Fetysz ważniejszy od człowieka?

2021-07-18 12:05:00(ost. akt: 2021-07-18 12:49:44)
Dr Magdalena Krawczyk, familiolog oraz etyk.

Dr Magdalena Krawczyk, familiolog oraz etyk.

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Niektórzy mężczyźni marzą o związku z atrakcyjną kobietą. Czasem tak bardzo, że próbują ingerować w wygląd swoich partnerek. Kiedy powinna nam się zapalić czerwona lampka? Gdzie kończy się norma, a zaczyna patologia? Pytamy dr Magdalenę Krawczyk, filozofa, familiologa oraz psychologa.
— Ludzie tworzący związek siłą rzeczy oddziałują na siebie. Wpływają na własne myślenie i postępowanie. Ale czy jedna osoba ma prawo współdecydować o wyglądzie drugiej?
— Tworzenie zdrowego i dojrzałego związku bez wątpienia wymaga różnych kompromisów oraz ustępstw. Rzadko bowiem zdarza się, żeby partnerzy we wszystkim byli identyczni. Nawet ludzie, których wiele łączy, mogą różnić się pod względem poglądów, przyzwyczajeń, czy estetycznych preferencji. Kwestia wyglądu odgrywa w relacjach pewną rolę. W końcu atrakcyjność seksualna to jeden z kryteriów, według którego dobieramy się w pary. Nieprzemyślane, radykalne zmiany wyglądu mogą więc zakłócić komunikację w związku. Poza tym partnerzy spędzają wspólnie czas poza domem. Chodzą do kina, restauracji, odwiedzają znajomych i rodzinę. W grę wchodzi więc kwestia savoir vivre i odpowiedniego dobrania stroju do okazji.

— Porady partnera co do naszego wyglądu mogą być cenne. Kiedy jednak warto powiedzieć stop?

— Umiejętność znajdowania kompromisów uznaje się za jedną z oznak dojrzałości. Czasem jednak w swoich ustępstwach idziemy za daleko. Problem pojawia się wtedy, gdy wzorce przyjmowane od partnera kolidują z naszym systemem wartości. Gdy styl ubioru, który preferuje ta druga strona, nie jest naszym stylem. Gdy tłumi naszą naturalną ekspresję, gdy sprawia, że niejako zatracamy się w tym stylu. Gubimy naszą wrodzoną unikatowość. Próbujemy stać się kimś, kim nie jesteśmy, blokując własny potencjał. Prędzej, czy później doprowadzi to do wewnętrznego konfliktu, który będzie przejawiał się poprzez różnorodne, niekiedy dość przykre, symptomy.

— Dlaczego niektórzy mężczyźni obsesyjnie ingerują w wygląd zewnętrzny swoich partnerek?
— U podłoża podobnego zachowania leżą najprzeróżniejsze przyczyny. Zwykle takie zjawisko jest dość niepokojące i świadczy o tym, że możemy mieć do czynienia z toksycznym związkiem. Próby kontrolowania drugiej osoby wynikają często z niskiego poczucia własnej wartości. Jedna z form kontroli to właśnie ingerowanie w wygląd partnerki. Sfrustrowany partner woli, by jego wybranka ubierała się jak szara myszka. Boi się bowiem, że zainteresują się nią inni mężczyźni i zostanie zdradzony. Albo na odwrót, chce mieć u boku seksbombę, by zrekompensować sobie własne niedoskonałości i kompleksy. Trzeba pamiętać iż taki partner nie ogranicza się do wyglądu, ale wtrąca się także w inne sfery życia partnerki.

— Skrajnym przykładem takiej postawy są feedersi, mężczyźni którzy tuczą swoje partnerki. Pociągają ich bowiem kobiety ważące po 150-200 kilo. Czy takie zachowanie jest normalne?
— Myślę, że takie zachowanie raczej trudno uznać za zdrowe. Oczywiście zdarzają się panowie, którzy lubią kobiety o pełnych kształtach. Tutaj jednak mówimy o fascynacji ciałem chorobliwie otyłym. Dodatkowo tzw. „dokarmiacze” zaspokajają własne potrzeby kosztem drugiej osoby. Doprowadzają kobiety do stanu, który zagraża ich zdrowiu, a nawet życiu. Zdaniem seksuologów feedersi cierpią na zaburzenie preferencji seksualnych o podłożu sado-masochistycznym. Traktują partnerki w sposób przedmiotowy. Fałdy tłuszczu to dla nich fetysz, który przesłania im żywego człowieka. Przejmują nad swoimi wybrankami całkowitą kontrolę, pozbawiając je samodzielności. To pozwala im czerpać fizyczną i psychiczną przyjemność z dominacji nad drugą osobą. Podobne preferencje mogą świadczyć o poważnych zaburzeniach emocjonalnych, wymagających leczenia psychiatrycznego.

— Czy kobiety, które wchodzą w podobne relacje również mogą być zaburzone?
— „Dokarmiacze” wybierają ofiary spośród osób z kompleksami i niską samooceną. Przeważnie są to właśnie kobiety mierzące się z nadwagą. Problem niskiej samooceny wiąże się z szerokim spektrum możliwych problemów psychologicznych. Na przykład traum doznanych w dzieciństwie, zaniedbań rodzicielskich, chorób somatycznych czy zaburzeń nerwicowych. Nawet jeśli kobieta wiążąca się z feedersem nie ma poważnych problemów psychologicznych, to po kilku latach takiego związku, z dużym prawdopodobieństwem, będzie je miała.

— Jak pomóc koleżance, siostrze, córce, która wpadła w sidła partnera-despoty?
— Z pewnością nie jest to łatwe zadanie. Ofiara związku przemocowego nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że w jej życiu coś nie gra. Wbrew pozorom, trwanie w toksycznym związku przynosi ofierze korzyści, przynajmniej do pewnego czasu. Wcześniej taka osoba cierpiała z powodu deficytu uwagi ze strony innych. Teraz ktoś się nią interesuje, poświęca jej swój czas. Dominujący partner ogranicza jej wolność, lecz jednocześnie daje poczucie bezpieczeństwa, chroni przed światem zewnętrznym. Pokrzywdzona kobieta nie dopuszcza do myśli, iż relacja, która stała się dla nie tak cenna, w rzeczywistości ją niszczy. Działa tutaj zjawisko dość podobne do mechanizmu iluzji i zaprzeczeń, jakie obserwujemy w przypadku uzależnień. Ofiary wypierają niewygodne fakty.

Co możemy w takiej sytuacji zrobić? Tak naprawdę niewiele, jeśli dana osoba sama nie będzie chciała sobie pomóc, nie będzie chciała wyjść z chorej relacji. Nie oznacza to, że należy się poddawać. Można próbować z taką osobą rozmawiać, ostrożnie sugerować, pokazywać gotowość do udzielenia wsparcia. Uświadamiać takiej osobie, że ma własne prawa i własną godność.


Paweł Snopkow
p.snopkow@gazetaolsztynska.pl