PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Gruby, gdzie biegniesz? Idź lepiej na piwo

2021-12-13 08:37:55(ost. akt: 2021-12-13 09:15:12)
Piotr Guzowski na trasie jednego z biegów

Piotr Guzowski na trasie jednego z biegów

Autor zdjęcia: Mariusz Bartkowski Fotografujący Biegacz

"Piotr, ty nigdy nie lubiłeś biegać" — teraz często słyszę to zdanie od moich nauczycieli i znajomych. Mam dystans oceniając siebie. Czuję go w starcie i w kilometrach treningów. Zastanawiam się czasami, czy tak było zawsze.
To świat kontrastów, jednak niespecjalnie przejmowałem się tym, że zawsze było mnie za dużo.

>> Iławska podstawowa piątka jest blisko lasu. Mogliśmy po nim biegać jak udało się przejść przez działkowe ogrody. Z tym różnie bywało. Działkowcy byli bardzo wyczuleni na obcych skracających sobie drogę do lasu.

Dla mojego pokolenia las tworzył naturalne środowisko. To miejsce wielu pasji. Rower, szaleńcze wycieczki w jego wnętrze, nie były nam obce. Byłem troszkę misiowaty, no może bardziej niż troszkę. Bieganie bolało moje ciało bardziej niż gry zespołowe. Futbol amerykański, udawany z braku możliwości rozwoju, tworzył fascynację. W szkole wiadomo – jak duży, to do kuli. Tak to już jest. Lubiłem ten segment lekkiej atletyki. A po południu – puszczaństwo. Survival, trekking – ładnie to brzmi teraz. Wtedy to była jazda po bandzie.

Moje ciało jest jak stopniowanie przymiotników. Duże, większe... Aby nie wskoczyć na następny stopień, dziesięć lat temu zacząłem truchtać.


Kręciłem wieczorami jak chomik 150-metrowe kółka po tartanowej bieżni wokół SP 2. Praca bez emocji, otępiająca wirówka kółek. Gdyby nie Iławska Nocna Piątka IPB, to pewnie bym odpuścił ten sport. Namówiony przez kolegów i koleżanki z pracy pomyślałem, dlaczego nie? Zamiar duży. Siły mniej, ale ambicja przeganiała niechęć. Na dwa tygodnie przed startem skręciłem stopę. Fioletowo-krwawy kolor posiał zwątpienie. Jednak upór pchał do przodu. Nasmarowany różnymi cudami, na przeciwbólowych prochach, naelektryzowany emocjami prawie minąłem zwycięzcę biegu odbierając pakiet.

Atmosfera biegu zadziałała na dłużej. Dałem radę. Chciałem więcej. Zacząłem poznawać siebie z innej strony. Frycowe jak wszędzie trzeba płacić. Pomogli mądrzejsi biegowo, pamiętam o tym. Dzięki nim jestem biegowo bardziej ogarnięty.

Założyliśmy swoją biegową grupę. Biegacze Gorszego Sortu, trochę na przekór naszemu mistrzostwu. Nie ma w tej nazwie drugiego dna.

Treningi, to emocje i endorfiny. Endorfiny Bartoszyce. Pozdrawiam was z poziomu gorszego sortu. Poznałem ciemną stronę biegania. "Gruby, gdzie biegniesz? Idź lepiej na piwo, powieś się grubasie." Takie polskie wsparcie przypadkowych kibiców z innością wnętrza. Słyszałem je mijając na treningu leniwych bywalców życia.

Doświadczając tego, nie czuję się przegrany. Wiem, że ulica ma różne kolory. Nie wszyscy z nas mają w sobie dystans do opinii i odporność na pohukiwania chodnika. Doskonale rozumiem tych, co są słabsi psychicznie w płytkiej ocenie. Wiem, że nawet gwizdy zachwytu nad sylwetką biegaczek, też im nie służą.

Raz lepiej, raz gorzej. Frajda, adrenalina, kontuzje, znajomości. Uśmiechy i grymasy życia biegacza. Rower, jak coś zatrzymuje trening, szybki marsz jak czuję, że boli — to też część planu. Po startowych piątkach, dycha i czas na półmaraton. Po nim łzy w oczach – zrobiłem to! To nie tkliwe podsumowanie pasji. To realizm emocji, które zrozumie tylko ktoś, kto doznał trudu wysiłku z nadwyżką ciała w młodym życiu. Nie jest łatwo wytrwać, kiedy wszystko w tobie chce się położyć.

Pokochałem biegową turystykę. Starty w okolicznych biegach, potem wojewódzkie i ogólnopolskie rywalizacje w odkrywaniu tego co mnie fascynuje. Historia i militaria, architektura, pejzaże — to pozasportowe dodatki. Nie wolno trzymać się kurczowo komina własnego domu. Ten widok szufladkuje i zmienia ocenę świata. Unikajmy zacieśniającej się pętli ograniczenia życia.

Czasami było bardzo grubo ze zmęczeniem na granicy. Oczekując na start - nocleg na sali gimnastycznej. Trudno zmrużyć tam oko, a rano trzeba ogarnąć siebie na starcie półmaratonu. Po starcie, zwiedzam miasta i szukam powrotnych połączeń. Zdarzało się, że późnym popołudniem wracając do domu, przepakowywałem ciuchy i pociągiem na drugi koniec Polski. Do Gniezna, Poznania lub dalej. Zagorzali kibice Lecha Poznań po przegranym meczu — to towarzystwo innych emocji i doświadczeń.

Znam już swój organizm, potrafię usłyszeć jak się buntuje. Nie walczę. Po prostu truchtam. Starty to jak przeciąganie liny. Trzeba być czujnym na inne szarpnięcia. Moja rodzina akceptuje mnie z całym światem moich pasji, wspiera wykazując ogromną cierpliwość. Mam nadzieję, że poczują w sobie podziękowanie za taką obecność.

Lubię Poznańską Maltę. Zaliczyłem tam swój pierwszy maraton. Październik przywitał nas gorącą nie tylko atmosferą startu. Temperatura dostroiła się do niej. To piekiełko poszarpało biegaczami. Widziałem po drodze karetki zbierające zbyt odważnych, może też niedoświadczonych biegaczy. Ciekawe, częściej zdarza się to facetom. Ich wiara w sukces na mecie jest czasami sprzeczna z formą.

Bez wsparcia rodziny, biegowej grupy, pewnie bym nie zobaczył mety. Z przygotowaniem też nie było kolorowo. Wszystko skończyło się dobrze dlatego, że bałem się dystansu. Dobrze, że meta nie była o metr dalej. W bieganiu ambicja nie może biec przed zdrowiem.

Latałem po Polsce poszukując startów. Miałem jednak obawy przed udziałem w Iławskim Półmaratonie. Rodzinne miasto, przed którym trzeba odsłonić biegowe niedostatki peszyło. Decyzja o zgłoszeniu się do udziału w nim, to zwitek różnych emocji. Pokonanie ich spowodowało, że to właśnie połówkę lubię najbardziej. Jest dla każdego. Nie wymaga lęku królewskiego dystansu. Wymaga rozwagi i dyscypliny przygotowania.

Bardzo lubię biegi charytatywne. Staram się udzielać w społecznych akcjach wsparcia. To cząstka mojej osobowości. Chcę pomagać innym. Wiem, że w ten sposób pomagam też sobie. Jak widzę kogoś, kto jest na początku biegania, to oklaskuję go. Jak jest go za dużo, tym bardziej wspieram jego lęki. Wiem, jak to jest być puszystym. Pogubiłem po drodze ponad 20 kg. Muszę jeszcze zgubić wiele, aby przestraszyć Kenijczyków.

Bieganie to styl życia. Ułańska fantazja z domieszką rozsądku i szaleństwa. Odkrywanie niezrozumiałych zakamarków wnętrza. Ten pierwotny wysiłek czyści wiele emocji. Porządkuje umysł zaprzęgnięty w galop życia. Nadmiar energii studzę morsowaniem w odczuciu dbania o siebie w innej regeneracji. Lubię wolontariat na iławskim parkrunie. To fajny czas na pogadanie, wsparcie i żarty. Na co dzień pracuję z osobami niepełnosprawnymi i widzę, jak mój sport daje im obraz z innego świata, pomaga w zrozumieniu go.

Podziwiam najbardziej tych, którzy są dwa razy starsi ode mnie i stają ze mną na starcie. 70 lat i więcej w bieganiu pana Jurka z Kurzętnika — szacunek! Będę robił wszystko, aby wskoczyć do tej kategorii wiekowej z jego zapałem. Właśnie minął kolejny rok życia mojego życia.
Piotr Guzowski

Trening 13-19 grudnia. Spróbuj pobiegać. Czy będzie łatwo? Będzie inaczej
poniedziałek – rozbieganie z elementami stabilizacji 6x30 szt. skip A w marszu z przetrzymaniem kolana w kącie prostym. Po 3-5 x100 m z łagodnej górki – 8-12 km
wtorek – wolne od biegania
środa – spokojne rozbieganie w crossie 6-10 km
czwartek – sprawność ogólna + siła z gumami oporowymi
piątek – wolne lub tylko rozruch biegowy z przebieżkami 20-30 min
sobota – duże wybieganie z grupą w lesie z elementami marszu + kilka minut II-go zakresu w nim - nawet 2 h
niedziela – wolne od biegania. Basen lub spacer.

Za tydzień: Czy jesteś gotowy na trening dwa razy dziennie?

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki