Dzieci uczą pogody ducha [ROZMOWA]

2022-01-06 08:00:00(ost. akt: 2022-01-05 09:59:54)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Za każde dziecko dałabym się pokroić w plasterki. Nie cierpię, gdy dzieje im się krzywda — mówi pani Ewa. Dom, który tworzy od kilku lat, jest pełen radości, chociaż historie podopiecznych, którzy trafiają pod jej dach, wcale nie są wesołe.
Ewa i jej partner mieszkają pod Elblągiem. Ona jest matką trójki dzieci, on ma jedną córkę z poprzedniego związku, którą również wychowują wspólnie. Poza tym w ich domu mieszka jeszcze szóstka, dla których tworzą rodzinę zastępczą.

— Skończyłam kurs dla rodziców zastępczych siedem lat temu, od sześciu mieszkają z nami nastoletnie już bliźniaczki, które trafiły do nas, kiedy miały po dziesięć lat. Dziś zajmujemy się jeszcze trójką chłopców w wieku 2, 4 i 6 lat oraz 5-letnią dziewczynką — mówi nasza rozmówczyni.

I przyznaje: — Dzieci, które do nas trafiają, mimo młodego wieku, mają na swoich kontach bardzo trudne przeżycia, a nawet traumatyczne. Potrzebują opieki lekarskiej i psychologicznej, zdarza się, że nie wiedzą na przykład, czym jest lodówka, albo dlaczego trzeba regularnie myć zęby. Człowiekowi nie mieści się w głowie, by kilkuletnie dziecko nie potrafiło nazwać podstawowych rzeczy, albo było w szoku, kiedy może wziąć ciepłą kąpiel, ubrać czystą piżamę i wybrać, co chce zjeść na kolację. To zarazem przykre, ale z drugiej strony ciekawe przeżycie — obserwować ich uśmiechnięte buzie, gdy próbują nowych smaków, patrzeć, jak odzyskują spokój, wiedząc, że noc minie bez awantur, a kolejny dzień nie przyniesie żadnych nieprzyjemnych sytuacji.
Fot. Ryszard Biel


Dlaczego Ewa zdecydowała się zaopiekować tymi maluchami, których biologiczni rodzice zawiedli?


— Nienawidzę krzywdy dzieci. Serce mi pęka, gdy słyszę niektóre informacje w telewizji — śledzę je wtedy z bólem i żałuję, że mnie tam nie było. Zastanawiam się, czy mi udałoby się to dziecko uratować. Za każde dałabym się pokroić w plasterki. Poza tym zwyczajnie lubię zajmować się dziećmi, chociaż był już moment, że myślałam, by zrezygnować, ale tak się chyba nie da — to dodaje mi energii do życia. Ostatnio na wakacjach, a wyjazdy z taką gromadką wcale nie są proste, usiedliśmy z partnerem naprawdę zmordowani, ale po chwili stwierdziliśmy — co my byśmy właściwie robili, gdybyśmy byli sami? — odpowiada Ewa.

Przyjmowanie pod swój dach dzieci, które z różnych względów nie mogły mieszkać z rodzicami biologicznymi, wiąże się z wieloma wyzwaniami.

— Wszystko zależy od ich wieku i sytuacji. Im są starsze, tym trochę trudniej im się zaaklimatyzować. Ważną kwestią jest też kontakt, jaki utrzymują z rodzicami biologicznymi — ci często na początku starają się z dziećmi rozmawiać, ale dla nich my — rodziny zastępcze — jesteśmy najgorszym złem, zachowują się tak, jakby to przez nas tracili dzieci i takie negatywne opinie przekazują im na nasz temat. Zawsze jestem jednak pełna wiary, że dzieci w końcu same dostrzegą różnice — i tak się zwykle dzieje — widzą, że warunki życia, jakie my im gwarantujemy — i nie mówię o niczym wymyślnym — są lepsze, niż te, w których musiały funkcjonować do tej pory. U nas mogą spać spokojnie, bez krzyków, awantur i zastanawiania się, co przyniesie noc i kolejny dzień — zauważa Ewa.

Poza tym ma jedną podstawową zasadę.


— Wszystkie dzieci traktujemy na równi — jak swoje. Jesteśmy zwyczajną rodziną i tak żyjemy — nie dzielimy na moje i twoje — wszystko jest wspólne. Kieszonkowe? Wszystkie dzieci dostają po równo. Urodziny? Obchodzimy wszystkie. Żadne dziecko nie czuje się u nas odrzucone, albo traktowane gorzej, niż nasze biologiczne — informuje nasza rozmówczyni.

Jednym z najtrudniejszych, ale jednocześnie najpiękniejszych momentów w życiu rodziny zastępczej, są pożegnania.


— Trzeba to sobie bardzo dokładnie poukładać w głowie. Ja na początku bałam się o tym myśleć, przecież nie tylko ja przywiązuje się do dzieci, one zżywają się też ze sobą, więc im też trzeba wszystko tłumaczyć. Kiedy dziecko spod naszych skrzydeł trafia do rodziny adopcyjnej, nadal utrzymujemy z nim kontakt, a najważniejsze jest to, że maluch w końcu jest szczęśliwy i ma stabilny dom. Na naszych ścianach nadal wiszą zdjęcia dzieciaków, które już z nami nie mieszkają — dziś z daleka obserwujemy, jak rosną, ale mamy pewność, że są kochane przez rodziców i sami też ich kochają — zaznacza Ewa.
Fot. Ryszard Biel


Czego uczą ją dzieci?


— Pogody ducha — odpowiada. — Przy nich zawsze ma się dobry humor, a uśmiech sam ciśnie się na usta. Bez nich moje życie byłoby nudne — to one wprowadzają w domu wigor i zamieszanie. Podobno macierzyństwo odmładza — to chyba prawda, bo ja ciągle czuję się jak dziewiętnastolatka — śmieje się nasza rozmówczyni.

Ewa marzyła kiedyś, by zostać pedagogiem szkolnym, przeczytała mnóstwo książek na temat dziecięcej psychiki i ukończyła wiele kursów. Najmilej wspomina właśnie ten, dzięki któremu może dziś tworzyć rodzinę zastępczą.

— Nie tylko sporo się dzięki niemu nauczyłam. Poznałam też ciekawych ludzi i ich historie — znalazłam przyjaciół, którzy, tak jak ja, mają w sobie ogromne pokłady miłości, którymi zdecydowali się podzielić — opowiada nasza rozmówczyni.

I, chociaż jej życie, jak każde inne, nie zawsze toczy się wyznaczonym torem, przyznaje: — Wyzwania są potrzebne. Muszą być góreczki, by się po nich wspinać — inaczej byłoby za łatwo.

Kamila Kornacka

Kto może zostać rodziną zastępczą?
Rodzicami zastępczymi mogą zostać osoby, które dają rękojmię właściwego sprawowania pieczy zastępczej, nie są i nie były pozbawione władzy rodzicielskiej, nie mają jej ograniczonej ani zawieszonej, przebywają na terenie kraju, są zdolni do czynności prawnych oraz – jeśli ich to dotyczy – wypełniają obowiązek alimentacyjny. Kandydaci nie mogą być także karani i muszą cieszyć się odpowiednim stanem zdrowia. Powinni również posiadać dochód i zapewniać odpowiednie warunki bytowe i mieszkaniowe.

Wszystkie osoby zainteresowane rodzicielstwem zastępczym mogą się zgłosić do miejscowego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, celem uzyskania szczegółowych informacji na temat spełnienia warunków dotyczących zastania rodzicem zastępczym.