To był trener przez duże T

2021-05-27 16:00:00(ost. akt: 2021-05-27 14:23:54)
Rok 1976, siatkarze AZS Olsztyn mistrzami Polski. Mirosław Rybaczewski, trzeci z prawej w górnym rzędzie, a po jego prawej stronie Hubert Wagner. Trener Leszek Dorosz, drugi z lewej w drugim rzędzie

Rok 1976, siatkarze AZS Olsztyn mistrzami Polski. Mirosław Rybaczewski, trzeci z prawej w górnym rzędzie, a po jego prawej stronie Hubert Wagner. Trener Leszek Dorosz, drugi z lewej w drugim rzędzie

Autor zdjęcia: Archiwum AZS Olsztyn

SIATKÓWKA\\\ Trenera Leszka Dorosza, niezapomnianego twórcę potęgi olsztyńskiej akademickiej siatkówki (trzy tytuły mistrzów Polski), wspomina Andrzej Grygołowicz, w latach 70. ubiegłego wieku asystent Dorosza, a potem jego następca.
Znałem Leszka Dorosza ponad pół wieku. Początkowo byłem jego zawodnikiem, a następnie asystentem. Poznałem Go wiosną 1961 roku - byłem wówczas studentem Wyższej Szkoły Rolniczej, a Leszek był jej absolwentem rozpoczynającym pracę trenerską w AZS Olsztyn.
Jednak siatkówkę Leszek zaczął uprawiać już w gimnazjum w Lidzbarku Warmińskim, a pierwsze kroki szkoleniowe stawiał w MKS Sztubak, a po skończeniu liceum w Ogniwie, które było wówczas czołowym zespołem województwa.
Po ukończeniu zasadniczej służby wojskowej Dorosz podjął studnia na wydziale rybackim WSR w Olsztynie i jednocześnie został zawodnikiem AZS (1955 rok).
Po studiach zaczął pracować jako ichtiolog w gospodarstwie rybackim w Pasłęku (1959). Życie jednak Go nie rozpieszczało - wyjeżdżał z Olsztyna o piątej rano, a z pracy wracał późnym wieczorem - mimo to zgodził się zostać trenerem AZS, bo był człowiekiem dobrze zorganizowanym i ambitnym. Dlatego postanowił awansować do II ligi, czasu nie było zbyt dużo, więc wprowadził porządki obejmujące cztery punkty (tak zwany „katechizm” Dorosza).
1. Zimą trenujemy o godz. 20, a latem o 18, pięć razy w tygodniu
2. Wszyscy mnie słuchają i podporządkowują się moim wymogom. Na treningu nie ma dyskusji, dyskutować możemy dopiero po treningu i meczu
3. Zaangażowanie musi być maksymalne
4. Nie wolno pić alkoholu

O konsekwencji jego postępowania świadczy usunięcie kapitana zespołu (a był to kolega z ławy szkolnej!) za złamanie jednego z punktów „katechizmu”.
Leszek potrafił jednak skupić wokół siatkówki liczne grono entuzjastów - szczególnie ważne było poparcie profesora Wiktora Wawrzyczka, ówczesnego prezesa AZS, dzięki któremu doszło do wyjazdu na turniej decydujący o awansie do II ligi. W efekcie w październiku 1961 roku - po dziesięciu miesiącach pracy - Leszek Dorosz wprowadził siatkarski AZS do II ligi.
Po tym sukcesie natychmiast opracował pięcioletni plan, którego zwieńczeniem miał być... awans do ekstraklasy. Plan ten w klubie i w mieście przyjęto z niedowierzaniem, a nawet niekiedy niechęcią.
Jednak Leszek dzięki uporowi konsekwentnie tworzył podwaliny silnego zespołu, chociaż cały czas siatkówkę łączył z pracą zawodową w Instytucie Rybactwa Śródlądowego. I w obu tych dziedzinach uzyskiwał godne uznania wyniki!

Opracował plany zagospodarowania rybackiego 360 jezior, a po pięciu latach - zgodnie z zapowiedzią - wprowadził siatkarzy do ekstraklasy (1965).

Mimo sukcesu sytuacja organizacyjno-finansowa zespołu była bardzo trudna. Siatkarze tułali się po różnych olsztyńskich salach, bo Kortowo jeszcze swojej nie miało. Leszek jednak nie zniechęcał się trudnościami, tylko przygotował następny plan, którego celem miało być... zdobycie mistrzostwa Polski. Niektórzy na wieść o tym znacząco pukali się w czoło, ale plan Leszka powoli był wprowadzany w życie: najpierw AZS trzykrotnie zdobył Puchar Polski (1970, 1971, 1972), a w 1973 roku dołożył do tych sukcesów upragniony tytuł, co powtórzył jeszcze w 1976 i 1978 roku. W sumie wywalczył osiem medali mistrzostw kraju: trzy złote, trzy srebrne i dwa brązowe.
Pod jego kierunkiem w 1978 roku AZS dotarł do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, a poza tym olsztyńscy siatkarze wygrywali mocno obsadzone imprezy międzynarodowe: Puchar 17 listopada (1973 w Pradze), turniej... trawiasty w St. Anthonius (1973, 1974, 1975), turniej Europa w Genk (1974, 1975, 1978). Warto wspomnieć, że ekipa Dorosza dwukrotnie pokonała też słynny w tamtych czasach CSKA Moskwa (1969 i 1975).
Oprócz pracy klubowej Leszek był też trenerem akademickiej reprezentacji Polski na uniwersjadach w Turynie (1970) i Moskwie (1973), gdzie polscy studenci zajęli czwarte miejsce.
Wychował wielu reprezentantów Polski, w tym zdobywców medali mistrzostw Europy (5), świata (złoto Mirosława Rybaczewskiego) i igrzysk olimpijskich (w Montrealu złote medale wywalczyli Rybaczewski i Zbigniew Lubiejewski).
Po 19 latach Leszek opuścił Olsztyn, by podjąć pracę w Jugosławii (1979-83) z zespołem Mladost Zagrzeb. W 1980 roku zdobył Puchar Bałkanów, a potem jeszcze dwukrotnie mistrzostwo Jugosławii (1981, 1982), po czym w 1983 roku powrócił do kraju, obejmując stanowisko koordynatora sekcji siatkówki, a w latach 1986-87 ponownie poprowadził AZS Olsztyn.
Jednak w 1987 roku ponownie podejmuje pracę w Jugosławii - jest tam do 1991 roku.

W tym czasie z Vojvodiną Nowy Sad wywalczył Puchar Jugosławii (1987) i dwa mistrzowskie tytuły (1988, 1989). Jednak jego największym sukcesem było trzecie miejsce w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych (1989).

Warto przypomnieć, że asystentem Dorosza był Zoran Gajić, który po latach doprowadził swych rodaków do dwóch medali olimpijskich: brąz w Atlancie (1996) i złoto w Sydney (2000).
W budynku klubowym Vojvodiny w galerii sław na najważniejszym miejscu wisiał portret Leszka Dorosza, a dopiero pod nim znalazł się Gajić. Zapytany o to prezes klubu wyjaśnił: „Nie byłoby naszego złota w Australii, nie byłoby Gajicia i braci Grbiciów, gdyby wcześniej nie było Dorosza”.
Na zakończenie pobytu na Bałkanach Leszek Dorosz został szkoleniowcem słoweńskiego Pioniera Nove Mesto, którego w latach 1989-91 poprowadził z trzeciej do pierwszej ligi!
Po powrocie do kraju działał społecznie w sekcji siatkówki AZS, został też pełnomocnikiem rektora do spraw sportu. Cały czas miał wiele pomysłów - na przykład jego marzeniem było powołanie w Olsztynie szkoły trenerów oraz akademickiego centrum sportowego. W 1994 roku został prezydentem sekcji o nazwie AZS Olsztyn Volleyball, jednak w efekcie nieporozumień na linii sekcja-klub w jej miejsce powstała autonomiczna sekcja siatkówki z nowymi władzami.
Niestety, w tym czasie pojawiły się poważne kłopoty ze zdrowiem, przez które wielokrotnie przebywał na leczeniu szpitalnym. Mimo to cały czas uważnie obserwował poczynania młodych siatkarzy AZS - wiele godzin spędziłem u Leszka na niekończących się rozmowach o siatkówce.
Jakim był trenerem? Cóż, najlepszą oceną jego warsztatu szkoleniowego są wspaniałe osiągnięcia. Bez wątpienia jego zaletą był spokój - trzymał nerwy na wodzy nawet po błędnych decyzjach sędziów. Poza tym posiadał umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi, dzięki czemu potrafił ściągać do Kortowa zawodników, na których mu zależało.

Na przykład kilka razy jeździł do podwarszawskiej Falenicy, by pozyskać Mirka Rybaczewskiego. Po wysłuchaniu kolejny raz jego argumentów babcia Rybaczewskiego powiedziała: „Słyszałam, jak mądrze pan mówił, widzę też, że dobrze panu z oczu patrzy. Proszę poczekać, Miruś mnie posłucha”. No i kilka dni później do Dorosza zadzwonił ojciec przyszłego mistrza olimpijskiego z wiadomością, że babcia go przekonała i syn przyjedzie do Olsztyna.

Leszek lubił też żartować, tylko że często nie było wiadomo: żart to, czy może jednak na poważnie. Podczas jakiegoś turnieju w Holandii trener innego polskiego zespołu był pod wrażeniem dyscypliny panującej w olsztyńskiej ekipie. „Bo trener Dorosz nas bije” - wyjaśnili z kamiennymi twarzami siatkarze z Kortowa. Informacja ta szybko dotarła do Zarządu Głównego AZS, którego szef natychmiast wezwał olsztyńskiego szkoleniowca „na dywanik”.
„Dlaczego stosujecie przemoc fizyczną wobec swoich chłopaków”? - zagrzmiał szef szefów, a Leszek, nie chcąc być mniej dowcipnym niż zawodnicy, odpowiedział: „Owszem, biję ich, ale tak, żeby nikt tego nie widział”.
Z racji swojej profesji (ichtiolog) Leszek równie barwnie opowiadał także o rybach i wędkowaniu. Żałuję, że podczas tak długiej znajomości nie udało mi się pojechać z Nim na ryby. Na jedną z moich próśb o wspólne wędkowanie odpowiedział: „Złowione ryby natychmiast wypuszczam z powrotem do wody, co zapewne by cię nie satysfakcjonowało”.

Podczas pobytu w Polsce Ljubomir Travica, który w Mladosti był zawodnikiem Dorosza, a w latach 2003-06 do wielu sukcesów doprowadził reprezentację Serbii i Czarnogóry, przyznał, że „każdy, kto ma jakieś pojęcie o jugosłowiańskiej siatkówce, wie, ile zrobił dla niej Leszek. A zrobił bardzo, bardzo, bardzo dużo”.
A kiedy w 1985 roku byłem trenerem kobiecego zespołu z Paryża - przy okazji meczu Pucharu Europy w Zagrzebiu z Mladostią - osobiście mogłem wysłuchać pochlebnych opinii o Leszku. Działacze w samych superlatywach wypowiadali się o nim jako o człowieku i trenerze. Trenerze przez duże T.
Leszek Dorosz w wieku 84 lat zmarł 27 marca 2016 roku.
ANDRZEJ GRYGOŁOWICZ




Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. jedrula #3067421 27 maj 2021 23:25

    Wówczas nie tylko pieniądze decydowały o sukcesach.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz