Położne z Iławy spotkały się na zlocie. Posypały się wspomnienia

2021-10-18 19:20:46(ost. akt: 2021-10-20 11:22:03)
Najmłodszy i najstarszy rocznik na jednym zdjęciu (od lewej): M. Brodowska z 1982 r., następnie z 1993 r.: B. Woźnica z Iławy, B. Chojnowska z Iławy, B. Dudzińska z Ostródy, A. Holewska z Grudziądza oraz E. Rudzińska (Zakrzewska) z Iławy

Najmłodszy i najstarszy rocznik na jednym zdjęciu (od lewej): M. Brodowska z 1982 r., następnie z 1993 r.: B. Woźnica z Iławy, B. Chojnowska z Iławy, B. Dudzińska z Ostródy, A. Holewska z Grudziądza oraz E. Rudzińska (Zakrzewska) z Iławy

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Zespół szkół, kształcący położne i pielęgniarki, istniał przez dziesięć lat. Choć placówki już dawno nie ma, wspomnienia są żywe. Na zlocie (po latach od ukończenia szkoły) podzieliły się nimi absolwentki, w większości nadal pracujące w zawodzie.
Tylu położnych w jednym miejscu jeszcze nie widzieliśmy! Spotkały się właściwie bez okazji, z potrzeby serca. Łączy je wiele: przede wszystkim ukończenie Medycznego Studium Zawodowego w Iławie, wydział położnictwa. Poza tym: troska o pacjentkę, empatia i to, że są znane w Iławie i okolicy. Od lat bowiem stanowią trzon obsługi położniczej oddziału ginekologiczno-położniczego iławskiego Szpitala Powiatowego i kto rodził lub odwiedzał rodzącą – po prostu musi je znać!

Zespół Szkół Medycznych, którego częścią była ich szkoła, został utworzony 1 września 1979 r. Szkołę utworzono przy ogólniaku, czyli Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego w Iławie. Dyrektorem był wówczas Aleksander Mądry. To m.in. dzięki jego staraniom – oraz ówczesnego dyrektora szpitala Franciszka Stanibuły – w strukturach szkoły powstało pięcioletnie liceum medyczne dla pielęgniarek oraz dwuipółletnie studium dla położnych. Kadra pedagogiczna składała się z posiadających wyższe wykształcenie medyczne pielęgniarek, położnych oraz lekarzy specjalistów: ginekologii i położnictwa, chirurgii, pediatrii, interny, psychiatrii, magistrów farmacji oraz mikrobiologii.

Spadła z nieba


W ówczesnych czasach studium było pierwszą i jedyną szkołą pomaturalną w Iławie. Zapotrzebowanie na kadry medyczne było ogromne, stąd pomysł powołania do życia placówki. Od powstania szkoły co roku tworzono jeden ciąg klas liceum medycznego. Klasy składały się średnio z 28 uczennic (co dawało w sumie ok. 150 uczennic) oraz jeden ciąg słuchaczek studium medycznego, liczący ok. 22 osoby w klasie (łącznie ok. 64 słuchaczki). Od 1995 r. działało także czterosemestralne pomaturalne studium pielęgniarstwa. Szkoły medyczne dysponowały internatem, specjalistycznymi pracowniami. Uczennice musiały zakładać strój pielęgniarski.

Ktoś musiał tym wszystkim zarządzać. I to nie byle kto!
– Spadłam dyrektorowi Mądremu z nieba. Tak powiedział – wspomina w rozmowie z nami Elżbieta Nalewajko, wieloletnia dyrektorka Zespołu Szkół Medycznych. – Pochodzę z Ostrołęki. Wyszłam za mąż za ostródzianina i szukałam pracy. Miałam dobrą pracę jako położna, ale w byłym woj. łomżyńskim. Od ówczesnego przełożonego, ginekologa-położnika o nazwisku Radosław Rytel, usłyszałam: "Dziecko, ty się marnujesz. Powinnaś się dalej uczyć". A ja obsługiwałam całą gminę, wszystkie porody. W tym domowe, w łazience, nad wanną, nad wiadrem nawet... co pod koniec lat 70. było wyjątkowe – wspomina.

I tak młodziutka Ela została nauczycielką, kierownikiem szkolenia praktycznego i dyrektorką nowo utworzonej placówki. Szanowaną i podziwianą do dziś, dodajmy. To jedna z inicjatorek sobotniego (16 października) spotkania położnych. Od swoich byłych uczennic dostała w sobotę kartki z podziękowaniami, kwiaty i upominki. Dzieliły się wspomnieniami, oglądając przyniesione zdjęcia.

Przy okazji pani Elżbieta chwaliła się swoją najnowszą zdobyczą, książką Marii Stachurskiej "Położna": – Autorka to teściowa piłkarza Roberta Lewandowskiego. Pisze o swojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej, uwięzionej w Auschwitz położnej. Przyjęła tam ponad trzy tysiące porodów, zatrudniona przez doktora Mengele. Ona przyjmowała dzieci na świat, a Niemki zatrudnione tam również, topiły je i wyrzucały obok baraku. Przeżyło 10 procent dzieci – pani Elżbieta przejęta opowiadała nam treść książki. Przejęta, bo dla niej nie do pomyślenia jest tak bezduszne zachowanie, jednocześnie pełna jest podziwu dla odwagi polskiej legendarnej położnej. Jej imię nosi szkoła, którą pani Elżbieta zakładała w Wysokiem Mazowieckim, w województwie łomżyńskim. To wyjaśnia jej sentyment do lektury. – Kiedy zobaczyłam tę okładkę w oknie wystawowym w Lubawie, musiałam ją mieć! – opowiada z uśmiechem. – Czuję się przecież położną z krwi i kości.

