Nidzica: "Fontanna" działa od 6 lat

2021-10-11 14:49:58(ost. akt: 2021-10-11 14:50:55)
W lipcu minęło 6 lat, jak działa popularnie przez nidziczan zwana "fontanna"

W lipcu minęło 6 lat, jak działa popularnie przez nidziczan zwana "fontanna"

Autor zdjęcia: Jakub Kępa

Na pewno wszyscy mieszkańcy Nidzicy pamiętają lipiec 2015 roku. Wiadomość o zatruciu wody trichloroetenem sparaliżowała wszystkich. Kupowaliśmy wodę mineralną w butelkach i czekaliśmy na dobre wiadomości.
Reakcja burmistrza Jacka Kosmali i prezesa wodociągów była bardzo szybka. Podłączono wszystkich mieszkańców pod ujęcie wody przy ul. Kolejowej. Problem z dostawą wody pitnej został rozwiązany. Kolejne działania zmierzały do tego, aby zapewnić mieszkańcom bezpieczne korzystanie z wody. Przystąpiono do budowy studni głębinowych w Bartoszkach i oczyszczenia zbiornika wody przy ul. Wyborskiej. — To naprawdę była sytuacja kryzysowa. W wodzie sumaryczna wartość trichloroetenu i tetrachloroetenu wynosiła 300 mg w 1dcm3 wody, a norma wynosi zaledwie 10mg w 1dcm3 wody. Było niemal 30-krotne przekroczenie normy — mówi prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Nidzicy, Bogdan Kalinowski.

Sytuacja na ujęciu wody przy ul. Wyborskiej od początku była dziwna. — Są tam dwie studnie. Jedna z nich nie była zatruta i można było jej nie wyłączać. Nie zrobiliśmy tego, bo dbaliśmy o bezpieczeństwo mieszkańców — wyjaśnia Bogdan Kalinowski.

Działania trzeba było podejmować bardzo szybko. Zastosowano prostą, ale skuteczną metodę pozbycia się tri z wody, czyli rozdeszczowywanie. W lipcu minęło 6 lat, jak działa popularnie przez nidziczan zwana "fontanna".
— Daje to efekty, ponieważ ostatnie badania wykazały, że w 1 dcm3 wody znajduje się tylko 15,4 mg trichloroetenu. Daje to nadzieję, że może wkrótce zejdziemy poniżej 10 mg. Czekam na tę chwilę. Wówczas natychmiast likwidujemy deszczownię, a studnię włączamy do użytkowania — mówi prezes Bogdan Kalinowski.

Badania wody są prowadzone systematycznie przez sanepid i nidzickie wodociągi. — Co miesiąc badania wody przeprowadza akredytowane laboratorium. Sami pobierają wodę i wykonują badania. Wyniki są rzetelne i obiektywne — zapewnia prezes.

Czy pompowanie wody to była jedyna metoda? — Tak, to jedyny znany i skuteczny sposób pozbycia się trichloroetenu z ujęcia wody. Jedyny, ponieważ trichloroeten to związek, który nie miesza się z wodą. Jako związek bardziej lotny od wody, w trakcie opadania wody z wysokości, po prostu ulatnia się do atmosfery. Woda spadająca do gruntu jest pozbawiona tego związku. Na początku rozdeszczowywania prowadziliśmy badania gleby, cieków wodnych, jeziorka i rzeczki. Nigdzie nie było zawartości trichloroetenu. Nigdy rozdeszczowywanie nie było i nadal nie jest zagrożeniem dla nidziczan — zapewnia prezes Bogdan Kalinowski.

Poza tym rozdeszczowywanie jest konieczne po to, żeby pozbyć się tri i nie dopuścić do rozprzestrzeniania się skażenia.
— Jesteśmy położeni na jednym z największych zbiorników wody w Polsce. Poza tym ujęcie przy ul. Kolejowej też korzysta z tego zbiornika wody podziemnej i gdyby doszło do zatrucia tego ujęcia, to co by było? Katastrofa — tłumaczy prezes Kalinowski.

Paradoksalnie, to lipcowa katastrofa ma i swoje dobre strony. Otóż, dzięki niej mamy dodatkowe studnie głębinowe w Bartoszkach, które można będzie wyłączyć, gdy skończy się rozdeszczowywanie. W razie potrzeby będą wykorzystywane.

— Chcemy także sieć wodociągową spiąć z siecią w Rozdrożu i docelowo z Napiwodą. Można będzie wówczas, w razie konieczności, wyłączyć jedno ujęcie, a mieszkańcy i tak będą mieli wodę w kranach, nawet nie będą o tym wiedzieli. W Napiwodzie mamy najnowocześniejszą stację uzdatniania wody. Tam też jest najlepsza woda. To są działania, które mają zapewnić mieszkańcom bezpieczne zaopatrzenie w wodę pitną, która musi spełniać odpowiednie parametry — mówi prezes Bogdan Kalinowski.

Jaki jest koszt rozdeszczowywania? — Sama deszczownia nie kosztuje nic. Jedyne koszty, jakie ponosimy to koszty korzystania z energii elektrycznej. Miesięcznie jest to kwota od 2.000 do 3.000 złotych — zapewnia prezes.
Z tego wynika, że przez 6 lat trzeba było wydać od 144.000 do 216.000 złotych.

Halina Rozalska