Piotr Przytuła z UWM przełożył Lema na język... klocków Lego

2021-07-17 10:10:10(ost. akt: 2021-07-16 14:51:28)
Twórczość Stanisława Lema została przełożona na ponad 40 języków. Dzięki Piotrowi Przytule, literaturoznawcy z UWM, dołączył do nich uniwersalny język... klocków Lego

Twórczość Stanisława Lema została przełożona na ponad 40 języków. Dzięki Piotrowi Przytule, literaturoznawcy z UWM, dołączył do nich uniwersalny język... klocków Lego

Autor zdjęcia: Kamil Iwańczyk

Książki to niejedyna pasja dr. Piotra Przytuły z Katedry Literatury Polskiej UWM. Naukowiec z Olsztyna tworzy konstrukcje z klocków Lego. Na przypadające w tym roku setne urodziny słynnego polskiego pisarza fantastycznego, Stanisława Lema, dr Przytuła zbudował m.in. modele robotów z „Cyberiady”. Za inspiracje posłużyły mu ilustracje Daniela Mroza.

— Od kiedy bawisz się klockami Lego?
— Klocki Lego oczywiście były najulubieńszą zabawką mojego dzieciństwa. Jako nastolatek zapomniałem trochę o tej pasji. Do klocków wróciłem, kiedy zaczął się nimi bawić mój syn. On je poznawał, ja — odkrywałem na nowo. Dzisiaj w klockach Lego widzę także szansę na symboliczne opanowanie chaosu, z którym mamy do czynienia na co dzień. Szukałem ostatnio wytłumaczenia dla swojej pasji i dopatrzyłem się pewnych skojarzeń z tym, co daje niektórym gra np. w „The Sims”: to przecież tworzenie idealnego świata na własnych zasadach (śmiech). Trzeba też pamiętać, że klocki są doskonałym narzędziem do komentowania rzeczywistości: zdarzało mi się za pomocą prostych konstrukcji opisywać sytuację, w której się znalazłem ja sam lub całe społeczeństwo. To naprawdę bardzo wdzięczna forma ekspresji.

Riverside
Fot. Archiwum prywatne
Riverside

— Czy masz dużą kolekcję klocków? Nie pytam o ilość samych klocków, bowiem to bardzo trudno policzyć, ale ile mniej więcej masz zestawów Lego?
— Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się, ile mamy tych zestawów... Na pewno gdybyśmy chcieli je policzyć, mówilibyśmy o dziesiątkach. To widać, bo zawłaszczają coraz więcej miejsca. Co jakiś czas żartobliwie też wypominam mojej mamie, że nierozważnie pozbyła się zestawów z mojego dzieciństwa, które stanowiłyby świetne uzupełnienie tego, co można kupić dzisiaj. Bardzo lubiłem klocki z lat dziewięćdziesiątych. Miałem swoją ulubioną serię, czyli Aquazone. Z sentymentem wspominam też serie, których powrotu wypatruje wielu fanów, a których głównymi bohaterami byli piraci czy rycerze.

— Kilkanaście lat temu czytałem, że koncern Lego zanotował straty — głównie przez ekspansję gier wideo. Teraz firma się odkuła, w dużej mierze dzięki temu, że tworzy klocki dla klientów dorosłych, kolekcjonerów, którzy wychowali się na Lego. Popraw mnie, jeśli się mylę.
— Nie mylisz się: Lego stawia na dorosłych użytkowników. Szczególnie było to widoczne w ostatnich dwóch latach, w okresie pandemicznym, kiedy wiele zestawów, które trafiały do sprzedaży, było opatrzonych napisem „18+”. Takie klocki mają charakterystyczne czarne opakowania, mające sygnalizować m.in. ekskluzywność. Ta ekskluzywność idzie oczywiście w parze z ceną. Dorośli fani są w stanie wydać ogromne pieniądze na nowy zestaw. Są to konstrukcje mniej „bawialne”, a często właśnie dla takich ludzi, którzy chcą na przykład postawić je sobie na półce. Dla kolekcjonerów. Zestawy często nawiązują sentymentalnie do lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, a więc do czasów młodości dzisiejszych trzydziestolatków. Na rynku pojawiają się też zestawy inspirowane kultowymi serialami, kultowymi grami – także tutaj Lego odwołuje się chyba do tej nostalgii i mody na retro.

Fot. Piotr Przytuła

— Czy jest w Polsce jakiś fandom (społeczność fanów — red.) klocków Lego? Czy uczestniczysz w nim? Jak duża jest to społeczność?
— Nie jestem znawcą tematu, bo do żadnej takiej społeczności nie należę. Są na pewno stowarzyszenia zrzeszające miłośników budowania z klocków Lego i tych fanów przybywa. Warto jednak pamiętać, że u nas do pewnego momentu klocki Lego wydawały się towarem bardzo luksusowym. Przez nasze polityczne i historyczne zawirowania klocki nie były tak popularne i dostępne jak na Zachodzie. Teraz ta społeczność, o którą pytasz, się rozrasta. Przejawia się to choćby w tym, że co bardziej ekskluzywne, a więc i limitowane, zestawy wyprzedają się w kilka godzin.
Żeby poznać liczbę fanów Lego w Polsce, trzeba byłoby zrobić pewnie jakąś analizę mediów społecznościowych… Wydaje mi się, że dowodem na to, że Lego ma coraz więcej zaangażowanych miłośników, jest choćby to, ile osób oglądało „Lego Masters”. To program telewizyjny znany ze Stanów Zjednoczonych i Australii. Polską edycję co tydzień śledziło około milion odbiorców. Ten format przypomina formułą inne talent shows, ale producenci podkreślali, że zamiast rywalizacji, program ma promować kreatywne spędzanie czasu i współpracę. W zakończonej edycji programu brało udział sześć dwuosobowych drużyn. W każdym odcinku otrzymywały one zadanie zbudowania konstrukcji nawiązującej do określonego przez jurorów tematu. Najmniej ciekawa budowla oznaczała pożegnanie jej twórców z programem. Najlepsi konstruktorzy spotkali się z kolei w finale. Program prowadził Marcin Prokop, a jesienią pojawi się kolejna edycja. Oczywiście, już nie mogę się jej doczekać. Muszę też wspomnieć o tym, że ten program zadaje kłam stereotypowi, że fanami klocków Lego są chłopcy. Nie dość, że wśród uczestników znaleźli się dorośli przedstawiciele zawodów uznawanych powszechnie za prestiżowe (np. architekt, fotograf, instruktorka robotyki), to producenci przypomnieli, że budują również kobiety. Dodajmy zresztą, że jurorka programu, Ola Mirecka, jest jedyną Polką, która projektowała zestawy dla grupy Lego.

— Czy dużo wydajesz na klocki?
— Można śmiało powiedzieć, że za dużo (śmiech). Pocieszam się tym, że to kupowanie nie jest kompulsywne (śmiech). Wciąż mam całą listę zestawów, do których mogę tylko powzdychać.

— Opowiedz trochę o twoim projekcie na stulecie urodzin Stanisława Lema. To piękna rzecz — twoje konstrukcje wyglądają jak gotowe, oryginalne zestawy Lego.
— Do budowy zainspirował mnie trochę mój syn, ponieważ to on po każdej przeczytanej książce starał się zbudować konstrukcję, która nawiązywała do tej książki. Były więc budowle z „Tytusa, Romka i A’Tomka”, czy z „Akademii pana Kleksa”. Pomyślałem sobie, że zrobię to samo, tylko z książkami, które czytam ja. Twórczość Lema w roli inspiracji była oczywistym wyborem. W grę wchodziła nie tylko moja fascynacja tym pisarzem, ale i fakt, że rok 2021 jest rokiem Lema. Kiedy zbudowałem pierwszą konstrukcję, poczułem chęć dobudowania kolejnego zestawu. Najpierw powstały więc trzy konstrukcje inspirowane słynnymi grafikami Daniela Mroza, ilustratora, który, moim zdaniem, świetnie pasuje do prozy Lema, a którego grafikami były ilustrowane starsze wydania „Cyberiady”. Uznałem, że to będzie to. Taki mój skromny wkład w rok Lema. Ogarnięty szałem budowania, przygotowałem jeszcze książkę z klocków, która ma trzy wymienne okładki nawiązujące do dzieł pisarza. To właśnie ten projekt zgłosiłem do programu „Lego Ideas”, który jest kierowany do fanów chcących zobaczyć na sklepowych półkach zaprojektowane przez siebie zestawy. Szanse na osiągnięcie tego celu są małe, bo projekt, zanim trafi przed komisję konkursową, musi zdobyć 10 tysięcy głosów poparcia. Uznałem jednak, że nie o zwycięstwo chodzi, ale o możliwość przypomnienia międzynarodowej społeczności postaci Stanisława Lema i jego twórczości.

Na projekt Piotra Przytuły w konkursie „Lego Ideas” można głosować tu:
https://tiny.pl/9xxdd
Żeby zestawy „lemowskie” miały szansę trafić do sprzedaży, potrzebnych jest 10 tys. głosów.

— Ile czasu zajęło ci skonstruowanie tych świetnych figurek?
— To kolejne bardzo trudne pytanie, ponieważ powstawały one po godzinach mojej pracy zawodowej, późnymi wieczorami. Nie potrafię określić, ile godzin mi to zajęło. Natomiast kilka wieczorów na to na pewno poświęciłem. Doskonale się przy tym bawiąc, nie ukrywajmy.

— Robiłeś wcześniej jakieś rysunki czy plany konstrukcyjne?
— Nie, nie rozrysowywałem tego, budowałem raczej metodą prób i błędów, patrząc na ilustracje Daniela Mroza. Było to bardzo trudne, bo grafiki operują skrótami perspektywy. Surrealizm trudno oddać w geometrycznych bryłach.

Z Cyberiady
Fot. Archiwum prywatne
Z Cyberiady

— Co jeszcze ciekawego skonstruowałeś?
— Zawsze inspirację dla mnie stanowią sztuka, muzyka, filmy… Uwielbiam grafiki Eschera i kiedyś stworzyłem z Lego właśnie nieskończone schody. Niestety nie mogę ci tego pokazać, bo te zestawy są rozmontowane, przygotowywałem nowe rzeczy, więc budulec jest w ciągłym ruchu. Mogę ci pokazać zdjęcia. Stworzyłem na przykład małą dioramę do filmu„ Interstellar”, jednego z moich ulubionych filmów. Przez dość długi czas w naszym domu stała sporej wielkości wieża Saurona z „Władcy Pierścieni”. Jeśli dobrze pamiętam, rozłożyłem ją na czynniki pierwsze, żeby zbudować… gitarę zbliżoną gabarytami do prawdziwego instrumentu (śmiech).

Nieskończone schody
Fot. Archiwum prywatne
Nieskończone schody

— Czy konstruujesz też z Lego Technic? Wiem, że w tych zestawach są różne ruchome elementy napędzane bateriami.
— Tak, miałem kiedyś na przykład przyjemność składać zestaw Porsche — akurat ten zestaw nie był zmotoryzowany, ale wszystkie elementy: zawieszenie, skrętność kół, łącznie z budową silnika, były zachowane. Właśnie za to cenię serię Lego Technic. W jej skład wchodzą też choćby czujniki, które na przykład wykrywają przeszkodę, które reagują na kolor… Lego Technic stwarza niemalże nieograniczone możliwości, jeśli chodzi o wprawienie w ruch, automatyzację danego projektu — ale też właśnie to, że widzimy, jak pracują tłoki chociażby silnika. Czyli są to bardzo zaawansowane budowle, zdecydowanie dla starszych budowniczych, i, jak mówi Marcin Wicha, „dla przyszłych inżynierów NASA” (śmiech).

— Ile twój synek ma lat? Budujecie wspólnie?
— Ma sześć i pół roku, co zupełnie nie przeszkadza mu w samodzielnym składaniu zestawów przeznaczonych dla znacznie starszych odbiorców. Mam wrażenie, że kategorie wiekowe umieszczane na pudełkach nie zawsze odpowiadają realiom (np. zestaw nawiązujący do Kubusia Puchatka ukazał się w serii 18+). Jako rodzic doskonale rozumiem jednak, że są one podyktowane przede wszystkim względami bezpieczeństwa. Wspólnie z synem budujemy najróżniejsze rzeczy, a ostatnio najczęściej mapy, np. mapę świata czy mapę Śródziemia, które następnie wypełniamy mikrokonstrukcjami.

Sherlock Holmes
Fot. Archiwum prywatne
Sherlock Holmes

— A bawicie się czasami? Czy tylko budujecie?
— Oczywiście po budowie przychodzi czas na zabawę, a każda konstrukcja to zupełnie nowy scenariusz. O ile dla mnie już sam proces budowania jest niezwykłą frajdą, to wydaje mi się, że dla dzieci ważniejszy jest aspekt odgrywania ról. Przypomina mi to wszystkie anegdoty dotyczące konstruktorów makiet kolejowych, którzy poświęcają mnóstwo czasu na dopieszczanie swoich światów, a potem niezbyt chętnie oddają je w ręce dzieci. Zapewniam, że warto dać im jednak taką możliwość, bo czasami powstają naprawdę niezwykłe fabuły. Przejawia się w tym kreatywność dziecięcego umysłu. Tradycjonalista powie w tym momencie, że klocki Lego sprzyjały kreatywności jedynie w początkowej fazie rozwoju firmy, gdy do dyspozycji mieliśmy jedynie proste cegiełki. Natomiast teraz, w dobie licznych licencji i gotowych odlewów, można odgrywać jedynie gotowe fabuły... Uprzedzę też twoje pytanie o to, czy trzymamy zbudowane zestawy na półkach, czy natychmiast je rozmontowujemy: jest różnie. Niektóre budowle są tak fajne i estetyczne, że stanowią po prostu ciekawą ozdobę mieszkania. Większość natomiast służy jako źródło części do kolejnych projektów.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Piotr Przytuła z Katedry Literatury Polskiej UWM

Sycząca pomoc z... uniwersytetu


— Co jeszcze chciałbyś zbudować z klocków?
— Mam wiele pomysłów, ale nie o wszystkich chciałbym mówić. Lubię robić niespodzianki. Na pewno jednak inspiracji będę nadal szukał w sztuce i malarstwie — można je bardzo dobrze oddać za pomocą Lego, i to jest piękne. Chciałbym również promować polską literaturę — może to jest sposób na inne jej pokazanie? Moim marzeniem jest np. zbudowanie czegoś na podstawie prozy Jacka Dukaja, którego teksty kryją w sobie bardzo duży potencjał wizualny.

Michał Kotliński

Fot. Janusz Pająk/ UWM

Dr Piotr Przytuła — urodził się w 1987 roku. Ukończył dziennikarstwo i komunikację społeczną oraz filologię polską na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W swoim doktoracie zajmował się prozą Jacka Dukaja. Jest pracownikiem Instytutu Literaturoznawstwa UWM. Bada literaturę najnowszą i kulturę popularną.