Dyrektor Szkoły Muzycznej: Stawiamy na rozwój

2021-11-25 16:00:00(ost. akt: 2021-11-25 16:05:53)
Maria Kotewicz jest dyrektorką szkoły od 1987 r.

Maria Kotewicz jest dyrektorką szkoły od 1987 r.

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Państwowa Szkoła Muzyczna I Stopnia w Iławie powstała w 1981 r. Natomiast 1 czerwca 2021 r. rozpoczęła się kolejna kadencja dyrektor Marii Kotewicz. O minionym 40-leciu rozmawiamy z nią w przeddzień jubileuszowego koncertu, podczas którego celebrowane będą urodziny szkoły.

W jaki sposób trafiła pani do Szkoły Muzycznej?


– Pierwszym dyrektorem został już nieżyjący Roman Kwiatkowski. Grupa inicjatywna składała się z nauczycieli - miejscowych muzyków, jak również rodziców, którzy widzieli potrzebę powołania takiej placówki. Działalność Ogniska Muzycznego i Młodzieżowej Orkiestry Dętej - tak, tak, ona także już istniała - nie wystarczały. A ja trafiłam do szkoły dwa lata później, w 1983 r., po ukończeniu studiów na wydziale instrumentalnym Akademii Muzycznej w Krakowie.

Moje pierwsze plany były nieco inne. Otrzymałam propozycję pracy w Krakowie, Elblągu. Jestem rodowitą lubawianką i z uwagi na to, że wówczas żyła jeszcze moja mama, przeprowadziłam się tutaj, do Iławy, by być bliżej niej. Otrzymałam tu mieszkanie z puli naczelnika miasta, więc ostatecznie zdecydowałam się na powrót w rodzinne strony.

Pan Kwiatkowski był dyrektorem przez 5 lat. Następnie przez rok - nieodżałowany śp. Hipolit Szalkiewicz. To był 1987 r. Zrezygnował z funkcji. Szukano jego następcy. Doskonale pamiętam ten dzień, bo wtedy szkoła podlegała jeszcze Wydziałowi Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie. Swoją drogą obecnie podlegamy Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego. I to on mianuje kolejnych dyrektorów na kadencję, oczywiście po wygranym konkursie.

Pamiętam więc ten dzień, gdy pojechaliśmy z kolegą Hipolitem do Olsztyna. Staliśmy na schodach Urzędu, przekomarzając się. Namawiał mnie na przejęcie funkcji dyrektora, mówiąc, że widzi we mnie potencjał. Opierałam się temu, dopóki nie usłyszałam dźwięku dzwonów, oznajmiających początek pielgrzymki papieża - Polaka. Był to dla mnie znak. Pewien symbol. Zresztą koniec każdej kolejnej kadencji zbiegał się z pielgrzymką św. Jana Pawła II.

Sfera duchowa jest dla pani bardzo ważna, jak rozumiem.


Myślę, że dla innych artystów również. Oczywiście pan Szalkiewicz na początku był bardzo pomocny. Jako młoda dziewczyna miałam obawy, czy podołam. W pewnym momencie rzekł "Rób, co uważasz za najlepsze dla szkoły". Do 1994 r. nasza szkoła mieściła się w budynku zastępczym po przeciwnej stronie ulicy, w budynku przy dawnej komendzie policji. Zajmowaliśmy parter i poddasze. My, a obok wiele innych instytucji. To nie sprzyjało skupieniu. Warunki pracy były fatalne, począwszy od słabej akustyki. Budynek nie był przystosowany do pracy szkoły muzycznej, również pod względem gabarytów. W tym czasie w obecnym budynku trwała modernizacja. A tu warunki lokalowe są o wiele lepsze. Budynek jest własnością Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jesteśmy tu sami, wszystkie sale są wygłuszone, przystosowane akustycznie do pracy szkoły muzycznej. Dźwięk nie przenika przez ściany, nawet jeśli obok ćwiczą: klasa fortepianu i klasa saksofonu. Jeden drugiemu nie przeszkadza.

Zyskaliśmy także salę rytmiki, mamy lustra i barierki do ćwiczenia. Powstawały grupy rytmiczne, które prowadziła Barbara Chołaszczyńska. Zyskaliśmy także salę kameralną na 72 miejsca. A zainteresowanie koncertami jest coraz większe. Przez 1,5 roku nauczanie było zdalne, koncerty i konkursy były on-line. W czerwcu wróciliśmy do pracy stacjonarnej. Przed nami (a rozmawiamy na tydzień przed) koncert jubileuszowy: 26 listopada w sali Kinoteatru "Pasja".

Rozumiem, że obecny budynek szkoły spełnia w zupełności państwa oczekiwania?


Spełniał w 1994 r. Mieliśmy mniej klas instrumentalnych, mniej uczniów. Powoływano jednak nowe klasy, jak choćby wiolonczeli. Swoją drogą spełniło się jedno z moich marzeń, bo 1 września br. otworzyliśmy klasę saksofonu. Uważam, że bardzo w Iławie ważną, tym bardziej, że mamy Orkiestrę Dętą. A w szkole działa nasza duma, Big Band. Walczyłam do upadłego i się udało. Kupiliśmy piękne instrumenty. Udało mi się pozyskać dodatkowy etat dla nauczyciela - wspaniałego saksofonisty pana Jacka Wróblewskiego. To kolejny nauczyciel, który do nas dojeżdża. Jak większość zresztą. Mamy nauczycieli z Gdańska, Wejherowa, Gdyni, Bydgoszczy, Olsztyna. Z Iławy pozostała garstka. Myślę, że obecnie kadra każdej szkoły muzycznej opiera się na dojeżdżających nauczycielach, a czasem i – dyrektorach.


Wspomniała pani o marzeniach...


Kilka lat temu zrodził się w mojej głowie pomysł dobudowania dużej sali koncertowej. Przybywa uczniów, jest zainteresowanie koncertami w ich wykonaniu. Nawet jeśli przychodzą tylko uczniowie i rodzice, to już trudno się nam pomieścić w sali kameralnej.


Sala kameralna iławskiej Szkoły Muzycznej
Sala kameralna iławskiej Szkoły Muzycznej

Pojechałam do Ministerstwa Kultury, walczyć o możliwość dobudowania od strony parkingu sali koncertowej łącznie ze studiem nagraniowym, a przy okazji kilku sal dydaktycznych. Wszystko byłoby połączone łącznikiem z obecną siedzibą. Nadal byłaby to więc cała bryła. Parking znajdowałby się pod budynkiem, umiejscowionym na kolumnach. Koncepcja rozbudowy tu na miejscu miałaby największy sens, zamiast budowy nowej sali w innej części miasta.
Otrzymaliśmy wstępnie zgodę. Pewnego razu odebrałam telefon ze Szkoły Wyższej im. P. Włodkowica, której filia jest położona tuż obok. Pytano, czy jesteśmy zainteresowani dużą salą, która od 1994 r. stoi niewykorzystana. Jest to niestety sala bez okien, co podrożyłoby jej utrzymanie, i zbyt ogromna, według wytycznych dla szkół muzycznych. Ekonomiczniej więc będzie wybudować nową, ale mniejszą salę. Ostatecznie wybudujemy salę na 250 miejsc.
Wystąpiłam do burmistrza Iławy o zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego. Jest to bowiem teren przeznaczony na parking. Na taką zmianę czeka czekać dwa lata, liczę jednak na przyspieszenie.


Koncert świąteczny dla małych iławian
Koncert świąteczny dla małych iławian

Kolejne moje marzenie to fortepian koncertowy firmy Fazioli, który miałby stanąć w sali kameralnej. Poczyniłam już starania, by go pozyskać. Przyznaję, to ogromny koszt. Ministerstwo zapewniło mnie, że otrzymamy środki. To instrument z duszą, można na nim dowolnie kształtować dźwięk. Nieprzypadkowo laureat ostatniego Konkursu Chopinowskiego wybrał fortepian tej marki. Wykonywany jest z tego samego drewna, co skrzypce Stradivariusa. To jest jakość!


Co roku uczniowie Szkoły biorą udział w koncertach bożonarodzeniowych
Co roku uczniowie Szkoły biorą udział w koncertach bożonarodzeniowych

Do tego staram się o fortepian półkoncertowy do naszej sali kameralnej, gdyż drugiego koncertowego już tam wstawić nie możemy, również ze względów akustycznych. Poprawi to komfort pracy, bo organizujemy w tej sali sporo koncertów. Mamy wśród swoich absolwentów wielu uznanych artystów, koncertujących na estradach polskich i światowych. Chętnie tu przyjadą i zagrają, jeśli będą mieli na czym. Mam nadzieję, że do końca grudnia ten pomysł zostanie zrealizowany.

Co dalej...?


Chciałabym przyjąć jeszcze więcej uczniów, jeśli będzie taka możliwość organizacyjno-finansowa. W tej chwili mamy ich 150. Zdarza się, że uczeń zda egzamin wstępny, osiągnie wynik zbliżony do maksymalnego, a nie może zostać przyjęty. Dlaczego? Z braku miejsc. Niestety, nie ma możliwości, by stworzyć dodatkowe etaty, nie tylko w naszej szkole, ale w całym kraju. Dlatego cudem nazywam utworzenie u nas klasy saksofonu.

Gdzie znajdują się najbliższe szkoły muzyczne?


W Brodnicy, Działdowie, Olsztynie. Ale oprócz takich jak nasza, czyli ministerialnych, istnieje także sieć szkół samorządowych, jak w Nowym Mieście Lubawskim, oraz prywatnych. Te ostatnie często mają byt tak krótki, jak intensywny. Dyrektorzy szkół utrzymują kontakty, stąd wiem, że pojawił się bum na budowanie sal koncertowych. Społeczeństwo zauważa sukcesy uczniów i absolwentów szkół i chce ich oglądać na koncertach. Zacznijmy od tego, że nie wszyscy rozpoczynający naukę, kończą ją. Promocja do następnej klasy odbywa się na podstawie egzaminu. Mamy klasy wszystkich instrumentów przewidzianych w szkole muzycznej pierwszego stopnia: wiolonczela, trąbka, sakshorn, skrzypce, gitara, flet, fortepian, akordeon. Przez jakiś czas mieliśmy klasę śpiewu, którą prowadziła Honorata Cybula. Obecnie prowadzimy przedmiot nadobowiązkowy w postaci emisji głosu. Uczy się u nas 150 uczniów.


Finał WOŚP w Wikielcu
Finał WOŚP w Wikielcu


Mimo pracy zdalnej i trudnego roku, to nasze uczennice, a obecnie absolwentki, odniosły duży sukces. To Nell Obrębska i Agata Bernaciak z klasy fortepianu Marii Artiemiew. Zostały laureatkami Międzynarodowego Konkursu Muzycznego "Wiedeńska wiosna muzyczna". Świetnie grają!
Mamy wielu wspaniałych absolwentów. Wśród nich sopranistki: Joannę Wydorską-Klin i Marysię Malinowską, Anitę Rywalską-Sosnowską. Saksofonista Szymon Nidzworski, pochodzący z Lubawy. Agnieszka Chyłkowska-Panasiuk, grająca na fortepianie.


Msza za ojczyznę z okazji Dnia Niepodległości
Msza za ojczyznę z okazji Dnia Niepodległości

Mamy wielu wybitnych trębaczy: Marcin Olkowski, syn śp. Bogdana Olkowskiego, wieloletniego naszego nauczyciela. Także Piotr Kowalkowski, Dominik Światkowski, klarnecista. Perkusistka Dorota Dufrat. Anna Kasprzycka grająca na bardzo rzadkim instrumencie, jakim jest carillon.
Wielu absolwentów nie poszło w kierunku działalności koncertowej, solistycznej czy zespołowej, tylko są pedagogami różnych szkół muzycznych. Na przykład bracia Nowakowscy: Piotr i Cezary, czy Piotr Wilk. Na jubileuszowy koncert zaprosiliśmy także Alicję Szalkowską, Monikę Kopaczewską, Małgorzatę Bigorajską, Martę Szewczyk, Wiktorię Kazimierczyk, Monikę Topp i Kamila Szafrańskiego, Bartłomieja Żółtowskiego i Big Band. A w nim grają nasi absolwenci, niektórzy są także rodzicami uczniów.

Muzyka porusza do głębi. Mało jest takich osób, które tego nie czują, prawda?


Zwłaszcza słuchanie muzyki na żywo, to ogromne przeżycie. W szczególności w ostatnich czasach, gdy byliśmy zamknięci i patrzyliśmy na świat pesymistycznie... Widzę po uczniach: gdy wróciliśmy w czerwcu do nauki stacjonarnej, bardzo chcieli grać. Z drugiej strony, gdy wyszli na scenę, przeżywali ogromny stres. Gdy pracowaliśmy stacjonarnie i było sporo koncertów, byli oswojeni ze stresem i tremą. A teraz od nowa trzeba było nad tym pracować. Trema zawsze towarzyszy występom, ale nie może być paraliżująca. Nagrania to jedno, ale granie na żywo to podstawa.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl
fot. archiwum szkoły