Najtrudniej leczyć siniaki na duszy

2021-12-17 15:24:47(ost. akt: 2021-12-18 09:11:41)

Autor zdjęcia: pixabay

Przemoc nie zawsze oznacza ślady po zaciśniętej pięści. Przemoc to także słowa, a te niejednokrotnie ranią znacznie bardziej niż pięści. I — jak zapewniają specjaliści — sińce na duszy goją się znacznie trudniej i o wiele dłużej…/Biała Wstążka
Specjaliści, którzy na co dzień w swojej pracy spotykają się z ofiarami przemocy, wskazują przede wszystkim na różnorakie działania, które nie zawsze noszą znamiona fizycznych rękoczynów. Ba! Nader często ofiara przemocy nie wie, że ofiarą jest. Choć bywa też, że wie — ale z całej siły temu zaprzecza.

— Często spotykam się z osobami, które jeszcze nie definiują siebie jako doświadczające przemocy — przyznaje Ewa Koziatek-Maślanka, specjalista psycholog kliniczny, certyfikowany psychoterapeuta. — Mają poczucie dyskomfortu, niezadowolenia z życia, z relacji w rodzinie. Ale dopiero w procesie terapeutycznym zaczynają dostrzegać, że to, czego doświadczają, mieści się w zakresie bycia ofiarą przemocy. Często chodzi tu o przemoc w rodzinie. Można wyróżnić przemoc gorącą, czy inaczej furię-wybuch skumulowanych i niemożliwych do powstrzymania uczuć gniewu lub wściekłości, oraz przemoc chłodną — mniej intensywne, rozciągnięte w czasie, systemowe realizowanie zachowań przemocowych, czasami z argumentacją „wyższej konieczności lub wyższych celów” — czyli dobrego wychowania czy sprawiedliwego karania. Zachowania przemocy chłodnej to dla przykładu krzywdzenie, zaniedbanie lub poniżanie.

Ale zdarzają się też osoby, które — choć świadome faktu bycia ofiarą, z jakiegoś powodu nie są jednak w stanie zawalczyć o siebie, nie chcą wyrwać się z tej sytuacji.

— Ja spotykam takie osoby dość często — potwierdza Ewa Koziatek-Maślanka. — Taka osoba ma świadomość bycia ofiarą, ale nie znajduje w sobie odpowiednich zasobów, by opuścić sprawcę. Czasem ta niemoc wynika z sytuacji ekonomicznej lub życiowej, a czasem jest to psychologiczna niemożność — choćby trudność w podejmowaniu decyzji, wzięciu za siebie odpowiedzialności czy w funkcjonowaniu „na własnych nogach”. Czasem też pozostawanie ze sprawcą wynika z cyklu przemocy, czyli wybuch — skrucha sprawcy, czyli przeprosiny i obietnica poprawy — kolejny wybuch. Właśnie ten okres skruchy u wielu ofiar wzbudza nadzieję, że „najgorsze już za nami i teraz będzie lepiej”. Chwytają właśnie ten dobry czas i nie chcą go tracić.

A co to jest przemoc — tak konkretnie?

— Wciąż jeszcze w społeczeństwie funkcjonuje stereotypowe przekonanie, że przemoc to podbite oko lub inny uraz cielesny, uszczerbek na zdrowiu — mówi asp. Daniel Romańczyk, psycholog policyjny. — Do tego większość z nas całkowicie błędnie uważa, że przemoc spotyka patologię — rodziny w równym stopniu, co przemocą, dotknięte alkoholem lub przestępczością. A prawda jest taka, że przemoc zdarza się także w tych związkach i rodzinach, które na pierwszy rzut oka zdają się stanowić wzór do naśladowania. A jednak coś w czterech ścianach tam się dzieje — i to dzieje się źle. Pamiętajmy przy tym, że przemoc wcale nie oznacza ciosu w twarz. Ktoś przekracza moje osobiste granice. Wkracza w moją decyzyjność i nie pozwala mi samodzielnie decydować o sobie samym. Ktoś sprawdza mój telefon i weryfikuje moich przyjaciół. Ingeruje w moje kontakty ze znajomymi lub rodziną, nawet tą najbliższą. I zapomina, że fakt stanowienia rodziny czy związku partnerskiego — żadnej ze stron nie zwalnia z respektowania strefy prywatności tej drugiej. Nawet w rodzinie lub w związku mamy prawo do posiadania własnych znajomych, zainteresowań — do posiadania swojej własnej, wolnej przestrzeni. To, na ile pozwalam drugiej osobie w tę przestrzeń wchodzić, ingerować — jest moją własną decyzją. Jeśli jednak ktoś w tę moją przestrzeń ingeruje i wkracza bez pozwolenia — to jest przemoc.

Ofiara

Kim zatem tak konkretnie jest ofiara przemocy? Kim jest sprawca? Czy ofiara to zawsze krucha i bezsilna kobieta, a sprawca to zdegenerowany żul-recydywista?

— Istotą przemocy domowej jest wykorzystywanie przewagi siły lub władzy w celu krzywdzenia innych członków rodziny — mówi Ewa Koziatek-Maślanka. — Przemoc związana z alkoholizmem jest bardziej widoczna, głośna, czasami spektakularna. Osoba pod znacznym wpływem alkoholu nie jest w stanie kontrolować swoich zachowań. Jego czyny są wulgarne, czasem wręcz agresywne i dlatego bardziej widoczne. Prawdopodobnie stąd ten stereotyp agresywnego czy niepanującego nad sobą alkoholika, terroryzującego rodzinę, a nawet sąsiadów. Czasem musi interweniować policja lub straż miejska — i to też widać. W rodzinach z problemem alkoholowym najczęściej jest realizowana wspomniana wyżej przemoc gorąca, czyli tzw. przemoc psychiczna albo też przemoc fizyczna — spoliczkowanie współmałżonka lub „lanie” dla dziecka, potrząsanie nim czy szarpanie. W tak zwanych „normalnych rodzinach” często jest realizowana przemoc chłodna — poniżanie, pomniejszanie wartości, ciągłe krytykowanie, marginalizowanie potrzeb. Czasem jesteśmy zaskoczeni, gdy dowiadujemy się, kim jest sprawca przemocy. Może to być dobrze ubrany, prosperujący świetnie zawodowo i społecznie „gentelman”, który zewnątrz robi piorunujące wrażenie, a w domu odreagowuje swoje napięcia związane z pracą, zadaniami i staje się „nieznoszącym sprzeciwu panem domu, tyranem” — to autentyczna wypowiedź mojej pacjentki. Mówię o mężczyznach, gdyż statystyki policyjne w dalszym ciągu wskazują na dominujący procent mężczyzn jako sprawców przemocy domowej, ale nie wyklucza to istnienia kobiet — sprawców przemocy.

— Przemoc najczęściej dzieje się w związku — formalnym lub nie. Ofiara jest słaba psychicznie, a także najczęściej fizycznie — sprawca jest silny. Definiując i sprawcę, i ofiarę — należy wziąć pod uwagę fakt, że są różne rodzaje przemocy. Zapewniam, że przemoc psychiczna boli znacznie bardziej niż fizyczna… Zwłaszcza gdy psychicznie rani osoba najbliższa — te traumy pozostają najczęściej na całe życie. W kontekście przemocy domowej mamy do czynienia z dwoma jej rodzajami. Pierwszym jest konflikt, który niekoniecznie musi już oznaczać przemoc — ważne, by w trakcie ewentualnego sporu nie została przekroczona żadna granica. Jeśli już jednak dojdzie do ataku, wtedy pojawia się przemoc. Z czasem przemoc może przerodzić się w znęcanie, czyli naruszenie dobra przy jednoczesnym trwaniu w czasie, powtarzaniu się — wtedy wyczerpane zostają znamiona z art. 207 kodeksu karnego. Znęcanie też może oznaczać długotrwałą przemoc psychiczną, bez ingerencji fizycznej. Innym rodzajem przemocy jest ta na tle ekonomicznym: kiedy ofiara zależna jest od sprawcy finansowo, bo dla przykładu zajmuje się domem i dziećmi — a sprawca zarabia na utrzymanie całej rodziny. A zarabiając, jednocześnie kontroluje ofiarę, uzależnia i ogranicza jej wydatki, zwłaszcza na rzeczy osobiste, jakże często nie zauważając tej ciężkiej, pełnoetatowej pracy, za którą osoba opiekująca się całym domostwem w dodatku nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia! Samo wykorzystywanie tej ekonomicznej zależności — już jest przemocą — dodaje asp. Daniel Romańczyk.

Czy zatem sprawca jest świetnym „psychologiem” i manipulantem?

— Zdarza się. Mówimy tu głównie o tzw. „osobowości psychopatycznej”. Są to osoby, które nie cofną się przed niczym w realizacji obranego celu. Mają poczucie swojej władzy i siły, a to predysponuje ich do traktowania innych „jakby stali niżej”. Może być, że „dom” daje im poczucie emocjonalnej, ekonomicznej lub intelektualnej przewagi, z której chętnie korzystają, kosztem rodziny — mówi Ewa Koziatek-Maślanka.

Jak rozpoznać — jak pomóc?

Jak rozpoznać ofiarę przemocy? Co powinno uruchomić nasz alarm?

— Nie jest to łatwe — przyznaje asp. Daniel Romańczyk. — W wyniku doświadczania przemocy mamy do czynienia z różnymi mechanizmami psychologicznymi. Jednym z nich jest choćby syndrom sztokholmski. Sam byłem świadkiem, kiedy do kobieta, wcześniej bita i zamykana przez partnera w domu jak w klatce, w chwili zdecydowanej interwencji policji i siłowego zatrzymania sprawcy — stanęła w jego obronie i zaczęła atakować tych policjantów! Innym mechanizmem jest syndrom ofiary: takie na własne życzenie pogodzenie się z losem ofiary — bo tak zawsze w mojej rodzinie było, mąż musi raz na jakiś czas uderzyć, bo inaczej nie potrafiłabym funkcjonować. I takie ofiary nie są wstanie odejść od swoich oprawców, przy czym na tę decyzję wcale nie musi wpływać czynnik ekonomiczny lub fakt posiadania dzieci. Nie. Ofierze tak po prostu łatwiej. Stąd na pierwszy rzut oka ciężko rozpoznać ofiarę w kimś, kto sam siebie w roli ofiary albo nie widzi, albo widzi, ale mu z tym dobrze. Inne mechanizmy to pranie mózgu — przez chroniczne stosowanie przemocy ofiara zmienia cały swój system wartości, zaczyna wierzyć, że sprawca ma rację i że ta przemoc to jej wina; albo wyuczona bezradność, kiedy ofiara przestaje wierzyć, że to się kiedyś skończy — zaczyna wierzyć, że tak ma być, że to jest coś właściwego i że bez sprawcy nie poradzi sobie życiowo. Ale obserwujmy. Słuchajmy, czy na klatce z jakiegoś mieszkania nie dobiegają krzyki. Spróbujmy popatrzeć komuś w oczy i sprawdzić, czy ich wzrok gdzieś nam nie ucieka. Czy ostry i ciężki makijaż jest taki z upodobania — czy dlatego, by coś pod nim ukryć. Albo co kryją okulary słoneczne w pochmurny dzień. Jeśli tylko cień niepewności budzi w nas niepokojące sygnały — reagujmy. Choćby zaczynając od rozmowy.

— Wedle definicji przemoc domowa powoduje u ofiar szkodę lub cierpienie, które godzą w ich prawa lub dobra osobiste. Jeśli zatem zauważamy, że ktoś z naszego otoczenia, kto dotychczas prezentował dobrą, prawidłową kondycję psychiczną i emocjonalną — zaczyna swoim zachowaniem zdradzać oznaki cierpienia i emocjonalnego dyskomfortu — powinniśmy zareagować — uważa Ewa Koziatek-Maślanka. — Najlepiej zacząć od „diagnozy” i zapytać skąd to cierpienie, co jest jego przyczyną. Być może, jeśli wzbudzimy zaufanie, osoba spróbuje nam opowiedzieć o swojej sytuacji — choćby powie, że padł lub padła ofiarą poniżających słów i gestów. Pamiętajmy, że ofiary mają tendencję do bagatelizowania własnych potrzeb, zasobów, zdolności, możliwości, więc ważne jest, by bez oceny wysłuchać. Przypomina mi się bardzo bolesna sytuacja z czasów pandemii, gdy okazało się, że w jednej z rodzin, w czasie pracy zdalnej dla na co dzień bardzo zaangażowanej i oddanej wszystkim mamy nie było wolnego pomieszczenia, wolnego miejsca. Mąż zajął salon, dzieci swoje pokoje, a jej, wedle słów męża, pozostał kąt w kuchni. Ta sytuacja i to zdanie też jest formą przemocy. Przemoc przybiera różnorakie postacie. Czasem to są zwyczajne utrapienia — ciągłe krytykowanie, obarczanie winą. Jeśli jednak te sytuacje stają się już naprawdę częste i bolesne — trzeba szukać pomocy.

Kiedy zatem już nasz system alarmowy zadziała — co robimy?

— Jeżeli ofiara przemocy ma do nas zaufanie, możemy zacząć wspólną pracę nad znalezieniem rozwiązań — zachęca Ewa Koziatek-Maślanka. — Ważne, by były to rozwiązania możliwe do realizacji. Unikajmy też tzw. dobrych rad i sugestii niemożliwych do osiągnięcia. Nie dość, że nie pomogą, to wywołają w ofierze jeszcze większe uczucie bezsilności, bezradności i beznadziei. Da to jeszcze większą przewagę sił sprawcy. Zawsze warto też rozważyć pomoc specjalistów — instytucji pomocowych, fundacji czy psychologów. Gdy pomagamy ofiarom, najważniejszą sprawą jest wzmocnienie ofiary i osłabienie sprawcy. Po prostu: wzywajmy pomocy, by wyrwać się z przemocy!

— Każdy, kto jest świadkiem przemocy, może, a nawet powinien ją zgłosić — zachęca asp. Daniel Romańczyk. — Można zacząć od dzielnicowego. Można udać się do prokuratury, gdzie składa się zawiadomienie na piśmie. Można też zgłosić przemoc do zespołu interdyscyplinarnego do spraw przeciwdziałania przemocy, który przeważnie funkcjonuje przy miejskim ośrodku pomocy społecznej. Takie zgłoszenie w przypadku uzasadnionego podejrzenia przemocy nawet takiej, która zdarzyła się jeden raz — rozpoczyna procedurę „niebieskiej karty”. Jest to kwestionariusz, który w ciągu 7 dni trafia do wspomnianego zespołu interdyscyplinarnego. Tam powoływana jest grupa robocza — w jej skład wchodzą przedstawiciele różnych instytucji, zależnie od rodzaju problemu, który w danej rodzinie zaistniał. Jeśli w trakcie procedury zespół ustali, że przemoc miała charakter jednostkowy, i tak przeprowadza się pełną procedurę, wzywa się osoby doznające przemocy oraz te podejrzane o jej stosowanie i podejmuje adekwatne działania. W pracach zespołu interdyscyplinarnego ds. przeciwdziałania przemocy biorą udział policjanci, pracownicy socjalni, przewodniczący tego zespołu, jeśli w rodzinie występuje problem alkoholowy, to również członek komisji ds. przeciwdziałania problemom alkoholowym. Jeśli w rodzinie są dzieci to również pedagog szkolny, psycholog. Procedurę „niebieskiej karty” kończy się w przypadku, gdy przemoc nie zostanie potwierdzona. W przypadku, gdy karta nie zmienia jednak sytuacji i przemoc nie ustaje — członek powołanego zespołu na policji lub w prokuraturze zgłasza zawiadomienie o znęcaniu się, czyli powołuje się na ten wspomniany art. 207 kodeksu karnego. A przypominam, że znęcanie się jest przestępstwem. Tu chciałbym zaznaczyć, że ta „niebieska karta” naprawdę działa i bardzo często oprawcy muszą ponieść konsekwencje przemocy: dozór policyjny, karę grzywny, a nawet pozbawienia wolności.

Trudny czas pandemii

Trwająca już od prawie dwóch lat pandemia bardzo zmieniła problemy ofiar — przed wszystkim na gorsze.

— Przede wszystkim pandemia, a właściwie zmiany w funkcjonowaniu społeczeństwa, które za sobą pociągnęła, nasiliła problemy w rodzinach, w których te problemy już występowały, a też stała się przyczyną pojawienia się poważniejszych kłopotów w rodzinach, które do tej pory funkcjonowały dość dobrze. Czas lockdownu, całkowite zamknięcie i odcięcie od reszty społeczeństwa bardzo negatywnie wpłynęły na nas jako członków rodzin. Byliśmy w bardzo dużej bliskości, musieliśmy zrezygnować z dotychczasowych przyzwyczajeń i utartych schematów funkcjonowania, nie tylko w rodzinie — wywołało to w nas bardzo duże nasilenie frustracji. Naturalną emocją przy doświadczaniu frustracji jest złość, która niekontrolowana, przeradza się w gniew, wściekłość, a niekiedy nawet w napady furii. Ze względu na konieczność przebywania w zamknięciu — obszarem, gdzie owe uczucia miały ujście, był dom i rodzina — uważa Ewa Koziatek-Maślanka.

I jakże często ofiara została skazana na zamknięcie w czterech ścianach ze sprawcą…

— Dokładnie! To kolejny aspekt wpływu konsekwencji pandemii na funkcjonowanie rodziny, w której przemoc występowała jeszcze przed pandemią. Lockdown zabrał nam potencjalnych świadków przemocy i możliwość uzyskania wsparcia w kryzysie — ofiara nie pokazywała się w pracy, wśród dalszej rodziny i znajomych, a jeżeli chodzi o dzieci — w szkole, przedszkolu, trudno więc było najbliższemu otoczeniu wychwycić, że osobie dzieje się krzywda, że coś niedobrego ją spotyka w domu — dodaje Ewa Koziatek-Maślanka.

Bolesne siniaki na duszy — jak je zauważyć?

— Widać je inaczej niż te prawdziwe, ale widać — najczęściej po zmianie funkcjonowania. Albo ofiara przemocy w pracy jest ożywiona, kreatywna i szczęśliwa, a smutnieje, staje się napięta, gdy zbliża się czas powrotu do domu; albo właśnie w pracy ofiara sprawia wrażenie osoby nieadekwatnie smutnej, wycofanej, nawet zastraszonej. To może wzbudzić nasze podejrzenia. Dobre relacje w pracy, przedszkolu, szkole pomagają wychwycić nieprawidłowości, a — co za tym idzie — umożliwiają szybszą reakcję i pomoc — mówi Ewa Koziatek-Maślanka.


Daniel Romańczyk
— Przemoc ma 3 etapy: pierwszym jest narastająca przemoc, czyli coraz częstsze są kłótnie; ten etap bywa, że trwa latami. Potem następuje eskalacja przemocy. A trzeci z nich, niezmiernie ważny, to tzw. miesiąc miodowy: oprawca dochodzi do wniosku, że rzeczywiście źle postępował. W związku z czym przeprasza, kupuje bukiet róż i bombonierkę. Ten miesiąc miodowy może czasem uśpić czujność i samej ofiary, i jej otoczenia. Bywa, że wszystko kończy się dobrze, ale bywa, że znów do przemocy dochodzi. I ofiara wpada w błędne koło. Znów zakładana jest „niebieska karta”, znów zespół prowadzi wywiad… Ważne jest, by ofiara miała wtedy na kogo liczyć — i żeby jak najszybciej ze szponów oprawcy ją wyrwać — mówi asp. Daniel Romańczyk, psycholog policyjny.

Ewa Koziatek-Maślanka

- Pamiętajmy, że ofiary mają tendencję do bagatelizowania własnych potrzeb, zasobów, zdolności, możliwości, więc ważne jest, by bez oceny wysłuchać – mówi Ewa Koziatek-Maślanka, psycholog kliniczny i psychoterapeuta.

Magdalena Maria Bukowiecka

Wojewódzka konferencja online "Pandemia przemocy":


Relacja z konferencji: