Rolnicy wyszli na ulice: Nas jest coraz mniej, za chwilę w ogóle nie będzie rolnictwa

2021-07-15 21:26:03(ost. akt: 2021-07-15 22:30:48)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

W czwartek 15 lipca o godzinie 11:00 rolnicy z terenu powiatu iławskiego, nowomiejskiego i ostródzkiego wyjechali na DK15, spowalniając ruch na trasie Sampława — Lubawa.
Nie był to protest jaki pamiętamy z początku bieżącego roku, gdy kilkadziesiąt ciągników blokowało krajówkę między Nowym Miastem a Lubawą. Jednak mimo, że aktualnie trwa szczyt prac w gospodarstwach, rolnicy postanowili o sobie przypomnieć.

Początkowo planowali blokować skrzyżowanie DK15 z drogą wojewódzką w kierunku Iławy. Jednak na miejscu pojawili się funkcjonariusze Komisariatu Policji w Lubawie, po rozmowie z którymi podjęto decyzję o zmianie formy protestu. Zamiast blokowania skrzyżowania, rolnicy wyjechali na "krajówkę" znacznie spowalniając ruch między Sampławą a Lubawą.

— Zapamiętamy obecne postępowania władzy, przy następnych wyborach ich rozliczymy — mówił rolnik ze Złotowa, podkreślając zgodnie z pozostałymi rolnikami, że sytuacja w rolnictwie wciąż się pogarsza.

— Oni chcą doprowadzić do likwidacji takich gospodarstw jak nasze, rodzinnych, stanowiących często dorobek kilku pokoleń — mówiła Ewa Mazurkiewicz z Nowego Miasta.

Problemy pogłębiają się i nawarstwiają. Pandemia koronawirusa była ogromnym ciosem w kierunku hodowców, gdy został wprowadzony pierwszy "lockdown", stanęły restauracje i nagle nie było gdzie sprzedać zwierząt, a cykl trwał.

— Hodowcy, którzy ucierpieli z powodu pandemii, nie byli objęci żadną tarczą antykryzysową. Lista kłopotów jest długa — mówiła Beata Ignaczak, rolnik z Nowego Miasta.

Problemem jest także ptasia grypa, która bardzo dotknęła hodowców drobiu w powiecie iławskim, nowomiejskim, ostródzkim i działdowskim. Tylko w samym nowomiejskim trzeba było zutylizować prawie 206 tysięcy indyków.

Do tego dochodzi ASF, który wciąż jest realnym zagrożeniem. Warmińsko-mazurskie dołączyło do wydłużającej się listy potwierdzonych miejsc wystąpienia afrykańskiego pomoru świń w polskich chlewniach. 9 lipca wykryto ognisko ASF na terenie chlewni w miejscowości Rybno, powiat działdowski. Stąd do powiatu nowomiejskiego i iławskiego już blisko.

— Jeżeli znajdziemy się w strefie ASF, mimo iż będziemy mieć zdrowe zwierzęta, zbadane tuż przed ubojem, potwierdzone, że mięso jest pełnowartościowe, ubojnie tego mięsa w ogóle nie wezmą — mówił hodowca trzody ze Złotowa (gmina Lubawa) — Przypomnę flagowy projekt PiS o gospodarstwach rodzinnych, o wspieraniu gospodarstw, które tak naprawdę są teraz likwidowane.

— Rolnik sam zostaje z problemem, nie ma żadnej pomocy — mówi Ewa Mazurkiewicz — O czym się mówi w telewizji? O wspieraniu gospodarstw rodzinnych? My jesteśmy przykładem tego. Pytamy co mamy robić?

— Wystarczy spojrzeć na portalach aukcyjnych, jak się wyprzedają rolnicy, których gospodarstwa przestały istnieć — mówi Beata Ignaczak — Nie ma co się dziwić, cena skupu drobiu jest poniżej opłacalności. Nie można patrzeć bezczynnie na sytuacje w rolnictwie! Patrząc na statystyki, zbankrutowało już 20% gospodarstw rolnych!

Najbardziej obrazowo przedstawił to Dariusz Adamski, hodowca trzody z Zajączkowa, który tłumaczył, że niebawem będziemy kupować schab po 100 złotych.

— 10 TIRów dziennie z Niemiec przychodzi do Polski mięsa. Dlaczego tego nikt nie widzi? — pytał Dariusz Adamski i zwrócił się do obecnych na spotkaniu policjantów — Wy jak strajkowaliście, pobraliście sobie L4 i siedzieliście sobie w domach. Nikt wam nie przeszkadzał. Teraz my chcemy się ratować, pomóżcie nam w tym. Wy, miastowi, za chwilę będziecie jedli schabowe po 100 zł, a może i chleb będzie po 100 zł. Ciekawe, jak długo wszyscy to wytrzymają. Ludzie muszą wiedzieć, rozumieć, co się dzieje.

Ostatecznie na drogę krajową wyjechało około 10 pojazdów. To jednak wystarczyło, aby znacznie spowolnić ruch i przypomnieć, że na polskiej wsi nie dzieje się dobrze.

— Minionej nocy przeszła nawałnica, wielu z nas właśnie usuwa jej skutki — mówiła Beata Ignaczak — My tu jesteśmy w interesie wszystkich rolników. To protest ostrzegawczy, mimo że pracy teraz mamy mnóstwo, nie możemy biernie patrzeć jak kolejne gospodarstwa upadają.

Początkiem były strajki, prowadzone bezkompromisowo, które doprowadziły rolników pod drzwi Ministerstwa Rolnictwa i zatrzymały "piątkę dla zwierząt". To najlepszy dowód na to, że w grupie siła. Jednak potrzebna jest solidarność, ponieważ rolnicza walka to w rzeczywistości walka o nasze wspólne dobro. Jeśli spojrzenie na sprawy rolników będzie ograniczone do punktowania wartości dopłat czy ceny zakupionego ciągnika, to za moment rzeczywiście za chleb zapłacimy 10 złotych czy 50 złotych, a na pólkach będzie mięso z innego kraju mające wątpliwą jakość.


a.laskowska@gazetaolsztynska.pl