Kenneth Jones: Mazury, dziękuję wam! [ROZMOWA]

2021-05-18 20:05:49(ost. akt: 2021-05-18 19:50:24)
Mazurski świat w obiektywie Kennetha Jonesa

Mazurski świat w obiektywie Kennetha Jonesa

Autor zdjęcia: Kenneth Jones

Życie na strażackiej emeryturze było wygodne, ale pozbawione celu. Gdy poznałem Polkę, która później została moją żoną, przenieśliśmy się do Polski — mówi Anglik Kenneth Jones, który na Mazurach odnalazł swoje drugie życie.
— Czym zajmował się pan w Anglii?
— Po sześciu latach pracy w fabryce wozów strażackich zdecydowałem się wstąpić do straży pożarnej w hrabstwie, w którym wówczas mieszkałem. Stacjonowałem głównie w Winchester, które w starożytności było stolicą Anglii aż do czasów rzymskiej okupacji. Miałem tam być tylko przez chwilę, ale chwila zmieniła się w 30 ekscytujących lat.

Studiowanie historii pożarnictwa stało się moją obsesją i zebrałem wystarczająco dużo przedmiotów, aby stworzyć małe muzeum w jednym z pustych pomieszczeń naszej lokalnej remizy. Przez lata zebrałem wiele książek na ten temat i napisałem sporo artykułów do różnych czasopism.

Kenneth Jones: Wcześniej niewiele wiedziałem o Polsce, ale po częstych wyjazdach na Mazury zdecydowałam, że to dobre miejsce na nowy dom
Fot. archiwum Kennetha Jonesa
Kenneth Jones: Wcześniej niewiele wiedziałem o Polsce, ale po częstych wyjazdach na Mazury zdecydowałam, że to dobre miejsce na nowy dom

— Jak to się stało, że po tak wielu latach opuścił pan Wielką Brytanię i przeniósł się na Mazury?
— Po przejściu na strażacką emeryturę życie było wygodne, ale pozbawione celu. Wnuki były w szkole, więc moja opieka nad dziećmi nie była już potrzebna, czułem się zbędny. Moje zainteresowanie badaniem przyrody stało się hobby na pełen etat, zwłaszcza po zainwestowaniu w droższy aparat i obiektyw. Potem poznałem uroczą Polkę, która została moją żoną i przenieśliśmy się do Polski. To nowy, miejmy nadzieję, długi rozdział w moim życiu, którego opisania nie mogę się już doczekać.

— Co wiedział pan o Mazurach, zanim przyjechał tu po raz pierwszy?
— Gdy mieszkaliśmy jeszcze w Anglii, moja obecna żona regularnie wracała do swojego domu w Kamionkach (w powiecie giżyckim), zabierając mnie ze sobą i dając mi przedsmak tego, jak może wyglądać życie w jej kraju. Decyzja była więc łatwa do podjęcia. Wcześniej niewiele wiedziałem o Polsce, ale po częstych wyjazdach na Mazury zdecydowałam, że to dobre miejsce na nowy dom. Od tamtego czasu odwiedziłem wiele innych części kraju i mogę powiedzieć: Mazury to najciekawszy region, jaki znam.

— Jaka była reakcja rodziny oraz przyjaciół, gdy dowiedzieli się, że przeprowadza się pan do Polski?
— Rodzina była przyzwyczajona do moich wyjazdów do Polski i słyszała, jak z uznaniem opowiadam o Mazurach, więc nie byli zdziwieni, gdy powiedziałem im o swoich planach. W przypadku znajomych reakcja była zupełnie inna. Zwykle zaczynało się od pytania: „Gdzie?!”. Kiedy mówiłem, że do Polski na Mazury, najpierw na kilka sekund zapadała cisza, a potem „Ooooh”.

Wydaje się, że Brytyjczycy zawsze kierują się w stronę słońca. Podobnie jak jedna z moich córek, która obecnie mieszka w Hiszpanii. Gdyby tylko wiedziała, jak piękne może być lato na Mazurach! Żałuję tylko tego, że powiedziałem rodzinie, że teraz będę mógł cieszyć się białymi świętami Bożego Narodzenia, które jeszcze się nie wydarzyły w ciągu dwóch lat, które tu spędziłem.


— Sting, znany wokalista, w jednym ze swoich utworów „Englishman in New York”, poruszył temat wyobcowania, które odczuwamy, mieszkając poza granicami swojego kraju. Czuje się pan na Mazurach obco?
— To nieuniknione, że na Mazurach zawsze będę obcokrajowcem, ale staram się przystosować i zachowywać jak miejscowy. Jem polskie jedzenie, piję polskie piwo i noszę te charakterystyczne wojskowe, "kamuflażowe" spodnie. Niestety, wszystko wychodzi na jaw, gdy zaczynam mówić. Pomimo najlepszych starań, aby opanować język polski, moje umiejętności są mniejsze niż przedszkolaka.

— Gdyby mógł pan przenieść jedną cechę Wielkiej Brytanii na Mazury, to co by to było? I co przeniósłby pan z Mazur w swoje rodzinne strony?
— Jedną z rzeczy, którą naprawdę polecam Polakom, jest angielski pub. Można go znaleźć w większości brytyjskich wsi, a nawet wiele kilometrów od jakiegokolwiek miejsca zamieszkania. Devon ma kilka świetnych pubów na wrzosowiskach. Czuć w nich niepowtarzalną atmosferę, a przy odrobinie szczęścia możesz nawet dostać posiłek. Co z Mazur mogłaby wziąć Anglia? Wiele naszych terenów można by udoskonalić, wzbogacając je o części mazurskiego krajobrazu.

— Gdy myślę o kuchni angielskiej, pierwsze skojarzenie, które mam, to angielskie śniadanie: fasola w sosie pomidorowym, plasterek bekonu, jajecznica i grzyby. Jakie są pana skojarzenia z polską kuchnią?
— Jestem mięsożercą i polska kuchnia bardzo mi smakuje. Moje ulubione potrawy to pierogi, kiełbasa, placki ziemniaczane i bigos. Mieszkam nad jeziorami, naturalne więc jest, że dużą część mojego menu stanowią ryby. Gdy tylko mam okazję, jestem w stanie zjeść cały talerz stynki. Muszę powiedzieć, że polska kiełbasa, zwłaszcza domowa, jest lepsza od angielskiej. Na pewno zawiera więcej mięsa niż nasza.


— Czym zajmuje się pan w Kamionkach?
— Lubię przeczesywać okolicę w poszukiwaniu dzikiej przyrody i fotografować, a Mazury wydają mi się do tego idealnym miejscem. Krótki spacer z mojego domu przez las na północ lub południe prowadzi do jeziora. Moją uwagę przykuwa wszystko, od łosi po małe owady, ale głównie interesuję się ptakami. Jednak w tej chwili z powodu założenia ogrodu warzywnego ograniczyłem liczbę spacerów, na które chodzę. Mam jednak dobry karmnik, więc ptaki przylatują do mnie. Na noc włączam kamery i zawsze fascynuje mnie to, co one nagrywają. Spodziewałem się lisa, borsuka i jelenia, ale zobaczyłem też jelenie, jeże, kuny oraz liczne koty i psy. Przykładowo, nie wiedziałem, że borsuki lubią truskawki, a po obejrzeniu nagrań mam już tego świadomość. I mam zdjęcie lisa — jak wraca do swojej nory z kurczakiem w pysku.

— Jak się pan czuje w Kamionkach?
— W Kamionkach nigdy nie czuję się niewidzialny. Gdy spaceruję po wiosce, ludzie — mijając mnie — nieustannie życzą mi miłego dnia. Pewnego razu zaproszono mnie do domu na kawę, po której podano mi jeszcze piwo i nawet poczęstowano ciepłym posiłkiem. Mazury, dziękuję wam za to!

Paweł Andruszkiewicz

Dziękuję Waldemarowi Bargielowi, nauczycielowi języka angielskiego i tłumaczowi, za profesjonalny przekład wywiadu na język polski.

Od autora:

Kenneth’a Jones’a poznałem przypadkowo w Kamionkach. Zainteresował mnie Anglik, który przemierza mazurską wieś z obiektywem w poszukiwaniu zdjęć. Jeszcze bardziej zafascynowało mnie to, że przeprowadził się z drugiego końca Europy na Mazury i tu odnalazł swoje miejsce na Ziemi, podczas gdy tendencja migracji wśród mieszkańców powiatu giżyckiego, a szczególnie młodych ludzi, jest zupełnie odwrotna. Ken’a postrzegam jako lustrzane odbicie mieszkańców Mazur, dzięki któremu możemy dowiedzieć się, co powoduje, że Mazury mogą być magnesem dla osób, które chcą osiedlić się tu na stałe.




Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. JaZa #3066682 19 maj 2021 08:40

    Szkoda tylko, że niektórzy chcą "zabetonować" Mazury. Ogromne Hotele, nowoczesne drogi, lotniska, masowy napływ turystów zapewne wzbogacą ale mogą też zniszczyć ten Region. Należy zachować rozsądek i równowagę.

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  2. Kaczor3333 #3066675 19 maj 2021 07:49

    "...że Mazury mogą być magnesem dla osób, które chcą osiedlić się tu na stałe". A i owszem, chętnie wrócę na Mazury na emeryturze, jak ten pan.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz