużenia rozejmu  było  objęcie nim  także frontu wielkopolskiego. Niemcy oczywiście  byli niechętni, ale wtedy usłyszeli, że jeśli rozejm nie zostanie przedłużony  to dojdzie do wojskowej okupacji Niemiec przez wojska francuskie i brytyjskie. Niemcy ulegli i 16 lutego 1919 roku  został zawarty rozejm w Trewirze, który był zwycięstwem Polaków. To zwycięstwo zawdzięczamy nie tylko bohaterstwu Wielkopolan, ale także genialnej dyplomacji Romana Dmowskiego. Dlatego w Poznaniu świętuje się,  też nie tylko 27 grudnia, a więc dzień wybuchu powstania, ale też 16 lutego, a więc rocznicę rozejmu w Trewirze. Wtedy też są wywieszane flagi. Zawsze tego dnia kibice Lecha Poznań odpalają  na pl. Wolności race, trwają wielkie obchody tej wspaniałej rocznicy.

— W historii Poznania jest jeszcze inna jakże znacząca data, to 28 czerwca. Wtedy w 1956 roku zdesperowani  robotnicy wszyli na ulice, doszło do walk z  milicją, wojskiem, ale też tego dnia w 1919 roku   został podpisany traktat wersalski,  które potwierdził to co wywalczyli powstańcy wielkopolscy. Na mocy tego traktatu prawie cała Wielkopolska powróciła do Polski.  To było więc zwycięskie powstanie, niewiele ich w naszej historii.

— Rzeczywiście niewiele mieliśmy tych zwycięskich powstań, aczkolwiek musimy pamiętać, że to jest drugie zwycięskie powstanie wielkopolskie, bo pierwsze było po wkroczeniu wojsk napoleońskich do Wielkopolski w 1806 r. Mamy też wspaniałe trzecie powstanie śląskie, które było zwycięskie. Są więc też polskie powstania  zwycięskie, choć niestety tak się nasza historia potoczyła, że większość  tych zrywów powstańczych  przegrywaliśmy.

Fot. Ze zbiorów Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości


Fot. Ze zbiorów Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości


  — Czasem słychać głosy, że Powstanie Wielkopolskie  miało charakter regionalny. Czy to słuszna opinia?

— Nie, nie, to była sprawa ogólnopolska.  Cała Polska pomagała wówczas powstańcom,  ciągnęli tam ochotnicy z Kongresówki i Galicji. Do Poznania został wysłany gen. Józef Dowbor-Muśnicki, który na początku stycznia objął dowództwo nad Powstaniem Wielkopolskim. Przecież Inowrocław nie zostałby zdobyty, gdyby nie oddziały z Kongresówki, które przekroczyły granice. Tu warto dodać, że wojska poznańskie, armia wielkopolska potem uczestniczyła w walkach o niepodległość innych regionów Polski,  w tym w walkach z Ukraińcami w Galicji wschodniej. Ukraińskie oddziały bały się „poznańczyków”, jak ich określano, bo to byli żołnierze zaprawieni w boju. Wielu z nich to byli weterani z armii niemieckiej, walczyli na frontach pierwszej wojny światowej. Potem te oddziały poznańskie brały też udział  wojnie z bolszewikami. Warto przypomnieć, że dziadek Angeli Merkel ze strony ojca, Ludwik Kaźmierczak pochodził z Poznania (później przeprowadził się do Berlina, a rodzina zmieniła nazwisko na Kasner - red.) był w armii Hallera i walczył z Niemcami na froncie francuskim, a potem w Polsce w latach 1919-1920 r.  z Ukraińcami i bolszewikami.

— Jednak, gdyby zapytać Polaków o 27 grudnia1918 roku, to pewnie niewielu wskazałoby na wydarzenia w Wielkopolsce.

— Dlatego bardzo dobrze, że  teraz 27 grudnia jest świętem narodowym. Więcej już będzie mówiło się o powstaniu, jego znaczeniu. Musimy odbudowywać znajomość historii, bo to jest część naszej tożsamości narodowej i naszego  patriotyzmu.

— Tylko szkoda, że 27 grudnia  nie jest też dniem wolnym od pracy. Wtedy z pewnością  nasza radość byłaby większa , bo to od razu po Świętach Bożego Narodzenia. 

— Pewnie, że byłoby świetnie, ale może kiedyś….

Andrzej Mielnicki