Przyjęły na świat mnóstwo dzieci


Na spotkanie zjechały położne mieszkające obecnie głównie w Iławie, choć nie tylko. Teresa Marczak-Sienkiewicz mieszka w Mrągowie. Wykształciła się w Iławie, bo, jak mówi, polecono jej tę placówkę. Studium ukończyła w 1983 r. Pracuje w zawodzie. W tym samym roku naukę skończyła Alina Szewczak (z domu Bieńkowska) z Reszla. – To niesamowite, jak my się zmieniłyśmy przez te wszystkie lata – mówi ze śmiechem. – Zresztą my... zmieniłyśmy się malutko. Ale za to metody stosowane w położnictwie - bardzo! – mówi ze śmiechem.

Niektóre panie nie widziały się od dekad. Inne pracują razem lub obok siebie. Wśród nich są także emerytki. Przez lata od ukończenia szkoły każda z nich odebrała setki porodów. Dlatego te twarze kojarzy wielu mieszkańców – nie tylko Iławy.


Spotkanie, na które zaproszono także Gazetę Iławską, odbyło się w Starym Tartaku i było zorganizowane w bardzo krótkim czasie. – Dlatego już teraz zapowiadamy, że chcemy widywać się częściej i zaprosimy więcej koleżanek ze szkolnej ławy – mówi Krystyna Copa, która położną oficjalnie stała się w 1983 r. Z jej rocznika przybyło sporo koleżanek. Dużo było także tych, które kończyły studium w 1993 lub 1984 r. – To już tyle lat w zawodzie! – mówi
Anna Okuniewicz (z domu Lewicka), patrząc z dumą na koleżanki. Sama już od lat nie przyjmuje porodów, choć pozostała blisko medycyny – od jej administracyjnej strony. Wciąż pracuje bowiem w Szpitalu Powiatowym im. Władysława Biegańskiego w Iławie. – Niestety, wiele dziewczyn, które z nami kończyły szkołę, już nie pracuje w ogóle w zawodzie medycznym – zaznacza Dorota Misztal z Iławy, od początku drogi zawodowej pracująca w ostródzkim szpitalu. Byłyśmy bardzo młode, gdy wybierałyśmy zawód, to może być przyczyna – dodaje. I obiecuje, że kolejne spotkanie zabierze więcej koleżanek – absolwentek.

– A ja się z Dorotą nie zgodzę – mówi ze śmiechem Violetta Matuszewska, która pracuje i w Iławie, i w Ostródzie. – Mój rocznik, kilka przede mną i kilka za mną, jak przyszły do pracy, tak się swoich miejsc trzymają. Oby do emerytury – śmieje się. – A na emeryturze już niedługo będzie większość z nas – szepcze i puszcza oko pani Violetta. – To właśnie o mnie mówisz, ja już za rok – mówi Ewa Macias. – Pani Ela wprowadziła nas w zawód i spotykamy się właściwie prawie na emeryturze. Czas leci – dodaje pani Ewa, która przez wiele lat była iławianką, a obecnie mieszka w Jamielniku (powiat nowomiejski).

Ich wydział istniał dziesięć lat. Kiedy pierwsze z nich go pokończyły i poszły do pracy, na praktyki przyjmowały młodsze koleżanki, które właśnie zaczynały tę samą szkołę. Jedną z tych dzielących się wiedzą podczas praktyk była Anna Okuniewicz.

Szkoła dla położnych miała w sobie wiele wyjątkowości. Tak, jak cudem są narodziny dziecka, tak w tym zawodzie mogą pracować tylko wyjątkowe osoby. Szkoła je przyciągała. Niektóre absolwentki zostały na dłużej, jak Wanda Maliszewska (z domu Rybińska). To iławianka, która po skończeniu szkoły w 1983 r. pracowała w niej jako nauczycielka zawodu. Podobnie było z Teresą Nadarzyńską (rocznik 1987). Wśród absolwentek jest też Barbara Chojnowska, położna rodzinna, która wielokrotnie gościła na naszych łamach, także jako osoba, która sześć lat temu zajęła drugie miejsce w województwie w ogólnopolskim konkursie „Położna na medal".


Cud narodzin


"Dziękujemy za (...) pokazanie nam, jak wspaniały może być nasz zawód, ale jednocześnie trudny, wymagający i odpowiedzialny. (...) dziękujemy za słowa (...), które z każdym dniem dodawały nam wiary w to, że cud narodzin może być naszym udziałem (...), za codzienny przykład, jak być mądrym i dobrym człowiekiem, jak kochać ludzi, bo bez tego nie można wykonywać naszego zawodu" – to treść podziękowań, które podczas spotkania trafiły prosto w serce wzruszonej Elżbiety Nalewajko.

Zespół Szkół Medycznych został zlikwidowany w 2001 r. decyzją ministra o likwidacji szkół medycznych i przeniesieniu nauki na etap szkolnictwa wyższego w systemie licencjackim i magisterskim. O tej zmianie położne dziś nie wypowiadają się pochlebnie. – U nas stawiano na praktyki – mówią jedna przez drugą. – Warsztat musiał iść w parze z teorią – to, jak mówią, stanowiło przewagę tego systemu kształcenia.



Tekst i fot. Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl