[ROZMOWA] Jaki powinien być prawdziwy mężczyzna?

2021-06-20 14:03:00(ost. akt: 2021-06-18 14:30:08)

Autor zdjęcia: Unsplash/Ryoji Iwata

Przebojowe, niezależne, pewne siebie kobiety. Zagubieni, wycofani, nieradzący z życiem mężczyźni. Tak wkrótce ma wyglądać nasz świat. Zdaniem niektórych socjologów patriarchat jest skazany na bolesną i powolną śmierć. Czy czeka nas rychła epoka matriarchatu? Wątpliwości w tej kwestii ma prof. dr hab. Iryna Betko, olsztyńska literatoroznawczyni, która korzysta w badaniach z metod psychologii jungowskiej.
— Mówi się, że mężczyźni tracą dominującą pozycję w społeczeństwie...
— Ta teza jest mi znana, spotkałam się z nią nie raz. Niestety nie mogę się z nią w pełni zgodzić. Jeśli uważnie przyjrzymy się realiom, jakie panują w świecie polityki, sportu, kultury, czy biznesu, to bez problemu dostrzeżemy, iż liderami są w większości mężczyźni. Oczywiście zdarzają się również kobiety, piastujące wysokie stanowiska państwowe, czy kierujące międzynarodowymi korporacjami. Ale ich liczba jest wyraźnie mniejsza. Spójrzmy na listę najbardziej wpływowych osób na świecie, którą co roku przygotowuje magazyn „Forbes”. Ta lista jest zdominowana przez facetów. W liberalnych państwach Zachodu, gdzie panie mają bardzo dużo możliwości awansu społecznego, większość polityków to mężczyźni. Dla przykładu, skład Komisji Europejskiej w latach 2014-2019 nie osiągnął parytetu płci. Na dwudziestu ośmiu komisarzy tylko dziewięć stanowiły kobiety. W parlamentach krajów państw członkowskich UE przeważają mężczyźni.

— Przywódcy polityczni, to nierzadko ludzie obdarzeni ponadprzeciętnymi zdolnościami intelektualnymi oraz społecznymi. A co w przypadku zwykłego Kowalskiego? Ponoć tacy są w dzisiejszym świecie coraz mniej potrzebni.
— Bo ciężkie prace fizyczne wykonują za nas maszyny, a na polach walki zamiast żołnierzy będą walczyć drony. Być może za 40-50 lat takie prognozy się ziszczą. Póki co, są to jedynie prognozy, nie dysponujemy tak zaawansowaną technologią. W wielu rozwiniętych krajach brakuje rąk do pracy, podobne zjawisko obserwujemy zresztą w Polsce. Dalej są potrzebni strażacy, kierowcy ciężarówek, hydraulicy, elektrycy, wytrzymali fizycznie pracownicy budowlani, ślusarze itp. Są to dobrze płatne zawody, tradycyjnie uznawane za męskie. Jeśli dana osoba posiada takie cechy, jak asertywność, kreatywność, wytrwałość, otwartość na zmiany, to raczej będzie potrzebna na rynku pracy. I to niezależnie od płci.

— W naszej kulturze wzorce męskości mocno zmieniły się na przestrzeni lat. Kiedyś dominował model faceta silnego, nieokazującego słabości, utrzymującego rodzinę. Potem na topie był typ metroseksualny.
— Mody się zmieniają, ale nikt nam nie każe za nimi podążać. Możemy wierzyć w to, co chcemy i wyznawać takie poglądy, jakie nam odpowiadają. Możemy realizować się w różnych dziedzinach, o ile nie naruszamy prawa. Nie żyjemy w totalitarnym państwie, gdzie obowiązuje jeden, ściśle określony typ męskości, a za jego nieprzestrzeganie trafia się za kraty. Jeśli ktoś ma ochotę żyć według tzw. tradycyjnego modelu męskości, nikt mu tego nie zabroni. Co więcej, jestem przekonana, że taki mężczyzna ma szansę stworzyć satysfakcjonujący związek. Nasza kultura jest pluralistyczna. Możesz być macho, możesz być wrażliwym, metroseksualnym facetem, możesz wstąpić do zakonu. Możesz zostać buddystą, hinduistą, rodzimowiercą itp. Mamy do wyboru wiele nurtów światopoglądowych, filozoficznych, czy religijnych, które definiują bycie wartościowym człowiekiem na własny sposób. I to jest piękne.

— Czy to oznacza, że nie mamy kryzysu męskości?
— Mamy kryzys, ale jego źródła są znacznie głębsze. Dotyczy on nie tylko mężczyzn, ale również kobiet. Mamy do wyboru wiele wzorów męskości, kobiecości. Wiele teorii, jak osiągnąć szczęście. Problem w tym, że nie zawsze potrafimy się w tym odnaleźć. Nie umiemy określić, które idee najlepiej nam pasują, które sprzyjają naszemu rozwojowi. Czujemy się zagubieni, wykonujemy nielubiany zawód, tkwimy w toksycznych związkach, rozpaczliwie szukamy sensu życia.

Iryna Betko
Fot. uwm.edu.pl
Iryna Betko

— Bo nie otrzymaliśmy drogowskazów od naszych ojców i matek?
— Hruhorij Skoworoda, osiemnastowieczny ukraiński filozof wierzył, iż każdy człowiek jest niepowtarzalny. Jego niepowtarzalność wyraża się poprzez wrodzony potencjał, z jakim przychodzi na świat. Tym potencjałem mogą być zdolności muzyczne, talent literacki, predyspozycje do przedmiotów ścisłych itp. Tajemnica szczęścia polega na tym, by odkryć własny talent i kroczyć ścieżką indywidualnego samorozwoju. W przeciwnym razie będziemy głęboko nieszczęśliwi. W podobnym tonie wypowiadali się dwa wieki później przedstawiciele szkoły jungowskiej. Dowodzili oni, że samorozwój jest jedną z fundamentalnych potrzeb ludzkiej psychiki. Proces ten nazywali indywiduacją, w jego trakcie miała urzeczywistniać się unikatowa psychiczna struktura jednostki. W ten sposób człowiek odkrywał własną jaźń, rozwiązywał wewnętrzne konflikty, poznawał siebie.
Proces indywiduacji rozpoczyna się już w dzieciństwie i trwa przez całe życie. Jeśli dziecko wychowywało się w zdrowej rodzinie, łatwiej i szybciej odnajdzie siebie. Jeśli żyło w rodzinie dysfunkcyjnej, jego proces indywiduacji może zostać poważnie zaburzony.

— W jaki sposób rodzina dysfunkcyjna hamuje odkrywanie siebie?
— Dysfunkcyjni rodzice nie umieją zapewnić dziecku warunków do prawidłowego rozwoju psychoemocjonalnego. Nie dają poczucia bezpieczeństwa. Nie potrafią również zaspokoić własnych potrzeb. Sami bowiem mają problemy psychologiczne. Dobrą ilustracją tego, jak dysfunkcyjny rodzic zakłóca indywiduację dziecka stanowi autobiograficzny esej Mariny Cwietajewej „Matka i muzyka”. Cwietajewa opisuje historię dziewczyny, którą matka zmusza do nauki gry na fortepianie. Dziewczyna, choć posiada nieprzeciętne zdolności muzyczne, ma zupełnie inną pasję. Chce zostać poetką. Ale matkę to nie obchodzi, jej córka ma grać i koniec.
Innym przykładem są samotne matki, które zawłaszczają życie synów jedynaków. Próbują od synów dostać to, czego brakowało im w związku. W ten sposób nie pozwalają im się rozwijać. Taki mężczyzna nie może stać się w pełni niezależną, twórczą i samodzielną osobowością.

— Czyli kryzys męskości wynika de facto z problemów z indywiduacją?
— Sądzę, że w wielu przypadkach tak. Kryzys męskości dotyka bowiem problemów z własną tożsamością. Zmusza do odpowiedzi na pytanie, kim jestem? Jaki jest mój cel w życiu? Czy cele do których dążę są moimi celami? A może po prostu spełniam cudze marzenia i oczekiwania? Może jestem biznesmenem, bo tak chcieli rodzice? A w rzeczywistości marzę o zawodzie wolnego artysty?
Oczywiście wyjaśnianie każdego problemu, jaki mamy w relacjach z samym sobą, za pomocą jednej teorii psychologicznej byłoby dużym uproszczeniem. Nie wszystkie nasze kłopoty biorą się z nieszczęśliwego dzieciństwa. Traumy psychiczne, hamujące, a nawet cofające nas w rozwoju, przytrafiają się w różnych okresach życia. Poza tym nie każdy problem da się wyjaśnić w ramach teorii Junga. Należy czerpać wiedzę z różnych źródeł.

— Wyobraźmy jednak człowieka, którego problemy wynikają właśnie z zakłóceń w obszarze indywiduacji. Człowiek ten przez trzydzieści lat tyrał w korporacji. Nagle uznał, że był to stracony czas i chce zmienić własne życie. Co psychologia jungowska radzi w takich przypadkach?
— Nie sposób dawać tak ogólnych rekomendacji. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Komuś pomoże wizyta u psychoterapeuty, komuś podróż dokoła świata. Jeszcze inna osoba odnajdzie się w religijnej wspólnocie. A innej wystarczy spotkanie ze starym przyjacielem. Rozwiązań jest tyle, ile jest ludzi. Nie należy jednak się tym zrażać ani załamywać. Proces indywiduacji trwa tak naprawdę nieustannie. Rozwijamy się szczególnie w ciężkich chwilach, nie zdając sobie z tego sprawy. Ludzie przechodzili drogę psychicznej integracji od tysięcy lat. Czasem nasz układ immunologiczny potrafi samodzielnie zwalczyć poważną chorobę. Podobnie z naszą psychiką. Momentami, czerpiąc z wewnętrznych zasobów, samodzielnie rozwiązujemy problem, który przez lata wydawał się nie do ruszenia.

— Zdaniem krytyków współczesna cywilizacja Zachodu jest neurotyczna. Jej gniotąca atmosfera spowalnia wewnętrzny rozwój.
— Życie we współczesnych metropoliach rzeczywiście oddala nas od korzeni, izoluje od przyrody. Wolałabym jednak unikać tak wielkiej generalizacji. Znajdujemy mnóstwo przykładów ludzi, którzy czują się świetnie w stechnicyzowanym, sztucznym środowisku. Współczesne technologie również otwierają wiele dróg do samorozwoju. Mieszkaniec siedemnastowiecznej indiańskiej wioski nie mógł czytać Konfucjusza, czy Platona.
Jeśli w danej populacji duży odsetek cierpi z powodu problemów psychicznych, nie oznacza to, że cała populacja jest chora. Gdyby większość mieszkańców Zachodu miało ciężką nerwicę, nasz system pewnie by się załamał.

— Czy współczesny matriarchat byłby zdrowym ustrojem?
— Jeśli ustrój ten polegałby na dominacji jednej płci nad drugą, na krzywdzeniu, na budowaniu podziałów, to na pewno nie. Zamiana jednego niesprawiedliwego systemu na drugi niesprawiedliwy system nie będzie wyrównaniem niesprawiedliwości. Nie naprawi krzywd, jakie kobiety doznawały przez setki lat patriarchatu.
Ja wolałabym żyć w społeczeństwie harmonijnym. Tworzonym przez jednostki zintegrowane psychicznie. We wspólnocie, gdzie kobiety i mężczyźni będą się wzajemnie dopełniać, zamiast kłócić o to, która płeć jest lepsza i zasługuje na więcej przywilejów.

Paweł Snopkow

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja. #3069196 20 cze 2021 19:31

    Żeby to uporządkować trzeba zlikwidować status "alimenciary". A co to jest? Ano proste: baba dostaje mieszkanie, alimenty ale wszelkie długi dostaje facet + lokum pod mostem....

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz